Zaprzeczający zbrodni

Obmierzły hitlerowiec o nazwie Grzegorz Braun znów odwalił numer, i to nad wyraz… no właśnie, aż trudno znaleźć słowa, jakie odpowiednio go określają, w każdym razie niewulgarne.

Najpierw w mediach naziol ów stwierdził, że komory gazowe w Auschwitz to… fake. Dziennikarz, który z nim rozmawiał, wykazał się refleksem i rozsądkiem, przerywając wywiad. Następnie Braun zrobił coś jeszcze gorszego. W Jedwabnem (wczoraj była rocznica okrutnego mordu, jaki podczas II wojny światowej na swoich żydowskich sąsiadach popełnili Polacy, poszczuci przez hitlerowskich okupantów, Kościół katolicki i sterowani wpajanym od dekad antysemityzmem) urządził, wraz ze swoimi zwolennikami spod znaku swastyki, odrażającą chryję, oczywiście motywowaną nienawiścią wobec Żydów i mającą na celu próbę zafałszowania prawdy historycznej. Politycy Lewicy złożyli na niego doniesienie do prokuratury; bardzo dobrze, jakkolwiek mam wrażenie, że organa państwa polskiego – w tym aparat represji – od 1989 roku nazioli hołubią, zamiast karać.

Komory gazowe, jakie działały w KL Auschwitz-Birkenau, oczywiście istniały, stanowiły ponurą rzeczywistość. Można je łatwo zobaczyć, wybierając się na wycieczkę do mieszczącego się w tym miejscu muzeum, przy czym zwiedzanie go do przyjemności się nie zalicza, w każdym razie, dla normalnego człowieka. Zbrodnia w Jedwabnem też jest faktem historycznym, podobnie jak polski antysemityzm czy pogromy.

Łżąc w tych sprawach, Braun nie tylko szerzy odrażające brednie, ale robi coś jeszcze gorszego. Mianowicie, zaprzeczanie Holocaustowi/Szoah i innym zbrodniom hitlerowskim, a przynajmniej twierdzenie, że ich skala była mniejsza, niż podają źródła historyczne, jest zachowaniem charakterystycznym dla środowisk neonazistowskich (acz nie zawsze wprost przyznających, że są spod znaku swastyki; często starają się to ukryć, przedstawiając się np. jako konserwatyści, co jest o tyle prawdą, iż nacjonalizm, faszyzm oraz nazizm wyrastają z konserwatyzmu) na całym świecie. Braun nie robi więc nic nowego, jakkolwiek fakt, że dzieje się to w Polsce, będącej jedną z głównych aren hitlerowskiego ludobójstwa i państwem przez nazistów zniszczonym, jest szczególnie wstrętny oraz karygodny. Co gorsza, takie twierdzenia fałszują obraz nazizmu (i innych ideologi skrajnie prawicowych), prezentując go jako coś „nie tak złego, jak głosi oficjalna historia”, a może wręcz „dobrego” i „normalnego”. Innymi słowy, mamy tu do czynienia z afirmacją masowych zbrodni, i to jednych z najgorszych w dziejach naszego gatunku, a zarazem najstraszliwszego totalitaryzmu, jaki kiedykolwiek istniał (w interesie kapitalistów, ma się rozumieć).

Właśnie to zrobił Braun. Należy domniemywać, że gdyby sprawował władzę w Polsce, sam masowo zabijałby ludzi, oczywiście wysługując się swoimi fanatycznymi zwolennikami. Byłby takim polskim Hitlerem. Tego typu potworów na naszej scenie politycznej jest więcej: Bąkiewicz, Mentzen, Bosak, Korwin-Mikke, Giertych, Ziobro, Winnicki… wymieniać można długo; a i Tuskowi, Kosiniakowi-Kamyszowi czy, zwłaszcza, Kaczyńskiemu niewiele do tego stadium degeneracji brakuje.

Jako się rzekło, postawa taka jest charakterystyczna dla neonazistów na całym świecie. Przykładowo, Binjamin Netanjahu, premier Izraela, twierdzi (podobnie jak inni politycy Likudu), że „Hitler wcale nie wymordował tak wielu Żydów”. Co oczywiste, czyni to, ponieważ sam jest radykalnym faszystą, a poza tym od lat popełnia własne ludobójstwo – będące, rzecz jasna, kontynuacją krwawej polityki jego poprzedników, jaka zaczęła się w 1948 roku – wzorowane na Holocauście, ofiarami którego padają Palestyńczycy.

Fałszowanie prawdy na temat zbrodni nazistowskich nie jest zatem jedynie zwykłym polityczny kłamstwem, To praktyka wyjątkowo niebezpieczna, służąca uzasadnianiu masowego mordowania ludzi. Co widać na przykładzie Netanjahu i miejmy nadzieję, że nigdy nie zobaczymy tego w Polsce. Chociaż nie, widzimy. Na granicy z Białorusią.