Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2021

Gniew na Kościół

W Kanadzie odkryto masowe groby indiańskich dzieci – ofiar rządowego programu, który trwał przez dekady (zakończył się dopiero przed ćwierćwieczem!) i polegał na siłowym odbieraniu tychże dziatek z ich rodzin i umieszczaniu ich w specjalnych ośrodkach, gdzie były „cywilizowane”, tzn. (jak łatwo się domyślić) z pomocą brutalnych metod oduczane swojego indiańskiego języka, zwyczajów, itd. Były głodzone, bite, często również gwałcone, przebywały w fatalnych warunkach. Dla wielu spośród nich skończyło się to zgonem, a wówczas trafiały one, czy raczej ich ciała, do zbiorowych mogił, dopiero w ostatnich dniach odkrytych i badanych. Ile było ofiar śmiertelnych tegoż zbrodniczego procederu, nie wiadomo, ponieważ… nie były one rejestrowane, natomiast cmentarze, na których zmarłe, a w zasadzie zamordowane owe dzieciaki grzebano, funkcjonowały nielegalnie, co oznacza, że i one w rejestrach nie figurowały. A teraz tak – wprawdzie program ten był finansowany przez rząd Kanady, ale ośrodki, gdzie

Wyśpij się

Wakacje się zaczęły, sezon urlopowy się rozkręca (w związku z czym w przyspieszonym tempie drożeją paliwa płynne, mimo iż zgodnie z prawidłami rzekomo wolnego rynku, czyli prawem popytu i podaży, w okresie intensyfikacji ruchu kołowego powinny one tanieć z powodu zwiększenia ich zużycia; no, ale ekonomia ekonomią, a kapitalizm kapitalizmem…), ci, co mogą, odpoczywają. No właśnie, niedawno pisałem, jak ważny jest odpoczynek w naszym życiu – pozwala zregenerować siły i podbudować zdrowie, dzięki czemu po powrocie do pracy możemy wydajniej wykonywać swoje obowiązki. Jednym zaś z głównych elementów odpoczynku jest sen, konieczny do zachowania zdrowotnego dobrostanu organizmu. I tu następuje zderzenie z kapitalistyczną propagandą. Ta bowiem – za pośrednictwem różnego rodzaju książeczek motywacyjnych (zastąpiły, o czym kilka lat temu pisałem, religię jako opium ludu, czyli formę znieczulenia bólu wywołanego przez życie w nieludzkich kapitalistycznych warunkach), szkoleń firmowych, treści

Nieskończona głupota

Słyszałem kiedyś taki dowcip: „Dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie ma pewności”. Cóż, nieskończoności (lub skończoności) wszechświata nie mam jak zweryfikować, ale żeby się przekonać, iż głupota ludzka faktycznie JEST nieskończona, wystarczy poszperać w internecie (najlepiej oczywiście na portalach społecznościowych) oraz prawackich mediach, posłuchać niektórych prawicowych politykierów (ze szczególnym uwzględnieniem tych z Konfederacji), publicystów tudzież kapłanów rozmaitych wyznań albo… swoich znajomych i/lub krewnych (przynajmniej ja mam, niestety, takich). Nieskończoność tejże głupoty wyraża się w negowaniu faktów, co może okazać się nad wyraz szkodliwe, a wręcz zabójcze. I tak, odkąd tę chorobę wykryto w Chinach pod koniec 2019 roku (mogła jednak hulać po świecie już od iluś tam lat, tylko z braku wiedzy jej nie diagnozowano lub brano za inne schorzenia), COVID-19 zaraziło się w skali naszej kochanej planety 181 mln osób – wedle of

Na betonie

No, to jednak będzie dziś notka. Szczepienie odbyło się znacznie szybciej, niż przypuszczałem; organizacja okazała się o wiele lepsza, niż kiedy przyjmowałem pierwszą dawkę przed pięcioma tygodniami, no i kolejka była znacznie krótsza. Zatem przejdźmy do meritum: Dziś zaczynają się wakacje (czyli coś, co najlepiej wspominam z okresu swojej szkolnej edukacji), przed kilkoma zaś dniami rozpoczęło się kalendarzowe lato. A wraz z nim przyszły upały i inne gwałtowne zjawiska atmosferyczne, na czele z burzami, gradobiciami, wichurami tudzież (coraz w Polsce częstszymi na skutek postępującej zmiany – bynajmniej nie na lepsze! – klimatu) trąbami powietrznymi. Jest to też pora roku, kiedy to najmocniej cierpimy od jednej z licznych polskich patologii, czyli betonozy. W (k)raju nad Wisłą betonowane i/lub brukowane jest dosłownie wszystko, co się da. Najczęściej rynki i ryneczki, nawet w małych miasteczkach. Do tego dochodzą coraz większe powierzchnie użyteczności publicznej w ośrodkach miejsk

Dlaczego się szczepię

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jutro przyjmę drugą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19 firmy Moderna (w sumie cieszę się, że akurat taka mi się trafiła, gdyż – już po pierwszym szczepieniu – dowiedziałem się, iż ta konkretna marka udostępniła patent swojego preparatu i nie będzie ścigała sądownie producentów, którzy go wykorzystają). Cieszę się na to szczepienie z kilku powodów. Pierwszym jest ten, że po przyjęciu dawki numer dwa będę miał spokój. Przynajmniej na rok, bo może się okazać, iż szczepienie przeciwko koronawirusowi – tak jak przeciw grypie – będzie trzeba regularnie powtarzać . To wszelako kwestia przyszłości, w dodatku niepewnej, zatem szkoda sobie tym teraz nerwy szargać. Drugim powodem, dla jakiego zdecydowałem się na szczepienie, jest to, iż nie muszę za nie płacić. Serio, to ważna kwestia, uważam bowiem, że szczepionki – w każdym razie, te przeciwko najczęściej występującym chorobom zakaźnym (np. grypie), jak i te, co mogą spowodować zastopowanie pandemi

Co wytną z historii

Bezprawie i Niesprawiedliwość, wykorzystując w tym celu neonazistę Czarnka, ministra ciemnoty, planuje dokonać dalszej deformy systemu szkolnictwa. Tak, by nie miał on nic zgoła wspólnego z edukacją, za to pełnił funkcję stricte indoktrynacyjną, wpajając do głów dzieci i młodzieży treści skrajnie prawicowe, na jakich zbudowana jest chora PiS-owska propaganda. Jednym z elementów tychże zmian będzie zwiększenie liczby lekcji historii – a raczej przedmiotu niby to odwołującego się do przeszłych dziejów, w praktyce wszelako wciskającego dzieciakom PiS-owski kit – przy czym historia Polski ma być oddzielona od powszechnej (poznawczy absurd). Łatwo można się domyślić, iż lekcje te posłużą do lansowania totalnie załganej wizji Polski-przedmurza chrześcijaństwa, ostatniego bastionu oporu przeciwko „kacapskiej bolszewii”, a przede wszystkim wiernej córy Kościoła katolickiego. Polacy ukazywani będą jako głęboko wierzący – czyt.: bezwzględnie i bezmyślnie posłuszni wobec kleru – katolicy, zar

Wczasy

Zaczyna się lato, tradycyjna pora wakacji i urlopów, jednym słowem – odpoczynku, wczasów. Choć oczywiście nie dla wszystkich, bo dla takich na przykład rolników czy ratowników jest to czas wytężonej pracy, nie wspominając o hotelarzach, sprzedawcach i w ogóle ludziach zatrudnionych w turystyce i gastronomii (zwłaszcza, że tworzące sektory owe branże muszą odrobić, na ile to możliwe, starty wywołane lockdownem). Nie należy też zapominać, że znacznego odsetka Polaków (kilka lat temu spotkałem się z danymi mówiącymi o 50 proc.; teraz, w dobie rozkręcającego się kryzysu gospodarczego, skala tej patologii mogła jeszcze wzrosnąć) na urlopowy wyjazd po prostu nie stać, z powodu rzecz jasna zbyt niskich zarobków. Innym uniemożliwiają to śmieciowe formy zatrudnienia, wprowadzone po to, by pozbawić proletariuszy ich praw, w tym tego do wypoczynku. Dziękujemy, panie Balcerowicz, dziękujemy, prawico postsolidarnościowa! Niemniej jednak, odpoczynek jest człowiekowi bardzo potrzebny, wręcz niezb

Upał

Od kilku dni męczą nas upały. Jedni się cieszą, inni nie, w mediach ostrzegają przed fatalnymi skutkami przegrzania organizmu i informują, jak im zapobiegać, miłośnicy zaś zwierząt dzielą się radami, jak chronić je przed nazbyt wysokimi temperaturami. Generalnie, w tym roku upały i tak pojawiły się dość późno (mamy wszak drugą połowę czerwca, a bywały lata, jakie gorąco zaczynało lać się z nieba w maju lub nawet kwietniu), poprzedzone długim okresem chłodu i słoty, przed którym z kolei mieliśmy – po raz pierwszy od kilku ładnych lat – ostrą zimę. Czyli pory roku niby ułożyły się tym razem prawidłowo… Może i tak, w Polsce, bo gdzie indziej już niekoniecznie. Przykładowo, w Iranie zarejestrowano rekord temperatury – na jednej z tamtejszych pustyń przekroczyła ona 80 stopni... Celsjusza, nie Fahrenheita! Globalnie klimat się zmienia, konkretnie zaś ociepla, co wiadomo od dłuższego już czasu, podobnie jak i to, iż nie mamy tu do czynienia z naturalną zmianą, będącą elementem cyklu egzys

Rusofobia w służbie imperializmu

Na przedwczorajszym – haniebnym, bo utajnionym – posiedzeniu Sejmu Kaczyński Jarosław straszyć miał wojną z Rosją. Ponoć bredził coś o planach inwazji tejże na Polskę (ciekawe, skąd wie, czy takowe w ogóle istnieją?) W internecie, na portalach społecznościowych pojawiły się komentarze, jakoby pan prezes odleciał, stracił kontakt z rzeczywistości, słowem – był niepoczytalny. Nie wiem, jak tam jest ze stanem jego umysłu, świadomości oraz psychiki, pamiętam jednak, że o rosyjskim zagrożeniu, w tym o groźbie konfliktu zbrojnego z tymże mocarstwem, za swojego premierostwa wspomniał też raz Donald Tusk – a jemu przecież niepoczytalności czy braku inteligencji zarzucić zdecydowanie nie można. W przeciwieństwie do Antoniego Macierewicza, jednego z dyżurnych na polskiej scenie politycznej ostrzegaczy przed wschodnim sąsiadem; jego rusofobia zakrawa na paranoję, niemniej jednak podejrzewam, iż rosyjski wywiad bardzo cieszy się z aktywności pana Antoniego. Pomijając wszelako kwestię poczytaln

Pozytywne skutki miłości dla zwierząt

Jeśli szczerze kochasz zwierzęta – WSZYSTKIE zwierzęta, nie tylko kotki, pieski, rybki akwariowe, chomiczki tudzież świnki morskie, papużki, kanarki, ewentualnie patyczaki – w pewnym momencie uświadomisz sobie, że między zjedzeniem świni czy krowy, a przyrządzeniem na obiad psa różnicy nie ma; jedno i drugie jest jednakowo niemoralne, wiąże się bowiem z zadawaniem cierpienia, bólu i śmierci, nie wspominając już o szkodliwości dla naszego zdrowia (człowiek zwierzęciem jest wszak roślinożernym, białko zwierzęce może pełnić w jego diecie rolę co najwyżej uzupełniającą, i to głównie wówczas, gdy brakuje roślinnego). Logiczną konsekwencją takiego wniosku jest to, że przestajesz jeść mięso. Decyzja taka przynosi szereg pozytywnych skutków. Jednym z nich jest oczywiście poprawa stanu zdrowia, w tym zmniejszenie ryzyka zachorowania na nowotwór (tak, spożywanie produktów odzwierzęcych sprzyja rakowi). Innym – oszczędność; wiem po sobie, że dzięki takiej zmianie diety więcej kasy pozostaje w p

Całe zło Władimira

Oglądając telewizję (zwłaszcza TVN24, choć inne stacje rzekomo informacyjne pod tym względem absolutnie nie wypadają lepiej), słuchając niektórych stacji radiowych tudzież czytając artykuły w prasie i internecie, łatwo można się „dowiedzieć” (cudzysłów nieprzypadkowy), że za całe zło tego świata odpowiada jedno państwo – Rosja. A konkretnie jej prezydent, Władimir Władimirowicz Putin. Jacyś hakerzy włamali się na skrzynki mailowe członków polskiego nie-rządu i ich rodzin – wiadomo, Ruscy za tym stoją, działając oczywiście na Putinowy rozkaz (tymczasem trzymanie służbowej, zwłaszcza dotyczącej bezpieczeństwa państwowego, korespondencji na prywatnych skrzynkach to czysty idiotyzm i brak kompetencji zahaczający wręcz o zdradę stanu; Dworczyk i inni powinni za to siedzieć). Łukaszenka rozkazuje pałować demonstrantów – wiadomo, wina Putina. Kiedy Trump wygrywał wybory w USA, dominowały komentarze, jakoby zwycięstwo zawdzięczał Putinowi właśnie. W Ukrainie trwa wojna domowa i leje się krew

Przecena

Kilka dni temu sąsiadka (bardzo fajna, inteligentna i pomocna osoba) zdziwiła się, kiedy podczas rozmowy o zakupach powiedziałem, że nie mam karty uprawniającej mnie do korzystania z „promocji” (skąd cudzysłów, wyjaśnię nieco dalej) w jednym z lokalnych dyskontów. Ta pani kartę ową posiada i korzysta z niej, kupując więcej i płacąc pozornie mniej. Mnie ona potrzebna nie jest; mimo iż do tegoż dyskontu chodzę niemal codziennie, to nabywam w nim tyle i tylko tyle towaru, ile jest mi potrzebne, toteż na obniżkach cen, jeśli w ogóle skorzystałbym, to niewiele. Widząc takową przecenę (mylnie nazywaną promocją, chociaż w języku polskim słowo to oznacza nie zmniejszanie ceny w sklepie, lecz awans), nie mam ciągot, by kupować więcej. Po co miałbym nabrać czegoś, czego później nie przejem? Czasem w tymże dyskoncie pojawiają się książki lub filmy po zaniżonych cenach, i wtedy lubię z takiej przeceny skorzystać, wówczas oczywiście, kiedy na półce leżą interesujące mnie tytuły. Jasne, nie mam

Obłudnicy w purpurze

Stało się. Polscy biskupi przeprosili za kościelne grzechy, w tym – uwaga! – za pedofilię kleru i jej ukrywanie przez kościelną hierarchię. Przełom? Nie sądzę. Po pierwsze, same te przeprosiny zabrzmiały obłudnie. Z jednej strony purpuraci niby wyrazili skruchę… z drugiej wszelako wciąż mamy do czynienia z tendencją zmniejszania przez nich skali wyrządzonego przez księży tudzież zakonników zła. Otóż, molestowanie, napastowanie seksualne, gwałt i w ogóle każda forma przemocy seksualnej to zbrodnia, tym bardziej odrażająca, kiedy jej ofiarą padają dzieci. Jest to wyrządzenie człowiekowi najgorszej możliwej krzywdy, pozostawienie traumy na całe życie; ofiary takich zboczeńców często przez lata, a nieraz przez cały okres swej egzystencji na tym łez padole nie potrafią poradzić sobie z tym, co je spotkało, mają problem, by szukać pomocy, niekiedy nie dają rady tworzyć związków z innymi osobami, a i próby samobójcze nie należą do rzadkości. Tymczasem polscy biskupi, nawet, kiedy za pedofil

Pomnik ofiar

Niedawno odsłonięto w Warszawie pomnik NSZZ „Solidarności”, przy czym oczywiście nie obecnej formy tego związku, lecz tej z lat 80. ubiegłego stulecia, która rzekomo „przyniosła nam wolność”, co w propagandowym przekazie oznacza zaprowadzenie kapitalistycznego zniewolenia. W sumie, nie chce mi się tego komentować. Jeśli ktoś zamierza czcić opozycję z czasów PRL-u, proszę bardzo, ale niech pamięta, że z tejże opozycji wywodzi się taka na przykład faszystowska, a zatem wybitnie antydemokratyczna partia jak Bezprawie i Niesprawiedliwość. Stawiając pomnik „Solidarności”, oddaje się więc hołd również braciom Kaczyńskim, w tym niemiłościwie nam panującemu Jarosławowi. Czy naprawdę o to chodziło inicjatorom? No i pomników ci u nas dostatek; każdy kolejny (nieważne, kogo lub co przedstawiający), to już przesyt. Mowa tu o marmurowych, betonowych czy metalowych monumentach, bo nie mam nic przeciwko powstawaniu pomników żywych, czyli instytucji prospołecznych, noszących imię zasłużonej osoby bą

Odgrzewany Donald

Polską sceną polityczną i mediami wstrząsnęła wieść, jakoby pan Tusk Donald miał wrócić do nadwiślańskiej polityki. Przypomnę, że były lider Platformy Obywatelskiej przez półtorej kadencji był premierem, później wybrano go na Przewodniczącego Rady Europejskiej, a kiedy zakończył pełnienie tej funkcji, rozpoczął karierę w Europejskiej Partii Ludowej (czyli rodzinie unijnych formacji chadeckich, do których należy PO). O jego powrocie nad Wisłę spekuluje się od dawna; przed ostatnimi wyborami prezydenckimi poważnie brano pod uwagę, że Donald Tusk będzie kandydował, ale on sam się nie zdecydował. Teraz ma ponoć wrócić po to, by zapobiec zatonięciu Platformy i ogólnie wspomóc prawicową „opozycję” (cudzysłów nieprzypadkowy) w walce z równie prawicowym Bezprawiem i Niesprawiedliwością. Czy wieść owa prawdę niesie, czy to tylko medialna blaga, niektórzy politycy (zwłaszcza oczywiście PiS-owscy) zareagowali na nią z wrogością, inni (głównie z PO tudzież okolicznych środowisk) mają nadzieję, ż

Moda na brzydotę

Jakaś aktorka (której, swoją drogą, nie kojarzę, bo ponoć występuje w telenoweli, jakiej nie oglądam) narzekała ostatnio, że w Polsce jakoby rozwinęła się „moda na brzydotę”. Z tego, co się orientuję (acz mogę się mylić), owa moda ma się przejawiać chociażby w zamieszczaniu na portalach społecznościowych zdjęć bez makijażu (kobiety) oraz retuszu w postaci filtrów (obie płcie). Czyli po prostu ukazujących prawdziwy wygląd sfotografowanych osób, bez poprawek. Nie wiem, co w tym złego; sam swojego zdjęcia profilowego nie retuszowałem, ograniczam się tylko do w miarę regularnego dodawania nakładek tematycznych. Generalnie, każdy człowiek (i w ogóle każdy organizm żywy) jakoś wygląda – ładniej czy brzydziej, to już kwestia gustu. A że nie jesteśmy idealni, to i wygląd każdego tudzież każdej z nas ma jakieś skazy; rzecz to całkowicie naturalna, najnormalniejsza wręcz pod słońcem. Jeśli ktoś chce zamieszczać na takim czy innym portalu zdjęcie swojego ciała bez żadnych modyfikacji typu makij

Zabójcze nastolatki, czyli dystopia po japońsku

Chyba jedną z najciekawszych, a zarazem najważniejszych tegorocznych premier na polskim rynku księgarskim jest powieść Battle Royale autorstwa Koushuna Takamiego. Czyli bardzo mroczny japoński thriller science-fiction , konkretnie dystopia. W Japonii to już klasyk; powieść ukazała się w roku 1999, została zekranizowana przez Kinjiego Fukasaku (wybitny ten film doczekał się nieco słabszego, ale też naprawdę solidnego sequela) oraz zaadoptowana na mangę. Filmy i manga w Polsce są znane, ale literacki oryginał, z tego, co się orientuję, dopiero w ostatnich dniach ukazał się na księgarskich półkach nakładem wydawnictwa Vesper, w przekładzie Urszuli Knap. Cóż, warto było czekać. Wczoraj skończyłem czytać tę powieść, a teraz podzielę się z Wami swoimi wrażeniami i refleksją, do jakiej owa lektura mnie skłoniła. Akcja rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której Japonia jest państwem faszystowskim, zwanym Republiką Wielkiej Azji Wschodniej. Obywatele są zmuszani do posłuszeństwa w