Niemiecki fotoradar

U naszych zachodnich sąsiadów do użytku wchodzą nowe fotoradary… co oznacza, że tylko patrzeć ich także na polskich drogach. Nie tylko mierzyły one będą prędkość pojazdów, ale też sfotografują kierowcę, który prowadząc auto, rozmawia przez telefon.

Z jednej strony, to dobrze. Prowadzenie samochodu z komórką przy uchu jest szalenie niebezpieczne (dlatego dla ludzi często korzystających z telefonów, np. w celach zawodowych, tak ważny jest zestaw głośnomówiący lub możliwość zintegrowania smartfona z systemem multimedialnym auta) i, moim skromnym zdaniem, winno być karane równie surowo, bądź niewiele łagodniej, niż jazda w stanie nietrzeźwym. Mało tego, raz – z perspektywy pieszego na chodniku, dodam – widziałem chłopaka, który prowadził samochód, PATRZĄC w ekran swojego smartfona; dosłownie trzymał go przed otrzyma i tylko czystym przypadkiem nie wrąbał się w pojazd, jaki jechał przed nim.

Toteż taki fotoradar, jaki wprowadzają Niemcy, na pierwszy rzut oka wydaje się dobrym rozwiązaniem. Z drugiej wszelako strony, takie możliwości techniczne rzeczonego urządzenia budzą kontrowersje.

Otóż, o ile nikt świadomy raczej nie ma wątpliwości, że prowadzenie samochodów z komórką przy uchu należy tępić, o tyle kierowcy i pasażerowie w autach robią dużo rzeczy, które nie są w żadnym razie niezgodne z prawem, ani nie powodują zagrożenia, lecz mają charakter osobisty. Nic w tym niezwykłego, wszak wnętrze samochodu – identycznie, jak domu czy mieszkania – jest przestrzenią, gdzie człowiek ma prawo do prywatności i spokoju, które nie mogą być naruszane bez sądowego nakazu. Na pewno nie można kogoś ot, tak sobie inwigilować. I tu właśnie rodzi się pytanie, czy stosowanie fotoradaru potrafiącego zrobić zdjęcie rozmowy przez telefon podczas prowadzenia auta, nie jest czasem zbyt daleko posuniętą inwigilacją. Czy nie będzie naruszało prywatności ludzi, którzy w żaden sposób prawa nie łamią.

No cóż, inwigilowanie obywateli (niezależnie od tego, w jakim kraju się odbywa) nigdy nie było, nie jest, ani nie będzie dobrym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa publicznego. Jest za to metodą kontrolowania (często nadmiernego) i represjonowania ludzi przez władzę. To po prostu ograniczenie wolności, również w sferze osobistej oraz prywatnej. Jednakże nie ograniczenie, które ma na celu zapewnić bezpieczeństwo innym ludziom (przykładowo, nie mając pozwolenia, nie mogę posiadać i nie posiadam broni palnej, dzięki czemu nikogo nie zastrzelę), lecz takie, które służy trzymaniu obywali na krótkiej smyczy dla widzimisię władzy, po to, by się nie buntowali, dajmy na to, z powodów politycznych.

A co mają fotoradary do polityki? – zapytacie. Na pierwszy rzut oka nic. Jednakże, jeśli władze inwigilują osoby obywatelskie z ich pomocą, to wkrótce rozwiną też inne metody inwigilacji, znacznie bardziej dogłębnej i wymierzonej bynajmniej nie w kierowców, którzy rozmawiają przez telefon, prowadząc samochód. Takie metody zresztą już są; vide Pegasus czy jemu podobne programy. Skoro fotoradar może sprawdzić, czy nie prowadzisz za kółkiem rozmowy telefonicznej, to dlaczego twój smartfon nie miałby na bieżąco przesyłać aparatowi represji i nadzoru informacji, o czym rozmawiasz? Na przykład o czymś, czego politycy sobie nie życzą…?

Dlatego sprawa jest wysoce niejednoznaczna i wykracza poza szczytny cel, jakim jest poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Co do fotoradarów jako takich, nie mam o nich ani zdecydowanie pozytywnej, ani zdecydowanie negatywnej opinii. Znam wiele miejsc, gdzie powinny być, lecz jakoś ich tam nie ma, znam miejsca, gdzie są zbędne, lecz stoją lub wiszą. Cieszę się, że straż miejska straciła – co było jedną z wyjątkowo nielicznych dobrych rzeczy, jakie wdrożył nie-rząd PiS-u – prawo do ich stosowania, bo na tym tle było wiele nadużyć, służących oczywiście wyłudzaniu pieniędzy, na czele z fałszowaniem pomiarów prędkości (podobnie zresztą przez pewien czas było z policyjnymi miernikami).

Jestem za to wielkim zwolennikiem tych elektronicznych tablic, co dziękują za przestrzeganie ograniczeń prędkości. Uważam, że pozytywnie wpływają na zapewnienie bezpieczeństwa na drogach.

A jeśli zdarza mi się (sporadycznie zresztą) rozmawiać przez telefon podczas prowadzenia samochodu, to nie trzymam smartfona przy uchu, ale korzystam z systemu multimedialnego auta. Wygodne to i bezpieczne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Kapitalistyczni esesmani

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku