Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2023

Protest księgarzy

Majówkowo będzie w przyszłym tygodniu, a dziś o proteście, którym polskie media, jak sądzę, średnio się zainteresują (jeżeli w ogóle), bo i po co? Rzecz dotyczy wszak nie gigantycznych korporacji, lecz małych i średnich przedsiębiorstw, do tego działających w dziedzinie – o zgrozo! (nie kpię!) – coraz bardziej niszowej. Ani nie grup zawodowych, na które prokapitalistyczne ośrodki propagandowe mogłyby pomstować, nastawiając przeciwko nim resztę proletariatu, takie jak: górnicy, stoczniowcy, lekarze, nauczyciele, itd. Kto zatem rozpoczął działa protestacyjne? Stowarzyszenie Księgarzy Polskich. Przeciwko czemu? Ano, przeciwko pogarszającej się sytuacji niezależnych, autorskich księgarń w (k)raju nad Wisłą. Bo faktycznie jest z nimi niewesoło, i to nie od wczoraj, lecz od lat. Księgarze sygnalizują (nie po raz pierwszy zresztą, bo w poprzednich latach też podnosili byli tę kwestię), że brak w naszym prawodawstwie – czyli zbiorze w większości badziewnych ustaw napisanych i uchwalonych pr

Niekompetentni

Polscy przedsiębiorcy (szacunek) i kapitaliści (tu już niekoniecznie), mylnie określani pracodawcami (żadnej pracy wszak nie dają, lecz kupują na określony czas ludzką siłę roboczą, poniżej jej realnej wartości zresztą) żalą się, że coraz im trudniej znaleźć pracowników, zwłaszcza młodych, z odpowiednim kompetencjami miękkimi. Wierzcie mi lub nie, ale w żadnym razie nie zamierzam z tych ich żalów kpić. Podejrzewam, że mają rację – takich kandydatów do pracy realnie w (k)raju nad Wisłą brakuje. A co to w ogóle są kompetencje miękkie? Otóż, są to wszelkiego rodzaju umiejętności niemierzalne, osobiste i interpersonalne. Czyli te wszystkie, które dotyczą zdolności integrowania się z innymi ludźmi, chęci i umiejętności kooperowania, organizacji swojej pracy, itd. Podnoszą one wartość pracownika na rynku pracy, gdyż najzwyczajniej w świecie ułatwiają wykonywanie obowiązków zawodowych. Osoba z wysoko rozwiniętymi kompetencjami miękkimi solidnie i wydajnie pracuje – również w zespole, okazuje

Forsa za opłatkiem

Maj zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim sezon komunijny. Dzieciaczki z katolickich rodzin ruszą do kościołów, razem ze swoimi rodzinami. Cieszą się świeccy kapitaliści, ponieważ Pierwsze Komunie Święte tradycyjnie wiążą się z dawaniem przyjmującym ów sakrament młodocianym prezentów, nieraz drogich. Czyli zyski, zyski i jeszcze raz zyski, zarówno dla producentów, jak i dla dystrybutorów oraz sprzedawców. Dla wyzyskiwanych pracowników już niekoniecznie. Nie tylko zresztą na podarunki rodzice, krewni, powinowaci i inni zaproszeni na przyjęcia będą musieli wydać pieniążki, nabijając kapitalistyczne portfele. Przecież dzieci gołe przed ołtarzem nie staną (czego wielu księży, obawiam się, żałuje). Od lat obowiązuje tradycja, by szły do komunii w specjalnych strojach, a te też trzeba nabyć… Interes się kręci. Zatem fakt, że młoda katolicka osoba weźmie opłatek do buzi, oznacza przepływ ogromnych pieniędzy. Wracając do prezentów, taka dygresja. To, jakie konkretnie wręcza się dziecio

Skolonizowani

Policja w mieście Poznań przeprowadziła 19 kwietnia ćwiczenia antyterrorystyczne. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że terrorystę wyobrażała kobieta w hidżabie, czyli muzułmanka. Wzburzyło to polskich muzułmanów, jak również osoby religii tej niewyznające, ale po prostu światłe i tolerancyjne. Mnie również, chociaż muzułmaninem nie jestem, a za ponadprzeciętnie światłego się nie uważam. Wzburzeni podkreślali, że owe ćwiczenia szerzyły islamofobię – czyli formę nietolerancji i nienawiści, którym należy się zdecydowanie przeciwstawiać. W tym wypadku szerzenie owo polegało na powtórzeniu wypranego z prawdy i nader szkodliwego stereotypu, jakoby terrorystami byli jedynie wyznawcy islamu, a terroryzm łączył się z tą religią i z niczym więcej (oczywista brednia; są terroryści buddyjscy, chrześcijańscy – np. antyaborcyjni w USA, ateistyczni… a i Polacy, walcząc w XIX i na początku XX wieku przeciwko zaborcom, głównie rosyjskiemu, przeprowadzali zamachy terrorystyczne – zajmował się tym

Lewica dla wsi

W miniony weekend Lewica odbyła kolejną konwencję programową, tym razem poświęconą polskiej wsi i jej problemom. A tych jest trochę. Afera z ukraińskim zbożem to tylko jeden z nich. Inne trwają od wielu lat, przynosząc ponure konsekwencje dla rolników. A to zaniżanie cen w skupach (czyli wyzysk, nic innego; bywa, że czyniący działalność rolną nieopłacalną) i zaleganie przez nie z płatnościami za żywność, a to potężna konkurencja ze strony wielkiego kapitału, a to kiepskiej jakości pomoc w razie suszy, powodzi, innych klęsk… Jakie remedia ma na te bolączki Lewica, co jej politycy proponują polskim rolnikom? Ano, sprawdźmy: 1) Maksymalnie trzydziestodniowe terminy płatności przez markety, firmy skupowe dla dostawców żywności. 2) Ochrona rynku wewnętrznego poprzez kontrolę jakości importowanej żywości. 3) Uproszczenie Wspólnej Polityki Rolnej z perspektywy rolnika. 4) Ustawowy zakaz kupowania żywności od rolnika poniżej kosztów wytworzenia. 5) Wsparcie produkcji żywności ekologiczn

Dzień Ziemi

Obchodzimy dziś Dzień Ziemi. Z tej okazji już od pewnego czas czy to szkoły i przedszkola, czy to organizacje kulturowe, czy to inne instytucje publiczne oraz prywatne organizują dla dzieci tudzież dorosłych akcje sprzątania świata, sadzenia drzew, oczyszczania różnych akwenów… Wszystko to jest piękne i ważne (nie szydzę!), niemniej rodzi się we mnie wątpliwość, jaki sens ma sadzenie drzewek wobec trwającego od lat rabunkowego wyrębu lasów? Jaki sens ma zbieranie śmieci, skoro jeszcze tego samego dnia na łąkach, w lasach i wszędzie indziej pojawią się nowe, człowiek jest bowiem okropnie brudną istotą? Ktoś powie, iż takie działania mają funkcję edukacyjną. Jak najbardziej się z tym zgadzam. Wszelako potrzebna jest STAŁA edukacja ekologiczna i klimatyczna w szkołach. Nie tylko uczenie o florze i faunie, lecz także o funkcjonowaniu środowiska naturalnego JAKO CAŁOŚCI i tym, w jaki sposób ludzka działalność wpływa na klimat. Pisząc: „ludzka”, mam oczywiście na myśli głównie kapitali

Mordy polskiego kapitalizmu

O twarzach ani tym bardziej obliczach pisać się w tym kontekście nie da. Ale po kolei. Pewien pracownik udał się do swojego szefa, który, jak przypuszczam, szumnie tytułuje się „przedsiębiorcą”, podczas gdy w rzeczywistości prawdopodobnie jest li tylko drobnym kapitalistą, czyli tzw. „Januszem biznesu”. Proletariusz chciał odzyskać wypłatę, z jaką szef mu zalegał. Kiedy grzecznie o nią poprosił, prywaciarz nie wydał mu jednak pieniędzy, lecz wyjął pistolet i postrzelił nieszczęśnika. To przykład drastyczny, ale wielu nadwiślańskich wyzyskiwaczy jest nader niechętnych do płacenia zatrudnionym osobom za pracę. Widocznie tęsknią za czasami pańszczyzny… Inny polski kapitalista prowadził (czy dalej tak jest, nie wiem) firmę transportową w Niemczech. Zatrudniał w niej głównie migrantów z byłego ZSRR, np. Gruzinów czy Ormian; wiadomo, można ich zatrudnić na gorszych warunkach, także płacowych, czyli po prostu bardziej wyzyskać. Pracownicy jednak nie chcieli tyrać za pół darmo, w złych w

Święta skarpeta

Na Facebooku pojawiły się memy, wedle których skarpeta Jana Pawła II uznana została za… relikwię (trzeciego stopnia, czyli przedmiot, którego kanonizowana osoba dotykała) i ma na to odpowiednie kościelne certyfikaty. Czy to prawda, czy ktoś sobie po prostu jaja robi, nie wiem… acz wygląda mi to na rzecz prawdopodobną. Kult relikwii – więcej wspólnego mający z totemizmem niż z chrześcijaństwem – w katolicyzmie obecny był od dawna, a w średniowieczu rozwinął się na całego, rzecz jasna gwoli nabicia kiesy kleru tudzież kościelnych skarbców. Relikwie nie tylko czczono podczas nabożeństw, który to zwyczaj przetrwał do dziś, ale też handlowano nimi. Przeważnie oczywiście opychano, za grube jak na tamte czasy pieniądze, podrobioną tandetę. Klient, coby uzyskać, jak mu wciskano, odpuszczenie grzechów, mógł sobie kupić przykładowo szczebel z drabiny, która się śniła Jakubowi, kopytko osiołka, na którym rodzina Jezusa jakoby zwiała z Betlejem do Egiptu, gwoździe z krzyża, do jakiego przybito J

Ręką w rękę dla banksterów

Jednym z projektów, który w ostatnich dniach przegłosowany został w Sejmie, były publiczne (czyli z naszych pieniędzy) dotacje dla banków, służące obniżeniu oprocentowania kredytów hipotecznych do 2 proc. Który opozycyjny klub go NIE poparł? Lewica. Dwudziestu ośmiu jej posłów głosowało przeciw, czternaście osób wstrzymało się od głosu. Reszta tzw. „opozycji”, czyli PO/KO, Polska 2050 oraz PSL (Konfederacji ani Kukizowców nie uwzględniam, oni nie zachowują nawet pozorów opozycyjności) głosowała identycznie jak Bezprawie i Niesprawiedliwość, czyli za tym projektem. Platforma Obywatelska, przypomnę tutaj, lansuje bardzo podobny postulat, tyle że jeszcze dalej posunięty – dopłaty z naszych pieniędzy zbijające oprocentowanie kredytów hipotecznych do zera. Licytuje się więc z PiS-em, która z tych formacji dorzuci banksterom, a za ich pośrednictwem deweloperom, więcej naszej forsy, ale nie przeszkadza to partii pana Tuska popierać PiS-owskiego rozwiązania. Nader (o czym już pisałem) szko

Rzecz o pewnym buddyście

No i znowu wybuchł nam w ostatnich dniach skandal z religią w tle. Tym razem chodzi o buddyzm, konkretnie buddyzm tybetański, a ściślej rzecz ujmując, o jego przebywającego na emigracji przywódcę, czyli Dalajlamę XIV. Człowieka uchodzącego za sympatycznego, dla wielu ludzi (niezależne od pochodzenia i religii) pozostającego autorytetem moralnym tudzież politycznym, laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Otóż, doszło do naprawdę paskudnej sytuacji, kiedy to Dalajlama XIV, człowiek w wieku dość podeszłym, pocałował chłopca w usta i kazał mu… ssać swój język. Molestowanie seksualne dziecka, przykład wręcz podręcznikowy. Oczywiście, od razu uruchomiła się armia krytyków – w większości będących intelektualistami – którzy zaczęli podnosić, jaką to krzywdę lider buddyzmu tybetańskiego uczynił dziecku, dlaczego było to obrzydliwe, i dlaczego absolutnie nie powinien był tego robić. Jednocześnie podnieśli głosy obrońcy Dalajlamy – również intelektualiści – którzy z kolei stwierdzili, że facet się pr

Mengele i Konfiarze

Jak wiemy, Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej, ogłosił niedawno kilka postulatów o charakterze pseudo-socjalnym. Jedne z nich są nader przeciętne i nie rozwiązują żadnych problemów („babciowe”), inne wręcz fatalne (dopłacanie z publicznych pieniędzy banksterom do kredytów hipotecznych). Pisałem już o nich, więc teraz nie będę się powtarzał. Rzecz w tym, że nawet owe marne, pozorne świadczenia zaproponowane przez pana Tuska wywołały negatywną reakcję Leszka Balcerowicza, słusznie nazywanego „doktorem Mengele polskiej gospodarki” (określenie owo spopularyzował swego czasu Andrzej Lepper, acz prawdopodobnie nie on był jego autorem). Tak, chodzi o faceta, który w latach 90. wprowadził w Polsce dziki kapitalizm w barbarzyńskim, neoliberalnym wydaniu, doprowadził do kolonizacji naszego kraju przez międzynarodowe koncerny i korporacje (skutkiem czego jesteśmy półdarmową siłą roboczą dla nich), zniszczył liczne zakłady przemysłowe oraz rolnictwo, zrujnował system emerytalno-rentowy,

Mąż marszałki

Mąż niejakiej Witek Elżbiety, marszałki (przepraszam bardzo, ale marszałkinią tej… hm… osoby nazwać się nie da, niegodna jest miana owego) Sejmu, czyli prominentnej polityczki Bezprawia i Niesprawiedliwości, przez blisko dwa lata leżał na OIOM-ie w jednym ze szpitali. Nie dlatego, że potrzebował – na takim oddziale nikogo nie trzyma się TAK DŁUGO – nie ma tez mowy o uporczywej terapii. Po prostu, chodziło o zapewnienie mu opieki lepszej niż w przypadku większości pacjentów; było to ni mniej, ni więcej, a korzystanie z nienależnego przywileju wynikającego z politycznej pozycji żony. Cała sprawa byłaby zwyczajnie obrzydliwa… gdyby nie wiązała się z tragedią. Otóż, właśnie dlatego, że na tymże OIOM-ie łóżko blokował mąż marszałki, zabrakło miejsca dla osoby REALNIE potrzebującej odpowiedniej pomocy medycznej; nie otrzymała jej na czas, skutkiem czego zmarła. Co sobie z tego robią PiS-owcy i ich wyznawcy? Nic. Słowo żadne nie pada, by Witek miała zostać zdymisjonowana, tak jak chociażby

Burżuje i wilki

Wraca w polskich – i nie tylko, bo również w czeskich oraz jeszcze innych europejskich – mediach sprawa naszych wilków, które jakoby to dokonują rzezi zwierząt wolno żyjących i domowych, a nawet z lubością kosztują ludzkiego mięsa. Gdyby tak brać na poważnie te komunikaty, należałoby się dziwić, że ludzie nie barykadują się w domach, a jeśli wychodzą na ulice, to bez wojskowej eskorty. Rzecz jasna, te informacje o atakach to kłamstwa. Niekiedy grubymi nićmi szyte, np. filmik z psem rzucającym się na sarnę rozpowszechnia się jako atak wilka. Zagrożenie dla ludzi, a zwłaszcza wieści o ludzkich ofiarach, też wyssane są z palca; po II wojnie światowej w Polsce potwierdzono jedynie dwa przypadki zaatakowania człowieka przez wilka. Jasne, piękne owe zwierzęta w pewnych, nader sporadycznych sytuacjach mogą być niebezpieczne, najczęściej jednak, widząc lub wyczuwając przedstawiciela gatunku Homo rzekomo sapiens, uciekają; podchodzić nieco bliżej mogą młode, niedoświadczone osobniki, powodowa

Na Jare Gody i Wielkanoc

Pojutrze chrześcijańska (acz nie wszystkich odłamów tej religii) Wielkanoc, wywodząca się od judaistycznych świąt paschalnych. A zarazem słowiańskie Jare Gody, z których polskie tradycje wielkanocne zaczerpnęły… w zasadzie wszystko, poza katolicką liturgią. W ostatnich latach trudno było życzyć wesołych świąt. A to pandemia COVID-19, a to wojna jednych naszych wschodnich sąsiadów z drugimi naszymi wschodnimi sąsiadami; zresztą, konflikty zbrojne trwają na całym świecie bez przerwy w zasadzie. No i gospodarcze, coraz bardziej dla nas (bo przecież nie dla kapitalistów, co z kryzysów różnego rodzaju czepią fortuny) bolesne, konsekwencje tego wszystkiego. Swoje dokładają też nie-rządy Bezprawia i Niesprawiedliwości, niszczycielskie dla wielu sfer ludzkiego życia. W tym roku też lepiej nie będzie, zwłaszcza, że dowala nam inflacja, a PiS-owcy w pozbawianiu nas praw i wolności posuwają się coraz dalej. A mimo to serdecznie Wam życzę, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy mojego bloga,

Aby nie zmarnować

Z powodu inflacji (niedawno o tym pisałem) wiele osób zamierza zrobić mniejsze zakupy świąteczne niż w latach poprzednich. Są wśród nich i ludzie, z którymi bezpośrednio rozmawiam. Ja również postaram się ograniczyć wydatki na żarcie; zresztą, oszczędzać na jedzeniu nauczyłem się jeszcze w najlepszym okresie życia, czyli na studiach. Wszelako inflacja inflacją, ale odkąd rozwinęła się u mnie jaka taka świadomość, nabywanie więcej żywności, niż zdołam przejść, wydaje mi się bezsensowne, toteż ani w święta, ani w dni powszednie tego nie robię. Jednakowoż w polskiej (i zapewne nie tylko) kulturze jest tradycja wystawnych świąt. Nawet, jeśli ograniczamy (na ile to możliwe, rzecz jasna) wydatki, to i tak mamy wdrukowane w umysły, że trzeba nabyć więcej jedzenia, napojów i im podobnych produktów niż w pozostałe dni roku, a jeżeli nie więcej, to przynajmniej lepszej jakości. To w sumie logiczne; święta są wszak po to, by sobie odpocząć, ale też nacieszyć się życiem, chociażby lepszymi potra

Zboże, pieczywo, ceny

Wedle propagandy, jaką różnorakie ośrodki, od szkoły po media, wciskają nam na każdym kroku, gospodarka kapitalistyczna, zwana rynkową bądź wolnorynkową, jest „racjonalna”. A to dlatego, że ceny kreowane są „w naturalny sposób” poprzez wzajemną relację popytu i podaży, inaczej, niż to było w gospodarce centralnie planowanej (technokracji biurokratycznej, mylnie nazywanej socjalizmem lub komunizmem), w której ceny ustalały ośrodki planistyczne. Tylko, czy aby propagandyści kapitalizmu nie rozmijają się z prawdą? Oto na polskim rynku jest obecnie nadmiar pszenicy i innych zbóż. Głównie z zagranicy, co stanowi, zauważmy, jeden ze skutków wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ów zbożowy import bardzo boleśnie uderzył w polskich rolników, toteż organizują oni jak najbardziej słuszne z ekonomicznego punktu widzenia protesty. Albowiem nadmiar spowodował spadek cen w skupach (deflację), która z kolei poskutkowała znaczącym zmniejszeniem dochodów rodzimych producentów, czyli rolników. Tu akurat kapita

Świętuj z inflacją

Serfując po Facebooku (podejrzewam, że na innych portalach społecznościowych, z których nie korzystam, jest podobnie), można zauważyć, iż coraz więcej osób deklaruje, że w zasadzie zrezygnuje z obchodzenia tegorocznej Wielkanocy. Powody wynikać mogą ze światopoglądu, na przykład niewyznawania religii czczącej zmartwychwstanie Chrystusa, ale bez większych trudności znajdziemy takie deklaracje, które za powód podają inflację. Ceny podstawowych artykułów spożywczych skoczyły w górę tak bardzo, że wielu sposób osób obywatelskich Polski na świętowanie zwyczajnie nie stać. Ot, spożyją żurek i trochę tradycyjnych potraw wchodzących w skład święconki, lecz nie wiadomo jak obfitych obiadów nie będzie. Zakupy zostaną ograniczone. Cóż, sam snuję podobne plany, w dobie szalejącej niczym Joker po środkach pobudzających inflacji nie zamierzam nabywać specjalnie dużo. Zwłaszcza, że jeszcze na studiach nauczyłem się nie kupować więcej jedzenia, niż zdołam spożyć. Oszczędzam zresztą, nabywając to, co

Pakiet standardów

W miniony weekend Lewica miała swoją (kolejną) konwencję programową, tym razie pod Hasłem: Niska inflacja, sprawiedliwa gospodarka . Slogan, przyznać trzeba, dość chwytliwy, zwłaszcza pierwszy jego człon; wystarczy przecież wybrać się do sklepu, by poczuć, jak wzrastające niemal z dnia na dzień ceny pustoszą portfel i konto. Na odwrócenie owego trendu liczyć raczej nie można, co nie zmienia faktu, że z inflacją organa państwa powinny walczyć, usiłując ją przyhamować. Sprawiedliwa gospodarka z kolei to zapewne taka, która zaspokaja potrzeby wszystkich obywateli, bez względu na status majątkowy, a nie tylko garstki najbogatszych. Slogan sloganem, ale przyjrzyjmy się jego treści. Oto, co na swojej konwencji, poświęconej gospodarce, zaproponowała parlamentarna Lewica: 1) Odblokowanie 270 mld zł z funduszy unijnych. 2) 20 proc. podwyżki dla budżetówki. 3) 22 mld zł na wsparcie małych biznesów. 4) 100 tys. nowych miejsc w żłobkach. 5) 300 tys. nowoczesnych mieszkań na wynajem. 6) 5