Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Na rok 2019

Już jutro zacznie się nam nowy rok – 2019 wedle rachuby chrześcijańskiej (choć pamiętać trzeba, że Jezus Chrystus narodził się w 6 lub 7 roku p.n.e.), 1397 od Hidżry. Licząc od początku istnienia naszej planety, czort jeden wie, który dokładnie; może kiedyś naukowcy obliczą do do minuty i sekundy, czego im w sumie życzę. Tak czy owak, z tej okazji, składam Wam wszystkim, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy mojego bloga, najserdeczniejsze życzenia. Przede wszystkim życzę Wam, aby ten Nowy Rok okazał się pod każdym względem lepszy niż mijający: żebyśmy byli zdrowi, spokojniejsi i bogatsi. Mam nadzieję, że niczego Wam nie zabraknie, że przeżyjecie najbliższe dwanaście miesięcy w szczęściu i spokoju, i będziecie odnosili same sukcesy na obszarze zarówno zawodowym, jak też prywatnym. Wszystkim Polkom i Polakom życzę, aby nasz kraj przez ten rok stał się wreszcie miejscem NORMALNYM pod względem politycznym, prawnym i ustrojowym. Ażebyśmy potrafili wybrać mądrych, odpowiedz

O biskupie Tadeuszu

Wczoraj w wieku lat zaledwie osiemdziesięciu czterech zmarł Tadeusz Pieronek. Jeden z najbardziej znanych polskich hierarchów Kościoła katolickiego, nadto specjalista od prawa kanonicznego, profesor nauk prawnych. W latach 1992-1998 pełnił funkcję biskupa pomocniczego sosnowieckiego, pomiędzy 1993 a 1998 rokiem był również sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, natomiast w latach 1998-2004 zasiadał w fotelu rektora Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jak to zwykle bywa, gdy umiera znana osobistość, człowiek zasłużony, media wychwalają go pod niebiosa. I tak, we wczorajszych relacjach na antenie TVN24 dominowały opinie, jaki to biskup Tadeusz Pieronek był fajny, ile dobrego zrobił dla Kościoła i Polski, itd. I tak, nie da się zaprzeczyć, że zmarły hierarcha na tle większości polskiego Episkopatu oraz duchowieństwa rzeczywiście, pod niektórymi przynajmniej względami, wyróżniał się nader pozytywnie. Przede wszystkim, nie tylko nie krył, że potrafił myśleć

Jarosław i elektryczność

No, Święta minęły, trzeba więc sobie odpocząć od świętowania. Odpoczywają od niego również posłowie, którzy wrócili do Sejmu na specjalne posiedzenie. Oficjalnym celem obrad jest wprowadzenie takich uregulowań legislacyjnych, żebyśmy nie odczuli przyszłorocznego wzrostu cen energii elektrycznej. Rzecz jasna, jest to pic na wodę, bo odczujemy je z pewnością. Nawet, jeśli rządzącej partii/mafii uda się nie dopuścić do wprowadzenia wyższych rachunków, to przecież pójdą w górę, i to ogromnie, ceny wszystkich dóbr i usług, część firm może wręcz zbankrutować lub wyprowadzić się z Polski, co przełoży się na przyrost bezrobocia i biedy… Już kiedyś o tym pisałem. Jednakowoż niejaki Kaczyński Jarosław – który, przypominam, być może kombinuje z przyspieszeniem wyborów parlamentarnych, na co opozycja MUSI być przygotowana – robi wszystko, by zmydlić Polakom oczy, i stąd właśnie to specjalne posiedzenie Sejmu w dzień po Bożym Narodzeniu. Bezprawie i Niesprawiedliwość usiłuje na siłę propa

Idą, idą Święta

Jako że jestem jednostką leniwą, toteż w najbliższy poniedziałek, czyli w Wigilię, raczej nie będzie mi się chciało pisać notki, mogę też nie mieć na to czasu, już dziś chciałbym złożyć Wam, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy mojego bloga, serdeczne życzenia z okazji zbliżających się Świąt. Bez względu na to, czy Wasz światopogląd ma swoje źródło w religii chrześcijańskiej, czy w wartościach humanistycznych, czy gdziekolwiek indziej, szykuje nam się kilka dni wolnych, i właśnie dlatego życzę wszystkim, aby upłynęły one w spokoju, miłej, rodzinnej atmosferze, bez kłótni o politykę, w zdrowiu i pogodzie. Przede wszystkim apeluję, żeby na te świąteczne dni odłożyć wszelkie spory. Nie kłóćmy się, czy Jarosław Kaczyński zbawia Polskę, czy pogrąża ją w ruinie (wiadomo, że to drugie), czy więcej ukradło PiS czy PO (wiadomo, że to pierwsze), czy Mateusz Morawiecki jest dobrym azali złym premierem (rzecz jasna najgorszym z dotychczasowych, obok Olszewskiego i Suchockiej), itd. Pa

Hołd dla zapomnianej

Już za kilka dni świętowali będziemy Boże Narodzenie. Rodowód tego święta sięga IV wieku n. e., czyli okresu, w którym cesarz Konstantyn Wielki (kanalia i morderca; nadto jednym bóstwem, w jakie szczerze i z oddaniem wierzył, był on sam) zalegalizował chrześcijaństwo w Imperium Romanum, łącząc je przy okazji z inną popularną podówczas religią, czyli mitraizmem. Właśnie z tej drugiej religii pochodzi data Bożego Narodzenia; końcem grudnia wyznawcy mitraizmu świętowali zwycięstwo światła nad ciemnością, co pasowało również do chrześcijańskiej symboliki, i stąd data Bożego Narodzenia, niezgodna z faktami, bo Jezus narodził się najprawdopodobniej wiosną. Co ciekawe, w tym tych samych dniach pogańscy Słowianie też obchodzili Święto Światła, podczas którego odbywały się m. in. obrzędy ku czci zmarłych (wierzono, że mogą oni pojawić się wtedy pod postacią obcego wędrowca lub zwierzęcia, i stąd tradycja pozostawiania pustego miejsca przy stole). Choinka też częściowo wywodzi się z pogańskie

Komentarze reżysera

Zmarł Kazimierz Kutz, słynny reżyser, ale też polityk i komentator. Ilekroć umiera ktoś znany lub wybitny, w mediach pojawiają się liczne informacje tudzież komentarze na temat jego dorobku; sztuczne to nieco, a często i obłudne. Tym razem medium przychylne Bezprawiu i Niesprawiedliwości (przy czym nie chodzi mi tu o szczujnię TVP, lecz o komercyjną stację telewizyjną; jak sądzicie, którą?) skoncentrowało się na chwaleniu dorobku artystycznego pana Kutza, znacznie mniej uwagi poświęcając jego działalności politycznej, a zwłaszcza krytyce, jaką wygłaszał wobec pewnych plag niszczących (k)raj nad Wisłą. Co do mnie, to przyznam szczerze, że Kazimierz Kutz do moich ulubionych reżyserów się nie zaliczał, aczkolwiek nie jestem w stanie ocenić jego dorobku jako całości, albowiem widziałem tylko trzy wyreżyserowane przez niego filmy: Sól ziemi czarnej (arcydzieło sztuki filmowej), Pułkownika Kwiatkowskiego (cenię ten film, acz jest nazbyt przychylny wobec zdrajców z powojennego po

Granat w gnojówce

Sprawa pedofilskich zachowań nieżyjącego już prałata Jankowskiego, kapelana „Solidarności”, cokolwiek w mediach przycichła, ale nie ucichła całkiem. Prezydent Gdańska zapalił się niedawno do likwidacji pomnika niesławnego kapłana, ulokowanego właśnie w owym pięknym pomorskim mieście. Niby słusznie – sam jestem za przetopieniem tegoż „arcydzieła” na pomnik upamiętniający ofiary dzieci-księży pedofilów, o czym zresztą pisałem. Obawiam się jednak, że panu Adamowiczowi chodzi o coś innego, a jego zamiary wcale nie są takie znowu czyste. Otóż, sprawa zboczonego prałata może być (podkreślam – MOŻE) jak granat w gnojówce: niektórych ludzi zabije, wielu porani, a resztę obryzga niemile woniejącą substancją stanowiącą efekt procesu trawiennego. Dlaczego? Jak wiemy, w latach 80. ubiegłego stulecia Jankowski był kapelanem „Solidarności”, wokół którego to związku zawodowego zgromadziła się ówczesna opozycja „demokratyczna” z jakiej z kolei wywodzą się dzisiejsze PO, PiS oraz wielu forma

Kogo mam podziwiać

Na początek trzy dygresje. Pierwsza: wczoraj, tj. 16 grudnia, minęła setna rocznica powstanie Komunistycznej Partii Polski. Z tej okazji jej obecnym członkom – bo ugrupowanie to działa – życzę, aby zakończyły się wymierzone w nich prześladowania ze strony PiS-owskiego aparatu represji. Życzę im również licznych sukcesów na polu polityki i edukacji, zwłaszcza w przekazywaniu prawidłowego znaczenia słowa „komunizm”. Dygresja druga: wczoraj też minęła druga rocznica od uchwalenia podczas sfałszowanego, nielegalnego posiedzenia Sejmu na Sali Kolumnowej zbrodniczej, haniebnej ustawy zwanej „dezubekizacyjną”, na podstawie której odebrano emerytury osobom zatrudnionym w instytucjach podległych PRL-owskiemu MSW. Ów akt prawny poskutkował śmiercią kilkudziesięciu osób, a tysiące zepchnął w nędzę. Z tego względu jego autorom serdecznie życzę losu nader niewesołego. I dygresja numer trzy: grudzień zbliża się do końca, a ustawa budżetowa na rok 2019 nadal nieuchwalona. Może to świadczyć o tym,

Portret marszałka

Kancelaria Senatu zamówiła portret marszałka tejże izby, niejakiego Karczewskiego, Stanisława swoją drogą. Jednak obraz ten trafił ponoć do piwnicy, a w każdym razie dla szerszej publiczności dostępny nie jest. Jego reprodukcje – nie wiem, na ile podobne do oryginału – krążą w internecie, możecie je zobaczyć. Cóż, marszałek prezentuje się na nich jak pół wiadomo czego zza krzaka. A tak w ogóle, to po kiego grzyba malować obrazy, których nikomu nie wolno oglądać? Gorzej jednak, że owo niedostępne dla publiczności malowidło publiczność – czyli my, obywatele i podatnicy – musiała mimo wszystko sfinansować. Kosztowało ono bowiem, wedle dostępnych w sieci informacji, 7700 zł. W skali budżetu państwa to oczywiście jak kropla w morzu, niemniej jednak nie o kwotę tu chodzi. Otóż, portret ten jest tylko jednym z wielu przykładów fanaberii politykierów Bezprawia i Niesprawiedliwości (jak również Kukiz’15). Portretowy snobizm Stanisława Karczewskiego to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

O kulawej demokracji

Mamy dziś 13 grudnia, czyli rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Z tej okazji polecam książki generała Wojciecha Jaruzelskiego, który bardzo merytorycznie pisał o pamiętnych dniach z końca 1981 roku. Z pewnością jego teksty są znakomitą odtrutką na załganą, postsolidarnościową propagandę (podawane przez nią „informacje” nijak nie pokrywają się z tym, co o stanie wojennym opowiadali moi rodzice i znajomi), którą, jak co roku, sączy nam prawica – od politykierów po media. Dobrze, koniec dygresji, teraz przechodzimy do współczesności. I wychodzimy poza Polskę, aby pokazać, że to, co zaczęło się u nas dziać 13 grudnia 1981 roku, w wielu podobno demokratycznych państwach bynajmniej nie stanowi żadnego ewenementu. Oto w mediach, polskich i nie tylko, straszliwie krytykowany jest Władimir Putin, prezydent Rosji. Że dyktator, że zwalcza opozycję, że posyła policję na demonstrantów, że zamyka przeciwników politycznych w więzieniach, że homoseksualistów represjonuje… (niech mnie kule

Kapitalizm morduje planetę

Uczestnicy katowickiego szczytu klimatycznego, podobnie zresztą jak wszystkich innych tego typu wydarzeń, podkreślają skalę zniszczeń, jakich człowiek dokonał w przyrodzie i w ogóle na Ziemi. Mówią dużo i trafnie o zmianie klimatu, zanieczyszczeniach, eksploatacji surowców naturalnych, rabunkowej wycince lasów, doprowadzaniu do wyginięcia licznych gatunków zwierząt i roślin, itd. Mało jednakże pada informacji, że przyczynami niszczenia naszej planety przez człowieka W TAKIEJ SKALI są prywatna własność środków produkcji oraz kapitalizm jako system. I bez ich likwidacji tudzież obalenia niewiele się w tym względzie zmieni. Człowiek prawdopodobnie od początku istnienia swojego gatunku (a raczej gatunków, bo długo było ich wiele, zaś współczesny Homo sapiens , jak się okazuje, stanowi międzygatunkową genetyczną hybrydę, czy raczej hybrydy, różne w zależności od rejonów globu) polował na zwierzęta i ścinał drzewa, przed tysiącami lat nauczył się wydobywać i obrabiać surowce. Przez tys

Bez huku i smrodu

Dziś będzie pozytywnie. Przybywa oto miast, które w Sylwestra, zamiast pokazu fajerwerków, zorganizują o wiele piękniejsze, niehałaśliwe i niesmrodzące pokazy laserowe. Tak będzie w Warszawie, Toruniu (choć raczej dopiero 31 grudnia 2019 roku), podobno też w Częstochowie… Mam nadzieję, że na tym lista się nie skończy. Takie, ze wszech miar godne pochwały decyzje podejmują nawet prawicowi samorządowcy, chociażby pan Trzaskowski, prezydent stolicy. Jak twierdzi, zrobił tak motywowany dobrem zwierząt, w tej liczbie swojego psiaka. Bo fajerwerki, petardy i reszta tego hałaśliwego, śmierdzącego paskudztwa, jakie ludzie kierowani żądzą nader prymitywnej, barbarzyńskiej uciechy wystrzeliwują w Sylwestra (oraz inne dni, np. z okazji odpustu w parafii), faktycznie są nader szkodliwe. Okropny huk powoduje gigantyczny stres u zwierząt, domowych (strach mojego pieska jest powodem, dla którego Sylwester jest najbardziej przeze mnie znienawidzonym dniem w roku) oraz dzikich, wiele z nich d

Przetopić pomnik

Na początek – mała i miła dygresja. Mamy dziś dwie rocznice związane z Marią Skłodowską-Curie. Dokładnie sto piętnaście lat temu, 10 grudnia 1903 r., jako pierwsza kobieta w historii otrzymała ona Nagrodę Nobla z fizyki. Osiem lat później, 10 grudnia 1911 r., otrzymała – również po raz pierwszy w dziejach tegoż odznaczenia – drugą w swojej karierze Nagrodę Nobla, za pionierskie badania w dziedzinie radiochemii i odkrycie radu. A teraz do meritum… czyli tematu znacznie mniej przyjemnego. Jak doskonale wiemy, do pewnego czasu wychodzą na jaw naprawdę paskudne (że popiszę się delikatnością) fakty z życia niejakiego Henryka Jankowskiego (1936-2010), prałata, kapelana „Solidarności” w latach 80. ubiegłego stulecia (co, w moich przynajmniej oczach, nijaką zasługą nie było) oraz wieloletniego proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku. Tego, co żalił się, że za zasługi nie zrobiono go biskupem, choć często publicznie paradował w stroju biskupim, a niekiedy nosił się wręcz jak… papież

Szlachetna Paczka i bieda

Zbliża się finał Szlachetnej Paczki, o czym trąbi telewizja TVN24. Chodzi oczywiście o akcję charytatywną, polegającą na przekazywaniu – zakupionych przez darczyńców, a dostarczonych przez wolontariuszy – darów rzeczowych potrzebującym, tzn. żyjącym w biedzie lub nędzy rodzinom lub osobom. W wydarzenie to angażują się różni celebryci: gwiazdy ekranu i piosenki, sportowcy, dziennikarze, nawet politycy. Opinie o Szlachetnej Paczce są różne. Nie brak w społeczeństwie głosów, że dzięki tej akcji wielu ludzi uzyskało ogromną pomoc – co jest oczywiście nad wyraz pozytywne – ale są i oceny, wedle których tego typu pomaganie, tzn. poprzez typowanie beneficjentów i przekazywanie im darów, de facto stygmatyzuje te osoby. Nie chcę wnikać, jak jest w istocie, nie to jest tematem dzisiejszej notki; trudno jednakowoż nie zauważyć, że na Szlachetną Paczkę kubeł pomyj wylał sam jej pomysłodawca, ks. Stryczek – z jednej strony głosił konieczność pomocy biednym i rozkręcił służącą temu akcję, z

Czerwony Mikołaj

Dziś 6 grudnia, czyli Mikołajki – w Kościele katolickim wspomnienie świętego Mikołaja z Miry (dzisiejsza Turcja), w Kościele Prawosławnym określanego mianem Cudotwórcy. Według legendy (jego istnienie nie jest potwierdzone, choć jego otoczone kultem kości spoczywać mają w jednym z włoskich sanktuariów; pytanie, do kogo naprawdę należały, pozostaje otwarte) był on biskupem – demokratycznie wybranym przez wiernych, jak to się działo w pierwszych stuleciach chrześcijaństwa – miasta greckiego polis Mira, który wsławił się licznymi cudami, a przede wszystkim, finansowaną ze swojego ogromnego majątku, pomocą dla ubogich, m. in. finansować miał posagi dla panien z biednych domów, które, gdyby nie wyszły za mąż, zostałyby sprzedane do zamtuzów, czy też wykupywać więźniów skazanych na śmierć. Czyli taki komunista, typowy dla wczesnego chrześcijaństwa. Chrześcijański komunizm, dodajmy, zamordowany został przez cesarza Konstantyna, niezbyt słusznie zwanego Wielkim, który dopuścił kościelnych hi

Załgana historia Pabianic

Był rok 1933. Ponury okres II Rzeczpospolitej, kraju nędzy, konfliktów społecznych, politycznych, etnicznych i religijnych oraz zawiedzionych nadziei (symbolizowanych przez „szklane domy” z pewnej wybitnej powieści). Od siedmiu lat obóz sanacyjny budował coraz brutalniejszą dyktaturę (aczkolwiek zachowując pozory demokracji, np. wybory parlamentarne). Panował dziki kapitalizm, ze znaczącą domieszką pozostałości po feudalizmie. Robotnicy – jeśli w ogóle znaleźli pracę, bo bezrobocie było ogromne, a sanacyjne rządy, operujące w ramach wolnorynkowych paradygmatów, nie potrafiły sobie z nim poradzić – harowali za marne pieniądze w straszliwych warunkach (ideał rządzącej obecną Polską prawicy postsolidarnościowej, podzielonej na PiS i PO). W pabianickich zakładach włókienniczych postanowiono wdrożyć, niemożliwą do zaakceptowania przez proletariat, deformę polegającą na wydłużeniu czasu pracy, odebraniu prawa do urlopów (z czymś się to kojarzy?) i zmniejszeniu pensji o 15-35 proc. Rob

Ubóstwo i zanieczyszczenia

Na początek – wszystkim górnikom z okazji ich święta składam serdeczne życzenia, zwłaszcza bezpiecznej i godnej pracy. Zaś górniczym emerytom – długiego życia w zdrowiu, szczególnie bez pylicy węglowej i schorzeń układu kostnego, będących częstymi następstwami harówy w kopalni. A teraz do rzeczy. W Katowicach trwa szczyt klimatyczny, o którym już można powiedzieć, że jest porażką Bezprawia i Niesprawiedliwości. Nie tylko dlatego, że nie biorą w nim udziału najważniejsi gracze światowej sceny politycznej, nie tylko dlatego, że błazenadą jest sponsorowanie tego wydarzenia przez spółki węglowe, lecz przede wszystkim z tej przyczyny, iż politykierzy „dojnej zmiany”, zwłaszcza Morawiecki Mateusz i Duda Andrzej (ksywa Adrian) bredzą straszliwie, przecząc oczywistym faktom. Tymczasem sprawa jest poważna. Nie będąc specjalistą w tej kwestii, trudno mi oceniać, na ile działalność człowieka wpływa na zachodzące – co widać gołym okiem – zmiany klimatu; w przeszłości zmieniał się on wsza