Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

Nacisk dobry i zły

W kapitalizmie generalnie NIE MA etycznej konsumpcji; za wszystkimi bowiem dobrami i usługami, które nabywamy, stoi wyzysk, czy to w procesie produkcji, czy to w procesie dystrybucji. W przypadku niektórych branż dochodzi jeszcze do tego cierpienie zwierząt lub destrukcja przyrody. Niemniej jednak, świadomość społeczna rośnie, a nacisk społeczeństwa na kapitał – również dzięki rozwojowi środków komunikacji – się wzmaga (nacisk na polityków zresztą też; wielu więźniów politycznych uwolniono, i to w państwach, gdzie o demokracji nie ma mowy, pod wpływem zorganizowanych akcji internautów; za pośrednictwem internetu organizowano też gromadzące setki tysięcy osób akcje protestacyjne, niektóre skuteczne). Jest to oczywiście zjawisko jak najbardziej pozytywne. Pod wpływem opinii społecznej coraz więcej firm, np. sieci handlowych, wycofuje ze swojej oferty futra, żywe karpie, kosmetyki czy leki testowane na zwierzętach, itd.; inne pod wpływem społecznego nacisku nieco luzują swoim praco

Imiona po arabsku

Pani dyrektorka szkoły podstawowej w Dobczycach (Województwo Małopolskie) ma problem, i to poważny. Może nawet wylecieć z roboty. A wszystko dlatego, że jest człowiekiem cywilizowanym i chce dobrze dla uczęszczających do owej placówki dzieci. Ale po kolei. Rzeczona szkoła współpracowała z międzynarodową organizacją studentów AIESEC. Kooperacja polegała na organizowaniu warsztatów dla dzieci, prowadzonych przez wolontariuszy, czyli studentów zagranicznych; organizacja sprawdza przedtem ich kwalifikacje. W ramach tychże działań dobczycka podstawówka gościła już studentów chociażby z Chin oraz Indii. W Krakowie współdziałanie AIESEC z placówkami edukacyjnymi układa się korzystnie od czterdziestu lat. Rzecz jest naprawdę godna uznania, pomaga bowiem ludziom poznać inne państwa, kultury i języki. W Dobczycach też było fajnie, dopokąd szkoła nie zaprosiła dwóch studentów-wolontariuszy z Algierii. Mieli oni prowadzić warsztaty – pod kierunkiem zatrudnionego w szkole nauczyciela – na

Bizneswoman z mopem

Hol w siedzibie wielkiej korporacji, instytucji publicznej, uczelni, szpitala – wszystko jedno. Ważne, że podłoga lśni, gdyż nad tymże lśnieniem pracują panie konserwatorki powierzchni płaskich, zwane też (bez pogardy) sprzątaczkami. Każda z nich musi się nieźle naharować, a zarobki są niewielkie, po zapłaceniu comiesięcznej składki na ZUS niewiele zostaje. Składkę wszelako muszą zapłacić, ponieważ taki obowiązek spoczywa na osobach prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Czyli również na naszych przykładowych sprzątaczkach, które wynajęta w ramach outsourcingu firma zajmująca się czyszczeniem, owszem, zatrudniła, ale pod warunkiem założenia przez nie własnej działalności – a w zasadzie, nie tyle zatrudniła, ile zawarła z nimi kontrakt lub umowę-zlecenie. Tak zwane samozatrudnienie jest w kapitalistycznej Polsce coraz powszechniejszą patologią, zarazą degenerującą nasz rynek pracy, powodującą rozrost biedy i służącą nieuczciwym kapitalistom, pasożytującym na cudzym wy

Zapomniany dzień walki

Weekendowe informacje medialne zdominowała (nie licząc, oczywiście, pedofilii w Kościele katolickim) konwencja Bezprawia i Niesprawiedliwości, podczas której niejaki Kaczyński Jarosław (ksywa Balbina ), niejaki Morawiecki Mateusz (ksywa Pinokio , aczkolwiek to dla tejże postaci chyba obraźliwe; ciekawe, swoją drogą, czy premier nosi damską bieliznę, niczym Pinokio z popularnego filmu animowanego?) i ich pomagierzy zasypali Polaków załganymi obietnicami, niemającymi NIC wspólnego z prawidłowo rozumianą polityką społeczną (którą zresztą PiS przestało prowadzić po wdrożeniu 500 Plus, obniżeniu wieku emerytalnego – i orżnięciu emerytów przy okazji – oraz lekkim podwyższeniu płacy minimalnej). Nie będę się tym teraz zajmował, sobotnią konwencję mafii/sekty rządzącej przeanalizuję innym razem… o ile nie znajdę ważniejszego i ciekawszego tematu, rzecz jasna. Dziś skupię się na tym, co również było w minioną sobotę, a o czym większość mediów głównego nurtu solidarnie milczała. Mianowicie

Profanacja szczytnej idei

To, co dzieje się wokół pedofilii w Kościele katolickim, a także wokół pomnika niejakiego Jankowskiego Henryka (oba tematy są oczywiście mocno ze sobą związane), przysłoniło nieco inną aferę, kto wie, czy nie jeszcze bardziej poważną. Chodzi oczywiście o to, co działo się w Polskim Czerwonym Krzyżu. W dolnośląskim jego oddziale w latach 2014-2017 ginąć miała używana odzież, zbierana w specjalnych kontenerach i przeznaczona dla osób niezamożnych. Kradli ją najprawdopodobniej pracownicy też oddziału, po czym miała ona być sprzedawana w zaprzyjaźnionych second-handach i hurtowniach. Czyli taka mafia odzieżowa. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że wówczas PCK kierowali politycy, a raczej politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości; z dolnośląskim zaś oddziałem związani byli posłowie i radni wojewódzcy tej partii. Ale to jeszcze nie wszystko. W ostatnich dniach wyszło na jaw, iż z tego samego oddziału PCK ginąć miała… żywność (także oczywiście przeznaczona dla osób ubogich). A w

Książka w PRL-u i dziś

Przyszła mi chęć na odświeżenie sobie klasyki literatury polskiej w postaci powieści C.K. Dezerterzy , autorstwa Kazimierza Sejdy. Wspaniałe dzieło, powstałe na podstawie wspomnień autora z I wojny światowej, jednocześnie stanowiące dziedzictwo kulturowe dawnej Galicji, skąd i ja pochodzę. Powieść jest przy tym ogromnie zabawna (trzeci raz czytam, i nie mogę powstrzymać się od rechotu), ale też znacznie bardziej gorzka niż jej (również zresztą wybitna) filmowa ekranizacja w reżyserii Janusza Majewskiego. Zarówno zresztą książka, jak i film zawierają przecudną obelgę, wręcz idealnie dopasowaną do pewnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednej zerowej osobie, co świadczy o tym, że Kazimierz Sejda być może miał zdolności profetyczne. Jednakże dzisiejsza notka nie będzie poświęcona recenzji klasyki naszej literatury. Otóż, posiadany przeze mnie egzemplarz C.K. Dezerterów (kupiłem go kilka lat temu w, chyba już nieistniejącym, jasielskim antykwariacie) wydany zo

Dzień sprawiedliwości społecznej

Dziś mamy 20 lutego. Coś mi się wydaje, że głównonurtowe, czyli prawicowe i prokapitalistyczne media nie wspomną, iż jest to Światowy Dzień Sprawiedliwości Społecznej. A to dlatego, że zarówno prawicy, jak też kapitalizmowi (a w zasadzie kapitalistom) z ideą ową nie pod drodze; pełna realizacja naczelnej zasady (o czym za chwilę) sprawiedliwości społecznej stanowiłaby wszak koniec tego nieludzkiego systemu ekonomicznego. Jak to zwykle bywa w przypadku szeroko pojętej humanistyki, nie ma jednej uniwersalnej definicji sprawiedliwości społecznej; to, jak ją określamy, uzależnione jest od naszego światopoglądu czy ideologii społeczno-politycznej, która jest nam bliska. I tak, dla prawicowca (tu zbliżone poglądy mają faszyści, nacjonaliści i neoliberałowie) sprawiedliwe ze społecznego punktu widzenia będą niskie płace robotnika, a także zwalnianie najbogatszych obywateli, zwłaszcza kapitalistów – prywatnych właścicieli środków produkcji – z podatków, bo wówczas zaoszczędzone pieni

Kup rakietę Jankesowi

Niejaki Błaszczak Mariusz, minister obrony (jak nim został i dlaczego akurat on, chyba tylko Cthulhu wie) w rządzie formalnie Morawieckiego Mateusza, a faktycznie Kaczyńskiego Jarosława, wielce się raduje, podpisał bowiem z Amerykanami umowę na zakup wyrzutni rakiet Himars. Którą to transakcję sfinansujemy rzecz jasna my, obywatele, z naszych podatków. Nie będąc specjalistą od uzbrojenia, trudno mi oceniać, czy Himars to produkt dobry czy zły. Martwi mnie wszelako, że umowa opiewa na zakup stosunkowo małej ilości tychże rakiet. Eksperci zwracają również uwagę, iż transakcja jest dla Polski niekorzystna, nie towarzyszy jest bowiem offset, czyli służący rozwojowi gospodarczemu pakiet inwestycji (np. produkcja części do zakupionego sprzętu w polskich zakładach). Jest to naprawdę istotna sprawa przy tego typu transakcjach, chodzi bowiem nie tylko o nabycie konkretnego sprzętu, mającego za zadanie zwiększyć potencjał obronny armii, ale też o to, by włożone w to pieniądze się zwróciły,

Polska Rzeczpospolita Samobójcza

Smutkiem napawają dane dotyczące samobójstw, publikowane każdego roku przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Wskaźnik ten określa liczbę zamachów na własne życie, przypadającą na 100 tys. mieszkańców danego kraju. W kapitalistycznej Polsce wynosi on 18,5 – daje to niechlubne drugie miejsce wśród państw członkowskich Unii Europejskiej; spośród unijnych obywateli częściej od nas zabijają się tylko Litwini – ich wskaźnik wynosi aż 26,1. Również drugie miejsce w ramach UE zajmuje (k)raj nad Wisłą, jeśli chodzi o samobójstwa wśród nieletnich; tu prześcigają nas, co ciekawe, Niemcy. W skali światowej mniej chętni od Polaków, by odebrać sobie życie, są chociażby obywatele Zimbabwe (18), Rosjanie (17,9) czy Ukraińcy (16,6 – bardzo nisko, biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną i polityczną ich państwa). Wyższy niż w Polsce wskaźnik samobójstw zarejestrowano przykładowo na Białorusi (19) oraz w RPA (19,6). Tak czy owak, sytuacja nad Wisłą nie wygląda pod tym względem wesoło. Jest to

Radość lokaja

No i zakończyła się jankeska konferencja anty-irańska, zorganizowana w Warszawie, a przynajmniej jej oficjalna część. W sumie niespodzianek nie było: USA, Izrael i Arabia Saudyjska (w Warszawie gościł realnie rządzący nią książę, na rozkaz którego porąbano na kawałki dziennikarza, a także ścina się na oczach dzieci głowy matkom wyznającym szyizm), do spółki z grupą przekabaconych państw, uznała Iran za „zagrożenie”, a premier Izraela, Binjamin Netanjahu, wprost groził mu wojną (dowodząc, że nie zna historii; Iran to wszak Persja, a to król perski Cyrus, podbiwszy Babilon, wypuścił stamtąd niedobitki Izraelitów, bez czego na świecie nie byłoby Żydów). Oraz obraził gospodarzy, mówiąc o polskich uczestnikach Holocaustu (owszem, byli i tacy, chociażby Narodowe Siły Zbrojne oraz szmalcownicy, ale wypadałoby też, panie premierze, wspomnieć o Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, w tym zwłaszcza tych Polakach, których za pomaganie Żydom hitlerowcy bezlitośnie mordowali). Czy wojna z

Dzień miłosnej komercji

Dziś Walentynki, popularnie zwane Świętem Zakochanych. Z tej okazji stacje radiowe emitują (niestety, z reguły płytkie, a czasem nawet idiotyczne) audycje zaręczynowe, poszczególne kanały telewizyjne wypełniają filmy miłosne (najlepszym, moim skromnym zdaniem, jest Kształt wody , w reżyserii Guillermo del Toro), półki natomiast sklepowe uginają się od walentynkowych towarów, okraszonych serduszkami. Tak, kapitalizm wchłonął Walentynki, a kapitaliści pasą się na nich, i na ludzkich uczuciach też. Do tego jeszcze wrócimy… Ale najpierw przyjrzyjmy się postaci świętego Walentego. Jeśli w ogóle istniał, to był lekarzem, a przy okazji chrześcijańskim biskupem (wówczas, co ciekawe, wierni, czyli członkowie wspólnot kościelnych, bo jednolitego Kościoła nie było, wybierali swoich biskupów demokratycznie) z Rzymu lub Terni (jedno zresztą nie przeczy drugiemu; mógł prowadzić działalność w obu tych miastach), żyjącym w III wieku n. e. Pewnie niczym ciekawym by się nie wyróżnił, ani nie przes

Hucpa pod jankeski dyktat

Dziś w Warszawie rozpoczyna się dwudniowa konferencja bliskowschodnia, niby na polskiej ziemi, ale w istocie amerykańska. Niestety, dla naszego państwa będzie ona nader szkodliwa, a przy tym zagrażająca naszemu bezpieczeństwu, gdyż doprowadzić może do eskalacji trwających obecnie konfliktów zbrojnych i do wybuchu nowych. Bardzo nie spodobała się ona w Unii Europejskiej, gdyż stanowi wyłom z jej polityki w tym zakresie; część państw unijnych przyśle jedynie mniej znaczących (chodzi oczywiście o pełnione urzędy) przedstawicieli, tylko zresztą dlatego, że owej „imprezy” tak całkowicie zignorować nie mogą. Zabraknie Iranu (o którym wszelako będzie się debatowało; trudno się dziwić, że władze tego państwa są wściekłe na Polskę za udostępnienie terenu pod konferencję), Palestyny (a przecież jest to jeden z punktów zapalnych na Bliskim Wschodnie) oraz Syrii. Oficjalnym celem spotkania jest debata na temat pokoju na Bliskim Wschodzie (czy raczej tego, jak go zaprowadzić), faktycznym

PiS-u prezent dla finansjery

A konkretnie dla określonej jej części, czyli branży ubezpieczeniowej – zarówno dla państwowego PZU, jak i dla prywatnych, przede wszystkim zagranicznych towarzystw. Chodzi o senacki (a przypominam, że Senat, za sprawą jednomandatowych okręgów wyborczych, zdominowany jest przez Bezprawie i Niesprawiedliwość) projekt Ustawy o świadczeniu usług w zakresie dochodzenia roszczeń odszkodowawczych, który trafił już do Sejmu. Teoretycznie ma on na celu ukrócenie nieuczciwych praktyk kancelarii odszkodowawczych, ale w praktycznie, jeśli wejdzie w życie, niemal uniemożliwi im funkcjonowanie, co uderzy również w… warsztaty samochodowe (o tym za chwilę), przede wszystkim zaś – w nas, obywateli, bo każdy z nas może być poszkodowanym, który potrzebował będzie odszkodowania. Ubezpieczyciele zaś dzięki owemu bublowi prawnemu będą mogli zwiększyć swoje zyski, naszym oczywiście kosztem, bo trudniej będzie walczyć z praktyką wypłacania zaniżonych celowo odszkodowań. Kancelarie odszkodowawcze po

Szarlataneria i kapitalizm

Wydawałoby się, że postęp naukowy i technologiczny doprowadzi do ostatecznego triumfu rozumu ludzkiego, a ściślej rzecz ujmując – racjonalizmu. Jeszcze nie tak dawno temu sądzono, że przesądy (nie mylić z religiami i filozofiami egzystencjalnymi), szarlataneria i ciemnota całkowicie przejdą do historii, zastąpione przez naukowe poznanie i oświeconą myśl. Na gruncie polskim takie nadzieje, przynajmniej przez pewien czas, żywił Stanisław Lem (nie tylko wspaniały pisarz, ale i wielki filozof), co da się wyczytać z niektórych jego powieści i opowiadań science-fiction (oczywiście w dojrzalszym okresie swojej twórczości Lem zaczął skupiać się na ograniczeniach rozumu i racjonalizmu, wynikających chociażby z uwarunkowania biologicznego i kulturowego naszego gatunku, niemożności poznania czegoś, co jest od nas całkowicie różne, czy też z wewnętrznych sprzeczności występujących w ludzkiej naturze; aczkolwiek pamiętać trzeba, iż dojrzały racjonalizm zakłada akceptację rozumowych ograniczeń i

Zamknięta kopalnia

Jeśli miałbym wskazać postulat Roberta Biedronia i jego Wiosny, za który na tego polityka i nową partię wylewa się najwięcej krytyki, prawdopodobnie byłaby to osławiona „likwidacja kopalń węgla kamiennego do 2035 roku”. Proszę zauważyć, że były SLD-owiec i były palikociarz w jednej niezbyt skromnej osobie nie mówi o rozwoju energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii (zaledwie coś o tym bąknął w dzień po swojej wspaniałej konferencji inauguracyjnej) czy na atomie, lecz właśnie o zamykaniu kopalń; jeszcze do tego wrócimy. Zapoznałem się z wieloma wypowiedziami już to ekspertów, już to osób, które energetyką wprawdzie nie zajmują się zawodowo, lecz pewną wiedzę z tej dziedziny mają, i muszę przyznać, że padło wiele merytorycznych argumentów określających, dlaczego Wiosenny postulat anty-górniczy jest bezsensowny i szkodliwy. Nie będę się jednak dziś rozpisywał na tematy stricte energetyczne, niech wypowiadają się ludzie mądrzejsi ode mnie. Skupię się na tym, co zamknięcie

Zgon w kapitalistycznej Polsce

Dziś 6 lutego, czyli trzydziesta rocznica rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Na ten temat jeszcze coś napiszę, dziś tylko wspomnę, że plan Sachsa/Balcerowicza i budowa nieludzkiego systemu kapitalistycznego wedle barbarzyńskich, neoliberalnych wzorców stanowiły ZŁAMANIE, oczywiście przez prawicę postsolidarnościową, po tym, jak dopchała się ona od władzy, okrągłostołowych ustaleń w dziedzinie gospodarczej. Skutki tego odczuwamy do dziś. Na przykład takie: W roku 2018 w Polsce zanotowano ponad 414 tys. zgonów. W stosunku do roku poprzedniego nastąpił wzrost o około 3 proc., ale nie to jest najgorsze, podobnie jak nie to, że nasza demografia (mimo Programu 500 Plus, który miał sporo w tym względzie zmienić na lepsze) wciąż jest na minusie. Nie, najgorsze jest to, że w 2018 r. zmarło w (k)raju nad Wisłą najwięcej ludzi od zakończenia II wojny światowej. Owszem, GUS prognozował taki wzrost umieralności, lecz dopiero na lata 30. obecnego stulecia, bynajmniej (na razie przynajmniej) n