Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

Dar dla emeryta

Emeryci (na szczęście, nie wszyscy, bo są i tacy, którzy wiedzą, co ich spotkało i dlaczego) cieszą się, gdyż wkrótce na ich konta wpłynie 888 zł. Dzięki PiS-owskiej łasce; ma to być kolejny dowód, iż Bezprawie i Niesprawiedliwość jest partią, która „daje”, a nie „zabiera”. Guzik prawda, seniorzy zostali oszukani na potrzeby kampanii wyborczej mafii Jarosława Kaczyńskiego. Która to mafia nie da im absolutnie NIC. Otóż, najpierw przez kilka lat emerytów PiS GRABIŁO. Waloryzacja świadczenia została obcięta, przez co otrzymywali oni mniej pieniędzy, niż im się należało (co potwierdzają znajomi emeryci, którzy sobie przeliczyli, ile dostali, a ile powinni byli dostać). Skutkiem tego ich dochody spadały, a kondycja materialna pogarszała się, szczególnie w obliczu rosnącej inflacji. No, ale idą wybory, najpierw europejskie, później parlamentarne, kampania się rozkręca, a politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości doskonale wiedzą, że głosów przysparza im lansowanie swojej „pro

Jaki i samobójcy

Niejaki Jaki Patryk, politykier, który wyrósł przy Zerze, podczas spotkania z wyborcami stwierdził, że przez pięć godzin oglądał TVN24. Zakpił, iż przekazane przez tę stację informacje wywołać wmogą rażenie, że w Polsce „jest gorzej niż w Aleppo”, i „nic, tylko wziąć sznurek i...”. Innymi słowy, jaja sobie robił z myśli samobójczych. Owszem, w Polsce nie jest tak źle jak w Aleppo; w odróżnieniu od Syrii, w (k)raju nad Wisłą nie toczy się wojna domowa… aczkolwiek, jeśli Bezprawie i Niesprawiedliwość wygra tegoroczne wybory parlamentarne, różnie może być. Ale i tak żyje się bardzo ciężko. Trudno jest znaleźć pracę, nie mając koneksji, a jeśli już się ją znajduje, to z reguły jest ona na tyle nisko płatna, że do tego interesu trzeba jeszcze dokładać (dojazdy wszak kosztują) oraz stresująca, toteż dorobić się można jedynie licznych chorób zawodowych. Trzy miliony polskich emigrantów zarobkowych nie wzięły się znikąd. Dalej, ceny rosną w przyspieszonym tempie, za uzyskiwane z pracy (

Podatek od auta

Niedawno pani Anna Maria Żukowska opublikowała na profilu SLD tekst (ukazał się też w Dzienniku Trybunie ) o polskim systemie podatkowym. Słusznie podniosła, że w (k)raju nad Wisłą obywatele najzamożniejsi są opodatkowani w znacznie mniejszym stopniu (w stosunku oczywiście do uzyskiwanych dochodów) niż ci biedniejsi, toteż trzeba z jednej strony zmniejszać obciążenie podatkowe dla osób mało- i średniozamożnych, a z drugiej wprowadzić dwie wyższe stawki dla krezusów. Słusznie. Podnosi też pani Żukowska konieczność zmniejszenia podatków pośrednich, czyli VAT-u i akcyzy – nie licząc produktów szkodliwych, które powinny zostać, zdaniem działaczki SLD, opodatkowane bardziej niż dziś. I z tym też trudno polemizować. I jeszcze proponuje pani Żukowska podatek ekologiczny, czy to od paliw lotniczych, czy to od opakowań z tworzyw sztucznych, czy to za zakup nowego lub używanego samochodu o napędzie innym niż elektryczny. I przy tych samochodach się zatrzymajmy. Samą ideę podatku ekologicz

Ból słowa pisanego

Ukazały się wyniki nowej edycji badań czytelnictwa w Polsce. Cóż, jest źle… bardzo delikatnie rzecz ujmując. W roku bowiem 2018 aż 63 proc. członków naszego społeczeństwa nie przeczytało ANI JEDNEJ książki; wskaźnik ten utrzymuje się na podobnym poziomie, z lekkimi tylko fluktuacjami, od 2008 r. Jedynie 9 proc. Polaków czyta rocznie siedem lub więcej książek. Niewesoło też wygląda sprawa z posiadaniem tychże wspaniałych przedmiotów – 28 proc. naszych rodaków nie ma w domu ani jednej książki (sam, niestety, znam takie osoby), a dalsze 7 proc., owszem, ma, ale tylko podręczniki. Na szczęście, są i tacy, u których półki się pod dziełami literatury uginają, a w mieszkaniach brakuje miejsce na nowe pozycje; mam zaszczyt zaliczać się do tego grona. Jasne, są też w Polsce obywatele (w tym, nie chwaląc się, autor tej notki), którzy czytają bardzo dużo, nie liczą książek, jakie nie tyle przeczytali, ile pochłonęli. Ci bibliofile i bibliomani do pewnego stopnia równoważą tych, co ni

Zapić tę beznadzieję

Wielki alarm w liberalnych – i nie tylko – ośrodkach medialnych. Polacy, jak się okazuje, piją coraz więcej, spożycie alkoholu per capita jest obecnie wyższe nawet niż w późnym PRL-u, kiedy podobno pito z beznadziei. Stacje telewizyjne zapraszają takich i owakich specjalistów, którzy niewesoły ów fenomen usiłują tłumaczyć. Jedni mówią, że napoje alkoholowe są w Polsce… tanie (guzik prawda, są bardzo drogie, podobnie jak wszystko inne zresztą), toteż należy podwyższyć ich cenę, a rodacy przestaną po nie sięgać (aha, już to widzę!). Inni wskazują, że sklepów oferujących owe trunki jest w (k)raju nad Wisłą bardzo dużo, można je też kupić na stacjach paliw, toteż trzeba wprowadzić częściową prohibicję, polegającą na ograniczeniach czasu i miejsc sprzedaży alkoholu; cóż, meliniarze na pewno na tym skorzystają, podobnie jak nielegalnie działający bimbrownicy. Jeszcze inni specjaliści argumentują – i mają dużo racji, do czego jeszcze wrócimy – że coraz więcej Polaków po prostu odstres

Wiek ciemnoty

W science-fiction – zarówno literaturze, jak też filmie, grach komputerowych, komiksach, grafice, itd. – od początku istnienia tegoż gatunku dominował nurt pesymistyczny. Autorzy ostrzegali, przykładowo, przed wymknięciem się spod kontroli nauki i technologii; tego dotyczyła już pierwsza powieść fantastyczno-naukowa, czyli Frankenstein pióra Mary Shelley, jak też wszystkie książki czy filmy o cyborgach i zbuntowanych maszynach, niekiedy przejmujących władzę nad światem (co jest zupełnie nierealne, swoją drogą), typu: Ghost in the Shell , Terminator , Matrix , itd. Mamy też dzieła przestrzegające nas przed wojnami i wyścigiem zbrojeń – od monster movies o zmutowanych na skutek skażenia radioaktywnego potworach, z Godzillą na czele (z czasem przesłanie cyklu filmów o jaszczurze ewoluowało z antywojennego na proekologiczne), po cały nurt post-apokaliptyczny. No i są rozmaite dystopie, wskazujące na zagrożenia już to ze strony totalitaryzmów ( Rok 1984 George'a Orwella, Opowie

Rasistowski pan rzecznik

Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Rasizmem. Bardzo dobrze, gdyż rasizm – nietolerancja, a wręcz nienawiść ze względu na odmienny kolor skóry, tożsamość etniczną bądź religijną oraz przynależność kulturową – wciąż stanowi jedną z najgorszych plag świata, rak trawiący gatunek ludzki. Był, i nadal jest, podwaliną różnych chorych ideologii skrajnie prawicowych, z faszyzmem oraz nazizmem na czele. Ideologie te zresztą się odradzają, co jest nader niebezpieczne tak dla poszczególnych społeczeństw, jak też dla całej ludzkości. Zwyrodniałe, pseudonaukowe „teorie” rasistowskie służyły za usprawiedliwienie dla największych zbrodni w historii, z kolonializmem, handlem niewolnikami i Holocaustem na czele. Obecnie również na występujących w poszczególnych społeczeństwach tendencjach rasistowskich pasą się (przy okazji tendencje owe szerząc wśród obywateli) prawaccy politykierzy o odchyleniu dyktatorskim, tacy jak: Trump, Orban, Kaczyński, liderzy ISIS oraz innych organizacji terroryst

Obietnice i nauczyciele

Wielki strajk nauczycieli, organizowany przez ZNP, nadchodzi, i to szybko. Już kilka razy pisałem o tej grupie zawodowej, jej potrzebach oraz postulatach, nie będę się więc teraz powtarzał. Ważne, że niemiłościwie nam panujące Bezprawie i Niesprawiedliwość raz po raz udowadnia, że nie wie, co z tym fantem zrobić. Bo cokolwiek by mówić, nauczycielom udało się (nie wiem, czy to było takie akurat zamierzenie, czy też efekt uboczny podniesienia, słusznych skądinąd, postulatów) postawić PiS-owców w głupiej, niekorzystnej z ideologicznego tudzież propagandowego punktu widzenia sytuacji. Oto Kaczyński Jarosław, Morawiecki Mateusz i inni ludzie z ich ugrupowania zapowiedzieli już to „trzynastą emeryturę” (zwrot CZĘŚCI pieniędzy zagrabionych emerytom poprzez zmniejszenie rewaloryzacji ich świadczenia), już to 500 Plus na pierwsze dziecko (taki pomysł, co ciekawe, jakiś czas temu zgłaszali parlamentarzyści… PO, ale PiS-owcy byli wtedy przeciwko), już to inne wydatki z budżetu, których

Śmiertelne zimno w Polsce

To, że w Polsce ludzie umierają z zimna, nie jest żadną nowością. Każdej zimy, a nawet jesieni, media donoszą o bezdomnych zamarzniętych na śmierć. Bezdomność, przypomnijmy, jest jednym z tragicznych skutków odbudowy w (k)raju nad Wisłą nieludzkiego systemu kapitalistycznego po 1989 roku; w Polsce Ludowej – przynajmniej, odkąd podniesiono miasta, miasteczka i wsie z wojennych ruin – bezdomność, owszem, istniała, ale stanowiła zjawisko marginalne, na szeroką skalę, idącą w dziesiątki, a wedle niektórych szacunków w setki tysięcy, powróciła, wraz z masowym bezrobociem i postępującą pauperyzacją większości społeczeństwa, po wdrożeniu planu Sachsa/Balcerowicza (konkretnie, Jeffrey Sachs plan nów napisał, a Leszek Balcerowicz go zrealizował… a raczej jego najostrzejszy wariant, przez Sachsa nieprzewidziany do realizacji, powstały tylko dla celów porównawczych). Ale nie tylko bezdomni umierają w Polsce z zimna. Skala śmierci jest znacznie większa, i tak, stanowi ona ponure dziedzictwo

Rolnik, PiS i Bruce Lee

W Polsce przybywa grup zawodowych i społecznych, organizujących coraz to nowe akcje protestacyjne (z czego oczywiście należy się bardzo cieszyć). Obok szykujących wielki strajk nauczycieli, pielęgniarek (znów rozpoczęły strajk polegający na masowym braniu L4) czy urzędników, narastającą aktywność w tym zakresie wykazują rolnicy i sadownicy, zrzeszeni w AgroUnii. Ich protesty zyskują na widowiskowości – aczkolwiek z tą świnią to jednak przegięli – a postulaty, przedstawiane w sposób nader merytoryczny, odnoszą się do autentycznych problemów polskiego rolnictwa. Czyli jednego z licznych sektorów gospodarki, jakie mocno ucierpiały, a wręcz otarły się o zagładę po 1989 r. i restauracji nieludzkiego systemu kapitalistycznego w (k)raju nad Wisłą. Rolnictwo zostało rozłożone na łopatki przez likwidację PGR-ów. Była to odgórna, arbitralna decyzja Leszka Balcerowicza, który, jako wolnorynkowy fanatyk, nienawidził przedsiębiorstw ze słowem „państwowe” w nazwie; za krokiem tym nie stały ŻA

Młodzież i klimat

Wielką radością napawają mnie zorganizowane akcje społeczne, świadczące o tym, że świadomość w kwestii wielu istotnych problemów dotykających czy to Polskę, czy to Europę, czy to wreszcie całą ludzkość, rośnie wśród członków społeczeństwa, i to wśród coraz młodszych pokoleń. Toteż naprawdę pochwalam i przyklaskuję idei Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, który odbywa się dziś w wielu miastach Polski oraz świata. Inicjatywa ta polega na tym, że dzieci i młodzież robią sobie (nie bez przyzwolenia nauczycieli) wagary od ogłupialni… eee… znaczy, od szkoły, po to, by zorganizować uliczne manifestacje, podczas których podnoszone są ważne postulaty związane z klimatem i jego (nawet jeśli nie wywołanymi, to z pewnością przyspieszonymi przez działalność człowieka) gwałtownymi zmianami, a także w ogóle ze środowiskiem naturalnym i jego ochroną (walka z zanieczyszczeniami, konieczność przestawienia się na odnawialne źródła energii, odejście od paliw kopalnych, itd.). Młodzieżowa ta akcja

Po Prostu Mieszkanie

Dziś będzie pozytywnie, na scenie politycznej (k)raju nad Wisłą pojawił się bowiem nowy program mieszkaniowy, tym razem autorstwa działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W odróżnieniu od PiS-owskiego Mieszkania Plus, który to program zakończył się (a szkoda) totalnym fiaskiem, ten SLD-owski ma – o ile zostanie wdrożony, rzecz jasna – szansę realizacji. No i nie zakłada kolejnego prezentu (czyt.: transferu pieniędzy) od państwa dla deweloperów. Adresowany jest też głównie do ludzi młodych. Ale po kolei. Po Prostu Mieszkanie, bo tak nazywa się nowe SLD-owskie dzieło, zakłada, że 40 mld zł (czyli kwota, o której w swoich obietnicach wspominał niejaki Kaczyński Jarosław, ostatnimi czasy przez twórców memów kojarzony głównie z cięciem kapucyna) przekazane zostałoby (jak sądzę, na początek; kiedy całość by się rozwinęła, pula środków mogłaby ulec zwiększeniu, podobnie jak liczba beneficjentów) 800 tys. osób wraz z ich ewentualnymi rodzinami. W ten sposób każda taka osoba bądź famil

Walka droga i nieskuteczna

Jeżeli mieliście kiedykolwiek bliższy kontakt z instytucją zwaną Urzędem Pracy, tzn. jeśli byliście tam zarejestrowani jako bezrobotni lub poszukujący pracy, prawdopodobnie wiecie, że liczyć na znalezienie z jej pomocą zatrudnienia można, owszem, ale jest to wysoce naiwne. Tak naprawdę jedynym sensem owej rejestracji jest to, że ma się ubezpieczenie zdrowotne, dzięki czemu można korzystać z publicznej służby zdrowia, oczywiście za cenę stawienia się raz na jakiś czas w urzędzie i przyjęcia lipnej, niemającej nic wspólnego z Waszymi kwalifikacjami oferty pracy (jej odrzucenie spowoduje wykreślenie z rejestru, dzięki czemu statystyki bezrobocia się poprawią). Do podobnego wniosku doszła niedawno Najwyższa Izba Kontroli, która sprawdziła, jak działały Urzędy Pracy w ciągu kilku minionych lat. Wnioski zawarte w raporcie są niewesołe, ale też niezbyt odkrywcze. Otóż, okazuje się, że programy oferowane przez omawianą instytucję, np. staże, kursy czy roboty interwencyjne, jakkolwie

Seksualizacja

Ostatnio strasznie modnym terminem w mediach, rozplenionym przez prawactwo około-PiS-owskie, w tej liczbie Jarosława Kaczyńskiego, skrajną prawicę oraz część środowisk kościelnych, jest „seksualizacja dzieci”. Rzekomo jest to działanie środowisk LGBT i „lewactwa”, mające na celu szerzenie wśród najmłodszych obywateli – o zgrozo! – edukacji seksualnej, dążącej do „zrobienia z nich pedałów”, „nauczania masturbacji”, itd. Bzdury straszliwe, szkoda to komentować. W ogóle przeciwnicy edukacji seksualnej w szkołach nie zauważają, że dzieci (jak i wszyscy inni ludzie) SĄ istotami seksualnymi, tyle że ich seksualność dopiero się rozwija, i ważne, by rozwijała się prawidłowo, w czym właśnie szkolne zajęcia mają pomóc; w przeciwnym wypadku dzieciaczki, owszem, będą się „edukowały”, ale z pomocą internetowej pornografii, do której mają praktycznie nieograniczony dostęp. Skutki tego często okazują się fatalne dla ich psychiki oraz rozwoju płciowego, ale jest to temat do innych rozważań. Dzi

Włosy prezesa

Pan Trzaskowski Rafał, prezydent Warszawy, podpisał Kartę LGBT (określaną też jako Karta LGBT+ oraz Karta LGBT Plus), czyli dokument mający ułatwić życie osobom homo-, bi- i transseksualnym w Warszawie. Przewiduje on między innymi utworzenie hostelu interwencyjnego (czyli takiego, gdzie można poszukać pomocy) dla skrzywdzonych osób LGBT, stworzenie dla nich centrum społeczno-kulturalnego oraz uchwalenie programu przeciwko przemocy (chodzi na przykład o to, by policja czy prokuratura nie olewały zgłoszeń o atakach na gejów i lesbijki). Nie ma w tym absolutnie nic złego; takie rozwiązania są naprawdę potrzebne, bo w przeżartej prawacką nietolerancją Polsce rzeczywiście mamy problem z homofobią (podobnie zresztą jak z antysemityzmem czy islamofobią), a wiedza społeczeństwa na temat orientacji seksualnych i tożsamości płciowych jest mizerna – nie dotyczy obywateli, którzy tymi tematami się interesują oraz po prostu światłych. No i to, co podpisał pan Trzaskowski – jakkolwiek w zacof

Dzień Kobiet Walczących

Dziś 8 marca, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet, święto ustanowione przez II Międzynarodówkę w 1910 roku, co poprzedziło ponad sto lat walki przedstawicielek płci żeńskiej o przynależne im prawa. Warto pamiętać, że demokratyzacja, jaka powoli, w bólach i z oporami zachodziła pod koniec XVIII (Rewolucja Francuska), przez cały XIX i początek XX wieku, wiązała się z walką ruchu robotniczego z kapitalistycznymi patologiami, a także z batalią o równouprawnienie kobiet – oba ruchy, robotniczy i kobiecy, miały ze sobą wiele wspólnego i przenikały się wzajemnie, a socjaliści, komuniści oraz anarchiści podkreślali (i do dziś podkreślają) wagę równouprawnienia płci oraz zniesienia patriarchatu, będącego wszak narzędziem ucisku klasowego. Z okazji zatem Międzynarodowego Dnia Kobiet wszystkim Czytelniczkom mojego bloga, a także wszystkim Paniom w ogóle, serdecznie życzę tego, co w życiu najlepsze. Wyrażam tu nadzieję, że nikt nie będzie Was traktował jako żywe inkubatory, żywe odkurzacze tu