Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2020

Mróz, łańcuch i pies

W wielu rejonach Polski, w tym w miejscu mojego zamieszkania, spadł wczoraj śnieg; u mnie nadal się utrzymuje, jakkolwiek jego warstwa jest coraz mocniej nadtopiona. Temperatury spadła i wynosi obecnie lekko ponad zero stopni Celsjusza. Jasne, mamy globalne ocieplenie (mimo iż kwestionują je idioci i szaleńcy, stanowi ono fakt, podobnie jak to, że przyłożył się do niego człowiek, a zwłaszcza prowadzący rabunkową, ogromnie szkodliwą dla planety gospodarkę kapitaliści), toteż w sumie nie spodziewam się, że powrócą zimy takie, jakie zdarzały się jeszcze kilka lat temu – z kilkudziesięciocentymetrową warstwą śniegu okrywającą grunt stwardniałą skorupą i temperaturami spadającymi poniżej minus dwudziestu stopni… chociaż, kto wie; Ziemia może się na nas zemścić w różny sposób. Nawet jednak relatywnie niewielkie ochłodzenie dla wielu istot żywych może być nader dotkliwe. Okres później jesieni i zimy to w każdym razie czas, kiedy wielu ludzi pokazuje swój prawdziwy stosunek do zwierząt, zw

Lewica przeciwko gwałtom

Sejmowa Lewica zaproponowała wprowadzenie do polskiego prawa nowe definicji gwałtu. Byłby to każdy kontakt seksualny, na jaki druga osoba wprost nie wyraziłaby świadomej zgody. Czyli na przykład stosunek – oczywiście taki, na który nie uzyskałoby się wcześnie świadomego przyzwolenia – z osobą pod wpływem alkoholu, narkotyków czy innych substancji psychoaktywnych, mających wpływ na postrzeganie rzeczywistości, uznany zostałby za ni mniej, ni więcej, a gwałt i byłby ścigany z urzędu; mówiąc wprost, nie można by bezkarnie wykorzystać np. pijanej w sztok dziewczyny i przyjąć za linię obrony to właśnie, że była w sztok pijana. Ów pomysł lewicowych parlamentarzystek i parlamentarzystów bardzo mi się oczywiście podoba, szczególnie, że stanowi element dążenia do pełnego wdrożenia w życie postanowień Konwencji Stambulskiej… z przestrzeganiem której nie jest w (k)raju nad Wisłą zbyt różowo, a PiS-owskie władze (konkretnie, zerowcy) niedawno planowały wręcz jej wypowiedzenie. Jasne, na życie

Ucieczka z katechezy

Jak niedawno pisałem, w protestach Strajku Kobiet uczestniczyli i nadal uczestniczą głównie ludzie młodzi, określani w mediach (co, moim zdaniem, jest li tylko sloganem, niemającym nijakiego potwierdzenia w rzeczywistości) „pokoleniem JPII”, czyli ci, których cała (nie licząc ewentualnie studiów, choć i niektóre ich kierunki mocno się klerykalizują) ścieżka edukacyjna, od przedszkola (sic!) począwszy, obejmowała katechezę. Innymi słowy, protestuje pokolenie szkolnej katechezy, i między innymi z tego właśnie powodu protesty owe nacechowane są, niekiedy dość ostrym, antyklerykalizmem (co stanowi, rzecz jasna, wielką ich zaletę). A tymczasem lekcje te cieszą się coraz mniejszą frekwencją. Wprowadzenie, a raczej przywrócenie lekcji religii (katolickiej, no bo o mniejszościach wyznaniowych i ateistach rządzący Polską prawicowcy pamiętać nie raczą) do szkół publicznych zadekretował w 1990 roku postsolidarnościowy premier Tadeusz Mazowiecki, a to dlatego, że rywalizował w wyborach prezydenc

Ofensywa dziadersów

Kilka dni temu, udzielając wywiadu dla jednej ze stacji telewizyjnych, pan Grzegorz Schetyna, były przewodniczący Platformy Obywatelskiej, stwierdził, że nie chce „aborcji na życzenie”. Internauci zareagowali na tę wypowiedź albo beką („Skoro tak, to porób będzie naturalny czy przez cesarkę?”), albo dość ostrą krytyką, w pełni oczywiście uzasadnioną. W sumie nic zaskakującego tu nie ma; pan Schetyna od dawna pozostaje zwolennikiem tzw. „kompromisu aborcyjnego”, czyli możliwości przerwania ciąży jedynie w trzech przypadkach: kiedy stanowi ona zagrożenie dla zdrowia i życia matki, gdy jest wynikiem czynu zabronionego oraz w wypadku ciężkiego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Chciał nawet takie rozwiązanie… wpisywać do konstytucji (na szczęście, szybko przestał lansować idiotyczny ów pomysł). Teraz zalicza się do polityków protestujących przeciwko pseudo-wyrokowi nielegalnie funkcjonującej grupy kolesiów, delegalizującemu trzecią z wyżej wymienionych przesłanek, niemniej jednak nie da

Krótka rzecz o niewolniku

Kiedy słyszymy słowa „niewolnik”, „niewolnicy”, „niewolnictwo”, zrazu nasuwa nam się – utrwalony przez literaturę i film – obraz starożytnego Rzymu i gladiatorów na arenie (nie do końca słusznie, ponieważ nie wszyscy spośród nich byli niewolnikami; część gladiatorów była ludźmi wolnymi, chcącymi zarobić np. na spłatę długów, trafiali się też tacy, co walkę na arenie traktowali jako hobby, np. cesarz Kommodus; ta sama prawidłowość dotyczyła woźniców rydwanów), ewentualnie starożytny Egipt i Żydów wyzwolonych przez Mojżesza oraz Boga Jahwe. Generalnie, niewolnictwo kojarzymy ze starożytnością; pewna w tym zasługa Karola Marksa, który przedfeudalny system społeczno-ekonomiczny oraz sposób produkcji określił mianem niewolnictwa właśnie. Tymczasem różnie z tym było, jakkolwiek ludzie pozbawieni wolności i stanowiący własność innych osób faktycznie występowali niemal w każdym państwie… i w wielu epokach. Owszem, u podstaw gospodarki takiej na przykład Sparty leżała przymusowa praca niewolni

Absurd epidemiczny

W to, że nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości żadnej strategii walki z epidemią COVID-19 nie ma (za takową trudno uznać wykresy przedstawiane od czasu do czasu przez Morawieckiego), chyba nikt już nie wątpi. Zresztą widać to po kolejnych „działaniach” podejmowanych przez pomagierów Kaczyńskiego Jarosława, a ściślej rzecz ujmując, po poziomie tychże „działań” absurdalności. O ile pochwalić należy obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej (jeśli liczba zakażeń koronawirusem faktycznie spada, to właśnie dzięki temu), wprowadzenie nauczania online (jakkolwiek powinno ono być wdrożone już we wrześniu, na podstawie decyzji dyrektorów szkół) czy zakaz organizowania licznych wesel (spóźniony), to całą resztę można o kant wiadomo czego potłuc. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, jakoby PiS-owcom zależało, by koronawirus rozprzestrzeniał się po (k)raju nad Wisłą. Niektóre wszak ich decyzje sprzyjały rozwojowi epidemii. Wymienić tu należy chociażby zbyt szybkie odblokowanie

Po stronie obywateli

Kiedy przed kilkoma miesiącami nasiliły się PiS-owskie (oraz ogólne skrajnie prawicowe i kościelne) prześladowania osób LGBT i broniących ich aktywistów, po stronie ofiar jednoznacznie stanęli posłowie oraz posłanki Lewicy. Pozytywną rolę odegrali też wówczas niektórzy parlamentarzyści, a zwłaszcza parlamentarzystki Koalicji Obywatelskiej – tu szczególne wyrazy uznania należą się posłance Magdalenie Filiks, która poniosła wręcz szkodę zdrowotną, broniąc prześladowanych przez napastnikami. Teraz, podczas antyrządowych protestów w ramach Strajku Kobiet, nawet jeszcze wyraźniej widać, działacze których ugrupowań politycznych wspierają obywateli (tych światłych i postępowych) oraz ich walkę o wolności. Jednoznacznie po stronie protestujących opowiada się Lewica; jej działaczki i działacze nie tylko uczestniczą w akcjach Strajku Kobiet (oddając wszelako – co się im nad wyraz chwali – palmę pierwszeństwa obywatelkom i obywatelom, czyli nie pchając się przed szereg), ale też biorą udział w

Dewojtylizacja

Przybywa obywatelskich petycji, by w kolejnych miastach i miejscowościach zmieniać nazwy ulic, placów oraz im podobnych obiektów, którym patronuje Jan Paweł II. Są też wnioski o pozbawienie papieża Polaka honorowego obywatelstwa jednego z większych polskich miast. Powodem takich działań (czas pokaże, na ile skutecznych) są informacje, że Karol Wojtyła/Jan Paweł II miał, wespół z kardynałem Dziwiszem Stanisławem, poczesny udział w tuszowaniu kościelnych zbrodni pedofilskich na całym bez mała świecie, wyświęcał też hierarchów, o których wiedział, że mają na sumieniu potworne krzywdzenie dzieci. Oczywiście, wiadomości te nie są żadną nowością; lewicowe media wspominały o tym wszystkim jeszcze za życia papieża, wtedy jednak powszechnie uznawano to za „komusze ataki” na Kościół oraz „naszego świętego”… W ostatnim wszelako czasie świadomość społeczna w kwestii grzechów Kościoła i jego hierarchów – Jana Pawła II wliczając – się zmienia. Ale po kolei. Owa rozpoczynająca się dewojtylizacja j

Dlaczego popieram Strajk Kobiet

Dziś odbędzie się kolejna akcja protestacyjna zorganizowana przez Strajk Kobiet; ma to być blokada Sejmu. Uczestniczkom i uczestnikom serdecznie życzę powodzenia oraz składam wyrazy poparcia. No właśnie. Strajk Kobiet popierałem w zasadzie od samego początku istnienia tej organizacji, a działania podjęte przezeń po „wyroku” nielegalnie funkcjonującej grupy kolesiów, jaka pod nie-rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości zastąpiła Trybunał Konstytucyjny, wzbudziły we mnie wielkie uznanie. Jakie wszelako były i są powody tego mojego poparcia? Już wymieniam i uzasadniam. Pierwszym i najważniejszym jest rzecz jasna szacunek, który żywię dla przedstawicielek płci żeńskiej. Bynajmniej nie uważam ich za „gorsze” od mężczyzn, a już z całą stanowczością sprzeciwiam się odbieraniu im praw, jak również traktowaniu ich jako żywe inkubatory (do czego w istocie sprowadza się restrykcyjne prawo antyaborcyjne, utrudnienia w dostępie do antykoncepcji, faktyczny brak edukacji seksualnej oraz tym podobne

Deklerykalizacja

Jak wiemy, jednym z głównych elementów przetaczającej się przez Polskę fali protestów – które teraz przechodzą do fazy instytucjonalizacji, np. poprzez zawiązanie Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet, proaborcyjnej inicjatywy ustawodawczej, itd. – był i jest silny antyklerykalizm. Młode pokolenie (bynajmniej nie tylko dziewcząt/kobiet to dotyczy!) ma po prostu dość katechezy na każdym w zasadzie etapie edukacji, wtryniania się Kościoła w ludzkie życie (najbardziej intymną jego sferę wliczając, czego przykładem jest kościelna polityka skierowana przeciwko aborcji i antykoncepcji, zakładająca za to traktowanie przedstawicielek płci żeńskiej jako żywych inkubatorów), jego sojuszu z PiS-em oraz innymi ugrupowaniami skrajnie prawicowymi, dojenia obywatelskich oraz publicznych pieniędzy, że o pedofilii tudzież jej tuszowaniu nie wspomnę. Krótko mówiąc – jak już wskazałem w kilku poprzednich notkach – mści się trzydzieści lat klerykalizacji (k)raju nad Wisłą, dokonywanej przez prawicę postsol

Papież na dobrej drodze

Przeczytałem niedawno encyklikę Fratelli tutti papieża Franciszka. Do zagłębienia się w jej tekst (dostępny za darmo w internecie na różnych portalach kościelnych) skłoniło mnie nie tylko to, że akurat miałem trochę czasu wolnego, a także kwik, jaki papieski ów dokument wzbudził u mniej lub bardziej skrajnej prawicy; a kiedy prawica nad czymś kwiczy, wiadomo, że należy się tym zainteresować. Jedni zatem prawacy zarzucali papieżowi z Argentyny „odejście od dogmatów wiary”, inni, że napisał nowy manifest komunistyczny. Z kolei pozytywne opinie o tekście pojawiały się po stronie lewicowej. No to po kolei. Fratelli tutti jest encykliką społeczną, co oznacza, iż papież Franciszek porusza na jej kartach kwestie związane ze społeczeństwem (ogólnoświatowym), polityką oraz ekonomią. Punktem wyjścia dla jego rozważań jest Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie, którą Franciszek szczegółowo omawia i wyciąga z niej uniwersalne wnioski dotyczące ogólnoludzkiego braterstwa… A idea owa faktyczn

Pokolenie katechezy

W czasie największego nasilenia demonstracji w obronie praw kobiet (i praw człowieka w ogóle) media, nawet te rzekomi liberalne, wyrażały zdziwienie (oburzenie też się zdarzało), że na ulicę wyszli głównie ludzie młodzi, przed trzydziestką, a często wręcz niepełnoletni. Było to – i w dalszym ciągu JEST – nad wyraz pozytywne zjawisko, medialne zdziwienie brało się wszelako stąd, że anty-PiS-owskie i, co istotniejsze, antyklerykalne hasła wznosiło i wznosi pokolenie, które przez cały okres swojej edukacji, od przedszkola począwszy, a na szkole średniej skończywszy (jakkolwiek uczelnie wyższe też klerykalizacji ulegają…), ma katechezę. Ludzi owych często określa się wręcz „pokoleniem JPII”, ponieważ mieli jakoby pozostawać pod wpływem nauczania papieża Polaka. Oczywiście „pokolenie JPII” było i jest li tylko medialnym sloganem, chyba, żeby odnieść je do osób urodzonych w okolicach 1920 roku. A w tym, że polska młodzież, od wczesnego dzieciństwa faszerowana treściami katechetycznymi, oka

Tasiemiec w sutannie

Papież Franciszek napisał encyklikę, w której wyraża swoje zdanie na temat ekonomii i pracy (recenzja na blogu wkrótce), sprzeciwiając się m. in. prymatowi własności prywatnej i wyzyskowi. A tymczasem w Polsce… No właśnie, o tym, że zyski kapitalistów, czyli prywatnych właścicieli środków produkcji, pochodzą z wyzyskiwania pracowników, wiemy aż za dobrze. Im mniej – w stosunku do ceny wyprodukowanego przez zatrudnionych ludzi pracy dobra lub usługi – kapitalista zapłaci robotnikom za ich pracę, tym więcej kasy jemu zostanie (czyli tym większy zysk – wartość dodatkową – osiąga). Owszem, są kapitaliści, którzy swoich pracowników traktują jako inwestycję, wiedząc, że człowiek będzie dobrze i wydajnie pracował, jeśli dostanie wysokie wynagrodzenie oraz będzie miał zapewnione optymalne warunki pracy. Większość jednak spośród prywatnych właścicieli środków produkcji to typowe pasożyty (niektórzy z własnej woli, inni dlatego, że zmusiły ich do tego nieludzkie, totalitarne prawidła kapitalizm

Dziaders

Jako, że jutro spóźnione (powinno być 7 listopada – w rocznicę powstania Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej – lub 22 lipca, czyli oczywiście w rocznicę wydania Manifestu Lipcowego) Święto Niepodległości, warto przyjrzeć się językowi ojczystemu, a konkretnie neologizmowi, jaki w czasie trwających protestów w obronie praw kobiet i ogólnie praw człowieka zrobił karierę. Chodzi mianowicie o słowo „dziaders”, które, mam nadzieję, zakorzeni się w mowie potomków Polan, Wiślan, Wikingów, Tatarów, Turków, Żydów i innych plemion tudzież nacji, które dołożyły swoje genetyczne trzy grosze do ukształtowania genotypu współczesnych Polaków. Spotkałem się z – jak najbardziej, dodam, lewicowymi – komentarzami, by określenia „dziaders” nie używać, ponieważ ma ono być dyskryminujące ze względu na wiek. Cóż, autorami takich zaleceń z pewnością kierowały jak najszlachetniejsze intencje, a z dyskryminacją (jakąkolwiek!) zdecydowanie trzeba walczyć, lecz ten konkretny neologizm bynajmniej nie d

Zdanie eksperta

Nie będąc specjalistą w danej dziedzinie, specjalistów słucham, stosuję się do ich rad. I tak, nie jestem lekarzem, epidemiologiem ani biologiem, toteż swoje opinie na temat trwającej nam radośnie (w Polsce, Europie USA i kilku innych państwach, bo większość świata z problemem sobie już poradziła) pandemii koronawirusa wyrabiam po zapoznaniu się z tym, co na jej temat mówią eksperci z tychże dziedzin. Biorę oczywiście pod uwagę, że oni również nie wiedzą wszystkiego (jakkolwiek nasza wiedza na temat owego mikroba jest o wiele większa niźli jeszcze kilka miesięcy temu), jak również i to, że ich opinie różnią się między sobą; rzecz naturalna, w końcu każdy człowiek ma indywidualne spojrzenie na świat. Dwóch różnych ludzi zawodowo badających dane zjawisko (np. w tym wypadku pandemię), może mieć na jego temat diametralnie rozbieżne opinie, o czym trzeba po prostu pamiętać. W każdym razie, kiedy szukam informacji o COVID-19 i sposobach walki z tą zarazą, słowa lekarzy, biologów czy epide

Zemsta na kulturze

Nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości zamyka kina, teatry, ośrodki kultury, itd., podobnie jak wcześniej zamknął kluby fitness. Na prawie cały listopad, a może i na dłużej. Rzekomo po to, by walczyć z koronawirusem; jak wciska nam PiS-owska propaganda, jeżeli pozostaniemy w domach (do czego skłonić nas ma właśnie zamykanie kolejnych instytucji), przerwany zostanie łańcuch zakażeń. Oczywiście jest to bujda na resorach – epidemiolodzy określili, że najwięcej zarażeń następuje nie gdzie indziej, a w domach, nadto niewyściubianie nosa poza cztery ściany może mieć, zdaniem lekarzy, fatalne skutki dla naszego zdrowia… czyli taki lockout rozprzestrzenieniu się koronawirusa SPRZYJA tym bardziej. Polityka nie-rządu w tym zakresie jest więc przeciwskuteczna i szkodliwa po prostu; zresztą, jedynie kilka jego działań uznać można za sensowne z punktu widzenia walki z epidemią, a poza tym, wyraźnie widać, iż nie ma on żadnej strategii, jak z COVID-19 sobie poradzić. Generalnie, wiadomo, że korona