Siekiera i propaganda
Najpierw pokłócił się z kolegą. Potem, wskutek owej kłótni, porąbał go siekierą. A na koniec podpalił. Tak, chodzi o tego słynnego – a raczej osławionego – księdza i jego zbrodnię. Bo czyn to, nie da się zaprzeczyć, przerażający i ohydny, rodem z jakiegoś thrillera lub horroru. Niestety, to nie film ani powieść, lecz ponura rzeczywistość.
Czy jakieś znaczenie ma fakt, że jego sprawcą jest katolicki kapłan? Obawiam się, iż dla tzw. wymiary nader wątpliwej sprawiedliwości może mieć; wszak żyjemy w klechistanie, nie da się zatem wykluczyć, że ksiądz ów uniknie odpowiedzialności karnej lub jej wymiar będzie stosunkowo niski, zaś w Pałacu Prezydenckim znajdzie się akt ułaskawienia.
Lecz problem jest (jeszcze) inny. Otóż, w mediach i na portalach społecznościowych pojawiają się liczne – i bardzo słuszne – uwagi, że o popełnianie podobnych zbrodni szeroko pojęta (zwłaszcza skrajna, ale umiarkowana też często powtarza takie bzdury) prawica oskarża migrantów i uchodźców. Wedle jej durnego, zwyrodniałego, totalnie załganego przekazu, za każdym nieomal rogiem czekać ma ciemnoskóry obcokrajowiec z nożem, maczetą czy siekierą właśnie, który o niczym innym nie myśli, jak tylko o gwałceniu polskich kobiet (mała, lecz ponura dygresja: niedawno w pewnym lokalu zwolennik Mentzena, polski skrajny prawicowiec, usiłował zgwałcić Ukrainkę, studiującą zresztą na tym samym, co on, uniwersytecie, a kiedy stawiła mu opór, okrutnie ją pobił i pokaleczył szkłem, zasądzona kara za co wydaje się szyderczo łagodna) i mordowaniu ludzi, a jakże często także o wysadzaniu w powietrze wszystkiego dookoła… Tymczasem zaś większość przestępstw, w tym najgorszych, popełniają rodowici Polacy.
I tak, gwałcicielem polskiej kobiety najczęściej jest jej polski mąż, partner lub znajomy. Gwałcicielem polskiego dziecka najczęściej jest polski ksiądz lub świecki członek rodziny, nauczyciel czy inny mężczyzna, z którym małoletni ma kontakt. To, że okradnie nas Polak, jest znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że kradzieży czy rozboju dokona uchodźca bądź migrant; złodziejem, dodajmy, jest często kapitalista lub prezes administracji samorządowej. Polskie dzieci mają niszczoną psychikę przez hate płynący od innych polskich dzieci. I tak dalej…
Jasne, obcokrajowcy także popełniają w Polsce przestępstwa. Jednakże są to przypadki rzadkie, o ile nie sporadyczne (ogólnie jesteśmy państwem – z czego należy się cieszyć – z relatywnie niskim wskaźnikiem przestępczości). Znacznie w każdym razie rzadziej niż Polacy.
Wszelako, jeśli osoba spoza granic (k)raju nad Wisłą, szczególnie, gdy nie jest białoskórym katolikiem, popełni czyn zagrożony – zwracają uwagę przywołani wyżej medialni i internetowi komentatorzy – prawicowa propaganda z miejsca twierdzi, że „wszyscy migranci/uchodźcy/obcokrajowcy są przestępcami: gwałcicielami, mordercami, złodziejami, itd.”. Dlaczego zatem – pada pytanie – prawicowcy nie stosują takiej odpowiedzialności zbiorowej wobec polskich księży? Wedle bowiem prawicowej „logiki” (cudzysłów, jak się z pewnością domyślacie, celowy i nieprzypadkowy), skoro jeden księżulo zarąbał człowieka siekierą i podpalił, wszyscy inni też rąbią i podpalają ludzi.
Absurd, prawda? Oczywiście, że tak. Nie każdy ksiądz jest mordercą, nie każdy też dopuszcza się czynów o charakterze pedofilskim (choć w tej grupie zawodowej są one znacznie częstsze niż w innej, do przyczyn czego, jak sądzę, zalicza się celibat), nie każdy okrada parafian. Rozciąganie zatem odpowiedzialności zbiorowej za czyny popełnione przez jednostki – jakkolwiek w przypadku zbrodni pedofilskich, niestety, liczne – na ogół księży jest więc złe i paskudne, czyż nie? Oczywiście, że jest. Ale identycznie złe i paskudne jest rozciąganie odpowiedzialności zbiorowej za jednostkowe czyny na wszystkich obcokrajowców. Czy na każdą inną grupę.
Krótko mówiąc, prawicowa propaganda jest nie tylko wybiórcza, lecz także totalnie zakłamana. Nie należy wierzyć w ani jedno jej słowo, zwłaszcza, kiedy szerzona jest przez ośrodki skrajnej prawicy.
Komentarze
Prześlij komentarz