Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2022

Hitlerowski pupilek pseudo-opozycji

Jeszcze kilka lat temu pan Tomasz Grodzki, Marszałek Senatu, wydawał mi się człowiekiem godnym szacunku. I nadal go szanuję, tyle że jako lekarza, gdyż jako polityk coraz częściej się wykłada. A to skomentuje protesty Strajku Kobiet w taki sposób, że zaskarbi sobie miano dziadersa, a to zgłosi idiotyczną propozycję likwidacji większości szpitali powiatowych i zastąpienia ich kilkudziesięcioma molochami (później do tego nie wracał, więc chyba przemyślał sprawę – oby!), a to uznaje papieża Franciszka jako głównego eksperta od stosunków rosyjsko-ukraińskich (gwoli sprawiedliwości, sprecyzować trzeba, że było to, zanim jeszcze główny lokator Watykanu skompromitował się w dziedzinie wiadomej wojny), a to… No i tu dochodzimy do tematu dzisiejszej notki. Jakiś czas temu pan Tomasz Grodzki spotkał się z mieszkańcami Powiatu Polickiego. Nie ma w tym nic złego, takie spotkanie Marszałka Senatu z obywatelami zasługuje wręcz na pochwałę… a raczej zasługiwałoby, gdyby pan Grodzki znów się nie wyd

Letnie przebudzenie proletariatu

Dziś kilka dobrych wiadomości. Kontrolerzy lotniczy wygrali i wkrótce kończą trwający od pewnego już czasu strajk. Ministerstwo zaakceptowało ich żądania. Tyczyły się one płac i poprawy warunków pracy. Ludzie ci narzekali między innymi na przemęczenie, które mogło rodzić zagrożenie dla wszystkich podróżujących samolotami. Tutaj warto przypomnieć, iż praca kontrolera jest nad wyraz odpowiedzialna, od jego kondycji zależy życie i bezpieczeństwo wielu ludzi, toteż musi on mieć zapewnione odpowiednie warunki, a zarazem być godnie wynagradzamy. Z kolei w Radomiu rozkręca się strajk – a raczej bunt, gdyż jego uczestnicy wolą takie właśnie określenie, ze względu na skalę działań oraz koleżeńską solidarność – pracowników MZK. Grozi on sparaliżowaniem komunikacji publicznej w mieście (wyznaczono wprawdzie linie zastępcze, ale dalece niewystarczające w stosunku do potrzeb mieszkańców, oczywiście celowo) i ma na celu zwrócenie uwagi radnych na warunki zatrudnienia panujące w owym przedsiębior

Terror redaktora Tomasza

Szczerza przyznam, że nigdy nie przepadałem za Tomaszem Lisem. Uważałem go (i zdania w tym zakresie nie zmieniłem) za aroganta, który usiłuje wyżej wała podskoczyć, uważając siebie samego za półboga, bo jest dziennikarzem i na kontraktach zarabia grube pieniądze, jakie większości ludzi wykonujących ów zawód się nie śniły. Jakości tego Lisowego dziennikarstwa też nie pochwalałem; bliższe było i jest „poziomowi” Danuty Holeckiej niż Jacka Żakowskiego. Kiedy Tomasz Lis prowadził programy telewizyjne, to nawet, gdy zapraszał interesujących gości, starał się przeforsować swój punkt widzenia (co nie ma nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem), a często się błaźnił, np. powołując się na fikcyjne konto na portalu społecznościowym, podszywające się pod Kingę Dudę; obrzydliwe było wówczas to, że zamiast przyznać się do błędu, winę za niewykrycie fake’a zwalił na swoich pracowników. Spod jego pióra też niejednokrotnie wychodziły straszne głupoty, jak chociażby ta o katolikach „prześladowanych w

Pies w upał

No, to lato przyszło i rozgościło się radośnie w (k)raju nad Wisłą, przynosząc ze sobą upały. W związku z tym w mediach pojawia się coraz więcej ostrzeżeń przed nimi; bardzo dobrze, by wysokie temperatury są naprawdę niebezpieczne, zarówno dla ludzi, jak też dla zwierząt, w tym tych udomowionych. Przykładowo, w internecie, chociażby na portalach społecznościowych, bez trudu znaleźć możemy zalecenia, jak dbać o nasze psy w skwarne, letnie dni. Zamieszczają je miłośnicy zwierząt, różne organizacje społeczne, a pewnie wkrótce – jak co roku – do grona tego dołączą partie polityce (przynajmniej te, których programy zawierają minimalną choćby dawkę humanitaryzmu). A zatem i ja skrobnę kilka zdań na ten temat. Należy zapewnić naszemu czworonożnemu przyjacielowi takie warunki, by zminimalizować ryzyko jego przegrzania się, jakie prowadzić może do udaru cieplnego, a ten do poważnego uszczerbku na zdrowiu lub nawet zgonu. Czyli spacerujemy w porach, kiedy temperatury są relatywnie najniższ

Zakłamana okupacja

W mediach – w każdym razie, wszystkich o orientacji prawicowej, od neoliberalnej po neonazistowską – natknąć się można na liczne manipulacje oraz zakłamania. Niekiedy są one jawne i bezczelne, częściej wszelako przemycane pod przykryciem umiejętnego kamuflażu słownego. Dziś zajmiemy się jedną z nich, dotyczącą Palestyny i Izraela. Działające w Polsce ośrodki masowego przekazu, jeśli w ogóle poruszają ten temat – co dzieje się stosunkowo rzadko i w ograniczonym zakresie, jako że rzecz cała dotyczy zbrodni popełnianych przez sojusznika USA – na czele z TVN24, wspominają o „konflikcie izraelsko-palestyńskim”, a częściej „palestyńsko-izraelskim” (to drugie sformułowanie wskazuje, fałszywie oczywiście, na winowajcę). I już na tym poziomie mamy czystą manipulację. Otóż, słowo „konflikt” oznacza, że strony tegoż zachowują zbliżoną pozycję; nawet, jeśli ich siła (polityczna, wojskowa, gospodarcza, kulturowa, itd.) nie jest równa (chyba się zresztą nie zdarza), to ta słabsza nie jest bez sz

Oszczędzaj, Polaku

To, że czasy są – zwłaszcza pod względem ekonomicznym – bardzo ciężkie, wiemy aż za dobrze. Odczuwamy to wszak każdego dnia; w każdym razie, większość spośród nas, a niektórzy nad wyraz boleśnie. Rosnące bardzo szybko ceny, co chwilę podnoszone opłaty, gwałtownie wzrastające na skutek ciągłych podwyżek stóp procentowych oprocentowanie kredytów (dobrze, że żadnego nie mam, bo depresja dopadłaby mnie znacznie wcześniej, niż w maju tego roku) oraz im podobne patologie pustoszą nasze portfele i konta bankowe. Do tego dochodzą skutki lockdownów, które poważnie zachwiały sytuacją zawodową, a zatem finansową wielu pracowników (choć, z drugiej strony, niektórym osobom zamknięcie w domu trochę pieniężnie dopomogło, o czym za chwilę). Przybywa więc osób, których nie stać na zakup podstawowych choćby dóbr i usług… co oznacza wzrost skrajnego ubóstwa. Inflacja przeżera szczątkowy socjal w postaci 500 Plus czy dodatku osłonowego. Owszem, w ostatnich latach dość znacznie wzrosły płace minimalne, c

Lewica i przetrwanie

Jeszcze przebywając w szpitalu, doszedłem do pewnego wniosku natury politycznej, acz odnoszącego się do stanu mojego zdrowia. I nie tylko, oczywiście, mojego, bo system, w jakim żyjemy, niszczy i zabija tysiące osób każdego roku. Otóż, do szpitala trafiłem, by podleczyć depresję, która doprowadziła mnie do próby samobójczej. Stan ów ponury stanowił, jak pisałem, pochodną warunków życia w nieludzkim systemie kapitalistycznym w jego dzikiej, neoliberalnej wersji, zaimplementowanej nad Wisłą przez solidaruchów. Przede wszystkim chodzi o niestabilne zatrudnienie, nieregularne dochody (nie zawsze wystarczające na pokrycie kosztów życia), wywołany nimi permanentny stres oraz poczucie beznadziei. Z rynkiem pracy i jego patologiami – na czele z umowami śmieciowymi tudzież niemożnością znalezienia dobrego zatrudnienia, jeśli nie ma się znajomości – użeram się od kilkunastu lat, zaś w ostatnim czasie nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości jeszcze pogorszył moje warunki bytowe; chodzi rzecz ja

Garnitur

Na jednym z facebookowych profili widziałem niedawno strasznie durny post, a konkretnie mem. Przedstawiał on zdjęcie – a w zasadzie grafikę komputerową – wytatuowanego faceta z ogromnymi kolczykami, który nie może znaleźć pracy z powodu swojego wyglądu, ale winę zwala na rząd. Publikacja tego intelektualnego i estetycznego guana wywołała dyskusję, w większości merytoryczną. Niektórzy jej uczestnicy zwrócili uwagę, że zdjęcie nie przedstawia prawdziwego człowieka, tylko jest grafiką komputerową. Inni, uwzględniając ten argument, potępiali dyskryminację ze względu na wygląd, podnosząc, że w pracy liczą się przede wszystkim kompetencje i to nimi powinien kierować się zatrudniający (właściciel firmy, menedżer, itd.); jak najbardziej słusznie. Ten internauta, który mema udostępnił, bronił się, że w miejscu pracy ważna jest też kultura, wyrażająca się choćby przez wygląd. Twierdził, że dla niego garnitur w robocie jest podstawą, bo wyraża tym szacunek dla klienta. Na co replikowano, iż ni

Zagłada z Brazylii

Kiedy myślimy o politykach, jacy mogą ściągnąć na ludzkość (czyli na nas wszystkich!) zagładę, z reguły stają nam przed oczyma skąpani we krwi wymordowanych ludzi imperialiści, tacy jak Joe Biden (lub jego następcy, bo przecież po zakończeniu jego kadencji, amerykańskie imperium zła nie zmieni swoich działań wobec reszty świata) bądź Władimir Putin. W podejściu tym jest oczywiście sporo racji, gdyż agresywna, imperialistyczna polityka USA czy (w mniejszym stopniu) Rosji faktycznie jest dla naszego gatunku bardzo niebezpieczna, zwłaszcza, iż oba imperia dysponują bronią nuklearną. Prawdopodobieństwo jej użycia jest nikłe… co NIE oznacza, że zerowe. Zresztą, imperium zła i Rosja nie potrzebują bomb atomowych tudzież wodorowych, by sieć śmierć i zniszczenie; w zupełności wystarczą im do tego: broń konwencjonalna, drony i żołnierze. Podobnie rzecz ma się z Izraelem, Arabią Saudyjską, Turcją… Jednakże, od pewnego czasu obserwacje tego, co dzieje się na globie naszym kochanym, skłaniają mni

Nie przepracowuj się

Warunki życia w polskim kapitalizmie – spatologizowane przez ponure konsekwencje rządów Bezprawia i Niesprawiedliwości, na czele z inflacją i bardzo szybko wzrostem opłat – doprowadziły mnie do depresji oraz próby samobójczej. Pisałem już o tym, nie będę się więc powtarzał. Nie jestem zresztą wyjątkiem; w Polsce na chorobę ową cierpi pewnie kilka ładnych milionów osób, samobójstw na tle ekonomicznym jest u nas kilka tysięcy rocznie, zaś w skali globu naszego kochanego depresja jest w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o przyczyny zgonów. W każdym razie, usiłuję wyleczyć się z niej. Wiem, że czeka mnie długa ku temu droga, a jestem dopiero na jej początku. Nie obędzie się też bez leków oraz specjalistycznej terapii. Dlatego zacząłem uczęszczać do pani psycholog. Niedawno miałem drugą wizytę, z której jestem bardzo zadowolony. Jedną z porad, jakie usłyszałem w gabinecie psychologicznych, było ostrzeżenie przed przepracowaniem. Jak najbardziej słuszne – wszak zbyt dużo nazbyt ciężkiej robo

Więzienie PiS-owskiego umysłu

Wielokrotnie pisałem na tych łamach (a na Facebooku pewnie jeszcze częściej), że wyznawcy PiS-u żyją w Matriksie (alternatywnej pseudo-rzeczywistości) kłamstw i głupoty, skutkiem czego nie widzą, ani też nie wiedzą, co dzieje się wokół nich. Nie chodzi tu o zwyczajną manipulację, jakiej poddawani są chociażby wyznawcy PO zwani lemingami, lecz właśnie o narzucanie zbudowanego od podstaw, całkowicie załganego obrazu świata, jak to się dzieje w totalitaryzmach (nic dziwnego; PiS-owcy to przecież klerofaszyści, zatem logiczne, że stosują metody totalitarne). Chodzi rzecz jasna o to, że wyznawca Bezprawia i Niesprawiedliwości ma nie tylko oddawać boską w zasadzie cześć prezesowi Kaczyńskiemu Jarosławowi i jego marionetkom (Duda Andrzej, Morawiecki Mateusz, Szydło Beata i reszta tej hałastry), ale przede wszystkim widzieć, słyszeć i czuć tylko to, co nakazuje prezes oraz „myśleć” (cudzysłów nieprzypadkowy oczywiście) zgodnie z prezesowymi wytycznymi. Innymi słowy, wyznawcy PiS-u – dokładnie

Gdy przyjdzie zimno

Wiosna dobiega końca, wnet rozpocznie się lato, być może upalne i suche... lub upalne i tak deszczowe, że będą powodzie (katastrofa klimatyczna, mili państwo!). Po nim zaś przyjdzie jesień; przynajmniej formalnie, gdyż spowodowane przez skrajnie nieracjonalną gospodarkę kapitalistyczną zmiany klimatu sprawiają, iż coraz trudniej wyodrębnić konkretne cechy pór roku. A po jesieni nastąpi zima, czy raczej to, co zwykliśmy tym mianem określać. Po co jednak pisać o zimie TERAZ, nim jeszcze lat się zaczęło? – spytacie. Przecież sporo czasu upłynie, nim ona nadejdzie. Ano dlatego, że na najgorsze należy przygotować się zawczasu. A że będzie źle, to w zasadzie pewne. Ale po kolei. Zima w Polsce to okres wielu zgonów. Każdego roku na śmierć zamarzają (i to nawet wówczas, gdy nie ma ponadprzeciętnych mrozów!) bezdomni. Tu przypomnę, że bezdomność o dużej (i z roku na rok coraz większej) skali stanowi jedną z jakże ponurych, a wręcz tragicznych konsekwencji zbrodniczego planu Balcerowicza,

Podstępny pan T.

Nawet rzucając jedynie przelotne spojrzenia na rodzimą scenę polityczną, dostrzec można, że największy – spoza PiS-u oczywiście – sojusznik Jarosława Kaczyńskiego, czyli Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej, zaczął się ostatnio stroić w piórka postępu i sprawiedliwości społecznej, rywalizując na tym polu z Lewicą (którą niewiele wcześniej on i jego partyjni podwładni wyzywali od najgorszych). Przykładowo, skoro formacja pod przewodnictwem Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga od dawna głosi konieczność przekształcenia Polski w państwo świeckie, to pan Tusk wyjechał z postulatem oderwania państwa od Kościoła katolickiego… aczkolwiek, kiedy uważnie się wsłuchać lub wczytać w jego wypowiedź, wyjdzie, iż chodzi mu jedynie o przerwanie związku kościelno-PiS-owskiego i stworzenie identycznej relacji, w której zamiast mafii/sekty Kaczyńskiego będzie PO. Polityczki Lewicy głoszą konieczność walki z ubóstwem menstruacyjnym, domagając się, by podpaski i tampo

Pętla na szyję

Glapiński Adam, prezes Narodowego Banku Polskiego, zapowiedział kolejną podwyżkę stóp procentowych, co będzie następnym – którym to już z rzędu? – ciosem w osoby spłacające kredyty; w wielu wypadkach ciosem śmiertelnym, o czym napiszę nieco dalej. Zarazem sprzeciwił się propozycji wprowadzenia tzw. „wakacji kredytowych”, czyli możliwości czasowego zawieszenia spłaty pożyczki, po to rzecz jasna, by podreperować swoje finanse i móc spłacać ją dalej. Uzasadnił to tym, że gdyby rozwiązanie takie weszło w życie, inflacja jeszcze by wzrosła. Aha… Z milczeniem spotyka się (i pewnie tak pozostanie) postulat Lewicy, by zamrozić WIBOR, co też ulżyłoby kredytobiorcom. Wiadomo, interes finansjery (zaliczającej się wszak do grona kapitalistów) ważniejszy jest niż cokolwiek innego, a właśnie ona korzysta na podwyżkach stóp procentowych. Im bowiem wyższe raty kredytów, tym większe zyski mają banki, czy raczej ich udziałowcy. Przy tym wszystkim Rada Polityki Pieniężnej (organ decyzyjny NBP) od dawn

Uodpornieni?

Jednym z licznych (ile ich było, sam już nie wiem, bo się pogubiłem) i ciągle się zmieniających uzasadnień rosyjskiego ataku na Ukrainę była „konieczność denazyfikacji” naddnieprzańskiego państwa. O bycie nazistami lub sprzyjanie tejże ideologii Moskwa oskarżyła w zasadzie wszystkich Ukraińców (poza ewentualnie rosyjskojęzycznymi, zwłaszcza mieszkańcami Donbasu), ze szczególnym uwzględnieniem ich klasy politycznej, prezydenta Zełenskiego wliczając. Rzecz jasna, był to chwyt propagandowy, innymi słowy – manipulacja. Bo owszem, po Majdanie w Ukrainie kult banderowców, a nawet ukraińskich oddziałów w służbie Hitlera stał się jednym z elementów tamtejszej polityki historycznej (co budziło zaniepokojenie również wśród polskich ugrupowań politycznych, przynajmniej niektórych), banderowska symbolika zyskała na popularności, zaś jej wyznawcy dopuścili się zbrodni (Odessa, Donbas), zarazem uderzono w prawa mniejszości, niemniej jednak partie i organizacje skrajnie prawicowe (neonazistowskie,