Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

System i i samobójstwa

Moim rodzicom, większość życia (zwłaszcza zawodowego) których przypadła na Polskę Ludową/PRL, nie mieściło się w głowie, że ktoś może targnąć się na swoje życie z przyczyn społeczno-ekonomicznych (bezrobocie, zła praca, bieda, brak perspektyw życiowych, przepracowanie stanowiące skutek wyzysku, itd.); chyba trochę lepiej rozumieli tych, co dokonywali samopodpaleń w akcie protestu politycznego. Z kolei ja, który większość swoich lat przeżyłem w kapitalistycznej III RP, samobójców ekonomicznych rozumiem doskonale; taką formę zgonu uważam za nieledwie naturalną. Ta pokoleniowa, skrajna różnica w spojrzeniu na ów temat wynika prawdopodobnie między innymi z tego, że więcej niż swoi śp. rodzice wiem o depresji, jej przyczynach i często śmiertelnych skutkach; żaden ze mnie, przyznaję, specjalista, ale interesowałem się ta chorobą, jako że jestem na nią narażony, podobnie jak miliardy innych ludzi. Główną jednak przyczyną tejże różnicy w poglądzie na tę przyczynę samobójstw, jest doświadcze

Produkt klerykalizacji

Kilka dni temu grupka młodych ludzi prowadziła przed Ministerstwem Ciemnoty protest przeciwko Czarnkowi i stosowaniu przez niego mowy nienawiści wobec chociażby osób LGBT. A to tylko jednak z wielu akcji wymierzonych w tegoż PiS-owskiego ministra-neonazistę. I dobrze, bo ktoś taki absolutnie nie powinien zajmować żadnego ministerialnego stanowiska, zwłaszcza takiego, co wiąże się z edukacją, czyli wpływa na kształtowanie życiowych ścieżek młodych pokoleń. No właśnie, ale jakim cudem ten facet – skrajny prawicowiec, mizogin, homofob, fanatyk religijny i totalny reakcjonista – w ogóle robi karierę polityczną (a wcześniej robił, o zgrozo, uniwersytecką!)? W każdym normalnym państwie traktowany byłby albo jako – w najlepszym przypadku – folklor polityczny, którego nikt nie bierze na poważnie, albo siedziałby w więzieniu za głoszenie poglądów żywcem wyjętych z ulotki NSDAP. W Polsce tymczasem jest ministrem odpowiedzialnym za edukację, przez długie lata pozostawał wykładowcą akademickim (

Opozycja poza metropolią

Wakacje w pełni, ale politycy nie próżnują. Polityczki też nie, bo właśnie panie z sejmowego klubu Lewicy wpadły na ciekawy pomysł. Wyruszyły mianowicie w trasę po Polsce; z tego, co widziałem na ich profilu, zamierzają objechać wszystkie bodaj regiony (k)raju nad Wisłą. Deklarują, iż będą rozmawiały z obywatelkami i obywatelami, poznając ich problemy i postulaty, co ma z jednej strony pomóc ulepszyć program Lewicy, czyniąc go tym atrakcyjniejszym dla wyborców, z drugiej natomiast podreperować sondażowe notowania koalicji. Jakie będą efekty, zobaczymy, gdy trasa dobiegnie końca, samą jednak ideę tego typu działania uważam za słuszną. Politycy – płci obojga oczywiście – powinni, zwłaszcza ci i te z ugrupowań opozycyjnych, poszukiwać kontaktu z nami, obywatelami. Dobrze, że inicjatywa tegoż kontaktu wychodzi z ich, polityków strony, bo tak właśnie powinno być, skoro to my na nich głosujemy oraz utrzymujemy ich z naszych podatków. Jako obywatel i wyborca, uważam po prostu za obowiązek d

Zieloni i szczepionka

Dziś muszę pochwalić Partię Zieloni za ich nowy pomysł. A jest nim postulat wprowadzenia obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19. Jasne, wątpię, by rozwiązanie takie weszło w życie, niemniej jednak jest to idea, którą jak najbardziej warto rozważyć. Dlaczego? Powodów jest kilka. Pierwszy, najbardziej oczywisty (dla ludzi myślących, w każdym razie), jest taki, że masowe szczepienia są najlepszym sposobem na walkę z chorobami zakaźnymi; wiele zaraz pomogły one wyrugować lub przynajmniej osłabić na tyle, że przestały dziesiątkować nasz mało wspaniały gatunek; niestety, sytuacja od pewnego czasu znów się pogarsza na skutek działań antyszczepionkowców. Są one też jedynym jak na razie sposobem na zakończenie pandemii COVID-19. Leku bowiem na tę chorobę jeszcze nie wynaleziono (być może skuteczny jest jakiś już obecny na rynku farmaceutycznym, ale bez testów klinicznych nie da się tego określić), toteż tylko szczepienia pozostają, jeśli nie chcemy, by kolejne fale pandemii oznaczały kol

Wizja dla szkoły

W ostatnich dniach podjęto próbę odwołania ministra ciemnoty, Przemysława Czarnka. Biorąc pod uwagę sejmową arytmetykę, była ona z góry skazana na niepowodzenie, niemniej jednak wnioskodawcy (Lewica, Akcja Demokracja, Związek Nauczycielstwa Polskiego, czyli organizacje zbierające podpisy pod obywatelskim wotum nieufności dla rzeczonego neonazisty) celnie wypunktowali to, co bestia owa zamierza uczynić z polską edukacją (i tak od lat wątpliwą). Wskazano zatem na faszerowanie programów szkolnych treściami skrajnie prawicowymi, np. chorym kultem tzw. „żołnierzy wyklętych”, większą troskę o umieszczenie na liście lektur tekstów Jana Pawła II niż o nowoczesność szkolnictwa, próbę wprowadzenia obowiązkowych lekcji religii (lub etyki… ale „uczonej” przez księży tudzież „socjalistów” po uczelniach Rydzyka), brak walki z nietolerancją wobec osób LGBT w placówkach „oświatowych” (a wręcz zachęcanie do niej), itd. Rzecz jasna, to tylko wybrane wady Czarnka jako ministra ciemnoty (edukacją ani ty

Po stronie prześladowanego

Parlamentarna Lewica wspiera trwające protesty pracowników administracyjnych sądów. Walka toczy się nie tylko o wyższe wynagrodzenia, ale przede wszystkim o poprawę warunków samej pracy, zwłaszcza zaś o położenie kresu nagminnym ponoć patologiom z mobbingiem na czele. Cóż, Polska nie jest dobrym miejscem dla ludzi pracy, i to niezależnie od tego, czy mówimy o sektorze prywatnym, czy publicznym. W większości firm i organizacji pracownik traktowany jest li tylko jako narzędzie, które ma dać z siebie wszystko, nie oczekując w zamian niczego, zwłaszcza poszanowania swojej godności, toteż szefowie często uznają, iż można go poniżać i eksploatować do woli. Przedsiębiorstwa uważające zatrudniane osoby za inwestycję i podchodzące do nich z szacunkiem też się oczywiście zdarzają, pytanie wszelako, czy zaliczają się do większości… W każdym razie, Lewica wspiera ów protest pracowników administracji sądowej. Nie wiem, czy i na ile robią tak inne partie, niemniej jednak lewicowe wsparcie dla tegoż

Dobra współpraca

Wprawdzie neonazisty Czarnka nie udało się wczoraj odwołać ze stanowiska ministra ciemnoty (nie pozwoliła na to sejmowa arytmetyka, a przede wszystkim fakt, że dokąd kreatura owa spełnia oczekiwania Kaczyńskiego Jarosława odnośnie cofania do mentalnej epoki kamiennej młodych generacji Polek i Polaków oraz zatruwania ich mózgów zwyrodniałymi, skrajnie prawicowymi treściami, nie ma obaw – z fotela nie zleci), na czym najbardziej stracą dzieci i młodzież, jeden element całej sprawy cieszy. Otóż, Lewica i jej młodzieżówki, we współpracy z Akcją Demokracją (organizacja społeczna) i Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, na ulicach i w internecie zbierały podpisy pod obywatelskim wotum nieufności wobec Czarnka. Zebrano ich ponad 100 tys., i mimo iż z punktu widzenia pozbawienia tegoż odrażającego ministra stołka nie na wiele się to zdało, sam fakt nawiązania takiej współpracy uznać należy za nader pozytywny. Od dawna wielu komentatorów podkreśla, że chcąc pokonać Bezprawie i Niesprawiedliwo

Tasiemiec w kosmosie

No i stało się! Najbogatszy paso… eee… wyzysk… eee… kapitalista poleciał w kosmos. Choć tu są pewne wątpliwości, bo nie wszyscy naukowcy zaliczają wysokość, na jaką pojazd z tymże burżujem na pokładzie się wzniósł, do przestrzeni kosmicznej; rzecz jest względna. W każdym razie – poleciał, a większość mediów głównego nurtu pieje z zachwytu nad „pierwszym komercyjnym lotem w kosmos”. No cóż, nie taki on do końca komercyjny, wyprawa bowiem ma również cel badawczy, no i, z tego, co się orientuję, nie obyło się bez pomocy i udziału NASA, czyli instytucji jak najbardziej państwowej (zanim prywatny kapitał zdolny będzie do organizowania podróży pozaziemskich, sporo czasu jeszcze upłynie… o ile ludzkość wcześniej nie wyginie). Czy wszakże jest się czym zachwycać? Zdecydowanie nie! Powiedziałbym wręcz, że jest nad czym zapłakać. Gigantyczny bowiem majątek miliardera-kosmonauty (o ile miano po pauzie faktycznie mu przysługuje) nie pochodzi z jego pracy, lecz z wysiłku wyzyskiwanych w jego fi

Donald spod znaku swastyki

Ledwo wrócił z Brukseli niczym rozklekotany, stary Passat po dziesięciu stłuczkach i dwóch powodziach (o cofniętym o pół miliona kilometrów liczniku nie wspominając) i został przez konserwatywne, acz anty-PiS-owskie środowiska (mylnie uważające się i uważane za liberałów) ogłoszony zbawcą narodu, który już za chwilkę pokona PiS, Donald Tusk ukazał swoje prawdziwe oblicze. Oto w miniony weekend ogłosił, że będzie „życzliwie” spoglądał na Konfederację, co oznacza, iż nie tylko nie wyklucza z nią współpracy, ale wręcz byłby na takową kooperację chętny. Nawet z pominięciem PO; w internecie bez trudu znaleźć można analizy, jakoby Tusk chciał budować ruch polityczny na bazie PSL-u, Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Konfederacji właśnie; Platforma Obywatelska znalazłaby się w tym gronie jedynie ewentualnie. Owa „życzliwość” byłego premiera u jednych wywołała zdumienie, u innych niesmak, innych jeszcze ucieszyła, bo oto rudzielec zaczął zrzucać maskę (w zasadzie, to nigdy jej nie zakładał), a

Rzeczpospolita koncentracyjna

Podobno był kiedyś taki odcinek Simpsonów : w USA odbywają się wybory prezydenckie, lecz obaj kandydaci okazują się kosmitami z identycznym programem sprowadzającym się do zamknięcia Ziemian w obozach koncentracyjnych i zmuszenia ich do niewolniczej pracy. Wyborcy oddają głosy, jeden z tychże pozaziemskich polityków wygrywa elekcję i spełnia obietnicę z kampanii. Simpsonowie, tyrając w obozie, są zawiedzeni i twierdzą, że trzeba było głosować na tego drugiego (co oczywiście skończyłoby się dla nich w identyczny sposób). Odcinek ten był oczywiście szyderstwem z systemu wyborczego USA, gdzie kandydaci partii republikańskiej i demokratycznej są jednakowo bezideowi, a między ich programami wielkich różnic nie ma; jedynie inaczej rozłożone akcenty oraz cokolwiek odmienny styl przekazu, w zależności od elektoratu, do jakiego zamierzają dotrzeć. Którekolwiek zaś z ugrupowań jest akurat przy korycie… eee… władzy, obywatele i tak pozostają tanią siłą roboczą, eksploatowaną i wyzyskiwaną przez

Dwie konserwy

Niemal od razu po tym, jak Donald Tusk powrócił na polską scenę polityczną i objął (w niedemokratyczny, dodajmy, sposób) przywództwo nad Platformą Obywatelską, partii razu skoczyło poparcie w sondażach, a jednocześnie spadło Szymonowi Hołowni i jego Polsce 2050. Wygląda na to, że odwróciła się tendencja, ponieważ jeszcze nieco wcześniej elektorat przepływał od PO do ugrupowania znanego publicysty. Przy czym pamiętać trzeba, iż sondaże… cóż, niekoniecznie muszą odzwierciedlać rzeczywistość; wszystko wszak zależy od tego, na czyje zamówienie się je robi, i na jakiej grupie przeprowadza. W każdym razie, zjawisko powrotu (deklaratywnego przynajmniej) wyborców do Platformy, zwabionych przez pana Tuska, faktycznie może zachodzić. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Wprawdzie bowiem nowemu/staremu liderowi PO wiele można zarzucić: - bezwzględność w niszczeniu przeciwników politycznych (spacyfikował ostatnio Rafała Trzaskowskiego); - załganie (jak w przypadku wszystkich prawicowców); - betonowy

Burza

Nad Polską przeszły burze, w niektórych miejscach naprawdę gwałtowne. Szykują się kolejne. Wielu z nas powie, że latem to naturalne, ot, taki sezon. W sumie racja, bo o tej porze roku na naszej szerokości geograficznej normalne jest, że kiedy masy gorącego powietrza stykają się powietrzem chłodnym, następuje spiętrzenie chmur oraz gwałtowne opady. Tak było zawsze, a przynajmniej od czasu, kiedy lądy na naszej kochanej planecie przybrały obecny kształt (cały czas zresztą się zmieniający, tyle że na tyle wolno, iż tego nie zauważamy), a klimat… No właśnie. Wiosenne tudzież letnie burze były i są zjawiskiem naturalnym, niemniej w ciągu mniej więcej ostatniej dekady zdecydowanie przybrały one na gwałtowności; w zasadzie każde przejście frontu burzowego powoduje szkody, niejednokrotnie znaczne: już to podtopienia (a i powodzie bywają), już to zerwane dachy, już to połamane drzewa, już to przerwy (bywa, że długie) w dostawie elektryczności, itd. Dawnej, pamiętam, takie rzeczy zdarzały się,

Po dyktaturze

Wielu ludzi, poważnych komentatorów wliczając, sądzi, że wystarczy obalić dyktatora lub partię sprawującą władzę autorytarną, by dane państwo automatycznie się zdemokratyzowało. Cóż, zdecydowanie nie zawsze się to potwierdza. W państwie autorytarnym mogą działać siły opozycyjne, np. w podziemiu. To jednak, że są one przeciwne dyktatorskim władzom, bynajmniej nie czyni ich demokratycznymi. Owszem, mogą one takie być, niemniej istnieje również ewentualność, iż taka opozycja będzie chciała po objęciu steru rządów wprowadzić inny model autorytaryzmu, może nawet brutalniejszy niźli dotychczasowy. Nawet jednak, gdy siły opozycyjne są w pełni demokratyczne, wcale nie muszą one dojść do władzy po obaleniu dyktatury. Może się okazać, że w danym państwie zapanuje chaos, a nawet wybuchnie wojna domowa, gdyż ileś tam grup zacznie się być o władzę. Tak dzieje się głównie, jeśli dane społeczeństwo jest wewnętrznie podzielone, nie tylko politycznie, ale też religijnie, kulturowo, narodowościowo, i

Urlop z przyjacielem

Wakacje w pełni, wyjazdy urlopowe w toku (niestety, nie dla wszystkich, bo wielu Polaków na spędzenie urlopu poza miejscem zamieszkania zwyczajnie nie stać, a i są tacy, co wolnego nie dostaną, ponieważ zasuwają na śmieciówkach – dziękujemy, pani Balcerowicz!), toteż należy wspomnieć o pewnej związanej z tym patologii (już kiedyś, zdaje się, o tym pisałem, ale warto do rzeczy całej wrócić). Otóż, zdarzają się (jak przypuszczam, wcale nie takie rzadkie, niestety) przypadki porzucania zwierząt domowych na wakacje; głównie dotyczy to psów i kotów. Bo nagle okazuje się, że z pupilem nie wszędzie można pojechać, nie wszędzie go wpuszczą, toteż co poniektórzy wybierają – wczasy albo zwierzak, i wolą poświęcić tego drugiego na rzecz tych pierwszych. Dobrzy ludzie oddają na czas urlopowej (wynikającej np. z obowiązków służbowych też to dotyczy) nieobecności czworonoga swoim bliskim lub sąsiadom, jeśli kogoś stać, to korzysta w tym celu z hoteli dla zwierząt (są takie). Smutne wszelako, że

Dla młodych

Przeciwnicy Bezprawia i Niesprawiedliwości będący zwolennikami Koalicji Obywatelskiej, ze szczególnym uwzględnieniem PO, jarają się powrotem Donalda Tuska na polską scenę polityczną. Pozostali przeciwnicy PiS-u starają się patrzeć na ów powrót z większym dystansem, dostrzegać zarówno jego wady, jak też zalety. W każdym razie, wygląda na to, że opozycję – i tę prawdziwą, czyli Lewicę, i tę pozorną, udawaną, czyli całą resztę – czeka jeśli nie reorganizacja, to przynajmniej konieczność opracowania nowej strategii działania lub znaczącej modyfikacji dotychczasowej. Wielu komentatorów twierdzi, że opozycja musi się zjednoczyć, bo inaczej z PiS-em nie wygra. Cóż, pewna współpraca, typu popieranie jednego kandydata w wyborach samorządowych (jak to było w Rzeszowie) faktycznie wydaje się słuszna, ale już wspólną listę stworzyć będzie trudno z powodu różnic programowych chociażby… No właśnie, program. Od dawna wielu mądrych ludzi twierdzi, że opozycja przegrywała będzie z PiS-em, jeśli nie

Prawdziwa obrona demokracji

Odnoszę wrażenie, że wielu obywateli oraz polityków wyobraża sobie, iż do prawidłowego funkcjonowania demokracji wystarczą wolne wybory, spełniające określone standardy (dotyczące zwłaszcza braku fałszerstw tudzież innego rodzaju manipulacji), trójpodział władzy, ze szczególnym uwzględnieniem niezawisłego sądownictwa, a także niezależne od polityków instytucje typu Rzecznik Praw Obywatelskich. Na polskim podwórku taka postawa wyraża się choćby w krytykowaniu PiS-u za jego faszystowskie zachowania czy popieraniu (już to na łamach internetowych forów, już to w demonstracjach ulicznych) represjonowanych sędziów, domaganiu się zachowania praworządności, itd. Rzecz jasna, takie podejście do sprawy jest jak najbardziej słuszne, ponieważ nie ma demokracji bez spełniających określone kryteria wyborów, prawidłowego trójpodziału władz, niezawisłych sędziów (i prokuratorów, dodajmy) tudzież praworządności i stojących na jej straży urzędów. To wszystko jest oczywiste… niemniej stanowi jedynie cz