Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

Strach dyktatorka

Grubo ponad 300 tys. zł, z naszych oczywiście pieniędzy, ma zostać przeznaczone na remont „muru hańby”, czyli ogrodzenia, które przed kilku laty, pod PiS-owskim nie-rządem, otoczyło gmach Sejmu. Przez to jest on ciągle – dosłownie – oblężoną twierdzą. Celem jego wzniesienia było oczywiście utrudnienie dostania się do parlamentu obywatelom, konkretnie tym, którym działania Bezprawia i Niesprawiedliwości się nie podobają, czyli, mówiąc prosto, zniechęcenie (częściowe przynajmniej) do protestów społecznych. Zarazem, Kaczyński Jarosław oraz jego podwładni pokazali, że uważają się za „rasę panów” (wszelkie skojarzenia z nazizmem są celowe i uzasadnione), odgradzającą się od „brudnej tłuszczy”, czyli nas, obywateli, i tylko wybranym jednostkom, po wielkopańsku uznanym za „godne” tegoż „zaszczytu”, pozwolą zajrzeć do swojego miejsca „pracy” (cudzysłów, ma się rozumieć, nieprzypadkowy). Relacje odnośnie tejże również zresztą utrudniono, bo i dziennikarze nie mają tak swobodnego wstępu do Sej

Elita

Przy okazji awantury wywołanej wielce niefortunną wypowiedzią Olgi Tokarczuk (odniosłem się do niej w zeszłym tygodniu) rozgorzała w Polsce dyskusja o klasizmie i elitaryzmie. Przypomnę, że ten pierwszy jest dyskryminowaniem i gardzeniem osobami ze względu na przynależność do mniej zamożnych i/lub trudniących się ciężką pracą klas społecznych, a ten drugi – dyskryminacją i pogardzą wobec ludzi nieprzynależących do elit. No właśnie, co to są elity? Kogo do nich zaliczyć? Moim zdaniem, kwestia jest wewnętrznie dość rozbudowana i w znacznej mierze subiektywna. Zależy bowiem od tego, o JAKICH elitach mówimy, samo to pojęcie dotyczyć może osób wyróżnianych na podstawie rozmaitych czynników. Dla mnie elitami zawsze byli ludzie, którzy czymś się odznaczali: albo wybitnymi osiągnięciami, albo wyższymi niż reszta kwalifikacjami, albo jakimiś cechami, które wyróżniają ich spośród ogółu. I tak, elitą kultury i sztuki są wybitni twórcy (owszem, Olgę Tokarczuk też za takową uznaję, mimo iż j

Zabójcza przytulanka

  Od jakiegoś czasu trwa moda, również oczywiście w Polsce, na maskotkę Huggy Wuggy. Nabyć ją można bez problemu (jakkolwiek jej ceny niskie nie są, podobnie zresztą jak wszystkiego obecnie) w sklepach stacjonarnych i w internecie. Interesują się nią coraz młodsze dzieciaki, w tym przedszkolaki. A im większe zainteresowanie pluszakiem, tym więcej ostrzeżeń przed nim ze strony psychologów dziecięcych, logopedów i ogólnie specjalistów od pracy z dziećmi. Podobno są przedszkola, personel których zabrania wnosić tę zabawkę. Dlaczego? Ano, ma ona być niebezpieczna. Wnioskując z całkiem licznych informacji na jego temat, z jakimi się zetknąłem, Huggy Wuggy wzbudza obawy i konsternację od prawa do lewa, innymi słowy – nie podoba się osobom o nader zróżnicowanych przekonaniach politycznych, religijnych tudzież społecznych. Zarzuty fanatyków, jakoby rzeczona zabawka była tworem „szatańskim”, promującym „kult zła” (lub, w nieco mniej skretyniałej wersji, „niezgodny z chrześcijaństwem system w

Fałszywi przyjaciele demokracji

Zauważyłem u wielu ludzi o autentycznie demokratycznych przekonaniach pewną naiwność. Mianowicie, po ich komentarzach, np. wpisach na portalach społecznościowych, czy udostępnianych treściach widać, że zakładają oni, iż wystarczy krytykować, mniej lub bardziej merytorycznie, aktualnego dyktatora, by zostać uznanym za szczerego demokratę i obrońcę ustroju demokratycznego. Toteż za wielkiego demokratę uznawany jest chociażby Roman Giertych, który w latach 90. ubiegłego stulecia reaktywował nacjonalistyczną, a w zasadzie neonazistowską Młodzież Wszechpolską, stał na czele ultranacjonalistycznej, antysemickiej, homofobicznej (to właśnie on wyniósł homofobię na polityczne salony) i antyeuropejskiej Ligi Polskich Rodzin, był wielkim sojusznikiem Rydzyka (do czasu, aż toruński kapitalista stwierdził, że Kaczyński przyniesie mu większe profity), jak zaś minister ciemnoty w PiS-owskim nie-rządzie zaczął przekształcać szkoły w obozy koncentracyjne, a dziecięce i młodzieżowe umysły faszerował t

Kontrakcje Jarosława

Kaczyński Jarosław, znany też jako Balbina, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, jest smutny. Powód stanowi kondycja polskiej młodzieży. Ale nie to, że coraz więcej młodych osób boryka się z problemami psychicznymi, dokonuje prób samobójczych i musi korzystać z pomocy psychiatrii dziecięcej – a ta radośnie sobie kona. Nie to, że szkoła po PiS-owskich deformach zmieniła się w koszmar i pozbawiła licznych przedstawicieli młodej generacji – zwłaszcza osoby z biedniejszych regionów i mniej zamożnych rodzin – szans rozwojowych. Nie to, że minister Zero, czyli Ziobro Zbigniew, gestapowiec, wymyślił chore prawo, wedle którego nawet dziesięcioletnie dzieci będą karane jak przestępcy, zaś niejaki Duda Andrzej bubla owego podpisał. I nie inne realne problemy, z jakimi boryka się pokolenie przed wejściem w pełnoletniość. Nie, prezesa Jarosława najbardziej smuci to: Młodzież jest pod bardzo wielkim wpływem smartfonu, tak mówiąc w przenośni. Tu rzeczywiście my z kolei dużych możliwości nie mamy

Święto wielkich zmian

Dziś 22 lipca, czyli rocznica – w tym roku wypada akurat siedemdziesiąta ósma – opublikowania odezwy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (utworzonego przez polskich polityków na emigracji w Związku Radzieckim i stanowiącego organ władzy na ziemiach polskich wyzwolonych spod hitlerowskiej przez Armię Czerwoną i idące ze Wschodu Wojsko Polskie), znanej jako Manifest Lipcowy. Formalnie ogłoszono go właśnie 22 Lipca 1944 r. w Chełmie, w praktyce wydano go dwa dni wcześniej w Moskwie, a podpis pod nim złożył Józef Stalin. Rocznicę jego ogłoszenia w okresie poprzedniego ustroju obchodzono jako główne święto państwowe; nic dziwnego, skoro ukazanie się Manifestu jak najbardziej uznać można za symboliczny początek odradzania się naszego państwa po II wojnie światowej. Po przejęciu władzy i zmianie ustroju na parlamentarny, a systemu społeczno-ekonomicznego na barbarzyński kapitalizm, solidaruchy zniosły święto 22 Lipca, zastępując je 11 Listopada; szkoda, bo zdecydowanie lepiej świętować

Poza lewicą

Pani profesor ka Joanna Senyszyn, słynna polityczka – SLD, później Nowa Lewica, obecnie Polska Partia Socjalistyczna – odpowiedziała Polskiemu Radiu 24 na pytanie o strategię wyborczą PPS na najbliższe wybory. Kontrowersje, zwłaszcza wśród zwolenników szeroko pojętej lewicy, wzbudziła jej wypowiedź o współdziałaniu z Konfederacj ą, czyli najbardziej neonazistowską formacją w aktualnym składzie naszego „kochanego” Sejmu. Pani Senyszyn stwierdziła, że takowej nie będzie, ponieważ : Ma ona tak niesamowite i dziwaczne poglądy – kobiety traktują jak inkubatory, zwierzęta jak przedmioty martwe – że praktycznie w żadnym punkcie, no może poza gospodarczym, się nie zgadzamy ( https://polskieradio24.pl/130/5925/artykul/3003051 ). Na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić. To, że polityczka powszechnie kojarzona z lewicowością nie chce kooperować z ugrupowaniem neonazistowskim – tyle, że odzianym w garnitury zamiast mundurk i o barwie odchodów podczas biegunki – jest stuprocentowo

Noblistka i klasizm

Internet i media huczą na temat pewnej wypowiedzi Olgi Tokarczuk. Niechże więc i ja przedstawię swoje zdanie w tej kwestii, zwłaszcza, że wczoraj i przedwczoraj poruszyłem ciekawsze dla mnie tematy. Otóż, na Festiwalu Gór y Literatury nasza rodzima laureatka Literackiej Nagrody Nobla oznajmiła: Powiedzmy sobie szczerze – literatura nie jest dla idiotów. Ja nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów, żeby czytać książki, trzeba mieć jakieś kompetencje, wrażliwość pewną, rozeznanie w kulturze. Książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą (…). Nie wierzę, że przyjdzie czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są gdzieś do mnie podobni. Piszę do swoich

Szkolna trauma

Połowa lipca ledwo minęła, wakacje w pełni (acz, z racji ciężkiej sytuacji finansowej, ponad połowa naszych obywatelek i obywateli nie może sobie pozwolić na wyjazd, a jako że solidaruchy przed laty zlikwidowały kolonie, dzieciaki liczyć mogą głównie na wczasy u rodziny na wsi, jeśli takową mają), słoneczko znów zaczęło dogrzewać, hydrolodzy ostrzegają przed suszą, jaka może okazać się katastrofalna… Dobra, czarnowidztwo klimatyczne – żeby nie było, w pełni uzasadnione! – będzie kiedy indziej, dziś skupiamy się na wakacjach i tym, co nastąpi po ich zakończeniu. Dzieciom i młodzieży szkolnej została jeszcze reszta lipca oraz cały sierpień, studentom, jeżeli oczywiście zaliczyli sesję letnią, dochodzi do tego wrzesień. I dobrze, odpoczynek, jak wielokrotnie pisałem, jest człowiekowi niezbędny do życia, niezależnie od wieku tudzież fazy rozwoju. Jeśli chodzi o moje szkolne lata, to wakacje wspominam zdecydowanie lepiej niż pozostałe dziesięć miesięcy roku; właśnie one były dla mnie cza

Sposób na oszusta

Ostatnio wydaje się, że Donald Tusk skręcił ideologicznie w lewo i próbując pociągnąć za sobą swoją partię, Platformę Obywatelską. A to powtórzy za politykami Lewicy (zwłaszcza Razem) i działaczami lokatorskimi stwierdzenie – stuprocentowo zresztą trafne – że mieszkanie jest prawem człowieka, a to zapowiada liberalizację prawa antyaborcyjnego i legalizację związków partnerskich, a to deklaruje wdrożenie (po objęciu władzy przez PO, rzecz jasna) pilotażowego programu skrócenia tygodnia pracy do czterech dni (koncepcja słuszna, acz też skradziona Lewicy), a to nawet o świeckim państwie napomknie – wszelako miesza te napomknienia z marzeniami, by w polskiej polityce wzrosła rola Kościoła katolickiego, ale oderwanego od PiS-u – a to jeszcze jakieś inne podkradzione lewicowcom hasełko rzuci w formie nieco tylko zmodyfikowanej. Liczni komentatorzy zastanawiają się, czy owo zachowanie pana Tuska wynika z tego, że faktycznie dostrzegł on, iż młode pokolenie wyborców chce z jednej strony więk

Pas biednego

Czarnek Przemysław, hitlerowski minister ciemnoty w nie-rządzie Bezprawia i Niesprawiedliwości, poradził, aby celem radzenia sobie z inflacją „jeść mniej i taniej” (serio!). Nie wiem, co to jego zdaniem oznacza – chleb z wodą raz na tydzień? – i nie chcę wiedzieć. Wcześniej niejaki Duda Andrzej, udający prezydenta, radził w tej samej sprawie, by zacisnąć zęby i wykazać optymizm. Inni PiS-owcy przypomnieli o możliwości zbierania chrustu. Morawiecki Mateusz, premier nie-rządu Jarosława Kaczyńskiego, proponuje ocieplać domy przed zimą (najlepiej mchem). I tak dalej. Nie tylko politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości opowiadają takie brednie. Oszczędzanie radzą obywatelkom i obywatelom Polski również ekonomiści niepowiązani z tą mafią/sektą, za to wykazujący się tym samym, co cała nasza prawica (czyli PiS też, gdyby ktoś miał wątpliwości), neoliberalnym tokiem „myślenia” (cudzysłów nieprzypadkowy). Oni wszyscy nie dostrzegają, iż Polacy nie mają JAK oszczędzać (nie tak dawno temu o ty

Wielkie kłamstwo

Jedno z największych łgarstw mających się świetnie w dyskursie publicznym odnośnie sceny politycznej (k)raju nad Wisłą, brzmi: jeśli nie jesteś za Platformą Obywatelską (ewentualnie którąś z innych, stłamszonych partyjek, wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej), to oznacza, że jesteś za Bezprawiem i Niesprawiedliwością (lub odwrotnie – nie popierasz PiS, wówczas z automatu jesteś wyborcą PO/KO). To samo, tylko w wersji bardziej nakierowanej na osoby: nie wielbisz Donalda Tuska, musisz więc być wyznawcą Kaczyńskiego Jarosława (w drugą stronę też to działa). To nie tylko kłamstwo, ale również – jeszcze gorzej! – szantaż moralny, wymierzony w elektorat, zwłaszcza opozycyjny, czyli taki, co chce odsunięcia PiS-u od władzy; wmawia się mu oto, że popierając jakąkolwiek inną formację poza PO/KO, de facto sprzyja się mafii/sekcie Kaczyńskiego. A to przecież brednia. (Gwoli ścisłości dodać należy, że Bezprawie i Niesprawiedliwość nie musi w ten sposób grać na sumieniach – o ile takowe

Spokój

Na Facebooku wyświetlają mi się zdjęcia znajomych, które i którzy jeżdżą na urlopy i wycieczki. Bardzo fajnie, życzę dobrej pogody i miłego wypoczynku. Sądzę też, że ludzie, których stać na takich wyjazd, zaiste powinni korzystać z okazji; inflacja może bowiem tak nam dowalić, że tylko najbogatsze burżuje będą sobie mogły pozwolić na wczasy, a i nie zapominajmy, że granice też w każdej chwili mogą zostać znów przymknięte z powodu pandemii takiej czy innej. Przybywa zresztą osób, które jeśli w ogóle mogą gdzieś pojechać, to do rodziny na wieś (jako dziecko i młody człowiek bardzo to zresztą lubiłem). Wiadomo, płace w Polsce wciąż niskie (kapitaliści muszą się wszak nachapać), przez lockdowny w wielu firmach jeszcze spadły, inflacja natomiast przeżarła szczątkowe świadczenia socjalne typu 500 Plus. Ponad połowa naszych obywatelek i obywateli w tym roku nie wybierze się nigdzie na wakacje. Tak oto wygląda ponura konsekwencja jakże szkodliwej polityki prawicy postsolidarnościowej, od Balce