Początek złotej epoki

Dziś osiemdziesiąta pierwsza rocznica publikacji Manifestu Lipcowego (22 lipca 1941 r.), stworzonego przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, czyli polskich działaczy lewicowych, jacy podczas II wojny światowej znajdowali się w ZSRR. Dokument ten – tak, podpisał się pod nim Józef Stalin, a jego pierwotna wersja powstała w Moskwie – stanowił fundament polityczny dla Polski powojennej i zmian ustrojowych, o czym za chwilę. W poprzednim ustroju rocznica jego opublikowania była świętem państwowym… i nie widzę powodów, dla których nie miałaby pozostawać nim również obecnie. Data ta uchodzić bowiem może za symbol wyzwolenia naszego państwa spod hitlerowskiej okupacji (a raczej początku wyzwalania, bowiem w pełni nastąpiło ono rzecz jasna w roku 1945) i ukazania planu powojennej odbudowy. Znacznie to lepsze Święto Niepodległości niż 11 listopada, który to dzień tak naprawdę jest rocznicą zamachu stanu dokonanego przez Józefa Piłsudskiego, a II RP dawno już nie ma (na szczęście), podczas gdy Polaka, jaka odrodziła się w oparciu o Manifest Lipcowy, istnieje nadal, tyle, że z innym ustrojem politycznym i, niestety, systemem gospodarczym.

Co zapowiadał Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 22 lipca 1944 roku. Ano to:

- przeprowadzenie reformy rolnej, parcelację gruntów poszlacheckich wliczając (nie udało się tego przeprowadzić przed wojną, opór ziemiańskich pasożytów i ich politycznych marionetek z prawicy był zbyt wielki);

- wprowadzenie bezpłatnego szkolnictwa;

- deklaracja rozbudowy ubezpieczeń społecznych (co pod koniec lat 90. spierniczył urząd AWS-UW, czyli dzisiejszego POPiS-u, wskutek czego mamy niedofinansowaną opiekę zdrowotną i niskie emerytury oraz renty, podczas gdy składki są zbyt wysokie dla wielu osób obywatelskich);

- poszanowanie prywatnej działalności gospodarczej;

- wezwanie do walki z okupantem niemieckim.

Z tego wszystkiego nie dotrzymano tylko obietnicy odnośnie prywatnej działalności gospodarczej; została praktycznie zakazana w dobie stalinizmu, częściowo umożliwiona w dekadzie Gierka, a całościowo przez rząd Rakowskiego pod koniec lat 80. Potem zaś przylazł Balcerowicz i na jankeskie zlecenie wprowadził dziki kapitalizm w modelu dziewiętnastowiecznym.

Opublikowanie Manifestu Lipcowego to symboliczny początek Polski Ludowej, istniejącej w latach 1944-89, z czego nazwa Polska Rzeczpospolita Ludowa funkcjonowała w latach 1952-89, między 1944 a 1952 r. nasze państwo nazywało się tak, jak przed wojną i jak dzisiaj. Epoka Polski Ludowej dzieli się na trzy okresy: 1944-47 (kształtowanie się ustroju w oparciu o PSL, Polską Partię Robotniczą i Polską Partię Socjalistyczną; ostatecznie PSL zostało wyrugowane, a pozostałe dwa ugrupowania połączyły się w Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą), 1947-56 (stalinizm, kiedy to kopiowano radzieckie rozwiązania polityczne i ustrojowe) i 1956-89 (okres powolnej, stopniowej demokratyzacji). System gospodarczy tamtych czasów nazywano realnym socjalizmem, choć tak naprawdę była to technokracja biurokratyczna. Po przełomie 1956 r. mieliśmy częściowo niedemokratyczny (wcześniej istniała brutalna dyktatura) ustrój polityczny i częściowo demokratyczny system gospodarczy (wcześniej był niedemokratyczny), które w 1989 roku zastąpione zostały częściowo/pozornie demokratycznym ustrojem politycznym i całkowicie antydemokratycznym systemem gospodarczym (kapitalizmem oczywiście).

Jasne, że Polska Ludowa miała swoje wady. W latach 1944-56 władze dość brutalnie walczyły z opozycją (acz likwidacja UPA i tzw. „żołnierzy wyklętych” była jak najbardziej słuszna), rok 1968 to antysemicka nagonka, istniała państwowa cenzura (z biegiem czasu łagodniejąca i, nie oszukujmy się, mniej dotkliwa od dzisiejszej rynkowej), a podczas strajków niekiedy strzelano do ludzi, przy czym ofiar śmiertelnych było wielokrotnie mniej niż w Dwudziestoleciu Międzywojennym. Wadą z kolei gospodarki technokratycznej z elementami socjalistycznymi było to, że okazała się ona podatna na skutki załamania globalnego systemu finansowego w połowie lat 70. XX wieku, przez co kredyty Gierka okazały się takim problemem. Jednakże jako całość system ten był o wiele lepszy niż dzisiejszy, od strony społeczno-ekonomicznej rzecz jasna.

Reforma rolna pozwoliła na likwidację wielkiej poszlacheckiej i poniemieckiej (na Ziemiach Odzyskanych) własności ziemskiej, którą rozdzielono między chłopów, co znacząco zwiększyło ich dochody; w II RP żyli oni w większości w nędzy, jakiej dziś nie potrafimy sobie wyobrazić. Dla wsi polskiej, przed wojną stojącej na poziomie niewiele wyższym niż w średniowieczu – serio! – oznaczała ona gigantyczny rozwój technologiczny, ekonomiczny oraz społeczny. Z kolei uprzemysłowienie kraju nie tylko dźwignęło na nogi wcześniej zacofaną, a następnie zniszczoną przez hitlerowców gospodarkę, lecz także w niewyobrażalnym stopniu zmodernizowało państwo i społeczeństwo. W ciągu dwóch-trzech dekad Polska przeskoczyła KILKA WIEKÓW naprzód. Powstała zorganizowana klasa robotnicza (niestety, w latach 80. zmanipulowana przez USA i Watykan, agenturą których była „Solidarność”), miliony ludzi objął jeden z największych w dziejach ludzkości awans społeczny. Praktycznie zlikwidowano analfabetyzm – w Dwudziestoleciu Międzywojennym jeden z najwyższych w Europie – wprowadzono powszechną bezpłatną edukację, dzięki bezpłatnej opiece zdrowotnej znacznie zwiększyła się średnia długość życia i wyeliminowano wiele chorób, bezrobocie spadło nieomal do zera, bezdomność stanowiła zjawisko marginalne, a skalę skrajnej nędzy ograniczono w znacznym stopniu. Jasne, większość osób obywatelskich nie była szczególnie bogata, ale zamożność rosła szybko, zaś zarobki pozwalały na zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych, zwłaszcza, że podatki były niskie (nie musiałby być wysokie, skoro płacili je wszyscy), a większość usług społecznych była albo darmowa, albo bardzo tania.

Był to też jedyny okres po 966 roku, kiedy Polska była państwem świeckim, a rola Kościoła katolickiego pozostawała ograniczona. Organa porządku (dziś są represji i nadzoru, wręcz terroru) umiały sobie radzić z klerem, nawet z prymasem, który nie chciał uznać, gdzie jego miejsce

Kraj podniósł się z powojennych ruin – a Polska była jednym z najbardziej zniszczonych państw świata, że tak przypomnę – i szybko osiągnął nowoczesny, europejski poziom. Sukces tym większy, że odbudowywaliśmy się w zupełnie nowych granicach.

Mimo cenzury wspaniale rozwijała się polska kultura. Polska Szkoła Filmowa zdobywała uznanie na całym świecie (jak najbardziej zasłużenie), powstawały powieści, które czytamy do dziś, a malarstwo czy rzeźba kwitły. Sportowcy odnosili wspaniałe sukcesy. Dynamicznie rozwijała się nauka i technologia. Mieliśmy własny przemysł.

Takie właśnie było dziedzictwo Manifestu Lipcowego.

A potem przylazła „Solidarność” i za imperialistyczne, watykańskie oraz mafijne pieniądze wszystko zniszczyła... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Kapitalistyczni esesmani

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku