Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2021

Imperialiści na stokach Hindukuszu

Nowy imperialistyczny prezydent, Joe Biden, zapowiedział, że w tym roku 2,5 tys. żołnierzy USA wycofa się z Afganistanu, wraz z ponad 6 tys. wojaków z innych państw NATO. Proces wycofywania tychże wojsk ma się zakończyć do rocznicy zamachów z 11 września 2001 roku. Oficjalnym powodem jest zrealizowanie celów NATO-wskiej operacji (czytaj: inwazji) w tymże środkowoazjatyckim państwie. No cóż, bin Ladena faktycznie zamordowano, Al-Kaidzie dokopano, w Kabulu zainstalowano marionetkowy rząd… ale afgańskich talibów pokonać się imperialistom amerykańskim i ich sojusznikom nie udało; przeciwnie, są silniejsi niż dotychczas, kontrolują prawie całe terytorium rzeczonego kraju i okazali się realnymi zwycięzcami tej jakże długiej i krwawej wojny. No to czemu w takim razie Stany i NATO stoki Hindukuszu opuszczaj? Prawda jest taka, że Joe Biden zwyczajnie łże, bo USA wcale sobie Afganistanu nie odpuszczają, nie rezygnują też z próby utrzymywania kontroli nad tym państwem. Wprawdzie bowiem regularne

Przykład niebezpiecznej ciemnoty

Fajny miał pomysł pan prezydent miasta Wałbrzych (gospodarczo zniszczonego przez prawicę postsolidarnościową, ale to inna historia), z zawodu będący lekarzem. Otóż, wyszedł on z inicjatywą obowiązkowych szczepień dla mieszkańców tejże dolnośląskiej aglomeracji. Idea owa spodobała się najwyraźniej większości wałbrzyskich radnych, którzy przyjęli odpowiednią uchwałę. Tę, niestety, uchylił PiS-owski wojewoda, toteż w życie nie weszła. Co jeszcze gorsze, u części wałbrzyszan pomysł obowiązkowych szczepień wywołał istną furię. Grożą teraz swojemu prezydentowi śmiercią, wyzywają go od doktora Mengele (zaiste chory absurd; Mengele przeprowadzał w Auschwitz odrażające eksperymenty i mordował ludzi, prezydent zaś Wałbrzycha chciał ludzkie życia ratować) i – jednym tchem! – do… Żyda (dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota, przy czym co do wszechświata nie ma pewności, a na nieskończoność ludzkiej głupoty dowód stanowią przytoczone wyzwiska), gromadzą się pod jego domem; samorz

Cukier, depresja i kapitalizm

Niedawno przeczytałem na jakiejś (nie pamiętam dokładnie, na jakiej, ale w sumie to nieważne) stronie o żywności, że spożywanie cukru wydatnie wpływa na ryzyko zachorowania na depresję. Przypomnę, iż jest to bardzo poważne schorzenie psychiczne, a zarazem jedna z głównych – obok nowotworów i chorób układu krążenia – przyczyn zgonów w skali świata. Prowadzić może bowiem do samobójstw, a nawet, jeśli nie, to przeżywanie jej ataków mocno wyniszcza organizm. Nie jest to żaden chwilowy dołek psychiczny tudzież spadek nastroju; depresja, zwłaszcza oczywiście ciężka, wymaga profesjonalnego leczenia psychiatrycznego, farmakoterapię wliczając. Czy faktycznie do jej rozwoju przyczynić się może spożywanie cukru, trudno mi zweryfikować. Opcji takiej oczywiście nie wykluczam; potrafię sobie wszak wyobrazić, że substancja owa negatywnie oddziałuje na organizm, w tym układ nerwowy i mózg, zaburzając jego funkcje w taki sposób, iż łatwiej jest na owo paskudne choróbsko zapaść. Może tak, może nie, tr

Cel główny

Korzystając z mediów głównego nurtu czy też z portali społecznościowych, nader łatwo natrafić można na wypowiedź w stylu: „Najważniejsze, to odsunąć PiS od władzy, a potem będziemy myśleli, co dalej”. Tak mówią (niektórzy) politycy tzw. „opozycji”, głównie ci bliscy PO/KO oraz partyjki Szymona Hołowni (czyli taka z nich opozycja jak z niewidomego snajper), publicyści-komentatorzy oraz liczni obywatele, którym obecna władza (jak najbardziej zresztą słusznie) się nie podoba. Problem w tym, że tego typu postawa jest ogromnie idiotyczna i szkodliwa. Szkodliwa dlatego, że zdecydowanie nie przybliża nas od koniecznego odsunięcia od władzy mafii/sekty Kaczyńskiego, a wręcz przeciwnie (dlaczego, zaraz wyjaśnię). A idiotyczna, gdyż najzwyczajniej w świecie pokazuje miałkość intelektualną głoszących ją polityków, ich niezdolność do wykreowania wizji Polski po PiS-ie, nie wspominając o spójnym, kompleksowym programie, jednocześnie zaś świadcząca o traktowaniu wyborców jak debili, którzy polecą

Bezsens

Do wyborów niby jeszcze daleko… choć zawsze mogą nadejść przyspieszone, w polityce nigdy nie należy mówić: „nigdy”. Wszelako, ilekolwiek czasu do nich pozostało, my, wyborcy, którzy chcemy realnych zmian na lepsze w Polsce (ku czemu warunkiem koniecznym, acz niewystarczającym jest odsunięcie od władzy Bezprawia i Niesprawiedliwości), musimy sobie odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie. Czy jest sens zamieniać: 1) jednych postsolidarnościowych następców targowicy na innych (postsolidarnościowych lub o odmiennym rodowodzie, to w sumie najmniej istotne) następców targowicy, czyli jednych sprzedawców Polski na innych sprzedawców Polski; 2) jednych klerykałów na innych klerykałów; 3) jednych zwolenników kapitalistycznego zniewolenia na innych zwolenników kapitalistycznego zniewolenia; 4) jednych pachołków finansjery oraz międzynarodowych koncernów na innych pachołków finansjery oraz międzynarodowych koncernów; 5) jedne marionetki USA i Watykanu na inne marionetki USA i Watykanu; 6) jedn

Państwo a społeczeństwo

Dość łatwo spotkać się można z opinią, jakoby krytykowanie państwa Izrael za jego politykę wobec Palestyńczyków było odmianą antysemityzmu. Cóż, antysemityzm, identycznie jak wszelkie formy nietolerancji i nienawiści zasługuje tylko i wyłącznie na zdecydowane potępienie – każdy człowiek cywilizowany doskonale to rozumie. Ale gdyby przyjąć taką optykę, że ten, kto krytykuje (chodzi rzecz jasna o merytoryczną krytykę, nie o wylewanie pomyj) Izrael za zbrodnie, jakie władze i organa tego państwa popełniają na ludności palestyńskiej (wysiedlenia, odcinanie od wody pitnej, masowe aresztowania dotykające nawet dzieci, strzelanie do ludzi przy użyciu ostrej amunicji, ostrzał snajperski lekarzy udzielających pierwszej pomocy, bombardowania, itd.) to antysemityzm, wówczas antysemitami okazałoby się wielu… Żydów. Liczni bowiem przedstawiciele tej nacji ostro sprzeciwiają się represjom wymierzonym w Palestyńczyków przez władze w Tel Awiwie, a stosowane przez wojsko, policję tudzież służby specjal

Wymień na nowe

Po osiedlu, na którym mieszkam, chodził wczoraj przedstawiciel firmy sprzedającej piecyki gazowe do łazienek, tzw. junkersy (od nazwy jednej z marek tychże urządzeń). Proponował wymianę tegoż piecyka, oferując przy tym różne formy płatności (gotówka, rady, itd.). Argument klasyczny: trzeba wymienić, bo ten, co jest w domu, to już staroć, który nie powinien działać. Wziąłem firmową ulotkę i uprzejmie się pożegnałem. Faktycznie, junkers w mojej łazience kilkanaście lat już ma, ale jak na razie wszystko z nim w porządku. Odpala, grzeje wodę (regulacja jej przepływu też nie szwankuje), gaz się nie ulatnia… Owszem, kiedyś trzeba będzie sprawić sobie nówkę sztukę, ale jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie do tego czasu. Generalnie, wszelkie sprzęty – junkersa, pralkę, lodówkę, elektronikę, samochód, itd. – używam, dokąd są sprawne. Wymieniam je na nowe, kiedy już się ostatecznie psują, naprawa jest nieopłacalna, lub też, gdy do wymiany zmusza mnie ich niekompatybilność z innymi urządzeniam

Plutokratyczne państwo zalegalizowanego bezprawia

Przeciwnicy Bezprawia i Niesprawiedliwości wytykają – jak najbardziej trafnie i zasadnie – tej mafii/sekcie, że niszczy niezawisłe sądownictwo oraz instytucje typu Rzecznik Praw Obywatelskich. Jest to rzecz jasna prawda, ponieważ tak właśnie wygląda budowa faszystowskiej dyktatury – na podporządkowaniu wszystkich organów ugrupowaniu rządzącemu i jego wodzowi (w tym wypadku Kaczyńskiemu Jarosławowi, rzecz jasna), a za ich pośrednictwem wielkiemu kapitałowi. Krytycy PiS-u utożsamiają ten patologiczny proces z niszczeniem demokratyczne państwa prawa/prawnego. I mieliby rację, gdyby nie to, że… No właśnie, po 1989 roku demokratyczne państwo prawa (lub prawne, jak określają je prawnicy) powstało jedynie na papierze, np. na stronicach Konstytucji RP. Być może usiłowali je urzeczywistnić ideowcy z SLD, w praktyce wszelako Polska – jak większość państw kapitalistycznych, tych zwłaszcza, w jakich wdrożono neoliberalny, barbarzyński model owego nieludzkiego systemu społeczno-ekonomicznego – sta

Więcej na pogrzeb

Jak wszyscy wiemy, umieralność na COVID-19 w Polsce była jedną z najwyższych na świecie; nadal zresztą jest, mimo iż liczba wykrytych zakażeń spada. W stosunku do liczby obywateli, w najgorszym okresie pandemii wypadliśmy nawet gorzej niż Indie (tak!). Do tego doliczyć trzeba spowodowane lockdownem (zwłaszcza służby zdrowia) zgony na inne choroby, w tym i takie, leczenia których w ciągu ostatniego roku w znacznej mierze zaprzestano. Konkludując, przez minione kilkanaście miesięcy w (k)raju nad Wisłą pożegnało się z życiem najwięcej osób od zakończenia II wojny światowej. Jest to oczywiście skutek z jednej strony totalnej nieudolności PiS-owskiego nie-rządu, z drugiej zaś trwającej od czasów Buzka niewydolności służby zdrowia, na którą przeznacza się zbyt mało środków, a sam składkowy system finansowanie jest… no właśnie, główną przyczyną tej niewydolności. Podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne, zaproponowane w Polskim Ładzie, niewiele pomoże, bo tu należałoby zmienić system f

Martwica programowa

Chyba każdy, nawet kiepsko rozgarnięty obserwator sceny politycznej (k)raju nad Wisłą dostrzega, że Platforma Obywatelska, największa pod względem liczby posłów i senatorów formacja „opozycyjna” (cudzysłów nieprzypadkowy) w polskim parlamencie, przeżywa kryzys, z każdym dniem, jak wygląda, coraz to poważniejszy. Zaczęło to być widoczne kilka tygodni temu, kiedy to lider PO, pan Budka Borys, dał się wyrolować Kaczyńskiemu Jarosławowi w kwestii Europejskiego Funduszu Odbudowy; ustawił wówczas swoją partię w jednym szeregu z prawackimi eurosceptykami, czyli Zerowcami i Konfederacją. Od razu też wylały się ze strony polityków oraz co radykalniejszych wyznawców Platformy – i w ogóle całej Koalicji Obywatelskiej – pomyje na Lewicę, za to, że usiadła do negocjacji z nie-rządem w sprawie rzeczonego Funduszu. Owe pomyje, dodajmy, udowodniły (nie one jedne zresztą), iż PO jest dokładnie tak samo sekciarską prawicą jak PiS, tzn. nie toleruje samodzielności i odmienności światopoglądowej, nadto

Radioaktywne ścieki kapitalizmu

Kilka tygodni temu świat obiegła wieść, która mogłaby z powodzeniem stanowić tło fabuły filmu o Godzilli; niestety, nie jest to fikcja, lecz rzeczywistość. Otóż, firma zarządzająca odpadami radioaktywnymi, jakie pozostały po katastrofie elektrowni atomowej w Fukushimie, zamierza spuścić do Pacyfiku... ścieki z tegoż obiektu, do tej pory trzymane w specjalnych zbiornikach. Decyzję jeszcze pod koniec kwietnia zaklepał rząd Japonii. A skąd się ona wzięła? Proste – bo taniej jest spuścić tę wodę do oceanu, niż w dalszym ciągu ją magazynować. Gospodarka kapitalistyczna (niezależnie od państwa) opiera się na zasadzie maksymalizacji zysku, a ten generowany jest nie tylko w drodze wyzysku pracowników, ale też poprzez szukanie oszczędności wszędzie, gdzie tylko się da. Inne państwa położone nad Pacyfikiem oczywiście protestują – najgłośniej Chiny. Pomysł ze ściekami z Fukushimy nie podoba się również działającym w Japonii organizacjom proekologicznym, na czele z tamtejszym Greenpeace. Trudno

Dlaczego czytam

Wczoraj pisałem, że pseudo-liberalne, a w istocie głęboko konserwatywne środowiska medialne i polityczne (np. niektóre osoby z Koalicji Obywatelskiej) opluwają aktywistkę i dziennikarkę Maję Staśko za to, że na antenie TVN24 stwierdziła, iż snobizmem czytelniczym nikogo do sięgania po książki się nie zachęci. Miała oczywiście rację, ponieważ jeżeli z samego faktu regularnego kontaktu z literaturą czerpali będziemy poczucie (fałszywe), że jesteśmy nie wiadomo kim, to automatycznie zaczniemy pogardzać ludźmi, którzy książek nie czytają lub czytają mało (powody ku temu mogą być różne). A gardząc kimś, nie zachęcimy go do robienia tego, co uważamy za słuszne; przeciwnie, jeszcze go do tego zniechęcimy. Podkreślam – chodzi o zachęcanie, nie przymuszanie. No, ale snoby nie lubią, kiedy wytyka im się snobizm, nadto konserwatystów udających liberałów (np. polityków KO lub dziennikarzy Gazety Wyborczej , TVN i im podobnych mediów) cechuje wysoki stopień pogardy wobec osób, jakie uważają za „gor

Snobizm na czytanie

Koalicja Obywatelska i pokrewni jej ideologicznie (czyli konserwatywni, acz udający liberalnych) dziennikarze na czele z Hanną Lis (to ona zaczęła całą nagonkę, jeśli się nie mylę) mają nowego wroga. Jest nim Maja Staśko, dziennikarka i aktywistka, obrończyni praw kobiet, autorka książki Gwałt polski . Dlaczego konserwatyści udający liberałów wzięli ją na celownik? Otóż niedawno na antenie TVN24 udzielała ona (wraz z Zygmuntem Miłoszewskim, pisarzem) wywiadu na temat stanu czytelnictwa w Polsce (ten od lat jest fatalny, niejednokrotnie o tym pisałem), potępiając snobizm na czytanie, który zdaniem pani Staśko, wyklucza osoby nieczytające z powodów finansowych, braku edukacji czy zaburzeń psychicznych; ludzie ci uznawani są często za leniwym i roszczeniowych, podczas gdy – i tu pani Maja ma w stu procentach rację – zasługują na pomoc oraz lepszą edukację. No i się wylało, bo polski prawicowiec, zwłaszcza ten, co stroi się na liberała, nienawidzi, kiedy ktoś wytyka jego wady, na czele

Przyjaciele pana Rafała

Gdzieś uszła energia społeczna, jaką pan Trzaskowski Rafał, polityk i samorządowiec PO, prezydent Warszawy oraz kandydat w zeszłorocznych wyborach prezydenckich, rzekomo wzbudził. Owszem, pod jego auspicjami powstał związek zawodowy, do którego należeć mogą – i to jest wielka jego zaleta – także osoby na samozatrudnieniu, lecz nie docierają do mnie żadne informacje, jak on działa (mam nadzieję, że jak najskuteczniej). No i założył też pan Trzaskowski swój Ruch Wspólną Polskę, ale tu działanie wydaje się jakieś takie niemrawe. No, ale na koniec sierpnia bieżącego roku ów Ruch Wspólna Polska zapowiada wydarzenie o nazwie Campus Polska Przyszłości. Ma się ono odbyć w Olsztynie, a prezydent Warszawy zaprasza na nie młodych ludzi, którzy chcą działać, ale niekoniecznie zapisywać się do partii. I wszystko byłoby w porządku, inicjatywę należałoby pewnie uznać za całkiem fajną, gdyby nie… I tu dochodzimy do strefy mroku. Otóż, wśród oficjalnych partnerów tegoż Campusu znajduje się Międzynar

Czerwony ekstremizm

Pewien prawicowy polityk, konserwatysta udający liberała, bredził niedawno o „czerwonym ekstremizmie”. Było to, a raczej w jego zamyśle miało być, uderzenie w sejmową Lewicę, która okazała się lepszą opozycją niż obumierająca intelektualnie partia, na czele której ów polityk stoi (pewnie już niedługo, bo coraz głośniej mówi się tam o zmianie lidera, na Grzegorza Schetynę chociażby). Prawda wszelako jest taka, że podobnymi tekstami od lat częstują nas wszystkie ugrupowania na prawo od centrum, zarówno umiarkowane, jak też skrajne. Czymże zatem jest ów „czerwony ekstremizm” według prawicy? Oto kilka przykładów: 1) Wynagrodzenie za pracę, zwłaszcza takie, które pozwala pracownikowi utrzymać siebie samego i najlepiej rodzinę na godnym poziomie, tzn. nie tylko kupić jedzenie oraz opłacić rachunki, ale też odłożyć pewne oszczędności. Prawicowcy twierdzą bowiem, że człowiek powinien pracować jak najtaniej, a najlepiej w ogóle za darmo, po to rzecz jasna, by kapitaliści mieli większe zyski.