Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019

Koniec wakacji

Zaczyna się nam ostatni weekend tegorocznych wakacji. Od poniedziałku dzieci i młodzież rozpoczną nowy rok szkolny. Wiele osób, niestety, nie pójdzie do tych placówek, gdzie iść chciało, zamiast w liceum czy technikum wylądują w zawodówce (zwanej eufemistycznie szkołą branżową), bo z powodu deformy i rekrutacji podwójnego rocznika zabraknie dla nich miejsca w szkołach średnich. Jak już kiedyś pisałem, skutek ów ponury fatalnej deformy dotknie przede wszystkim młodych ludzi z biedniejszych rodzin i regionów; to ich potencjał zostanie zmarnowany, to ich szanse na awans społeczny i wyrwanie się z (narastającej) biedy mogą zostać pogrzebane. A i ci, co do wymarzonych placówek się dostali, nie mają się w wielu wypadkach z czego cieszyć. Do internetu wyciekać mianowicie zaczęły plany lekcji, które nie napawają optymizmem, a wręcz wywołują zgrozę, mimo iż niespodzianki bynajmniej nie stanowią. Już od dawna eksperci od systemu oświaty ostrzegali, iż z powodu przepełnienia szkół, będ

Lewica dla przyrody

Nie odkryję Ameryki, pisząc, że obecne lato jest którymś już z rzędu, kiedy Polska zmaga się z suszą, urastającą do rozmiarów klęski. Powoduje ona, rzecz jasna, słabsze zbiory warzyw, owoców i zbóż, konieczność zwiększenia ich importu, wzrost cen (obok 500 Plus, drugiej znaczącej przyczyny inflacji), straty u rolników… Negatywne konsekwencje suszy wymieniać można jeszcze długo, a co z jej przyczynami? Cóż, z pewnością zaliczają się do nich szybkie i w wielu aspektach katastrofalne zmiany klimatu – wywołane, podkreślmy, przez kapitalistów stojących na czele gigantycznych koncernów, zwłaszcza energetycznych, wydobywczych i produkujących żywność, niszczących przyrodę i planetę dla krótkoterminowego zysku – a w polskim przypadku także wieloletnie zaniedbania i durne decyzje polityczne, podejmowane na poziomie tak państwowym, jak i samorządowym. No właśnie – od kogo jak od kogo, ale od polityków my, obywatele, nie tylko możemy, ale wręcz MUSIMY wymagać, że coś z tym fantem zrobią, tzn

Promujcie czytelnictwo

Wakacje się kończą, już za kilka dni dzieciaki pójdą do szkoły; wiele spośród nich, z powodu deformy Zalewskiej, nie do tej, gdzie iść marzyło. Ciekawy program w kwestii systemu oświaty ma Lewica, proponująca m. in. nowe technologie w szkołach, wycofanie katechezy, wprowadzenie lekcji wychowania seksualnego i zajęć na temat cyberbezpieczeństwa (o czym pisałem wczoraj). Ale widziałbym zadanie dla wszystkich ugrupowań i polityków demokratycznych. Jednym z warunków prawidłowego funkcjonowania demokracji jako ustroju jest wszak istnienie dobrze rozwiniętego, aktywnego społeczeństwa obywatelskiego. A takowe nie powstanie bez ludzi z wyobraźnią, myślących i wiedzących, co się dookoła nich dzieje, co robią politycy, i co to oznacza dla nas wszystkich. Aby takich osób było jak najwięcej, ich umysły potrzebują słowa pisanego, zwłaszcza książek – nader różnych, od beletrystyki po pozycje naukowe tudzież filozoficzne. Ludzi zaś do kontaktu ze słowem pisanym należy zachęcać. Co jest ważną r

Lekcje o cyberbezpieczeństwie

W programie wyborczym Lewicy, o którym pisałem wczoraj, nie da się wskazać propozycji złych czy bezsensownych. Zawiera on wszelako postulaty, którym warto poświęcić więcej uwagi. Ot, choćby te dotyczące szkolnictwa, poruszone w przemówieniu Anny Marii Żukowskiej. Jednym z nich jest wprowadzenie do szkół lekcji o cyberbezpieczeństwie. Czyli o bezpiecznych zachowaniach w internecie. Ten stał się nieodzownym elementem ludzkiego życia, bez dostępu do niego coraz trudniej normalnie egzystować; i nie ma co wybrzydzać czy zaklinać rzeczywistości – takie po prostu są fakty. Sieć niesie ze sobą wiele dobrego, ale też liczne niebezpieczeństwa, a że korzystają z niej coraz młodsze pokolenia, edukacja w zakresie tychże zagrożeń jest najzwyczajniej w świecie konieczna. Szkolna, profesjonalna edukacja. Dzieci – bo zanim jeszcze nauczą się one pisać lub czytać, już dostają do rączki smartfon z dostępem do internetu – muszą zatem być uczone, że na portalach społecznościowych mogą natrafić n

Propozycje z lewej strony

Najważniejszym politycznym wydarzeniem minionego weekendu była – z dawna, dodajmy, wyczekiwana – konwencja programowa Lewicy, czyli komitetu wyborczego SLD, z którego startują również Razem, Wiosna, Polska Partia Socjalistyczna, itd. (niestety, zabrakło w tym gronie Zielonych, którzy przyłączyli się do Koalicji Obywatelskiej, czyli też formacji demokratycznej). Całość wypadła fajnie (jedynym zgrzytem było uruchomienie się alarmu przeciwpożarowego), działaczki i działacze wygłaszali treściwe, ciekawe i merytoryczne przemówienia, pogrupowane tematycznie. Dobre było to, że nie skupiono się na liderach (jak to zrobił swego czasu Robert Biedroń podczas konwencji Wiosny, która zredukowana była w zasadzie tylko do niego samego), ale wypowiadały się też inne rozpoznawalne osoby związane z ugrupowaniami lewicowymi. Miło się oglądało, miło się słuchało, ale w polityce liczy się nie tylko dobre wrażenie, ale przede wszystkim program, czyli to, co dana formacja ma do zaproponowania nam, wyborco

Oczekiwanie braku oczekiwań

Jako przedstawiciel młodego (jeszcze) pokolenia stykam się z licznymi oczekiwaniami wobec siebie i innych ludzi w podobnym wieku oraz młodszych. Jest to rzecz zupełnie naturalna, bo każdy człowiek oczekuje czegoś od bliźnich. Moje pokolenie, określane niekiedy mianem „millenialsów”, padło wszelako ofiarą oczekiwań ze strony wielkiego kapitału (a przekazywanych przez szkołę, media, różnego rodzaju książeczki motywacyjne – w większości strasznie bzdurne zresztą – celebrytów, no i samych kapitalistów), praktycznie nie różniące się od tego z epoki kolonializmu, kiedy to wyrósł i uformował się dzisiejszy kapitalizm. Otóż, oczekuje się od nas, (relatywnie) młodych ludzi, że nie będziemy mieli żadnych oczekiwań, zwłaszcza zaś wobec tych, którzy „dają” nam pracę (tymczasem jeśli ktoś daje, we współczesnym świecie coraz częściej za darmo lub za marne grosze, swoją pracę, to jest nim właśnie pracownik, bo to on sprzedaje kapitalistom swoją siłę roboczą). Nie powinniśmy zatem oczekiwać

Obraza imperialisty

Donald Trump, kapitalista i prezydent USA przedstawiany przez satyryków i oburzonych ludzi jako przygłupie blond-bobo ze smartfonem w łapie (aluzja do uprawianej przez niego twitterowej „dyplomacji”), obraził się na… Danię, i odwołał wizytę w tym kraju. A to dlatego, że właśnie owo skandynawskie państwo stanęło okoniem wobec amerykańskiego imperializmu. Otóż, zamierzał Donald Trump przeprowadzić transakcję, polegającą na zakupie, od Danii właśnie, Grenlandii przez Stany Zjednoczone i włączeniu jej do ich terytorium. Dla USA to nie pierwszyzna; ziemie, jakie zajmuje obecnie to imperium, wchłonięte zostały przezeń wszak nie tylko w drodze podbojów i rzezi Indian, ale też właśnie kupna, np. Alaska, Luizjana, Wyspa Guam. Trump chciał, aby do listy owej dopisana została również Grenlandia. Nie zgodził się jednak na to sprawujący pieczę nad wyspą duński rząd. Premierka, socjaldemokratka Mette Frederiksen, podkreśliła wprawdzie trwałość sojuszu duńsko-amerykańskiego, niemniej jednak tw

Porady pana Czarzastego

Kampania wyborcza się rozkręca, politycy i politykierzy (niestety, tych pierwszych ubywa, tych drugich natomiast przybywa) ruszyli w teren, by spotkać się z wyborcami i zareklamować siebie tudzież swój program. Bezprawie i Niesprawiedliwość wysłało – busem oklejonym marnym hasłem wyborczym – w trasę premiera Morawieckiego Mateusza, stojącego na czele rządu Jarosława Kaczyńskiego. Morawiecki Mateusz jeździł będzie po Polsce (zamierza dotrzeć do, o zgrozo, każdego powiatu, a nawet gminy!) i robił to, co dotychczas, czyli urządzał „gospodarskie wizyty” (podobne jak te w wykonaniu Edwarda Gierka, ale w znacznie gorszym stylu; no i za Gierka poziom życia Polaków faktycznie rósł, a obecnie...) w zakładach przemysłowych należących do obcych koncernów, i wygłaszał wyreżyserowane pogadanki do wyznawców PiS-u, opowiadając, jak to w (k)raju nad Wisłą pod nieświatłymi rządami mafii/sekty Kaczyńskiego żyje się wspaniale i coraz wspanialej. Na tę nachalną i załganą propagandę sukcesu, zap

Arcybiskup w obronie majątku

Pan Jędraszewski Marek chyba zaczął seryjną produkcję kłamstw, bzdur i bredni – na domiar złego, zaczerpniętych od Hitlera i Himmlera, pełnych nienawiści oraz stanowiących zachętę do stosowania przemocy – na temat osób LGBT (nazwanych przez niego z maniackim uporem „ideologią”, choć to przecież ludzie są), lewicy i w ogóle politycznej opozycji wobec PiS-u, walczących o swoje prawa kobiet (które pan Jędraszewski pewnie chciałby widzieć w roli żywych inkubatorów), tudzież mitycznych zagrożeń dla Polski. W czym, dodać należy, dzielnie sekunduje mu polityczny jego wspólnik, czyli Kaczyński Jarosław, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości. Oczywiście, PiS-owi chodzi o kreowanie u swoich wyznawców poczucia zagrożenia i wskazanie im wroga – w tym wypadku za takowego uznano osoby LGBT – oraz poinformowanie, że ochronić ich może jedynie prezes wraz z akolitami, toteż trzeba na niego i jego mafię/sektę głosować. Mówiąc krótko, ów sztucznie wykreowany strach przez urojonym, odgórnie wskazan

Rządy warchoła

Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w – bardzo, trzeba podkreślić, interesującym – spotkaniu autorskim z Robertem Makłowiczem. Słynny krytyk kulinarny (podobno obraża się, kiedy nazwać go kucharzem) nie politykował, opowiadał za to dużo o swoim życiu, kulinariach i tym podobnych kwestiach. W pewnym momencie nadmienił wszelako, że Polską obecnie, podobnie jak w latach 60. ubiegłego stulecia, „rządzi cham”. Opinia ta jest ciekawa, ale pozwolę sobie nie zgodzić się z nią. Jest znacznie gorzej. Lecz po kolei. Jeśli nawet przyznać panu Makłowiczowi rację, iż w epoce gomułkowskiej (k)rajem nad Wisłą faktycznie władali chami – czyli osoby wywodzące się z nizin społecznych i o niskim poziomie kulturowym (co nie było prawdą, ale to temat na inną notkę) – to wstydzili się oni swojego chamstwa i usiłowali wyrwać z niego, awansując społecznie; mało tego, pragnęli owego awansu dla CAŁEGO społeczeństwa i dużo (acz nie zawsze skutecznie) robili, by go ono dostąpiło. Cele zaś obecnej, PiS-owskie

Tematy do kampanii

Wybory coraz bliżej, kampania poszczególnych ugrupowań nabiera zatem rozpędu. Jako wyborca mam wobec niej pewne oczekiwania, w tym tematyczne. Zaprezentuję więc dziś listę kwestii, które, moim skromnym zdaniem, powinny być poruszane aż do ogłoszenia ciszy wyborczej przez opozycyjne komitety wyborcze. Przy czym, pisząc o opozycji, mam na myśli Lewicę (czyli komitet SLD, bo nie udało się go zarejestrować pod innym skrótem; stawanie okoniem przez PKW w tym względzie było prawdopodobnie próbą rozbicia lewicowej formacji na elementy składowe) oraz Koalicję Obywatelską; PSL-u nie liczę, bo gra na powyborczą koalicję z PiS-em, nadto połączyło się ze skrajnie prawicowymi Kukizowcami. A zatem chciałbym, aby kampania wyborcza opozycji ogniskowała się wokół takich zagadnień: 1) Rozliczenie PiS-owskich afer, w tym koniecznie wyjaśnienie zagadkowych śmierci więźniów, którzy prawdopodobnie wiedzieli o powiązaniach niektórych politykierów Bezprawia i Niesprawiedliwości z sutenerską mafią dz

Mity świąteczne

Jutro 15 sierpnia, czyli święto kościelne, kolokwialnie nazywane świętem Matki Bożej Zielnej. Jednocześnie, jest to też Święto Wojska Polskiego, na pamiątkę Bitwy Warszawskiej (choć rocznica bitwy pod Lenino dawała więcej powodów do świętowania), której kluczowe wydarzenia rozegrały się właśnie 15 sierpnia 1920 roku, choć rozpoczęła się ona 13, a zakończyła 25 sierpnia. Toczyły ją Wojsko Polskie (wspierane przez francuskich doradców, wśród których był Charles de Gaulle) oraz oddziały Armii Czerwonej, a stanowiła ona przełomowy punkt wojny między świeżo powstałą Polską a Rosją Radziecką. I wokół owego konfliktu zbrojnego, i wokół samej bitwy krąży wiele mitów, z uporem maniaka powtarzanych przez prawicową propagandę, a nawet przez licznych historyków. Rozprawimy się tutaj z kilkoma takimi bujdami. 1) Polska broniła się wówczas przed bolszewicką napaścią. Niestety, było dokładnie odwrotnie. Pod koniec kwietnia 1920 roku Wojsko Polskie rozpoczyna wyprawę kijowską. Mimo bowiem tego,

Pakiet Przeciw Przemocy

Dziś będzie o jednej z najlepszych, najbardziej pozytywnych propozycji, jaka padła z ust polskich polityków po 1989 roku. Czyli o zaproponowanym przez Lewicę podczas płockiego Marszu Równości (10 sierpnia 2019 roku, tak gwoli ścisłości) Pakiecie Przeciw Przemocy. Zawiera on pięć postulatów: 1) Edukacja antyprzemocowa w szkołach. 2) Szersza ochrona prawna przed nienawiścią. 3) Obowiązek czyszczenia portali z hate’u . 4) Szkolenia antyprzemocowe. 5) Natychmiastowa izolacja sprawcy przemocy domowej. Rzecz jasna, są to hasła możliwie szerokie, a zatem dość ogólne, świadczą one wszelako, że autorzy Pakietu, czyli działacze lewicowi, przemoc traktują bardzo poważnie i postrzegają ją jako zjawisko wieloaspektowe. Bo też skłonność do niej zawsze była cechą ludzkiej natury (a w każdym razie, natury niektórych ludzi), nieodmiennie stanowiła ona również, i nadal stanowi, plagę licznych społeczeństwo. Polskie nie jest on niej wolne. Przybywa aktów słownej, fizycznej i

Ułudy mandatu imperatywnego

Coraz więcej osób głosi ideę wprowadzenia mandatu imperatywnego, czyli możliwości odwołania przez wyborców posła lub senatora w trakcie kadencji (obecnie parlamentarzyści piastują mandat wolny, czyli bez możliwości odwoływania ich przez wyborców przed upływem kadencji). Pomysł taki poddają zarówno jednostki bezmyślne (typu Kukiz, startujący z list Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego, bo własne ugrupowanie mu się rozsypało), jak też osoby, którym braku inteligencji zarzucić zdecydowanie nie można (np. Jarek Ważny czy Piotr Jastrzębski). Jak głoszą jego zwolennicy, mandat imperatywny miałby być swoistym batem na polityków, którzy poszli do parlamentu dla kasy i ani myślą wywiązywać się ze zobowiązań wobec wyborców. Nie spełniasz, pośle czy senatorze, naszych oczekiwań, to nie będziemy czekać do końca kadencji i następnych wyborów, lecz cię odwołamy. Pozornie jest to fajne rozwiązanie, wymuszające na politykach wywiązywanie się ze złożonych obywatelom obietnic, usprawniające

Dziecko z kuloodpornym plecakiem

Stwierdzenie, że skutki PiS-owskiej deformy systemu edukacji będą, a dla wielu dzieci i młodzieży JUŻ SĄ, traumatyczne, to truizm. Wielokrotnie o tym pisano, ja sam poświęciłem tematowi owemu parę ładnych notek. Oceniając wszelako sytuację polskiego szkolnictwa, pamiętać trzeba, że w skali świata nie wypada ono tak źle; niemało jest państw, gdzie dzieciaki o uczęszczaniu do placówki edukacyjnej mogą tylko pomarzyć, jeśli zaś jakiekolwiek szkoły działają, to prowadzone przez misjonarzy lub organizacje terrorystyczne (o ile ten drugi typ placówek można nazwać szkołą). No i są kraje, w których rodzice boją się, czy ich pociecha ze szkoły wróci, czy przypadkiem nie zostanie zastrzelona. Do tej ostatniej kategorii państw zalicza się największe supermocarstwo imperialistyczne, czyli Stany Zjednoczone Ameryki. W ciągu ostatnich lat znacząco przybyło tam masakr z udziałem broni palnej, do których dochodziło zarówno na ulicach czy w sklepach, jak i w szkołach. Tak, ginęły w nich również