Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

Ryba z Morza Śródziemnego

Przyznam szczerze, że nie jestem amatorem mięsa rybnego. Jako dziecko lubiłem szprotki w oleju (nie pamiętam w sumie, dlaczego przestałem je spożywać; pewnie w którymś momencie mi się przejadły) oraz paluszki rybne. Od czasu do czasu zjem fileta – ale nie z karpia, bo jego mięsa wyjątkowo nie lubię – a i owocem morza nie pogardzę (kiedyś w Biedronce sprzedawano takie fajne małe kalmary, nadziewane ryżem; bardzo mi smakowały, niestety, od dłuższego czasu ich w tymże dyskoncie nie widzę), np. jako dodatkiem do pizzy. Niemniej jednak, potrawy tego typu konsumuję rzadko. I chyba będą konsumował je jeszcze rzadziej, a niektórych wcale. Jakkolwiek bowiem nie czuję do ryb, głowonogów czy skorupiaków – zarówno do żywych, jak i do przerobionych na mięso – odrazy, to pewnie bym ją poczuł, gdybym miał spożyć potrawę przyrządzoną z żyjątka wyłowionego z Morza Śródziemnego. Zakrawałoby to na formę kanibalizmu, jakkolwiek oczywiście pośredniego. W Morzu albowiem Śródziemnym od wielu lat D

Wyrób mięsopodobny

Jeden z szerzonych przez prawicę mitów głosi, jakoby w epoce PRL nie było mięsa w sprzedaży. Nie jest to prawda – mięso było, choć w ilościach… No właśnie, już miałem napisać „mniejszych niż obecnie”, ale stwierdzenie to byłoby problematyczne. Faktem pozostaje, iż w czasach poprzedniego ustroju trudniej niż obecnie było kupić wyroby mięsne. Dziś w sklepach i centrach handlowych jest ich – pozornie! – bardzo dużo. Pojawiły się one na półkach na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia, w chwili, gdy za sprawą deform Leszka Balcerowicza ceny mięsa wzrosły o kilkaset procent; wówczas pauperyzujący się szybko Polacy przestali kupować je w dotychczasowych ilościach. Jako się rzekło, półki w sklepach i supermarketach niby to uginają się od szynek, kiełbas czy mielonek, w sklepowych lodówkach pełno mrożonych kurczaków, schabu, karkówki… Problem w tym, iż kupić DOBRE mięso jest dziś bodaj jeszcze trudniej niż w PRL-u, i to bynajmniej nie tylko dlatego, że jest ono stosunkowo drogie. P

Wystarczy trochę szpachli

Ale heca! Wypłynęły „taśmy Kaczyńskiego”, z których wynika, że facet niemający konta w banku chciał budować w stolicy dwa wieżowce za ponad miliard złotych, nadto wciągnął do tego interesu jakiegoś austriackiego biznesmena. Inwestycji nie będzie wszelako, bo PiS przegrało zeszłoroczne wybory samorządowe w Warszawie, więc z budową Kaczych Wież trzeba się pożegnać… Cała sprawa (jak na razie, bo może jeszcze coś wypłynie) pokazuje nie tylko to, że Jarosław Kaczyński jest politykierem nieuczciwym – nic dziwnego, wszak prawak – ale też to, że zarządzane przez PiS-owców instytucje państwowe, np. znacjonalizowane banki, są skrajnie niewiarygodne… No, ale do wyznawców Bezprawia i Niesprawiedliwości to nie dotrze; mają nazbyt wyprane mózgi, czego im oczywiście współczuję. I radzę, by znaleźli sobie inny obiekt uwielbienia, bo Jarosława Kaczyńskiego wielbić bądź czcić zdecydowanie nie warto… Afera taśmowa, któraś już z rzędu, może się rozkręci, może nie, lecz dzisiaj nie będę się nią zajmo

Retoryka nazistowska

Wczoraj odbyły się w Oświęcimiu uroczystości związane z siedemdziesiątą czwartą rocznicą wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Z tej okazji skrajnie prawicowi fanatycy defilowali, głosząc konieczność „walki z żydostwem” (odrażające), natomiast podczas oficjalnych obchodów z udziałem m. in. byłych więźniów obozu tudzież pani ambasadorki Izraela, wystąpił nie kto inny, a niejaki Morawiecki Mateusz, premier stojący na czele rządu Jarosława Kaczyńskiego. I wygłosił słowa na temat Holocaustu: Tej zagłady (…) nie zrobili żadni naziści, tylko zrobiły ją Niemcy hitlerowskie (źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24404541,mateusz-morawiecki-w-auschwitz-tej-zaglady-nie-zrobili-zadni.html ). Opinia premiera jest, co zrozumiałe, szeroko komentowana. I nie ma się co dziwić. Ale na pewien aspekt tejże wypowiedzi uwagi się chyba (w każdym razie nie zauważyłem tego) nie zwraca. A jest to rzecz bardzo ważna. I ogromnie przerażająca zarazem. No to po

Polka stulecia

Ogłoszony niedawno plebiscyt na Polkę Stulecia wygrała siostra Faustyna Kowalska. Kanonizowana znana zakonnica i mistyczna z początku XX wieku, na zlecenie której powstał słynny obraz przedstawiający Jezusa Miłosiernego, a zarazem autorka Dzienniczka, zaliczanego do najpoczytniejszych książek na świecie. W plebiscycie pokonała m. in. należącą do zbrodniczej bandy „partyzantkę” Danutę Siedzikównę (szerzej znaną jako Inka – nie mylić z kawą zbożową, smaczną zresztą), doktor Wandę Półtawską i dwadzieścia innych kandydatek. Na którą to dwudziestkę składały się głównie panie związane z Kościołem katolickim, „partyzantki” i opozycjonistki. Zabrakło chociażby najbardziej znanej Polki na świecie, czyli Marii Skłodowskiej-Curie, dwukrotnej noblistki, odkrywczyni radu i polonu, bez której współczesna nauka wyglądałaby zupełnie inaczej. Zabrakło wybitnych pisarek (Marii Dąbrowskiej, żeby daleko nie szukać), aktorek (chociażby Gabrieli Kownackiej, Elżbiety Czyżewskiej, Aleksandry Śląskiej c

Aktorka i smog

Dobra wiadomość (i wcale tu nie kpię): znana aktorka, pani Grażyna Wolszczak, ostatnimi czasy angażująca się – za co niniejszym składam wyrazy uznania – w walkę o czyste środowisko, wygrała proces przed sądem. Sąd (coś mi się wydaje, że skład sędziowski był nie-PiS-owski) uznał mianowicie, że państwo polskie, nie prowadząc walki ze smogiem, naruszyło dobra osobiste pani Wolszczak, w związku z czym Skarb Państwa musi wypłacić jej odszkodowanie – symboliczne, ale liczy się tu sam wyrok. Potwierdzający, że brak działań zmierzających do zmniejszenia skali zanieczyszczenia i w ogóle degradacji środowiska naturalnego ze strony władz państwowych, godzi w nas, obywateli. Pani Wolszczak oczywiście gratuluję wygranego procesu. Bardzo się też cieszę, że podniosła ów temat. Bo coraz częściej mówi się o tym, że prawo do życia w czystym środowisku, bez smogu, plastiku i innych śmieci, prawo dostępu do zieleni i lasów, jak też do czystej wody, winny znaleźć się w uniwersalnym katalogu praw

Trefna pomoc

Zbliżają się wybory do Europarlamentu i polskiego parlamentu, toteż Bezprawie i Niesprawiedliwość – partia, a raczej mafia prawicowa, czyli służąca interesom finansjery oraz wielkiego kapitału – znów chce zmydlić obywatelom oczy, udając ugrupowanie prospołeczne. Temu i tylko temu służy najnowsza „reforma” PiS-u, polegająca na wprowadzeniu emerytury państwowej w wymiarze najniższej emerytury krajowej (nieco ponad 1000 zł brutto) dla matek, które wychowały co najmniej czwórkę dzieci, a w tym celu albo całkiem zrezygnowały z pracy zarobkowej, albo pracowały zbyt krótko, by uskładać potrzebny kapitał na emeryturę. Pozornie jest to rozwiązanie niegłupie. Nie oszukujmy się, trud kobiety wychowującej dzieci (lub dziecko) zasługuje na uznanie, a rodzicielstwo – na pomoc ze strony państwa. Warto też w końcu zauważyć, że gospodarstwo domowej jest właśnie GOSPODARSTWEM. Państwo powinno również wspierać (tak, w tym celu potrzebne jest obłożenie najbogatszych obywateli wyższymi podatkami, bo

Biedne życie bez wartości

W ostatnich dniach media skupiały się na śmierci prezydenta Adamowicza i wydarzeniach, które nastąpiły po zamachu. Było to całkowicie zrozumiałe; sytuacja owa stanowiła wstrząs i traumę dla społeczeństwa polskiego, dla mnie osobiście też. Jeszcze wcześniej tematem numer jeden była tragedia w jednym z escape-roomów, w którym zginęło pięć dziewcząt. Owe kwestie – tragiczne, a zatem medialne – przysłoniły inne ponure wydarzenia, którymi ośrodki informacyjne już się nie interesowały, pewnie dlatego, że zainteresowanie owo mogłoby prowadzić do zaburzenia sielankowego obrazu kapitalistycznego świata, wciskanego przez medialną propagandę. Przykładowo, w Głogowie – jeszcze przed tragedią gdańską i finałem WOŚP – grupa nastolatków zatłukła na śmierć bezdomnego. Sprawę poruszył Piotr Ikonowicz, a dzięki niemu również media lewicowe, w artykule Boga nie ma . Zdaniem wybitnego działacza społecznego, do śmiertelnego ataku na bezdomnego – sprawcy podobno „nie sprawiali problemów wychow

Zima, śmierć i kapitalizm

Według danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, już pięćdziesiąt dziewięć osób zmarło z wychłodzenia w ciągu tej zimy, konkretnie, licząc od 1 listopada ubiegłego roku. W większości chodzi tu oczywiście o ludzi bezdomnych, ale bynajmniej nie tylko oni są zagrożeni przez mrozy. Tak naprawdę zamarznąć na śmierć może każdy: ofiara wypadku, turysta, który zgubi się gdzieś na szlaku, pozostawione bez opieki dziecko… Nie każdy zatem zgon spowodowany wychłodzeniem uwarunkowany jest kwestiami systemowymi; za częścią tych tragedii stoją ludzkie błędy i ludzka głupota. Ale nie oszukujmy się – zima stanowi największe zagrożenie dla osób pozbawionych dachu nad głową. A bezdomność jak najbardziej JEST kwestią systemową, jedną z naturalnych patologii nieludzkiego systemu kapitalistycznego. Zjawisko to było często spotykane w Dwudziestoleciu Wojennym, kiedy większość polskiego społeczeństwa żyła w gigantycznej biedzie, gospodarka zaś – oczywiście kapitalistyczna, acz z silnymi elementami f

Kult nienawiści

Tak sobie patrzę na to, co stało się w minioną niedzielę w Gdańsku i na to, co działo się później. Coraz więcej się mówi, że do tragedii, czyli mordu na prezydencie Adamowiczu, doszło na skutek szerzenia mowy nienawiści; sam zamordowany za życia, przez wiele lat był ofiarą zmasowanego hate’u oraz licznych, niepotwierdzonych oskarżeń. Nie ustało to nawet po jego śmierci; są osobniki, niestety liczne, co cieszą się z zamordowania pana Adamowicza. Oskarżenia wysunięte przeciwko mowie nienawiści – a także używającym jej politykierom, publicystom (w tym takiemu jednemu w kolorowej koszuli) czy duchownym – są jak najbardziej słuszne; nie ulega wątpliwości, iż do niedzielnej tragedii doszło na skutek rozplenienia się epidemii nienawiści, wrogości i agresji. Ale przyczyn tego stanu rzeczy szukać należy nie tylko w aktualnej polityce czy mediach. Tak naprawdę bowiem nienawiść plus spowodowane nią zbrodnie są w Polsce czczone, a ich winowajcy – uznawani za bohaterów. Nienawiść stała

Dziedziczna nienawiść

Dziś znów pochylimy się nad tematem nienawiści, bo jest to coś, o czym warto pisać. Kwestia owa poruszana jest – ze zrozumiałych oczywiście względów – w ciągu ostatnich dni z podziwu godną intensywnością w mediach głównego nurtu – tych samych, które dla zysku zapraszają gości szerzących nienawiść, o czym pisałem wczoraj. W tych wszystkich analizach brakuje wszelako informacji, że oparta na nienawiści postawa oraz bazujące na niej ideologie nie są bynajmniej żadną nowością. W Polsce patologia owa nie zaczęła się od objęcia przez PiS władzy w 2015 roku, ani nawet w 2005, kiedy to ta partia, a raczej mafia, po raz pierwszy dopchała się do steru rządów. Nie, pełne nienawiści, wrogości i agresji postawy, również polityczne, są równie stare jak ludzkość. W Polsce instytucjonalizacji zaczęły one ulegać w drugiej połowie XIX wieku, kiedy to Roman Dmowski zabrał się za tworzenie podstaw ideologii Narodowej Demokracji (czyli endecji, która z demokracją jako żywo nie miała nic wspólnego,

Kapitalizm, media i nienawiść

W ostatnich dniach z oczywistych przyczyn dużo w mediach mówi się o nienawiści i mowie nienawiści, określanej z angielska jako hate . Za winnych rozprzestrzenienia się tychże plag i będącej ich skutkiem gdańskiej tragedii analizatorzy winią polityków (czy raczej politykierów, bo właśnie takie miano jest tu bardziej ma miejscu). I słusznie, bo wszak wielu politykierów kieruje się nienawiścią i stosuje hate – że wymienię tylko: „mordy zdradzieckie”, „komunistów i złodziei”, „element animalny”, wieszanie portretów europosłów PO, akt zgonu prezydenta Adamowicza wystawiony przez Młodzież Wszechpolską (i podobno wysłany adresatowi przez pewnego obecnego wiceministra) za jego życia – a działacze ugrupowań skrajnie prawicowych niczego innego w swojej politycznej ofercie nie mają. Inni eksperci i opiniotwórcy wskazują na Kościół katolicki – i też w dużej mierze słusznie, ponieważ nie brakuje biskupów, księży tudzież przedstawicieli świeckich organizacji przykościelnych, którzy nienawiścią z

Kiepski sojusz

Miałem o tym napisać wczoraj, ale ze względu na tragedię, jaka wydarzyła się w niedzielę, i która swój ponury finał znalazła w poniedziałek w gdańskim szpitalu, przełożyłem tę notkę na dzisiaj. Jak wiemy, Amerykanie zamierzają zorganizować w Polsce spotkanie ministerialne (konferencję) poświęcone pokojowi na Bliskim Wschodzie. W związku z czym i „prezydent” Duda (znany jako Adrian), i jego doradcy, i rząd, i w ogóle politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości cieszą się, jakby ich ktoś piórkiem po genitaliach połaskotał. Podkreślają, jaki to prestiż dla Polski (którą oczywiście utożsamiają ze swoimi niezbyt skromnymi osobami), i jak na tym Polska zyska. Otóż, wcale NIE zyska, może za to bardzo dużo stracić. A cała sprawa, zwłaszcza umieszczona w szerszym tle, świadczy, iż po 1989 roku nasze państwo stało się nieformalną kolonią USA. Cel owej konferencji niby jest szczytny… w praktyce jednak nie o pokój tu chodzi, ale o polityczne uderzenie w Iran; przypomnę, że prezydent Trump

Skutek szczucia i nienawiści

Dzisiejsza notka miała być o tej wstrętnej konferencji, jaką na terenie Polski zorganizować zamierzają USA, i przez którą (k)raj nad Wisłą poniesie ogromne straty. Ale temat ten poruszę najpewniej jutro, dziś skupię się na innej tragedii. Chyba wszyscy wiemy, do czego wczoraj doszło. Zatem krótko – podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świąteczne Pomocy, konkretnie Światełka do nieba, na scenę wdarł się zamachowiec, który poranił nożem prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Ciężko ranny samorządowiec trafił do szpitala, gdzie operowany był przez pięć godzin; żyje, ale wedle komunikatu lekarzy, nie odzyskał dotąd przytomności. Oczywiście, mam szczerą nadzieję, że pan Adamowicz jak najszybciej w pełni odzyska zdrowie. Niniejszym składam również wyrazy współczucia jemu samemu i jego rodzinie. Jak na razie w całej sprawie jest wiele niewiadomych, które trzeba wyjaśnić (choć na zerową prokuraturę i jojową policję za bardzo w tym względzie nie liczę): dlaczego ochrona zareag

Niedziela, praca i płaca

Na początek krótka informacja. Rząd nie porozumiał się ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego w kwestii podwyżek. W związku z czym nauczyciele zapowiedzieli strajk; istnieje szansa, że odbędzie się on w okresie egzaminów gimnazjalnych i matur. „Chorobowy” protest nauczycieli, o którym pisałem wczoraj, nadal jest ignorowany przez Ministerstwo wątpliwej Edukacji; ministra Zalewska, Anna swoją drogą, bąknęła coś o „sezonie grypowym”. A teraz do meritum, choć w temacie płac, już nie tylko pracowników systemu podobno oświaty, lecz polskiego proletariatu w ogóle, pozostaniemy. Otóż, kiedy rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości wprowadzał deformę dotyczącą zakazu (a w zasadzie ograniczenia) handlu w niedzielę, podnosił – nie bez racji zresztą – że osoby zatrudnione w sklepach i centrach handlowych mają prawo do odpoczynku. W praktyczne wszelako nie o odpoczynek sprzedawców i reszty personelu chodziło, ale o to, by poprzez zamykanie placówek handlowych, uniemożliwić Polakom robienie za

Bojowy jak nauczyciel

Rozkręca się protest nauczycieli, polegający – śladem akcji protestacyjnych prowadzonych przez policjantów czy pracowników administracji sądowej – na masowym braniu zwolnień chorobowych. W całej Polsce przybywa szkół oraz przedszkoli, w jakich z tego powodu wstrzymano zajęcia. Uczestnicy protestu domagają się oczywiście głównie wyższych płac; mimo bowiem rządowych zapowiedzi, te pozostają nader niskie (zwłaszcza w przypadku nauczycieli z długoletnim stażem), nadto ostatnia deforma systemu edukacji i będąca jej skutkiem likwidacja (nazywana przez ministrę Zalewską „wygaszaniem”) licznych szkół spowodowała, że część nauczycieli straciła pracę, inni zaś muszą dziennie obsłużyć po kilka placówek (w każdej przepracowując po dwie-trzy godziny), niekiedy znacznie oddalonych od siebie (co generuje koszta dojazdu), byle móc wyrobić na pensum. Sytuacja przedstawicieli tej grupy zawodowej nie jest więc wesoła – harują ciężko, muszą się najeździć, żeby w ogóle robotę mieć, płace są marn

Głupcy i przyroda

Obserwując polską scenę polityczną, mam wrażenie, że jednostki AŻ TAK zdegenerowane intelektualnie i skrajnie niekompetentne, nadto widzące interes wyłącznie swój, a nie publiczny, nie rządziły naszym państwem od końca XVIII wieku; tamte ich rządy, przypominam, skończyły się utratą niepodległości i rozbiorami. Kiedy Polska była pod zaborami, owszem, też mieliśmy głupich władców, ale byli to monarchowie mocarstw zaborczych. W okresie II RP, Polski Ludowej (w tym PRL-u od 1952 roku) oraz III RP w Sejmie, Senacie, poszczególnych rządach i w fotelu prezydenckim zasiadali, obok jawnych oszołomów, także ludzie naprawdę inteligentni, kompetentni, a niekiedy wręcz wybitni. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać po 2005 roku, kiedy to pozycja parlamentarnej lewicy mocno osłabła, zaś w PiS-ie i PO osobistości wybitnych prawie nie było, dominowali za to średniacy… Ale jednak wymiana pokoleniowa zachodziła, no i teraz rządzą nami intelektualni degeneraci, szkodzący społeczeństwu oraz państwu. Winę –