Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2018

Drapieżnik w sutannie

Pewien ksiądz (media, z tego, co się orientuję, nie informują, jaki i z jakiej parafii; może to i dobrze…) zażądał… znaczy, poprosił dzieci komunijne, aby przyniosły na majówkę, w charakterze „dobrowolnych” ofiar, część pieniędzy, które otrzymały z okazji Pierwszej Komunii. Utarł się bowiem zwyczaj, że dzieciaczkom tym, oprócz prezentów rzeczowych, daje się też większe bądź mniejsze kwoty. Co obdarowani z nimi zrobią, to już oczywiście ich sprawa. Niedawno internet obiegła informacja o dziewczynkach, które pieniędzy nie zatrzymały dla siebie, lecz przekazały je na schronisko dla zwierząt. Przykład godny naśladowania; coś mi się wydaje, że mają z nich szansę wyrosnąć PRAWDZIWE chrześcijanki. Oczywiście nie ma nic złego we wręczaniu prezentów komunijnych ani dokładaniu do nich pieniędzy. O ile, rzecz jasna, robi si to z głową. Kupowanie dziewięcioletniemu dziecku quada uważam, przykładowo, za idiotyzm, z tego względu, że pojazd ten, niewłaściwie użytkowany, może być niebezpieczny.

PiS i terrorystka

W Polsce pojawiła się groźna terrorystka, a przynajmniej tak twierdzą władze jednej z firm państwowych (jakiej, o tym za chwilę). Naprawdę! Już niedługo mają jej zostać postawione odpowiednie zarzuty, zanim jednak to się stanie, wyleci dyscyplinarnie z pracy. „ Terrorystką” jest pani Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, działającego w PLL LOT (tak, to właśnie ta firma). Czynnie uczestniczyła ona w organizacji strajków personelu, w tym tego, który miał rozpocząć się 1 maja, ale ostatecznie do niego nie doszło; storpedowany został przez groźby ze strony zarządu LOT-u, o czym niedawno pisałem. Obecnie w przedsiębiorstwie trwa strajk włoski, polegający na nazbyt drobiazgowym wypełnianiu obowiązków służbowych i procedur. Lotnicy, jak wspominałem w poprzednich notkach na ten temat, walczą o przywrócenie korzystnych warunków pracy. Kiedy bowiem firma znalazła się w kryzysie, wdrożyła (za zgodą załogi) plan naprawczy, polegający m. in. na

Czterdzieści dni chwały i hańby

Sejmowy protest opiekunów osób niepełnosprawnych zawieszony został w minioną niedzielę. Trwał czterdzieści dni. Jego bohaterscy uczestnicy twierdzą, że bynajmniej nie zaniechali walki, lecz musieli przerwać protest ze względu na zagrożenie dla zdrowia (a więc i dla życia) biorących w nim udział niepełnosprawnych. Przekonali się o zagrożeniu, kiedy zaatakowała ich Straż Marszałkowska (pisałem o tym, więc nie będę się tu powtarzał). Następnie odgrodzeni zostali kotarami, jednocześnie zaś odcięto ich od wind i… toalet. A to już tortura, nawet dla w pełni zdrowego, sprawnego człowieka, co dopiero zaś dla niepełnosprawnego… Przez te czterdzieści dni protestujący byli oszukiwani, manipulowani, szkalowani, opluwani, szargani, na koniec zaś torturowani (czego nie wytrzymali) przez obóz polityczny Bezprawia i Niesprawiedliwości oraz jego sojuszników, w tym tych w purpurze. Rządzący przedstawiali ich jako zagrożenie dla Polski, której „nie stać” na realizację ich, jakże zresztą skromnych

Problemy odgrodzone kotarą

Protest – coraz bardziej szarganych i w coraz obrzydliwszy sposób obrażanych – osób niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie trwa. A że przyjeżdżają prominenci z państw członkowskich NATO, PiS-owska władza robi wszystko, aby świat o tym, co się dzieje, nie dowiedział się, a jeśli już, to możliwie najmniej. Temu służył wczorajszy, nader brutalny i haniebny (jak pisałem, dla CAŁEJ POLSKI) atak Straży Marszałkowskiej, i temu też służy dzisiejsze zagrodzenie kotarami (poważnie, to się NAPRAWDĘ DZIEJE – w XXI stuleciu, w państwie w centrum, nawet jeśli tylko geograficznym, Europy!!!) miejsca, w którym protestujący się znajdują. Te kotary stanowią symbol tego, co w kapitalistycznej Polsce dzieje się w zasadzie od czasu transformacji ustrojowej, i dotyczy, niestety, bynajmniej nie tylko niepełnosprawnych. Władze państwowe – w tym wypadku, rzecz jasna, Bezprawie i Niesprawiedliwość, ale wszystkie inne partie prawicowe, jakie po 1989 roku rządziły (k)rajem nad Wisłą, zachowywały si

Rozkaz, który zhańbił

W Polsce odbywa się parlamentarny szczyt NATO. Przedstawiciele parlamentów państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego spotykają się więc w Warszawie, konkretnie w Sejmie. A tam trwa protest osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Postanowili oni, co zrozumiałe, skorzystać z okazji i poinformować świat o swojej walce oraz sytuacji. W tym celu chcieli wywiesić przez okno transparent z napisem: Polish disabled children beg for a decent life („polskie niepełnosprawne dzieci błagają o przyzwoite życie”). Niestety, zareagowała Straż Marszałkowska, zadaniem której jest pilnowanie porządku w parlamencie. Jej funkcjonariusze wywiązali się z niego, wedle medialnych doniesień, nader brutalnie – uniemożliwili protestującym wywieszenie transparentu, wykręcając im ręce (chyba chodzi o opiekunów, nie o samych niepełnosprawnych… z naciskiem na „chyba”). Bardzo trudno to skomentować, nie używając słów powszechnie uważanych za wulgarne i obelżywe. Mógłbym napisać, że nie mam pretensji d

Uprzedmiotowieni w reklamie

Dziś troszkę pofilozofujemy nad reklamą jako zjawiskiem społecznym i wzorcem życia, która się za nią kryje. Temat ten w poprzednich wydaniach bloga w jakiejś tam mierze już poruszałem, dziś wszelako chcę go rozwinąć i uzupełnić. Zacznijmy od tego, że reklama jako taka jest potrzebna. Każdy towar, czy to dobro, czy to usługę, trzeba po prostu wypromować, poinformować o jego istnieniu potencjalnych klientów, żeby się sprzedawał. Nie ma w tym nic niezwykłego ani złego; nawet w realiach gospodarki centralnie planowanej (technokracja biurokratyczna, mylnie nazywana socjalizmem) istniały reklamy, mające wszelako funkcję nieco bardziej informacyjną niż promocyjną. W kapitalizmie ich obecność, i to zmasowana, tym bardziej nie dziwi. Co do mnie, to są reklamy, które lubię, są takie, wobec których odczuwam obojętność, no i jest cała masa takich, co mnie drażnią lub nawet mierżą; dotyczy to zwłaszcza tych, które urągają inteligencji odbiorcy i są zwyczajnie nieestetyczne ( vide misiek

LOT i strajk włoski

Protest opiekunów osób niepełnosprawnych w Sejmie trwa już trzydzieści pięć dni (zwanych, trafnie zresztą, Dniami Hańby, oczywiście dla Bezprawia i Niesprawiedliwości i jego rządu); nie ma na razie widoku, aby się zakończył, PiS-owska władza bowiem robi wszystko, aby nie spełnić głównego postulatu protestujących, czyli podniesienia zasiłku pielęgnacyjnego ze 153 zł do 500 zł miesięcznie. Jednakże niepełnosprawni i ich opiekunowie nie są jedyną grupą w Polsce, która dopomina się o swoje prawa. Ruszył bowiem strajk w PLL LOT. Miał on wystartować znacznie wcześniej, na majówkę, ale zarząd firmy, strasząc pracowników sądem, skutecznie tę inicjatywę zablokował. Lotnicy wszelako się nie poddali i zaprotestowali z pewnym opóźnieniem i w innej, niż początkowo zakładano, formie. Zamiast wstrzymywania ruchu lotniczego, wszczęli strajk włoski, polegający na nader drobiazgowym, wręcz nazbyt dokładnym i maksymalnie niespiesznym wypełnianiu wszystkich procedur i obowiązków, co prowadzi oczywi

Nie oglądałem Royal Wedding

Niniejszym zamierzam się pochwalić, że nie oglądałem transmisji z Royal Wedding, czyli ślubu brytyjskiego książątka Harry’ego z amerykańską aktorką Meghan Markle (dla której mam znacznie większy szacunek niż dla jej męża, jest bowiem kobietą z ludu, która swoją pozycję zdobyła autentycznym wysiłkiem; i w związku z tym zastanawiam się, jak długo Rodzina Królewska powoli jej pożyć, aczkolwiek nie przypuszczam, by był to jakiś ponadprzeciętny okres), ani w telewizji, ani w internecie. Powodów ku temu było kilka. Pośród nimi ten, że ożenek księcia i aktorki w mojej osobistej hierarchii ważności zajmował pozycję znacznie poniżej zeszłorocznego śniegu. Niby zresztą czemu miałoby być inaczej, skoro nie jestem Brytyjczykiem? Denerwowały (żeby użyć dyplomatycznego słownictwa) mnie też medialne informacje, podawane – o zgrozo! – dzień w dzień, na temat tegoż ślubu, kto się na nim stawi, gdzie się odbędzie, co zaproszeni goście będą żarli… No i w TEN (a raczej już TAMTEN) dzień miałem wiel

Ukarać satyryka za satyrę

Jeżeli ktoś z Was, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, żywił jakiekolwiek wątpliwości, czy Polska pod rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości jest jeszcze państwem demokratycznym, to może spokojnie stwierdzić, że NIE. W państwach demokratycznych przestrzegane są bowiem prawa i wolności człowieka i obywatela, w tym jedna z najważniejszych – wolność słowa. Aparat represji państwa demokratycznego nie karze obywateli za krytykę polityków, rządu czy ustroju. W PiS-owskiej zaś Polsce realia, niestety, wyglądają inaczej… Oto pan Antoni Szpak, satyryk z Kabaretu Klika, usłyszał zarzut… „znieważenia narodu polskiego”, postawiony oczywiście przez skrajnie upolitycznioną prokuraturę pod wodzą ministra Zbigniewa Zero… znaczy, Ziobro. Za co? Ano, satyryk ów zwrócił się publicznie do prezydenta Andrzeja Dudy, goszczącego na antenie Radia, (które) ma Ryja, w ten sposób: Panie Adrianie, za takie zasługi wypada Ojca Dyrektora nie tylko w rękę pocałować. Jedynie w durnym, kołtuńskim kraju mo

Protestu ciąg dalszy

Na początek – serdecznie przepraszam za dwudniową nieobecność. Spowodowana ona była ważnym wyjazdem we wtorek i podróżą we środę. No, ale już jestem, pora więc przejść do meritum. Sejmowy protest osób niepełnosprawnych i ich opiekunów trwa. Nie ma się zresztą co dziwić; wprawdzie Bezprawie i Niesprawiedliwość spełniło (i to się partii rządzącej chwali, co piszę bez sarkazmu) postulat podniesienia renty socjalnej do wysokości minimalnej renty ZUS-owskiej, lecz wciąż staje okoniem, jeśli idzie o zwiększenie zasiłku pielęgnacyjnego ze 153 do 500 zł miesięcznie, czego domagają się protestujący (jak trafnie zauważył emerytowany biskup Pieronek, Tadeusz swoją drogą, „to im się po prostu należy”). Zamiast tego niemiłościwie nam panujący niezbyt oświeceni despoci przyznali niepełnosprawnym zestaw już to fikcyjnych (brak kolejek do lekarzy), już to nie zawsze potrzebnych (darmowe cewniki) świadczeń, co oczywiście uczestników sejmowego protestu nie zadowoliło. Nadto nie dopuszczono do nic

Kylo Ren i Snoke

W minioną sobotę w Warszawie odbył się pochód zorganizowany przez Komitet Obrony Demokracji (miło wiedzieć, że jeszcze żyje), Platformę (anty)Obywatelską i Przestarzałą (z której wystąpiło ostatnio troje ważnych polityków, w tym jej założyciel, he, he!). Organizatorzy i uczestnicy apelowali rzecz jasna o odsunięcie Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy i „przywrócenia normalności” w Polsce; dzielnie sekundowali im w tym wybitni aktorzy: Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn oraz Wojciech Pszoniak. Media spierały się, czy uczestników pochodu było dużo czy mało (znacznie mniej, niż bywało na początkowych demonstracjach KOD-u), czy Grzegorz Schetyna porwał tłumy (nie porwał), niektórzy komentatorzy ubolewali nad internetowymi wpisami w stylu: „Nie idę na marsz, bo PO i PiS to jedno i to samo”. Tego typu analizy są oczywiście ważne, ale clou sprawy jest gdzie indziej. Otóż, organizatorzy sobotniej manifestacji skupili się jedynie na konieczności odsunięcia PiS-u od władzy. Jakko

SLD i parlament

Wczoraj było o jak najbardziej wartej poparcia inicjatywie partii Razem odnośnie skrócenia czasu pracy, dziś będzie o reformie, którą postuluje inna partia lewicowa (bez cudzysłowu, bo widać coraz więcej symptomów wychodzenia z centrum, w którym przez lata tkwiła), czyli SLD. Dotyczyć ona ma polskiego parlamentu. Sojusz Lewicy Demokratycznej w swoim programie zawarł oto postulat powiązania wynagrodzeń posłów z wysokością płacy minimalnej, domaga się również ograniczenia ich kadencji do dwóch, a Senat w ogóle zamierza zlikwidować. Zajmijmy się teraz owymi kwestiami po kolei. Powiązanie płac parlamentarzystów czy to z minimalną, czy to ze średnią krajową (rzecz do dyskusji), uważam za jak najlepszy pomysł. Z jednej strony trudno zakładać, iż deputowani pracowali będą za darmo; wówczas polityką zajmować mogliby się wyłącznie ludzie BARDZO bogaci, od których próżno byłoby oczekiwać, żeby reprezentowali interesy mniej- i średniozamożnych obywateli. Dalej, każda praca (poza dobrowol

Razem i czas pracy

Partia Razem w ostatnich miesiącach chyba się mocno pogubiła, zwłaszcza w kwestii własnej tożsamości ideologicznej. Wyrzucenie członka, który przyznawał się do poglądów komunistycznych (choć NIE bolszewickich!), zestawianie komunizmu z faszyzmem (co świadczy o ignorancji, niedopuszczalnej zwłaszcza na lewicy) i powtarzanie tych samych bzdur na temat PRL-u, jakie głosi prawica, świadczyły, że działacze, a przynajmniej przywódcy tego ugrupowania raczej nie wiedzieli, jaką drogę kroczyć. Pojawił się wszelako sygnał, że z wolna wracają, lub chociaż wrócić próbują, na dobre lewicowe tory. Otóż, kilka dni temu Razem zainaugurowało kampanię społeczną na rzecz skrócenia czasu pracy do siedmiu godzin dziennie przy zachowaniu dotychczasowych pensji; zaczęło też zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy w tym zakresie. Jest to idea, której naprawdę trzeba przyklasnąć. W wielu państwach wysokorozwiniętych (a Polska ponoć zalicza się do tej grupy) już od lat ekonomiści i inni bad

Cewnik dla Jarosława

Sejm zajął się wreszcie (pozornie, o czym za chwilę) problemami osób niepełnosprawnych, o których już ponad trzy tygodnie przypominają protestujący na terenie parlamentu ich rodzice i opiekunowie, wraz oczywiście ze swoimi dziećmi. Oto posłowie zebrali się i uchwalili PiS-owską ustawę, rzekomo spełniającą oczekiwania protestujących. Przewiduje ona m. in. dostęp do darmowych cewników i pieluchomajtek, możliwość dostania się do lekarzy bez kolejki (protestujący na konferencji prasowej udowodnili, że będzie to fikcja), podobnie jak do aptek, i kilka innych udogodnień. Oczywiście nie ma tu mowy o spełnieniu głównego postulatu uczestników protestu, jakim jest podniesienie kwoty zasiłku pielęgnacyjnego do 500 zł miesięcznie (obecnie wynosi ona 153 zł, i kwota ta nie bywa waloryzowana od DWUNASTU LAT!!!). Protestujący i tak wykazali w tym względzie gotowość do dalece posuniętego kompromisu, proponując podwyższanie rzeczonego świadczenia w kilku etapach. Ale PiS-owcy nie chcą o tym słys

Przerażeni posiadacze ziemscy

Strach zielony padł na właścicieli wielohektarowych gospodarstw rolnych. Bo zbiory owoców i warzyw nadchodzą wielkimi krokami, a tu rąk do pracy brak i na horyzoncie ich nie widać. Polacy za oferowane stawki nie chcą harować na polach, pracowników z Ukrainy też ubywa. Nasi wschodni sąsiedzi, owszem, chętnie jeżdżą na zbiory, ale ostatnimi czasy znacznie częściej niż (k)raj nad Wisłą wybierają Skandynawię, gdzie rolnicy-właściciele gospodarstw płacą więcej. Z kolei inni Ukraińcy, jacy pracują w Polsce (przypomnijmy, że byłoby ich tu znacznie mniej, gdyby banderowcy i oligarchowie nie rozwalili ukraińskiej gospodarki po przejęciu władzy w następstwie Majdanu), też coraz rzadziej szukają roboty w rolnictwie; wolą inne, lepiej płatne branże. A coraz większy ich odsetek myśli o wyjeździe dalej na Zachód. Nic zaskakującego, Ukraińcy nie są przecież głupi, nadto mają takie same potrzeby jak inni ludzie, za które muszą zapłacić, a do tego potrzebują pieniędzy, czyli wynagrodzenia za pracę.

Jak łże prezydent

Pani Agata Kornhauser-Duda, czyli Pierwsza Dama, spotkała się z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Spotkanie podobno było bardzo miłe, ale pani prezydentowa żadnych konkretów protestującym nie obiecała, bo i jakie niby miałaby im składać deklaracje, będąc formalnie li tylko żoną prezydenta. Jej mąż, pan Duda Andrzej, znany też jako Adrian, jakiś czas wcześniej obiecał tym ludziom projekt ustawy gwarantującej realizacje ich jakże słusznych postulatów. Cóż, polski prezydent dysponuje inicjatywą ustawodawczą, Pierwsza Dama – nie. Tak czy owak, nie czepiam się tutaj pani Kornhauser; dobrze się stało, iż spotkała się ona z niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Spotkanie to z pewnością poprawi jej wizerunek. Tymczasem pan Andrzej Duda znów wiele uczynił, aby zepsuć (o ile to jeszcze możliwe) wizerunek swojej niezbyt skromnej osoby. Mianowicie, po raz kolejny nałgał niczym bura samica psa. Łgarstwo dotyczyło historii, a konkretnie Pałacu Królewskiego w Wa