Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Przed rocznicą Powstania

Już jutro 1 sierpnia, czyli kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Z tej okazji będziemy mieli, jak co roku, patriotyczne fety, przemówienia Adriana i innych politykierów, z radiowych głośników popłyną powstańcze piosenki, stacje telewizyjne pokażą filmy dokumentalne (bądź udające dokumentalne) i fabularne o tymże zrywie, TVN24 już od jakiegoś czasu prowadzi cykl wywiadów z powstańcami, a Mike Tyson reklamuje jakiś produkt, mówiąc o Powstaniu (bez komentarza). Jak każdego roku, najgorsze będą akademie z udziałem dzieci. Którym wmówiono – i, co przerażające, każe się publicznie powtarzać – iż Powstanie Warszawskie „było zwycięstwem”. Polskim, oczywiście „moralnym”. W istocie faktycznie było ono zwycięstwem – krótkofalowym Hitlera i długofalowym Stalina (na skutek likwidacji znacznej części podziemia niepodległościowego i spadku społecznego poparcia dla AK mógł on łatwiej zainstalować w Polsce przychylny sobie rząd, na co pozwolenie od zachodnich Aliantów uzyskał w 1943

A gdzie człowiek?

„ Bóg, Honor, Ojczyzna… a gdzie człowiek?” - takie oto pytanie zadawała zmarła przed kilkoma dniami piosenkarka Olga Sipowicz, szerzej znana jako Kora. Pytanie jak najbardziej trafne, bo w dziejach Polski, co najmniej przez kilkaset ostatnich lat, Bogiem, Honorem i Ojczyzną nader często przysłaniano człowieka, zwłaszcza tego zwyczajnego, takiego jak my wszyscy, i jego los. Rozbijmy rzecz całą na części. Jeśli chodzi o Boga, to Polska była jednym z tych krajów, w których wykorzystywało się go – pod postacią religii, propagandy szerzonej przez kler, itd. – do maskowania zbrodni, nieraz na masową skalę, nienawiści i tym podobnych paskudztw. W imię Boga mordowano wrogów na wojnach. W imię Boga palono ludzi na stosach (prawda, w Polsce było ich daleko mniej niż w Europie Zachodniej… ale jednak były!). W imię Boga nabijano na pale Kozaków Zaporoskich, Tatarów, Turków i innych ludzi niebędących Polakami. W imię Boga okrutnie tracono rozbójników, czyli najczęściej chłopów dokonujących ro

Plucie na mundur

Andrzej Duda, ksywa „Adrian”, omyłkowo nazywany prezydentem RP, złożył wczoraj swój podpis pod nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, która stanowi kolejny etap likwidacji trójpodziału władzy i faszyzacji ustroju politycznego Polski. Przy okazji, swoim podpisem Adrian po raz kolejny złamał Konstytucję, na którą, przypominam, przysięgał, obejmując stanowisko; jest zatem krzywoprzysięzcą. Ten akt niszczenia sądownictwa wywołał masowe demonstracje pod gmachami sądów w całej Polsce, a w Warszawie – pod Pałacem Prezydenckim. I tam właśnie manifestanci zostali bardzo brutalnie potraktowani przez policję, o ile nazwa ta formacji owej jeszcze przystoi. Mianowicie, przeciwko pokojowej demonstracji użyty został gaz. Dzisiaj przedstawiciele aparatu represji i nadzoru tłumaczyli się, że absolutnie nie doszło do ataku na pokojowo nastawionych obywateli, lecz że użycie gazu stanowiło obronę przed ludźmi, którzy złamali prawo, nastając na policjantów, kopiąc ich i plując im na mundury.

W Matriksie głupoty

Pamiętacie filmową trylogię Matrix , w reżyserii wówczas braci Wachowskich? Na przełomie XX i XXI wieku zrobiła niezły ferment w świecie kinematografii; krytycy oraz widzowie zachwycali się nie tylko stroną wizualną tych filmów, ale też ich fabułą (przynajmniej pierwszej części) i pomysłem, na jakim była oparta. A był on taki (dla tych, którzy trylogii nie oglądali lub nie pamiętają): w przyszłości świat opanowały inteligentne maszyny, które z człowieka uczyniły sobie źródło energii; ludzie byli hodowani, a raczej uprawiani w specjalnych pojemnikach, aby zaś nie wyzwolili się z tej niewoli, w ich umysły wszczepiono wirtualną rzeczywistość, odpowiadającą naszej współczesności – ów sztuczny świat ułudy to był właśnie tytułowy Matrix. Było to najgorsze więzienie, bo więzienie własnego umysłu. Tylko nieliczni zbudowani hakerzy potrafili się z tej pułapki wyzwolić i podjąć walkę z maszynami i Matriksem. Osobiście filmy te lubiłem, ale też nigdy się nad nimi nie zachwycałem. Jeśli cho

Jak grabią inwestorzy

Kapitalistyczna, a konkretnie neoliberalna propaganda, wylewająca się co dnia z ust dziennikarzy mediów o prawicowej orientacji, jak też usłużnych „naukowców” za pieniądze wielkich korporacji, wmawia nam, że podatki należy obniżać, bo wówczas ściągnie się do kraju zagranicznych inwestorów – chodzi głównie o ponadnarodowe koncerny – którzy otworzą swoje zakłady (lub kupią za bezcen lokalne), wygenerują miejsca pracy (jakiej, to już inna sprawa) i w ogóle rozkręcą gospodarkę. Tak właśnie dzieje się w Polsce od początku lat 90. ubiegłego stulecia, a mimo to gospodarka jakoś się nie rozkręca; tylko postsolidarnościowi prawicowcy się nachapali na wyprzedaży przemysłu, społeczeństwo zaś straciło. Cóż, nie tylko na przykładzie (k)raju nad Wisłą wiadomo, że te tak zwane „inwestycje” to nie tyle fikcja, ale przede wszystkim zwyczajna grabież. Działania „inwestorów” na danym rynku są z reguły pozorne, jeśli chodzi o nowe (a już zwłaszcza dobrze płatne) miejsca pracy i rozwój gospodarczy,

Dorobić się w kapitalizmie

Dziś odejdziemy chwilowo od bieżących wydarzeń politycznych i skupimy się na kwestii społecznej, a ściślej rzecz ujmując, społeczno-ekonomicznej. Otóż, zewsząd słyszymy, że aby czegoś się dorobić, trzeba pracować, najlepiej ciężko. Dalej, kapitalistyczna propaganda wmawia nam, iż w systemie owym możemy być, kim chcemy, osiągnąć jesteśmy w stanie dosłownie wszystko, Bóg wie, jakie majątki, pod warunkiem, że ciężko na to pracujemy i jesteśmy odpowiednio zaradni. No to popatrzmy, jak to z tym dorabianiem się faktycznie jest. Obiektywnie, aby coś w życiu osiągnąć, zrealizować jakiś cel, rzeczywiście trzeba włożyć w to swoją aktywność, czyli pracę. Oczywiście, rzecz cała zależy również od talentów, umiejętności; jeżeli ktoś nie ma uzdolnień w jakiejś dziedzinie, to choćby zaharował się na śmierć, nie osiągnie w niej nic szczególnego. Z drugiej strony, nawet największy talent bez pracy się nie rozwinie (identycznie, jak w ewangelicznej przypowieści). Wszyscy też możemy wskazać

Żal do Roberta

Na początek mała dygresja. Obywatele buntujący się przeciwko dyktaturze Bezprawia i Niesprawiedliwości wdrażają formę protestu polegającą na umieszczaniu napisów czy to na fasadzie Sejmu, czy to na drzwiach i fasadach biur poselskich członków rządzącej partii. Buntownicy piszą np. „CZAS NA SĄD OSTATECZNY” (i inne w tym stylu) lub „PZPR”. Jakkolwiek bynajmniej nie kwestionuję sensu, a wręcz konieczności takich aktów, zwracam uwagę, iż autorzy tych drugich napisów się mylą. Gdyby PiS faktycznie zachowywało się jak PZPR, czyli podnosiło gospodarkę z ruin, podejmowało działania celem wyciągnięcia Polaków z umysłowej ciemnoty i dziczy, cywilizowało społeczeństwo, budowało mieszkania i tworzyło zakłady pracy… cóż, nie byłoby tak źle. Partia Jarosława Kaczyńskiego zachowuje się dokładnie odwrotnie, a budując swą dyktaturę, wzoruje się nie tyle na PZPR-ze, ile na przedwojennej Sanacji oraz, w coraz większym stopniu, partii rządzącej naszymi zachodnimi sąsiadami w latach 1933-45. Toteż napisy

Mordowania demokracji ciąg dalszy

No i dzieje się! Bezprawie i Niesprawiedliwość czyni dalsze kroki, by jeszcze bardziej upolitycznić sądownictwo, niszcząc jego niezależność, a Sąd Najwyższy, podobnie jak to się stało z Trybunałem Konstytucyjnym, zamienić w nielegalnie funkcjonującą grupę kolesiów. Nadto, politykierzy PiS-u przegłosowali nader antydemokratyczną – nadto, są wątpliwości co do jej zgodności z prawem Unii Europejskiej – ordynację wyborczą do Europarlamentu, która praktycznie pozbawi mniejsze ugrupowania szans na mandat. Pod Sejmem, otoczonym barierami i policją, by przypadkiem suweren się tam nie dostał, demonstrowała opozycja, czyli wkurzeni obywatele. Potraktowani zostali brutalnie. Jednocześnie, politykierzy PiS-u cały czas podkreślają, że stoją na straży interesów obywateli i ich – czyli w zasadzie nas! – reprezentują. Cóż, ja tam w Sejmie reprezentacji nie mam, w Senacie jest, przy dużej dozie dobrej woli z mojej strony, może dwóch senatorów, których byłbym w stanie uznać za swoich reprezentant

PiS-u poparcie dla morderców

Jakiś czas temu pisałem, że Bezprawie i Niesprawiedliwość niezbyt pali się do uchwalania ustawy o ochronie zwierząt – projekt której wnieśli posłowie tej właśnie partii – jaka przewidywała m. in.: wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt, wprowadzenie obowiązku znakowania psów i utworzenie centralnego ich rejestru, ZAKAZ HODOWLI ZWIERZĄT NA FUTRA (zgodnie z autopoprawką PiS-u, miał wejść w życie 1 stycznie 2022 roku) i wykorzystywania ich w cyrkach. Najwięcej kontrowersji budził – jak najbardziej słuszny – plan zakazu bestialskiego (np. poprzez wetknięcie jednego końca przewodu elektrycznego w pyszczek, drugiego w odbyt, i puszczenie prądu) mordowania lisów, norek, jenotów i im podobnych zwierzaków celem przerobienia ich na futra. Zakaz ów poparł – a przynajmniej tak mówił, w świetnym swoją drogą spocie – sam Jarosław Kaczyński, który zdawał się nie być pod tym względem wśród PiS-owców przypadkiem odosobnionym. Swojego poparcia projektowi udzielali też liczni, zrzeszeni i niezrzesze

Polskie drogi autostradami zwane

Wakacje to okres wyjazdów. Niektórzy z nas – TYLKO niektórzy, bo dalece nie wszystkich obywateli kapitalistycznej Polski w ogóle stać na wyjazd na wczasy, a część z tych, których stać, nie pojedzie, bo pracuje na śmieciówce, więc urlopu nie dostanie – wybiorą się zatem w miejsce wakacyjnego wypoczynku. Czymś jednak trzeba tam dojechać. No i oczywiście po czymś. I temu drugiemu zagadnieniu poświęcę dzisiejszą notkę. W zasadzie każda kolejna ekipa polityczna, prowadząc kampanię wyborczą, deklaruje, ile to dróg i autostrad wybuduje. A te partie, które zostały przez konkurentów odsunięte od żłobu… znaczy, przepraszam, straciły możliwość utworzenia rządu, chcąc odzyskać wyborców, chwalą się, ile to dróg i autostrad wybudowały. Niedawno, przykładowo, na profilu działaczki PO widziałem zestawienie – mające na celu obalić tezę, iż partia ta przez osiem lat swoich rządu nie zrobiła nic – w którym Platforma pokazywała swoje osiągnięcia w różnych dziedzinach; podano m. in., ileż to kilomet

Sułtan Jarosław i jego eunuchy

Dyktatorski ustrój, jaki w (k)raju nad Wisłą buduje niejaki Kaczyński Jarosław, przy użyciu swojej partii o nazwie Bezprawie i Niesprawiedliwość, definiować można na wiele sposobów, niejedną nazwą da się go określić. Z pewnością jest to faszyzm (na łamach prasy lewicowej spotkałem się też z jakże trafnym określeniem „klerofaszyzm”), czyli system polityczny polegający na podporządkowaniu – przy jednoczesnym odarciu poszczególnych jednostek z wszelkiej indywidualności – społeczeństwa Wodzowi stojącemu na czele będącej jego emanacją partii, przy czym podporządkowanie owo ma miejsce dzięki systemowi represji i nadzoru z jednej, oraz załganej, skrajnie prawicowej (dzielącej ludzi na „lepszych” i „gorszych”, a także wskazującej szeroko pojętych „obcych” jako wrogów) propagandzie z drugiej strony; mamy też do czynienia z charakterystycznym dla faszyzmu, niemal skrajnie wolnorynkowym systemem gospodarczym, dla niepoznaki przysłoniętym szczątkowymi, acz propagandowo wyeksponowanymi świadczen

Jarosław kopie Bohaterów

Politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości, konkretnie ci, co odpowiadają bezpośrednio za funkcjonowanie Sejmu, czyli niejaki Marek Kuchciński i spółka, po raz kolejny dali popis obrzydliwości. Bo tak trzeba określić, to, co zrobili… jeśli w ogóle chce się w tej kwestii używać słów cenzuralnych. Oto Kuba Hartwich i jego mama, pani Iwona, dowiedzieli się, że mają… zakaz wstępu na teren Sejmu aż do, bodajże, roku 2020. Wszystko oczywiście dlatego, iż są oni Bohaterami (koniecznie z wielkiej litery), a zarazem najbardziej rozpoznawalnymi postaciami niedawnego chwalebnego protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów, jaki przez czterdzieści dni odbywał się w siedzibie izby niższej polskiego parlamentu. Jednocześnie pozostają oni bardzo znanymi i, o ile się orientuję, zasłużonymi działaczami na rzecz praw osób niepełnosprawnych, wyrastają również na symbole walki o demokrację w Polsce. To wszystko PiS-owcom, rzecz jasna, nie może się podobać. Zwłaszcza, że chwalebny protest p

Święto polskiego parlamentaryzmu

Dziś podobno mamy święto 550-lecia polskiego parlamentaryzmu (o tym, czy jest w ogóle co świętować, będzie w dalszej części notki). Z tej okazji parlamentarzyści Bezprawia i Niesprawiedliwości odgrodzili i siebie, i parlament barierkami od obywateli, po czym zapewnili, ustami na przykład Marszałka Senatu, że „reprezentują wszystkich Polaków”. Cóż, na pewno nie mnie, a przecież obywatelstwa polskiego się nie zrzekłem. Tymczasem trwają obywatelskie protesty przeciwko łamaniu przez PiS Konstytucji RP i niszczeniu trójpodziału władz. Bardzo dobrze, niech ludzie protestują. A posłowie Platformy (anty)Obywatelskiej oraz Przestarzałej zorganizowali własne obchody 550-lecia polskiego parlamentaryzmu. W ich trakcie przedstawiciele tychże partii wygłosili przemówienia, w których mówili, jak ważna jest demokracja parlamentarna (Jerzy Buzek dodał do tego uwagę, słuszną zresztą, że ogromnie istotna jest również Unia Europejska, dzięki której przez kilkadziesiąt lat nie było wojny w Europie Zacho

Muzułmanie i PiS

Chyba nikt trzeźwo myślący nie kwestionuje faktu, że od lat w (k)raju nad Wisłą narasta problem przestępstw z nienawiści, popełnianych głównie przez rasistów, ksenofobów, nacjonalistów i innych skrajnych prawicowców wobec przedstawicieli rozmaitych mniejszości. I jakkolwiek patologia ta bynajmniej nie zaczęła się pod rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości, tak począwszy od objęcia przez nie władzy, jej skala rośnie. Na co zwracają uwagę chociażby rozmaite ośrodki monitorowania zachowań ksenofobicznych czy też Rzecznik Praw Obywatelskich. Okazuje się również, iż zaledwie około 5 proc. tego typu czynów zgłaszanych jest na policję, a i z nimi funkcjonariusze nie potrafią sobie zbyt dobrze poradzić… o ile nie dostają rozkazów z góry, żeby sprawy takie odpuszczać (nie wiem, czy tak jest, ale wykluczyć tego się nie da). Jednymi z najczęstszych ofiar tego typu przestępstw padają w Polsce muzułmanie. W polskich mediach trwa bowiem od wielu lat nagonka na islam; i dotyczy to nie tylko (s

Łowy na węża trwają

Na Mazowszu trwają łowy na… pytona tygrysiego, który gdzieś tam sobie pełza. Nie wiadomo, skąd ten wąż, może uciekł z jakiejś prywatnej hodowli albo ktoś go wyrzucił, bo za duży wyrósł; aby kupić przedstawiciela tego gatunku, wystarczy podobno około 200 zł, nie trzeba też żadnego pozwolenia, toteż węże te bywają ponoć nawet… prezentami komunijnymi. W każdym razie, uciekinier ma, wedle różnych szacunków, od czterech i pół do sześciu metrów długości (przy czym ta pierwsza ewentualność jest bardziej prawdopodobna) i waży kilkadziesiąt kilogramów. Wiadomo, iż z całą pewnością pełza gdzieś po mazowieckich bagniskach, ponieważ znaleziono niepodważalny dowód jego istnienia w postaci wylinki i śladów jego przemieszczania. Do łowów na pytona przyłącza się coraz więcej służb; w jednym z wczorajszych serwisów informacyjnych mówiono nawet, iż wziąć w nich mają udział PiS-owskie bojówki zwane Wojskami Obrony Terytorialnej (niedawno ich członkowie „ćwiczyli”, strzelając ludziom pod oknami). No, t

Tęcza, Orzeł Biały, minister i głupota

Pan Brudziński, Joachim swoją drogą, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego (dla niepoznaki z Morawieckim, Mateuszem swoją drogą, na czele), poczuł się zdegustowany i dlatego szykuje się do zawiadomienia prokuratury, na czele której stoi jego koalicyjny kolega, ten jakiś taki zerowy. O co poszło? O Orła Białego. Został on bowiem wykorzystany w Paradzie Równości – choć formalne nazwano ją Marszem – która przeszła przez ulice Częstochowy (pisałem o niej wczoraj). Ptak z polskiego godła ukazany został na tle tęczowej flagi. I to właśnie pan minister uznał za profanację naszego godła, a teraz chce, by sprawą zajęła się prokuratura. Cóż, osobiście uważam, iż symboli państwowych nie można wykorzystywać ot, tak sobie, gdzie popadnie. Przykładowo na przeciwdeszczowym płaszczu, w którym chodził w zeszłym roku po górach pan Kaczyński Jarosław wraz z kilkoma akolitami, a pan Brudziński (co prawda, bez tego płaszcza) z nimi się sfotografował. Warto zauważyć, że Wódz Ja