Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2020

Wombat

A dziś będzie coś pozytywnego. Przeczytacie mianowicie notkę o nadziei. Lubię jeść śniadanie przed telewizorem. Dziś, spożywając pierwszy posiłek dnia, też przerzucałem kanały TV i trafiłem na program o Australijczykach pomagających wombatom. Zbierają ranne zwierzęta, leczą je, pomagają schłodzić się wombatom przegrzanym (upały stanowią dla nich śmiertelne zagrożenie), ogólnie prowadzą dla nich taką małą domową klinikę, a zarazem hotelik. Poświęcają cały swój czas dla tych ślicznych zwierzaków. A te odwdzięczają się, przytulając się do tych ludzi, odwiedzając ich dom (po podleczeniu są wypuszczane na wolność), itd. Bardzo lubię oglądać takie programy, ze względu na ich pozytywny ładunek emocjonalny. Uwielbiam zwierzęta, ich widok koi moje nerwy, zarówno, kiedy widzę je na żywo, jak i na telewizyjnym czy komputerowym ekranie. A fakt, że na świecie są ludzie, którzy pomagają zwierzętom przeżyć, nieraz wręcz ratując całe gatunki od wymarcia, sprawia, iż gdzieś tam w głębi mojego

Adrian, PiS i zwierzęta

Niedawno pisałem o wyjątkowo szkodliwym zalegalizowanym bezprawiu, zwanym Lex Ardanowski. Zakłada ono, że za przeszkadzanie mordercom zwierząt, zwanym myśliwymi, w przelewaniu krwi dla rozrywki, będzie się ponosiło karę, do roku pozbawienia wolności. Za owo „przeszkadzanie” uznane może zaś być nawet… spacerowanie po lesie. Bezprawie owo odbiera więc de facto zdecydowanej większości społeczeństwa możliwość nieskrępowanego korzystania z dobra wspólnego, jakim są lasy, no i inne tereny przyrodnicze, z których dla potrzeb krwawego hobby skorzystać mogą myśliwi. Ci są, tak w ogóle, najbardziej uprzywilejowaną grupą w (k)raju nad Wisłą. Nikomu innemu, nawet policjantom ani księżom, nie przysługuje prawo swobodnego usuwania (czasowego) właściciela z jego posesji. A myśliwi mogą to robić, jeśli akurat wykorzystują tę posesję do mordowania zwierząt. Kończąc dygresję, Lex Ardanowski bezproblemowo przeszło przez Sejm, a potem przez Senat; w tym drugim przypadku sprawę zawalił lide

Groźba nowego Auschwitz

Nie będę tu w szczegółach omawiał wczorajszego przemówienia pana profesora Mariana Turskiego. Jest ono dostępne czy to w internecie, czy to na antenie TVN24. Warto się z nim zapoznać i dokładnie je przemyśleć. Ważne dla mnie jako dla odbiorcy było to, że pan profesor nader trafnie nakreślił mechanizmy, które doprowadziły do Holocaustu (oraz innych ludobójstw w dziejach ludzkości, bo każde z nich opierało się o identyczne wręcz zasady). Podobało mi się, jakkolwiek jednocześnie wzbudziło poważne zaniepokojenie, że kiedy prof. Turski mówił o tym, jak droga do Holocaustu wyglądała w III Rzeszy, wskazując przy okazji podobieństwa do współczesnej Polski… i nie tylko, bo podobne zjawiska zachodzą przecież w większości państw kapitalistycznych. Rządzący w Niemczech hitlerowcy mieli gdzieś prawa mniejszości, wykluczano określoną grupę ludzi (socjalistów, komunistów, później Żydów), stopniowo pozbawiając ją uprawnień i ograniczając jej dostęp do sfery publicznej, aż skończyło się to

Na spacerze z psem

Wczoraj, jak w większość niedziel, na dłuższy poobiedni spacer z czworonożnym przyjacielem wybrałem się na ulokowane w swojej miejscowości stawy. Fajnie się tam spaceruje, okolica jest przyjemna, można pooglądać łabędzie (a czasem też kaczki), i tylko ostatnio widok psuje nowa droga w budowie i wyrąbany las. Wczoraj jednak widok zepsuło mi (bynajmniej nie po raz pierwszy) coś jeszcze. Dróżka wiodąca ku stawom przebiega mianowicie nad rowem. A w rowie leżała sobie pięknie wyrzucona tam lodówka. Niedaleko od niej walały się opony, i to z felgami, mimo iż jakieś dwieście metrów dalej funkcjonuje złomowisko. O licznych śmiechach już nie wspomnę. Te ostatnie znajduję zresztą również w innych miejscach; łąki czy lasy zmieniają się, i to bynajmniej nie powoli, w jedno wielkie śmietnisko. Az żal mi jednego z moich znajomych, który na bieżąco stara się to dziadostwo pozbierać; oczywiście czuję wobec niego ogromny szacunek. Śmiecą amatorzy picia pod chmurką piwa tudzież mocniejszy

Dowalić starszemu

Media głównego nurtu zajmują się obecnie Putinem, niszczeniem polskiego sądownictwa przez PiS, Putinem, orzeczeniem Sądu Najwyższego i Putinem. W sumie słusznie, bo tematy to ważne. Ale przez to umyka im, a zatem i nam, odbiorcom mediów, wiele innych kwestii, w tym i ta, którą zajmę się dzisiaj, a jaka dla znaczącej grupy obywatelek i obywateli Polski będzie nader bolesna. Otóż, rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości do spółki z kapitalistami szykuje zmiany nader groźne dla pracowników w wieku pięćdziesiąt plus, w tym zwłaszcza dla tych, którym blisko już do emerytury. Obecnie, przykładowo, nie można zwolnić zatrudnionej osoby na cztery lata przed osiągnięciem przez nią wieku emerytalnego; jest to taki okres ochronny, mający za zadanie umożliwić starszym pracownikom spokojne dopracowanie do emerytury i uzyskanie tego świadczenia o jakiej takiej wysokości (w praktyce są to w naszym pięknym kraju z reguły zbyt niskie kwoty, ale to wina systemu i bazującego na śmieciówkach rynku p

Podręcznik bicia dziecka

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze studiowałem politologię, jeden z moich kolegów wszedł w posiadanie Mein Kampf autorstwa Adolfa Hitlera i pożyczał tę książkę każdemu, kto chciał ją przeczytać. Spróbowałem i ja – z czystej ciekawości, czyli w stuprocentowo poznawczych celach; wielbicielem Hitlera i nazizmu nie byłem nigdy; przeciwnie, do tego malarza i jego chorej ideologii żywiłem i żywię jeno pogardę – lecz nie byłem w stanie dokończyć lektury. Z jednej strony ładunek nienawiści zawarty na stronach tejże pozycji okazał się dla mnie nazbyt duży, z drugiej natomiast jakość wydania była potwornie kieska; błędy edytorskie uznać należało za powszechne, co też skutecznie zniechęciło mnie do przyswojenia całości tekstu. Oddałem więc książkę koledze, nie doczytawszy jej. Tak czy owak, chyba każdy przytomny człowiek, nawet średnio oblatany w historii tudzież ideologiach i doktrynach politycznych, przyzna, że Mein Kampf , te wypociny Hitlera, to jedna z najbardziej przerażających książek

Spacer w kamizelce kuloodpornej

No i wszystko wskazuje na to, że chore, a wręcz zwyrodniałe prawo, czy raczej zalegalizowane bezprawie, wydumane przez PiS i firmowane przez ministra rolnictwa – dlatego też kolokwialnie określane jako Lex Ardanowski – wejdzie w życie. Ustawa przeszła bez problemów przez Sejm i (za sprawą większość PSL-owskiej reprezentacji, która poparła w tym względzie kolegów z Bezprawia i Niesprawiedliwości; senatorowie KO i Lewicy zachowali się przyzwoicie) Senat. Nie wiem, czy niejaki Duda Andrzej, ksywa Adrian , znany też jako PAD, już ją podpisał, czy jeszcze z tym zwleka; w każdym razie, jego poparcie dla tego bubla prawnego wydaje się przesądzone, mimo iż oznaczało będzie złamanie (które to już z rzędu?) obietnicy wyborczej sprzed pięciu lat, że jako prezydent nie podpisze żadnej ustawy oznaczającej krzywdę zwierząt. No, ale sformułowania „Andrzej Duda” i „wiarygodność” pozostają wzajemnie sprzeczne… O co jednak chodzi? Ano o to, że Lex Ardanowski przyznaje kolejne przywileje najbardzie

Żadnego pożytku

Zbliża się szczyt w Davos, w którym udział weźmie przynajmniej sto dziewiętnaście najbogatszych osób tego świata; ich łączny majątek szacowany jest na około pół biliona dolarów. Tymże krezusom kłaniali się będą ekonomiści i politycy rządzący państwami, formalnie z demokratycznego nadania. Tymczasem Fundacja Oxfam, zajmująca się badaniem poziomu nierówności społeczno-ekonomicznych na naszym łez padole, opublikowała swój najnowszy raport, za 2019 r. Wynika z niego, że dokładnie 2153 miliarderów posiada majątek większy niż 4,6 mld najbiedniejszych ludzi na świecie, oczywiście łącznie. Skala niesprawiedliwego podziału bogactwa w wymiarze globalnym z roku na rok jest, według badaczy Oxfam, coraz większa; podnoszą oni, iż nierówności te stanowią jedno z największych zagrożeń dla ludzkości. Postulują oni wprowadzenie globalnego podatku dla najbogatszych, który trochę zasypałby tę przepaść międzyklasową i pomógł najuboższej części ludzkości – tym miliardom, które umierają z głodu i chor

Psie rozważanie o Polsce

W roku 1992 polska kinematografia przeżyła rewolucję. Na ekrany wszedł bowiem, wyreżyserowany przez Władysława Pasikowskiego (był on również autorem scenariusza), jeden z pierwszych nakręconych w zachodnim stylu (inspirowany był m. in. dziełami Quentina Tarantino) rodzimych filmów sensacyjnych. Było to dzieło mroczne, brutalne, niebojące się tematów tabu. Chodzi oczywiście o Psy . Jednocześnie do dziś pozostaje on najlepszym w dziejach naszego kina filmem o polskiej transformacji ustrojowej. Historia bowiem Franza Maurera (wspaniała rola Bogusława Lindy), oficera SB przeniesionego do policji, który widzi, jak na zachodzących w kraju zmianach cierpią uczciwi ludzie, a na szczyty wychodzą męty, homo sovieticus zmienia się w jeszcze gorszego homo oeconomicus , przyjaciele zdradzają się nawzajem, a mimo to usiłuje on pozostać uczciwy, przynajmniej sam wobec siebie i zasad, jakie wyznaje, ujęła widzów. Nic dziwnego, wszak Fraz to postać pełnymi garściami czerpiąca z tradycji polskie

Iluzja wyboru

Kapitalistyczna propaganda wmawia nam, że dzięki kapitalizmowi, nazywanemu „wolnym rynkiem” (tak naprawdę, „wolny rynek” to fikcja; istnieje jedynie dyktat wielkich koncernów i korporacji) mamy nieskrępowany wybór, w zakresie oczywiście czysto konsumpcyjnym. Chodzi o to, że – wedle tegoż propagandowego przekazu – możemy pójść, do jakiego sklepu chcemy i nabyć tam, co nam się żywnie podoba. Nie musimy ograniczać się do jednej oferty, mamy ich bowiem tysiące przed oczyma, tylko brać, wybierać. System kapitalistyczny ma nam, konsumentom, dawać praktycznie nieograniczoną możliwość selekcjonowania najlepszych dla siebie dóbr oraz usług i konsumowania ich (ale o tym, że za możliwość tejże konsumpcji płacimy półniewolniczą harówą na dobrobyt kapitalistów, to propaganda nas już nie informuje). No to przyjrzyjmy się, jak to jest z tym „wolnym wyborem”, niby to gwarantowanym przez mityczny „wolny rynek”. W praktyce okazuje się, iż już na starcie nasze możliwości nabywcze są ograni

Spiskowe teorie dziejów

My, ludzie nie rozumiemy wielu aspektów otaczającej nas rzeczywistości, zarówno w wymiarze społecznym, ekonomicznym, politycznym, jak i często ludzkim. Nic w tym dziwnego; umysły każdego i każdej z nas są ograniczone, nie jesteśmy w stanie osiągnąć pełnego poznania świata, nadto zawsze pozostajemy odcięci od większej bądź mniejszej dozy informacji, a i nie wolno nam zapominać, że wiele zagadnień, z którymi się stykamy, jest zbyt złożonych i skomplikowanych, byśmy mogli w pełni je zanalizować. Na tejże naszej niewiedzy (będącej, powtarzam, rzeczą najzupełniej naturalną oraz normalną) bazują różnego rodzaju spiskowe teorie dziejów, starające się „objaśnić” nam zagadnienia, których nie rozumiemy. Oczywiście, są to „objaśnienia” zakłamane, zmanipulowane i zawsze służące czyimś celom. Takich teorii jest cała masa. Niektóre są idiotyczne, np. te mówiące, że człowieka stworzyli kosmici, stojący za powstaniem wszystkich ziemskich cywilizacji (swoją drogą, owe teorie uznać należy za

Siła nacisku

O portalach społecznościowych można mieć zdanie dobre lub złe, niemniej mają one dwie gigantyczne zalety. Jedną jest to, że dzięki nim poznać się mogą ludzie, którzy w innym wypadku nigdy nie dowiedzieliby się o swoim istnieniu. Druga zaleta ma wymiar polityczny. Otóż, posłowie czy senatorowie, nie wspominając o ministrach, prowadzą swoje profile na portalach społecznościowych. Nawet, jeśli w celu administrowania nimi zatrudniają ludzi, to jednak zamieszczane są tam informacje o aktywności danego posła, senatora czy ministra. Można zapoznać się z tym, co ów polityk robi, jaką aktywność podejmuje, no i skomentować to (kilka razy otrzymałem nawet odpowiedź na swój komentarz). Śledzenie takich profili i komentowanie ich jest formą kontroli obywatelskiej, czyli rzeczą bardzo demokratyczna. Jasne, nie ma się co łudzić, że jedna opinia zmieni zachowanie danego człowieka, niemniej jednak, jeśli do posła w ogóle dociera treść zamieszczanych na jego profilu komentarzy, wie on, co lud

Rok od tragedii

Wczoraj odbył się, na szczęście bez przeszkód, kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zarazem minął rok od krwawego zamachu na Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, zamordowanego na gdańskim finale WOŚP. No i właśnie. Jak poinformowała wczoraj jedna z telewizji komercyjnych, proces sprawcy jeszcze nie ruszył. Mało tego, nie udało się określić, czy w chwili popełniania zbrodniczego swojego czynu był on poczytalny (w takim razie może stanąć przed sądem), czy też nie (wówczas należy go leczyć). Rodzi się zatem pytanie, czy sytuacja jest na tyle skomplikowana, trudna, niejasna, itd., że biegli nie byli w stanie tego orzec… czy mamy do czynienia z celowym opóźnieniem sprawy. Krótko po tamtym zamachu doszedłem do wniosku, iż PiS-owcy, trzymający wszak łapę, częściowo przynajmniej, na aparacie represji i nadzoru, będą ociągali się z rozpoczęciem procesu. A z czasem mogą wręcz robić z tego człowieka bohatera. Nie wiem oczywiście, czy tak na pewno będzie, niemniej jedna

Olani młodzi

W mediach często pojawia się opinia (nie do końca słuszna), jakoby młode pokolenie Polaków nie interesowało się polityką. Są jednak młodzi, również niepełnoletni, ludzie w Polsce, którzy kwestiami politycznymi oraz społecznymi, szeroko zresztą pojętymi, interesują się jak najbardziej, podejmują też zróżnicowaną aktywność na wielu polach, by sobie z nimi poradzić. I są ignorowani, a wręcz olewani przez starsze pokolenia. Przykładowo, 8 stycznia odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, na którym zjawili się aktywiści (ludzie młodzi właśnie) z różnych organizacji społecznych, w tym ze Stowarzyszenia Ostra Zieleń. Niestety, nie zostali dopuszczeni do głosu, a posłanka Bezprawia i Niesprawiedliwości, Anna Paluch, raczyła wręcz stwierdzić, iż „Ustawodawca to nie rozhisteryzowana nastolatka”. Czym po prostu obraziła zainteresowanych tematyką posiedzenia obywateli, zwłaszcza płci żeńskiej i zwłaszcza nastoletnich. Ale nie tylko ich – jej słowa ugodziły we wszystkich m

Promocja Polski

Telewizja TVN24 zainteresowała się tematem pieniędzy, jakie idą na Polską Fundację Narodową, powołaną po to, by promować (k)raj nad Wisłą na świecie. Wydatki te były niewspółmiernie ogromne do osiągniętych celów. Później temat ów wyparł, ze zrozumiałych przyczyn, Iran, no, ale do samej promocji Polski warto wrócić. Ostatnimi czasy kraj nasz nasz najlepiej promuje Olga Tokarczuk i jej twórczość literacka. Która zdobywała popularność jeszcze przed otrzymaniem Nagrody Nobla. Prawicowcy (niektórzy przynajmniej) gnoją tę pisarkę, tymczasem jest ona jedną z osób, której personalia kojarzone są z Polską w coraz większej liczbie miejsc na naszym coraz mocniej zniszczonym globie. Co ważne, są to skojarzenia pozytywne. Świetnym promotorem (k)raju nad Wisłą jest też postać literacka, od początku do końca fikcyjna, żyjąca w wymyślonym świecie, czyli wiedźmin Geralt z Rivii – no i oczywiście Andrzej Sapkowski, twórca tego bohatera. Skoro bowiem już Amerykanie kręcą seriale i rysują komik

Nieudany eksperyment Boga

A dziś trochę pofilozofujemy, opierając się wszelako na tym, co dzieje się aktualnie na świecie. Aczkolwiek z góry uprzedzam, że wnioski będą raczej pesymistyczne. Trudno zresztą zdobyć się na optymizm w sytuacji, kiedy narasta groźba globalnego konfliktu. Tak, bo ewentualna wojna USA z Iranem bardzo szybko może się rozlać na cały bez mała świat; zbyt wiele interesów globalnych graczy krzyżuje się na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w tym zwłaszcza w samym Iranie. W wieli innych miejscach świata też leje się krew. W Syrii, Meksyku (wojna z kartelami), Iraku, Afganistanie, Boliwii… Ludzie, w tym dzieci, giną od bomb. Inni mordowani są przez fanatycznych bojowników lub mafiosów. Jeszcze inni, uciekając z takich miejsc, toną w Morzu Śródziemnym bądź zamarzają w obozach dla uchodźców. W „kolebce demokracji” meksykańskie dzieci zamyka się w klatkach. Trwa handel żywym towarem, a i niewolnictwo (zmuszane do darmowej pracy) ma się świetnie na całym w zasadzie świecie. Jeszcze lepiej

Oczekiwania wobec Roberta

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że kandydatem Lewicy na prezydenta w tegorocznych wyborach będzie nie kto inny, a Robert Biedroń. Jego to osobę rekomendować zamierza, jak sam przyznał, Włodzimierz Czarzasty, pomysł ów uzyskał też akceptację koalicjantów z Lewicy Razem. Cóż, przyznam szczerze, że wolałbym kandydatkę, niemniej jednak przeciwko Robertowi Biedroniowi w zasadzie też nic nie mam. Już kilka lat temu, kiedy jeszcze pełnił urząd prezydenta Słupska, tworzyła się wokół niego aura naturalnego wręcz lewicowego kandydata na prezydenta Polski. I szkoda, że nie zaczął wówczas budować zaplecza politycznego; stałby się czynnikiem jednoczącym lewicę (zjednoczenie nastąpiłoby wcześniej, nie musiałoby zostać wymuszone przez rozpad Koalicji Europejskiej), do tej pory poczyniono by też więcej przygotowań… Zamiast tego pan Biedroń tworzył własną partię. No, stało się, jak się stało. W każdym razie, odkąd zawarł polityczny alians z SLD i Razem, polityk ów zachowuje się w spo