Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2023

Bo zawsze macali

Poruszałem już ten temat na swoim profilu facebookowym, ale tutaj też go poruszę. Sprawa jego bowiem na tyle bulwersująca, przerażająca tudzież odrażająca, że warto o niej wspominać, gdzie się tylko da. Dyrektorka jednej ze szkół na Podkarpaciu stwierdziła, że ksiądz katecheta molestuje seksualnie dzieci. No to zgłosiła sprawę kurii (teraz kuria ma obowiązek przekazać rzecz całą organom ścigania, ale czy i na ile się z niego wywiązała, nie wiem). W zasadzie słusznie, gdyż przełożonymi zboczeńca w sutannie są biskupi, zaś szkolna katecheza pozostaje w jurysdykcji Kościoła katolickiego, nie władz publicznych (państwo, z naszych oczywiście podatków, tylko ją szczodrze finansuje). Co było dalej? Ano po majówce pod rzeczoną placówką wątpliwej oświaty stawili się mieszkańcy miejscowości. Mało tego – rodzice dzieci. Jeśli sądzicie, że zamierzali wyrazić dyrektorce wdzięczność za reakcję na straszliwą krzywdę ich progenitury, to się mylicie. Chyba, że za takową uznać taczki, na których chci

Wieści z frontu

Zachodnie media – i to uznawane za wiarygodne, np. BBC – przekazują złe wiadomości z ukraińskiego frontu. Okazuje się, że nasi wschodni sąsiedzi do walki z wojskami cara Putina wysyłają ludzi coraz słabiej uzbrojonych, bez przeszkolenia, a nawet takich, których jeszcze niedawno uznano za niezdolnych do pełnienia służby wojskowej. Ochotnicy? Skądże! Osoby z obowiązkowego poboru. Po przeszło roku krwawej wojny tragiczna owa sytuacja nie dziwi. Przeciwnie, jest typowa dla konfliktu zbrojnego, oznaczającego przecież niezmierzoną tragedię nie tylko dla ludności cywilnej, ale i dla żołnierzy. Rzecz jasna, Ukraina się tym nie chwali. Jej propaganda podaje, że wszystko jest w porządku, oddziały rosyjskie i wspierający je najemnicy dostają łupnia i jeszcze troszkę, troszeczkę, a wycofają się za Ural. Nie ma w tym nic złego; propaganda podczas wojny jest taką samą bronią, jak pociski, pełni też jakże istotną funkcję podnoszenia moralne armii i cywilów, a poza tym państwo broniące się przed a

Program realnie prorodzinny

W miniony weekend Lewica zorganizowała kolejną konwencję programową (cóż, kampania, a raczej pre-kapania wyborcza trwa na całego, nie zwalnia, lecz się rozkręca), tym razem poświęconą postulatom adresowanym dla mam i w ogóle rodzin. Innymi słowy, udzieliła odpowiedzi na przelicytowywanie się załganego Kaczora i fałszywego Donalda obietnicami pseudo-socjalnymi, dotyczącymi szczątkowych świadczeń w rodzaju 800 Plus. Co zatem proponuje Lewica w zakresie polityki pro-kobiecej i prorodzinnej? Oto, co: 1) Sto tysięcy nowych miejsc w żłobkach i żłobek w każdej gminie. 2) 100 proc. wynagrodzenia na chorobowym, również podczas opieki nad chorym dzieckiem. 3) Nowoczesne świetlice w szkołach, czynne w godzinach pracy rodziców. 4) Zwiększenie wysokości świadczenia udzielanego ojcu do poziomu zasiłku macierzyńskiego. Urlop rodzicielki obowiązkowy, dzielony po równo przez obojga rodziców. 5) Równe płace dla kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach, obowiązek informowania o luce płacowej

Pogarda Donalda dla biednych

Pan Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej, po raz kolejny okazuje się nieformalnym koalicjantem Bezprawia i Niesprawiedliwości, chcącym, aby mafia/sekta Kaczyńskiego Jarosława nie-rządziła Polską jeszcze przez wiele lat. Robi bowiem zaiste wiele, aby PiS wygrało najbliższe wybory. Wystarczy, że coś powie… Ot, chociażby słowa o tym, jak to fajnie się żyje ludziom, którzy „chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu, wielu lat”. Teoretycznie miały one być skierowane przeciwko wyznawcom PiS-u, co jest oczywiście przeciwskuteczne, gdyż takie obelgi tym mocniej przykują ich do mafii/sekty Kaczyńskiego. W praktyce wszelako przewodniczący PO znów uderzył we wszystkich ludzi ubogich, popisał się pogardą wobec nich, charakterystyczną zresztą i wielokrotnie powielaną przez jego formację, zwłaszcza jej konserwatywne, klerykalne skrzydło. Wypowiedź ta jest też szerzeniem negatywnych stereotypów, niemających oczywiście zbyt wiele wspólnego (o ile cokolwiek) z rze

Za darmo po autostradzie

Powstał projekt ustawy o bezpłatnych przejazdach autostradami. A raczej drogami oznaczonymi w ten sposób, ponieważ odcinków PRAWDZIWYCH autostrad jest w Polsce niewiele i są one raczej krótkie. Cała reszta to wyroby autostradopodobne, których nawierzchnia jest… hm, różna, na wielu bez przerwy trwają roboty, mają dwa szybko korujące się (nie tylko przed bramkami) pasy, z których jeden często jest stale wyłączony z ruchu na skutek remontów, a stacji paliw i zjazdów jest zbyt mało. Tychże wyrobów w (k)raju nad Wisłą byłoby zresztą o wiele mniej, gdyby nie fundusze unijne i ich jakie takie wykorzystanie przez rząd PO-PSL. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że przejazd WSZYSTKIMI drogami publicznymi, w tym również autostradami, powinien być bezpłatny. To znaczy, niewymagający dodatkowych opłat. Przecież odprowadzamy podatki, zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie; do tych drugich zalicza się między innymi danina zawarta w cenie paliwa, przeznaczona właśnie na budowę i utrzymanie dróg. A niestety

Niedorzecznik zwęszył krew

Jak wiemy, od 2018 roku funkcję Rzecznika Praw Dziecka pełni niejaki Mikołaj Pawlak, z wykształcenia trawnik… eee… znaczy się, prawnik, specjalista od prawa kanonicznego. A sprawuje się na tym urzędzie tak, że bywa szyderczo – i wielce trafnie! – określany niedorzecznikiem. Nic dziwnego, i to nie tylko dlatego, że facet nie posiada stosownej do owej funkcji specjalizacji zawodowej (co ma prawo kanoniczne do praw dziecka?). Przede wszystkim, jest on katolickim fanatykiem religijnym, a jego poglądy społeczne i polityczne są skrajnie konserwatywne, bliskie faszyzmowi. Zaraz po mianowaniu na Rzecznika Praw Dziecka stwierdził, że jest zwolennikiem kar fizycznych i pochwalił się (tak, mówił o tym z autentyczną dumą!), że sam został sprany przez rodziców po tym, jak podpalił swojego brata. Bez komentarza. Jest za to zaciekłym przeciwnikiem rozwodów i separacji (nawet, jeśli toksyczny związek rodziców wyrządza poważne szkody u dzieci), aborcji oraz wszelkich praw reprodukcyjnych (jakżeby inac

Śmierć w obozie

W zeszłym miesiącu w ośrodku dla cudzoziemców (choć określenie „obóz koncentracyjny” wydaje się o wiele bardziej adekwatne) w Przemyślu zmarł osadzony w nim człowiek. Przypomnę, że ludzie ci – uchodźcy, a raczej osoby, które chciałyby starać się o taki status – są tam trzymane przez żadnych wyroków czy choćby postawienia zarzutów, acz traktuje się ich jak przestępców. Warunki są złe, traktowanie jeszcze gorsze, często nawet – jak donoszą działacze organizacji świadczących pomoc dla uchodźców i migrantów – o zdobycie informacji jest trudno. A co do zmarłego w kwietniu człowieka, to Grupa Granica donosi, że wedle relacji świadków, przed zgonem był on bity przez strażników. Tak oto kapitalistyczna III RP pod PiS-owskim nie-rządem powróciła do ponurych pseudo-standardów krwawej dyktatury sanacyjnej (brakuje chyba tylko rozstrzeliwania przeciwników politycznych władzy w Lesie Kabackim) i Generalnego Gubernatorstwa. Tragiczna historia tragiczne zatoczyła koło. Rzecz jasna, ofiarami padają

Oczekuję od opozycji

Nie ma co owijać w bawełnę – wybory parlamentarne coraz bliżej. Jasne, PiS-owcy mogą przeprowadzić różne machinacje dążące do odwleczenia lub odwołania elekcji (po faszystach wszystkiego można się spodziewać), niebezpieczeństwo fałszerstw jest poważne (serio!), a nawet, jeżeli wszystko odbędzie się prawidłowo, to nie ma gwarancji, że Bezprawie i Niesprawiedliwość w wypadku przegranej odda władzę. Na razie jednak zostawmy na boku te dywagacje. Kampania, choć na razie formalnie nieobwieszczona, trwa w najlepsze, prowadzona zarówno przez obóz nie-rządzący, bliską mu Konfederację wraz z innymi naziolami, jak i opozycję – prawdziwą (Lewica) oraz udawaną (cała reszta). Obietnice sypią się jak z rękawa, lepsze lub gorsze. Sądzę, że wszyscy świadomi obywatele mają oczekiwania wobec swoich politycznych reprezentantów. Podzielę się tu zatem moimi, skierowanymi do opozycji, za jaką na potrzeby niniejszej notki uznam formacje nie-PiS-owskie, poza oczywiście Konfederacją, resztkami Kukizowców i

Waloryzacja szczątkowego socjalu

Bezprawie i Niesprawiedliwość otworem gębowym Kaczyńskiego Jarosława rzuciło, w dość chamski zresztą sposób, nowe obietnice o charakterze pseudo-socjalnym, między innymi 800 zł na każde dziecko (zamiast obecnego 500 Plus) czy darmowe leki dla osób po sześćdziesiątym piątym roku życia. Miałyby one zostać wdrożone od przyszłego roku – co ważne. Jak łatwo było się domyślić, Balcerowicze i spółka, a także liczni wyznawcy PO (co widać chociażby w postach tudzież komentarzach na Facebooku) podnieśli tradycyjne larum, że to „rozdawnictwo” oraz „finansowanie z naszych pieniędzy nierobów”, którzy „będą żyli jak panowie”. Cóż, niech ktoś spróbuje przeżyć w Polsce tydzień czy dwa, o miesiącu nie wspominając, za 800 zł, to pogadamy; ja przy takich dochodach (z pracy, nie z żadnego socjalu, żaden mi bowiem nie przysługiwał) przed rokiem sięgnąłem po żyletki i żyję tylko dlatego, że krew mi szybko krzepła, mimo zanurzania nadgarstków w ciepłej wodzie (przereklamowana namiastka polityki społecznej,

Więcej za mniej

Przed kilkoma dniami robiłem zakupy w pewnym dyskoncie. Akurat była przecena – mylnie (z językowego punktu widzenia) nazywana promocją (słowo to po polsku oznacza awans) – na jabłka. Wziąłem cztery, bo tyle akurat było mi potrzebne. Przecenę oczywiście zauważyłem, ale jako że obniżona kwota do zapłaty obowiązywać zaczynała od zakupienia kilograma smacznych owych owoców, wiedziałem, że się na nią nie załapię, co mnie nie obchodziło. O fakcie przypomniała mi jednak pani przy kasie, informując, że będę musiał zapłacić cenę regularną, bo nie uzbierał się kilogram. Podziękowałem i zgodnie z planem nabyłem cztery. Nie twierdzę, że przecena owa jest oszukana; przeciwnie, faktycznie działa. Ma jednakowoż również działanie podprogowe. Otóż, kryje się w niej, a także jej podobnych zabiegach marketingowych, dość ostra zachęta do zakupienia jak największej ilości towaru/liczby towarów. Kup dwa egzemplarze zamiast jednego, bo to się opłaca! – krzyczą do nas slogany reklamowe tudzież nalepki z cen

Chińskie zwycięstwo?

Jak wiemy, Europa (i nie tylko, bo w wielu innych państwach i regionach trend ów też postępuje) stawia na elektryfikację motoryzacji. Od 2035 roku nowe samochody z silnikami spalinowymi mają już w UE nie być sprzedawane. Nawet jednak bez unijnych regulacji wszystkie już w zasadzie marki obecne na naszym kontynencie oferują co najmniej jeden model z napędem elektrycznym, a niektóre (Audi i Volvo dla przykładu) zaprzestały rozwijania technologii spalinowej i teraz tylko wykańczają części do obecnej bazy modelowej. Jasne, auta na prąd mają od czorta i jeszcze trochę poważnych wad. Łatwo ulegają pożarom, czas ładowania jest wciąż stosunkowo długi, a zasięgi (w zależności od modelu) dość krótkie, nie radzą sobie z mrozami, są też niezbyt ekologiczne z uwagi na zanieczyszczenia generowane przy produkcji baterii, zaś wydobycie potrzebnych surowców to praca w gorszych warunkach niż w łagrze (ale to już wina kapitalizmu, nie samochodów). Niemniej, mają one też sporo zalet, taką zwłaszcza, że

Wolontariat pańszczyźniany

Szykuje się jeden z większych festiwali muzycznych. Organizator zatrudnia… wolontariuszy. A nie jest to mała firemka, której mogłoby faktycznie być nie stać na opłacenie większej liczby pracowników (takie przedsiębiorstwa raczej nie biorą się za organizowanie wielkich wydarzeń kulturowych). To jednak dopiero połowa paskudztwa. Otóż, kandydaci na wolontariuszy spełnić muszą szereg wymagań, żeby zaś kandydatem zostać, trzeba… uiścić kaucję, i to sporą (około 900 zł). Mówiąc krótko, od młodych ludzi – bo wszak to do nich skierowana jest owa… hm, oferta – oczekuje się nie tylko, że będą darmową siłą roboczą, ale jeszcze zabulą za samą szansę, by nią zostać. Obawiam się, iż wielu na lep ów się złapie. Chociaż, z drugiej strony, Pokolenie Z jest nieco bardziej świadome, skutkiem czego spore grono jego przedstawicielek tudzież przedstawicieli nie zamierza harować li tylko za jakoby bezcenny (ha, ha, śmiech na sali!) wpis do CV, lecz oczekuje zarobków, i to konkretnych. Niestety, mentalni ni

Bezbronni

Zabłąkana rakieta (najprawdopodobniej rosyjska, ale podczas wojny wszystko jest możliwe, toteż wariantu z ukraińską wykluczać nie można) wleciała kilka miesięcy temu na terytorium Polski. Przemierzała ponad czterysta kilometrów (sic!), a potem radośnie sobie zniknęła. Wojsko jej szczególnie długo tudzież wytrwale nie szukało, bo akurat była zima, toteż niskie temperatury przeszkadzały w lokalizowaniu militarnego obiektu… W końcu pocisk się znalazł, to znaczy, znalazła go przypadkowo miłośniczka jazdy konnej. Wedle niektórych medialnych doniesień, chodziło o model zdolny do przenoszenia ładunków nuklearnych. Od tamtych wydarzeń, jaki się rzekło, minęło już kilka miesięcy, lecz sprawa dopiero teraz się rozkręca. Druga taka, dodajmy, bo wcześniej na polskie terytorium wleciała ukraińska zabłąkana rakieta, co miało naprawdę paskudne konsekwencje. Dopiero teraz opozycja domaga się od nie-rządzących PiS-owców wyjaśnienia sprawy, podania informacji, co z tym fantem robiło wojsko, jakim cu

Dziecko zbombardowane

Izrael bombarduje Strefę Gazy. Na palestyńskie domy spadają śmiercionośne ładunki wybuchowe. Już kilkadziesiąt osób w każdym wieku straciło życie, rannych jest znacznie więcej, codziennie przybywa ofiar. Oficjalnie jest to, rzecz jasna, walka z „terrorystami”, bo tak faszystowskie (tym słowem należy określić ich skrajnie prawicową, zbrodniczą politykę) władze w Tel Awiwie określają Palestyńczyków domagających się niepodległości i poszanowania praw człowieka – nawet, jeśli prowadzą oni swoją walkę w pokojowy sposób. Tyle, że nie żadni terroryści giną zasypani gruzami lub spaleni żywcem, lecz zwykli ludzie, w tym kobiety i dzieci; zdjęcia ofiar można bez trudu znaleźć chociażby na Facebooku. (I nie, nie Żydzi są winni, że krwawe, tyrańskie państwo; liczni przedstawiciele narodu żydowskiego protestują przeciwko izraelskim zbrodniom na Palestyńczykach, za co należy im się wielki szacunek). Nie są to oczywiście pierwsze tego typu rzezie na ludności palestyńskiej; Izrael urządza je często

Nieprzyjazne państwo

Polska zajęła niechlubne ostatnie miejsce w Unii Europejskiej w kategorii przestrzegania praw osób LGBT+. Po raz czwarty, dodajmy. Jeśli chodzi o cały kontynent, gorzej jest tylko w Rosji. Oczywiście, sytuacja tych ludzi – bez względu na ich wiek, bo dzieci i młodzieży też to dotyczy – znacząco pogorszyła się pod nie-rządem Bezprawia i Niesprawiedliwości. Mowa nienawiści, zaczerpnięta wprost z broszurek NSDAP, stała się normą w ustach PiS-owskich politykierów oraz ich niby-prezydenta, że nie wspomnę o katolickich hierarchach, z Jędraszewskim Markiem na czele. Przybyło aktów przemocy fizycznej ze strony skrajnej prawicy. Systemowa dyskryminacja też ma się świetnie; osoby LGBT+ w dalszym ciągu nie mogą zawrzeć małżeństwa ani związku partnerskiego, te zawarte za granicą nie są w Polsce uznawane, adoptowanym dzieciom władze nie chcą przyznawać numeru PESEL, bardzo trudno przychodzi pozyskanie informacji na temat stanu zdrowia osoby partnerskiej przebywającej w szpitalu, zachodzą problemy

Prawo nie dla dzieci

W Polsce nie ma ANI JEDNEGO aktu prawnego, który regulowałby sytuację dzieci, m. in. zapewniał im ochronę przed przemocą w domu, szkole czy gdziekolwiek indziej. Jasne, są ustawy i rozporządzenia dotyczącego rodziny i rodziców, władzy rodzicielskiej, opieki nad dzieckiem (ale chodzi w nich o opiekunów, nie podopiecznych!), szkolnictwa, opieki zdrowotnej, Rzecznika Praw Dziecka… lecz same dzieci jako konkretne podmioty dla polskiej legislacji nie istnieją. Jako przedmioty, owszem – ale oznacza to, iż są one postrzegane w przepisach co najwyżej jako elementy składowe rodziny, i to podrzędne, stanowiące niejako własność rodziców czy opiekunów prawnych. Skoro zaś nie ma aktu prawnego o dzieciach i dla dzieci, to i nic dziwnego, że nie istnieją żadne całościowe procedury, które określałyby, co poszczególne organa państwa czy samorządu miałyby robić chociażby w sytuacji, gdy małoletnia osoba jest katowana we własnym domu. Powstaje więc chaos kompetencyjny. Jeśli dziecko ucieknie i zostanie

Rumuński przykład

Rumunia kojarzy się wielu z nas z biedą, zacofaniem, Karpatami, ewentualnie turystyką, Ceausescu czy księciem Vladem Draculą. Tamtejsza ludność faktycznie była uboga, nawet bardzo… ale po transformacji ustrojowej Rumunia nie zniszczyła swojego przemysłu, przynajmniej nie cały. Na siłę zachowała markę samochodową Dacia, aż w końcu wykupił ją koncern Renault-Nissan i dziś te auta, bardzo zresztą fajne, święcą rynkowe triumfy na kilku kontynentach (nawet w Europie Zachodniej, gdzie początkowo w ogóle nie zamierzano ich sprzedawać). Po wejściu zaś do Unii Europejskiej owo karpackie państwo skorzystało z okazji i unijnej pomocy, dzięki czemu dynamicznie się rozwija. A Rumuni są chyba mądrym społeczeństwem, o czym świadczy, że nie wahają się masowo demonstrować, kiedy w ich kraju źle się dzieje i domagają się zmian, jak również, iż wybierają całkiem niezłych polityków. Ci zaś wprowadzają sensowne reformy. Przykładowo, plagą rumuńskiego rynku pracy – podobnie jak polskiego oraz wielu pańs

Bicie i szczucie

Zmarł ośmioletni Kamil z Częstochowy. Chłopczyk zakatowany przez własnego ojczyma, wedle medialnych komunikatów, przy bierności lub przyzwoleniu matki. Tragedia straszna, media i portale społecznościowe rozgrzane do czerwoności, w czym nie ma absolutnie nic dziwnego. Ludzie są przerażeni, zbulwersowani, rozwścieczeni, rozżaleni i ogarnięci miliardem wariacji różnych negatywnych emocji, jakie sprawa owa wywołuje. Jak łatwo się domyślić, szukanie winnych rozkręciło się na całego. Przyznam, że nie czuję się na siłach wnikać i analizować w szczegółach dokładnie ten przypadek; za mało wiem, by ferować wyroki. Pokuszę się o wniosku nieco bardziej ogólne. Wśród internetowych czy medialnych opinii łatwo można znaleźć wiele mądrych i merytorycznych wypowiedzi, acz – co logiczne – nader ponurych. Oto w licznych postach rozumne osoby przypominają, iż takich Kamilków – oraz Kamilek – w Polsce jest bardzo wiele. Bo przemoc w rodzinach kwitnie, dzieci zaś, obok kobiet, najczęściej padają jej ofiara