Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

Tarczą w pracownika

Jutro Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, czyli wielkie (i dlatego dezawuowane przez prawicę) święto ludu pracującego. A tymczasem… Rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości przygotowuje kolejną, trzecią już odsłonę tzw. „tarczy antykryzysowej”. Tym razem ma ona dać pomoc kapitalistom i przedsiębiorcom. Kilka dni temu wyciekł jej projekt… i wzbudził uzasadnioną zgrozę u wszystkich, którzy pracują, i u broniących praw pracowniczych. PiS zamierzało bowiem w tejże trzeciej „tarczy” dać kapitalistom możliwość obcięcia wynagrodzenia CAŁEJ ZAŁOGI danego zakładu o 10 proc. Niby obniżki płac są metodą walki z kryzysem, ale zawsze muszą być konsultowane już to z zatrudnionymi, już to z reprezentującymi ich związkami zawodowymi. I właśnie ów obowiązek konsultacji rząd zamierzał znieść. Kapitalista mógłby spokojnie zajumać dodatkową jedną dziesiątą wypłaty swoich pracowników (co oczywiście zwiększyłoby jego zyski, im bowiem tańsza siła robocza wobec finalnej ceny wyprodukowanego do

Dar od Roberta

Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta, jeszcze w niedawnych przecież czasach, kiedy mógł prowadzić normalną kampanię wyborczą, odwiedził Leszno. W tamtejszym Banku Żywności spotkał panią Czesławę, wolontariuszkę-emerytkę. Pożaliła się ona panu Robertowi, że rozwalił jej się tapczan, a na nowy jej nie stać z powodu zbyt niskiej emerytury, marzy zatem o nowym. Tak, są w Polsce ludzie żyjący w takiej nędzy (dziękujemy, panie Balcerowicz!), i to bynajmniej nie tylko seniorzy. Lewicowy kandydat obiecał pomoc – i rzeczywiście, dostarczył pani Czesławie w tym tygodniu nowy tapczan. Pewnie stałoby się to szybciej, gdyby nie PiS-owski zakaz przemieszczania się, dopiero niedawno zniesiony. Ktoś może powiedzieć, że to tylko gest pod publiczkę, element kampanii. Pewnie tak, ale też realna pomoc dla konkretnej osoby. TYLKO dla jednej – powiedzą malkontenci. Zgoda, ale pani Czesławie ta pomoc na pewno nie jest obojętna. No i dobrze, że chociaż jeden polityk spełnia swoje obietnice.

PiS i pustka w skarbcu

Na początek serdecznie przepraszam wszystkie Czytelniczki i wszystkich Czytelników mojego bloga za brak wczorajszej notki. Musiałem odbyć ważny (na szczęście, ogromnie udany) wyjazd, toteż nie siedziałem przy komputerze. A teraz przechodzimy do meritum. Nie milkną spory wokół wyborów, kandydaci i kandydatka jakoś próbują prowadzić kampanię w obecnych, wysoce, że tak powiem, niestandardowych warunkach. Padają pytania (jak najbardziej zresztą uzasadnione) o legalność tejże elekcji (jeśli przeprowadzone zostanie głosowanie tylko korespondencyjne, to w formie proponowanej przez PiS faktycznie będzie ono niezgodne z prawem), o to, czy wybory należy zbojkotować, a także, jaką legitymizację będzie miał wyłoniony przez nie prezydent. Owszem, są to pytania i analizy z ustrojowego punktu widzenia nader istotne. Niemniej jednak, wolałbym, żeby analitycy i publicyści, o politykach nie wspominając (acz na tych ostatnich, z wyjątkiem lewicowych, nieszczególnie w tym względzie liczę), s

Zamknięta księgarnia

Wczoraj obchodziliśmy Światowy Dzień Książki. Z tej okazji TVN24 puściła reportaż o ciężkim losie polskich księgarzy w czasie pandemii i kwarantanny, czyli de facto rządowych obostrzeń tudzież zakazów. Księgarnie należą do sklepów, które rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości nakazał zamknąć… jakkolwiek nie wszystkie, bo tylko te stacjonarne. Te bowiem, co (podobnie jak wydawnictwa) prowadzą sprzedaż wysyłkową, nadal funkcjonują (to akurat dobrze). Taka regulacja dowaliła w mniejszym stopniu wielkim sieciom księgarskim i dużym koncernom wydawniczym, które dzięki temu, że przesyłają zamówione książki (filmy, płyty z muzyką, gry, itd.) swoim klientom, przetrwają trudny ów okres. Ale małe księgarnie stacjonarne, jakich wielcy sieciowi konkurenci cudownym zaiste zbiegiem okoliczności nie wyparli dotąd z rynku, znalazły się w naprawdę tragicznej sytuacji. Przez przedłużający się czas zamknięcia i brak klientów grozi im bankructwo; zarówno właściciele, jak też pracownicy stracą środ

Zrąbane ekranizacje

Dziś nie będzie o polityce, ekonomii, epidemiach, przyrodzie ani tym podobnych sprawach. Będzie taka notka dla rozrywki, mojej i Waszej. Otóż, nastał nam dziś Dzień Książki i Praw Autorskich. Z tej okazji przedstawię subiektywną listę najbardziej zrąbanych ekranizacji wybitnych powieści, i uzasadnię, dlaczego je za takowe uważam. Dla wielu spośród Was może ona być zaskoczeniem, ale podkreślam, iż wybór jest subiektywny, bazujący na moich gustach. 1) Lśnienie , reż. Stanley Kubrick, na podstawie powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem. Podręcznikowy wręcz przykład, jak brutalnie wykastrować literacki oryginał ze wszystkiego, co w nim najciekawsze i najfajniejsze. Do tego film, w przeciwieństwie do książki, miał nielogiczną fabułę. Znudził mnie też i wydał mi się mało straszny. Kubrick był wybitnym reżyserem, ale horroru jako gatunku nie czuł. Jedyny plus – wspaniała obsada aktorska: Shelley Duvall i Jack Nicholson. 2) Solaris , reż. Andriej Tarkowski, na podstawie arcydz

Dzień zniszczonej planety

Dziś 22 kwietnia, czyli Światowy Dzień Ziemi. W tym roku święto owo nasuwa zaiste niewesołe myśli. Płoną nader cenne z przyrodniczego punktu widzenia tereny w Biebrzańskim Parku Narodowym. Pożary dotknęły też skażoną strefę w okolicy dawnej elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie, co rodzi obawy o rozprzestrzenienie się skażenia na inne obszary, i to nader rozległe. Niedawno, przed kilkoma zaledwie miesiącami, w ogniu stały Australia, Amazonia oraz Syberia, że o afrykańskich sawannach nie wspomnę. Lodowce topnieją od dłuższego czasu, ale w ostatnich latach proces ten gwałtownie przyspieszył. Wielu państwom, w tym Polsce, grożą coroczne susze, z powodu oczywiście szybko zachodzącego ocieplenia klimatu. Nasilają się gwałtowne zjawiska atmosferyczne, także w miejscach, gdzie wcześniej nie występowały. Wymierają liczne gatunki zwierząt i roślin, pojawiają się za to nieznane dotychczas wirusy i bakterie, w tym i takie, co mogą naprawdę solidnie przetrzebić ludzkość. Świat jest po

Powrót do zrąbanego lasu

Rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości kilka tygodni temu wprowadził wyjątkowo kretyński zakaz chodzenia po parkach i lasach. Formalnie miał on chronić nas przed zarażeniem się koronawirusem… no i tu właśnie tkwił kretynizm tego obostrzenia, bowiem (przy zachowaniu środków ostrożności) zakażenie się wiadomym mikrobem podczas spaceru jest mało prawdopodobne, za to samo przebywanie wśród roślin ma wspaniałe działanie prozdrowotne. Nadto, spacer działa pozytywnie na system odpornościowy naszego organizmu, poprawiając zdrowie i w razie zarażenia, UŁATWIAJĄC walkę z koronawirusem. Dalej, pozamykanie ludzi w domach i zakazanie im spacerowania, wydatnie osłabiło stan ich zdrowia, zarówno psychicznego, jak też fizycznego, tworząc idealne warunki do rozwoju COVID-19 (nie ma przypadku w tym, że epidemia w Europie czy USA rozprzestrzeniła się tak szybko już PO ogłoszeniu lockoutu). Paskudne z kolei było to, że rzeczony zakaz nie obejmował morderców zwierząt, czyli myśliwych. Ani drwali wy

Sezon zgonów

Obawiam się (i nie jest to żadne szyderstwo, bo nie ma z czego szydzić), że już wkrótce, jesienią i zimą, dojdzie w Polsce (oraz wielu innych państwach kapitalistycznych) do masowych zgonów. Ale nie z powodu koronawirusa. Ludzie będą umierali od zwykłego przeziębienia oraz innych dobrze nam znanych chorób, z którymi jak dotychczas radziliśmy sobie bezproblemowo . One właśnie już niedługo staną się dosłownie śmiertlne. Taki wniosek wysnułem po wizycie w aptece kilka miesięcy temu, jeszcze przed ogłoszeniem w (k)raju nad Wisłą epidemii COVID-19, obecna zaś sytuacja sprawia, iż wydaje mi się on tym bardziej prawdopodobny. Otóż, wiemy dobrze, że gospodarka zaczyna się walić. Przymusowe (mniej lub bardziej uzasadnione pod względem walki z epidemią; na ile, o tym się nie wypowiadam, nie jestem lekarzem ani epidemiologiem) zamykanie licznych przedsiębiorstw, co gorsza przedłużane, JUŻ doprowadziło do bankructwa wielu spośród nich, a następne czekają w kolejce. Przybywa zakładów z

Wina

Pojawienie się koronawirusa nie było niczyją winą; nastąpiło zjawisko w pełni naturalne. Podobno zresztą – czytałem o tym w jakimś artykule – epidemie pokrewnych mu mikrobów pojawiają się w Azji Wschodniej corocznie i każdego też roku przenoszą się na ludzi, za sprawą mięsożerności tychże. Niestety, ale choroby są nieodłączną częścią natury. To, że epidemia się rozprzestrzeniała, i to na świat cały, też nie jest niczym dziwnym, ani nie stanowi niczyjej winy. Ludzie migrują, zwłaszcza w obecnym zglobalizowanym świecie, toteż stało się po prostu to, co musiało się stać. Ale już wywołanie ogólnoświatowej paniki związanej z koronawirusem stanowi winę koncernów medialnych, szczególnie tych powiązanych z amerykańskim kapitałem, jak również Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Czym innym jest bowiem ostrzegać przed nową chorobą i informować, iż może być ona niebezpieczna, toteż należy zachować ostrożność (odstępy, maseczki, powstrzymanie się od niekoniecznego wychodzenia z domu, itd

Mentalność jaskiniowca

Dawno, dawno temu nasz świat zamieszkiwały koczownicze plemiona łowców i zbieraczy, popularnie zwanych jaskiniowcami, jako że schronienia szukali w jaskiniach. Nauka wówczas nie istniała, toteż obserwując zjawiska naturalne typu burza, pożar czy epidemia, owi ludzie pierwotni nie potrafili ich wyjaśnić, a że ich umysły wyjaśnień się domagały, no to wymyślono gniew bogów, zsyłających nieszczęścia jako karę za grzechy lub wedle swojego kaprysu. Człowiek z bóstwami rywalizować nie mógł, toteż podczas burzy, pożaru, powodzi, zarazy czy innej katastrofy naturalnej chronili się łowcy i zbieracze w jaskiniach, gdzie czuli się bezpiecznie, próbując nieszczęśliwy czas przeczekać. Czasami strategia ta skutkowała. I taka mentalność jaskiniowca w nas została. Widać to jak na dłoni podczas obecnej pandemii. Co się bowiem dzieje? Ano, pojawił się – jak co roku zresztą – wirus pochodzenia odzwierzęcego. Przeniósł się on na ludzi, przez ludzką drapieżność swoją drogą, no i szerzy się po świecie

Powrót do normalności

Wczoraj zarysowałem trzy warianty rozwoju światowej sytuacji po pandemii koronawirusa, a raczej wywołanej przez media paniki: upadek kapitalizmu, jeszcze dzikszy niż obecnie kapitalizm, zawalenie się cywilizacji jako takiej. Tylko pierwszy z nich jest optymistyczny, niemniej jednak, zanim kapitalizm upadnie (jeśli w ogóle tak się stanie, bo pesymizm wskazuje, że nastąpi wariant drugi, a realizm nakazuje oczekiwać trzeciego), czeka nas długi i bolesny kryzys gospodarczy, który pochłonie znacznie więcej ofiar śmiertelnych niż koronawirus, a tym, co go przetrwają, i tak w większości przypadków zdemoluje życie. Coraz więcej zarówno ekonomistów czy socjologów, jak też polityków (i tych mądrzejszych, i tych głupszych) zwraca zatem uwagę, iż wirus wirusem, ale żeby uniknąć znacznie gorszego niż on nieszczęścia, czyli zapaści gospodarczej, trzeba wracać do normalnego życia, zwyczajnej, codziennej aktywności, takiej jak przed pojawieniem się koronawirusa. W tym podejściu jest bardzo

Trzy warianty

Pandemia koronawirusa trwa. Jedni specjaliści twierdzą, że widać już symptomy jej końca, inni wskazują, iż jest wręcz przeciwnie. Tak czy owak, nie tyle nawet warto, ile wręcz trzeba zastanowić się, co będzie dalej. Bo koronawirus pewnie już z nami zostanie, i przywykniemy do niego, tak jak przywykliśmy do grypy, ospy, AIDS… Zresztą, bynajmniej nie jest to najgorsza choroba zagrażająca ludzkości. Znacznie bardziej niebezpieczny niż sama pandemia, może być wywołany przez ogólnoświatową panikę kryzys ekonomiczny; jak już kilkakrotnie pisałem, szczerze obawiam się, że zabije on o wiele więcej osób niż sam koronawirus. Coraz więcej państw chce coś z tym fantem robić. Liczne społeczeństwa rozpoczynają dyskusję o podstawowym dochodzie gwarantowanym, który ma być remedium na ów kryzys, a przynajmniej sposobem na przetrwanie ludzi, zwłaszcza gorzej sytuowanych. Padają też liczne pomysły na to, jak ożywić gospodarkę. Jest to wszystko bardzo potrzebne, niemniej warto się zastanowić, j

Przed świętami

No i zbliża się Wielkanoc, w tym roku inna niż wszystkie. Z powodu pandemii i kwarantanny oczywiście. Pomijając już brak obrzędów religijnych, ograniczono nam – w sposób niezgodny z Konstytucją RP – prawo do przemieszczania się. Na ile są one zasadne z punktu widzenia walki z koronawirusem, to inna sprawa. Tak czy owak, spędzimy te świąteczne dni w domach rodzinnych. Cóż, pozostaje mi tylko życzyć Wam, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy mojego bloga, aby nadchodzący czas był dla Was jak najszczęśliwszy. Spędźcie te święta w zdrowiu, spokoju i bezpieczeństwie. Uważajcie na siebie, nie narażajcie się niepotrzebnie. A przede wszystkim odpocznijmy trochę od polityki, represji, obostrzeń, kwarantanny i tym podobnych kwestii. Wrzućmy na luz, odstresujmy się i zrelaksujmy. Bo od tego są wszelkiego rodzaju święta. Tak, wiem, w tym roku relaks będzie trudniejszy, zwłaszcza dla osób, które tracą pracę lub wisi nad nimi groźba jej utraty, a wraz z nią środków do życia. I dla k

Piekło się zbliża

Epidemia koronawirusa trwa, służba zdrowia w coraz gorszym stanie (co jest skutkiem wieloletniej błędnej polityki prawicy postsolidarnościowej), DPS-y ogarnięte zarazą, rząd nakłada na nas coraz to nowe i coraz mniej zgodne z Konstytucją RP ograniczenia, Bezprawie i Niesprawiedliwość demoluje ustrój państwa… A tymczasem fanatyczni obrońcy życia od śmierci aż do poczęcia szykują kolejny atak. Oto zaraz po Wielkanocy, w dniach 15-16 sierpnia, w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu ustawy niemal całkowicie zakazującej aborcji (poza ciążą stanowiącą wynik czynu zabronionego), a także karzącej za edukację seksualną. Do tego ma być jeszcze projekt dopuszczający udział dzieci w nagonce podczas mordowania zwierząt dla rozrywki, ustawa o mieniu pożydowskim i parę innych. Teraz, kiedy choroba zbiera swoje żniwo i nadchodzi kryzys gospodarczy, który zbierze żniwo jeszcze obfitsze, zdawałoby się, że temat zakazu aborcji w ogóle nie powinien się w dyskursie publicznym pojawić.

Szacunek

Szacunek dla lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i wszystkich innych osób zatrudnionych w służbie zdrowia. Ich praca zawsze jest niezwykle ciężka i odpowiedzialna, nadto w (k)raju nad Wisłą źle opłacana. Teraz, w okresie epidemii, ludzie ci odgrywają jeszcze większą rolę w ochronie naszego zdrowia i życia. Nadto oni właśnie są ogromnie narażeni na zainfekowanie koronawirusem. Dzieje się tak przez brak środków ochrony osobistej (wina rządu i systemu opieki zdrowotnej), przekształcenie na szybko zwykłych szpitali w zakaźne i z powodu wielu innych czynników. Pracownicy medyczni boją się wrócić do własnych domów, by nie zawlec tam choroby, przeto przeżywają długą rozłąkę z rodziną. Wszystko to składa się na ogromne poświęcenie z ich strony. Są prawdziwymi Bohaterami. Szacunek dla sprzedawców, kasjerów, kurierów, listonoszy i innych pracowników, dzięki którym możemy zaopatrzyć się w potrzebne nam dobra. Oni też bardzo ryzykują, bo od każdego klienta czy odbiorcy, z jakim się

Zamknięty szpital

Zapewne pamiętacie, że jeszcze niedawno zamykano oddziały szpitalne bądź nawet całe szpitale. Bo zadłużone, bo nie ma lekarzy (kolejne rządy, swoją drogą, nic nie zrobiły, żeby poprawić stan zatrudnienia personelu medycznego: lekarzy, pielęgniarek, ratowników, itd.), bo niepotrzebne. Ten ostatni „argument” słyszałem ponad dziesięć lat temu z ust Krzysztofa Szczerskiego, który twierdził, że w Polsce jest zbyt dużo szpitali, wybudowanych w okresie PRL-u po to, by było gdzie leczyć ludzi w czasie wojny; ergo, w okresie pokoju są one zbędne i tylko obciążają budżet. No i wkroczyła do (k)raju nad Wisłą pandemia koronawirusa. Nie tak zaraźliwa jak odra, która przed tysiącami lat niemal oczyściła z ludzi dzisiejszą Eurazję, a zawleczona do Ameryki przez już na nią uodpornionych Europejczyków, masakrowała Indian i Eskimosów. I nie tak śmiertelna jak gorączka krwotoczna, wywoływana przez wirus ebola. Niemniej jednak, budząca – rozbuchaną przez media – panikę i polityczny chaos, z którego

Konsekwencje złego modelu

Nad Polską – i w ogóle większością państw kapitalistycznych – krąży mroczne widmo potężnego kryzysu gospodarczego, wywołanego epidemią nie tyle samego koronawirusa, ile paniki. Ludzie już teraz tracą pracę, wiele przedsiębiorstw stoi, inne upadają… A będzie tylko gorzej. Kryzys ów, pewien jestem, zabije o wiele więcej osób niż sam koronawirus. A ludzi, których nie zabije, wepchnie w skrajną nędzę, wyjście z jakiego może okazać się niemożliwe… Państwa Centrum, gospodarka których opiera się na wielkich, międzynarodowych koncernach, przetrwają ów Armageddon. Jasne, i tam będą zwolnienia, i tam nastąpi pauperyzacja. Ale gigantyczne przedsiębiorstwa najprawdopodobniej przezwyciężą kryzys i jeszcze wydoją kasę z państwowego budżetu. Znacznie gorzej mają kraje peryferyjne, zwłaszcza te, które – jak Polska – postawiły na małą i średnią przedsiębiorczość. Już teraz widać, ile firm w (k)raju nad Wisłą upada, a nad iloma zawisła groźba rychłego zamknięcia, ostatecznego, bo prawdopodobn

Zaraza Homo sapiens

Koronawirusa oczywiście nie wolno lekceważyć, nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że nie stanowi on zagrożenia. Z jednak strony, są o wiele groźniejsze mikroby, np. ebola, wirus świńskiej grypy, itd. I trochę dziwne, że nie wywołują aż takiej paniki, co COVID-19... Ostatnio jednak dochodzę do wniosku, iż najgorszą, najpaskudniejszą, najbardziej zabójczą zarazą jest gatunek ludzki, Homo sapiens sapiens . Ludzie od zarania mordują się wzajemnie, walcząc nie tyle o byt, ile o własność i władzę. Tak działo się we wszystkich epokach, a zaczęło najprawdopodobniej, gdy jakiś człowiek ogrodził poletko i powiedział: „To jest moje!”. Był to PRAWDZIWY grzech pierworodny – ustanowienie własności prywatnej. Potem sytuację dobili jeszcze Fenicjanie, wymyślając pieniądz… Ale wzajemne mordowanie się ludzi dla władzy i kasy to jedno. Gorzej, znacznie gorzej, iż człowiek niszczy planetę Ziemię. Rabunkowa gospodarka – od rolnictwa przemysłowego, poprzez masową hodowlę zwierząt, po r