Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2019

Wyższa świadomość

No i mamy dziś kolejny Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Mimo trwających w centrach handlowych czy supermarketach przecen, niezgodnie z regułami języka polskiego nazywanych promocjami, ludzie – w różnym wieku, choć dominują młodzi – wychodzą na ulice miast, by domagać się od polityków nie tylko gadania, ale wreszcie podjęcia zdecydowanych działań w celu zapobieżenia nadchodzącej (zaczynającej się?) katastrofie klimatycznej. Swoje żądania powinni kierować również, a w zasadzie przede wszystkim, do kapitalistów, czyli prezesów wielkich, ogólnoświatowych koncernów, bo to ich rabunkowa, prowadzona rzecz jasna dla zysku działalność doprowadziła do zniszczenia planety i katastrofalnych w skutkach zmian klimatu. Cóż, kapitalizm niszczy wszystko, z Ziemią i życiem na niej włącznie. Popularność Młodzieżowego Strajku Klimatycznego na całym świecie rośnie, z czego się ogromnie cieszę. W kolejnych wydarzeniach związanych z tą akcją bierze udział coraz więcej osób, jako się wyżej rzekło, n

Chleba naszego powszedniego nie ma na dzisiaj

Szlachetną Paczkę i fundację organizującą tę akcję oceniać można różnie; podobnie zresztą, jak całą działalność charytatywną. Niemniej jednak, jest coś, co zaangażowani w Szlachetną Paczkę ludzie robią bardzo dobrze – przygotowywanie corocznych raportów o biedzie, a w zasadzie nędzy w Polsce. Ukazują one REALNĄ sytuację bytową wielu osób i rodzin żyjących, a raczej wegetujących w (k)raju nad Wisłą, podają też dane odpowiadające faktom. Całości najnowszego raportu nie będę szczegółowo analizował; dostępny jest tutaj: https://www.szlachetnapaczka.pl/raport-o-biedzie/ - może cie sobie zatem go przeczytać. Warto, jakkolwiek miłą lekturą zdecydowanie on nie jest. Skupię się na kilku esencjonalnych informacjach. Otóż, wedle tegoż dokumentu, w kapitalistycznej Polsce ponad 2 mln osób (w tym blisko pół miliona dzieci!) żyje w skrajnym ubóstwie/biedzie/nędzy. O stanie takim mówimy, kiedy dochody uzyskiwane przez osobę lub rodzinę nie pozwalają na zaspokojenie najbardziej nawet pods

Manipulacja z UFO w tle

A dziś odpoczniemy sobie od polityki, zajmiemy się za to… kosmitami. Jeśli jesteście abonentami jednej z sieci telewizji satelitarnej bądź kablowej, a w Waszym pakiecie są kanały popularnonaukowe, prawdopodobnie natrafiliście na program Starożytni kosmici ( Ancient Aliens ). Jego autorzy, podając się za autorytety naukowe (nie jestem w stanie ocenić, na ile nimi faktycznie są… i czy w ogóle) oraz religijne (mają tam nawet rabina!) jeżdżą po świecie, szukając dowodów na to, że dawno, dawno temu na Ziemię przylecieli kosmici i stworzyli człowieka. Aby dowody owe znaleźć, analizują prehistoryczne malunki naskalne, czytają starożytne teksty (Biblię wliczając; wydumali nawet, że Jezus był przybyszem z kosmosu), przyglądają się dziełom sztuki i rozbierają na czynniki pierwsze współczesne historyjki o porwaniach przez UFO. Na tej podstawie wysnuwają całą masę „teorii” (cudzysłów nieprzypadkowy!) o tychże kosmitach-stwórcach gatunku ludzkiego (i innych ziemskich gatunków też). Zdają się

Wsadzać za węgiel?

W Krakowie, jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast Europy (częściowo z powodu położenia aglomeracji, a głównie z przyczyny zabudowania korytarzy powietrznych przez działających na żywioł deweloperów), od 1 września tego roku obowiązuje uchwała antysmogowa, zakazująca palenia węglem, drewnem oraz innymi paliwami stałymi w kotłach, piecach oraz kominkach. Za złamanie tegoż zakazu grozi kara ograniczenia wolności lub grzywny w wysokości do 5 tys. zł. No i mamy już jednego skazanego, na dwadzieścia godzin prac społecznych, za to, że palił w piecu węglem. I tu rodzą się pewne wątpliwości. Osobiście tego typu uchwały popieram, sądzę, że powinno się je wdrażać nie tylko w dużych miastach, ale w większości polskich miejscowości; aczkolwiek zakaz palenia drewnem to już pewna przesada. Co do Krakowa (i nie tylko!), to miasto owe zainwestowało sporą kasę w wymianę w domach mieszkańców pieców na zasilane paliwami ekologicznymi. Bardzo dobrze, ze smogiem TRZEBA walczyć, a w mał

A może by rozsypać?

Jak najbardziej słuszne oburzenie wzbudził PiS-owski projekt, by tzw. „trzynastą emeryturę” sfinansować ze środków Solidarnościowego Funduszu Wsparcia dla Osób Niepełnosprawnych. Niestety, plan ów jest nader bliski realizacji. Przypomnę tylko tutaj, że owa „trzynastka” nie jest żadnym prezentem od rządu dla emerytów, lecz rzuconym im ochłapem, mającym za zadanie przysłonić to, iż są oni kantowani na rewaloryzacji. Mniej uwagi media poświęcają temu, że z tego samego Funduszu wedle PiS-owskich założeń finansowany ma też być wzrost zasiłku pogrzebowego. Zasiłek pogrzebowy jest w Polsce stosunkowo niski; niestety (MAKSYMALNA wysokość to 4 tys. zł), gdyż został znacząco zmniejszony za rządów PO-PSL. Podwyższenie go jawi się jako konieczność, zwłaszcza z punktu widzenia niezamożnych rodzin, które straciły bliską osobę. Niemniej jednak, nie mogą na to iść pieniądze przeznaczone dla niepełnosprawnych. Pomijając wszelako kwestie polityczne, śmierć członka rodziny pociąga za sobą

Prywatny folwark

Pisanie ustaw sprzecznych z Konstytucją RP i przepychanie ich w trybie niezgodnym z regulaminem Sejmu i Senatu oraz zasadami parlamentaryzmu. Omijanie, a często ordynarne łamanie prawa przez rządzących. Tworzenie nowych instytucji (SOP, Rada Mediów Narodowych) i obsadzenie ich – z reguły kompletnie wyzbytymi z kompetencji – „swoimi”. Niszczenie najważniejszych organów państwa. Dojenie z budżetu, ile się da. Fałszowanie głosowań. Facet powiązany z gangami sutenerskimi na czele NIK, skrajnie nieuczciwi prokurator i niedouczona „profesorka” w składzie nielegalnie funkcjonującej grupy kolesiów, która zastąpiła Trybunał Konstytucyjny… To tylko niektóre spośród nader licznych przykładów zawłaszczenia Polski przez politykierów z Bezprawia i Niesprawiedliwości tudzież ludzi z nimi powiązanych (krewnych, powinowatych, przyjaciół – tych w sutannach wliczając). W internecie i innych mediach można spotkać liczne komentarze mówiące, że PiS-owcy traktują Polskę jak swój prywatny folwark. Jest

Filmy antykapitalistyczne

Dziś Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień, toteż z tej okazji warto się trochę odstresować poprzez oderwanie na chwilę od bieżących wydarzeń politycznych i analizy patologii nieludzkiego systemu ekonomicznego. Chociaż, od tego drugiego tak do końca się dzisiaj nie oderwę, bo przedstawię krótką listę swoich ulubionych filmów o wymowie antykapitalistycznej. Czyli takich, które kapitalizm i jego okrutne prawidła krytykują. Lista owa, zaznaczam, jest subiektywna i niepełna. Przykładowo, nie widziałem jeszcze takich filmów jak Parasite (reż. Bong Joon-ho) czy Joker (reż. Todd Philips), więc nie mogę ich tu ocenić. No to – kamera… akcja! 1) Elizjum (reż. Neill Blomkamp) – mój ulubiony film science-fiction . Ziemia w XXII wieku jest zniszczona i zanieczyszczona. Najbogatsi kapitaliści uciekli z niej do tytułowej stacji kosmicznej, gdzie mają (za cenę inwigilacji) wszelkie luksusy, a także nieograniczony dostęp do kapsuł medycznych, które leczą każde schorzenie i uszkodzen

Minimum przyzwoitości

Media głównego nurtu o tym nie wspominają (przyznam, że gdyby nie Facebook, też bym nie wiedział), a tymczasem od tygodnia już trwa protest represjonowanych emerytów mundurowych, którzy gromadzą się pod sądami, domagając się, by te czym prędzej zajęły się rozpatrzeniem ich spraw. Niedawno protestujący otrzymali wsparcie od sejmowej Lewicy (i bardzo dobrze, bo ugrupowania lewicowe MUSZĄ wspierać osoby pokrzywdzone, od tego polityczna lewica po prostu jest!), zwłaszcza od posła Andrzeja Rozenka, który od lat zajmuje się tą kwestią, z konsekwencją i uporem, które budzą mój głęboki szacunek. Protest ów jest rzecz jasna pokłosiem chorej ustawy represyjnej, zwanej też (totalnie, swoją drogą, kłamliwie) „dezubekizacyjną”, z grudnia 2016 roku, która odebrała w całości lub częściowo obcięła emerytury wszystkim osobom, jakie pracowały w instytucjach podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych przed 1990 rokiem. Swoje pieniądze stracili zatem byli milicjanci (i policjanci po transformacji u

Stringi Pinokia

Nie będę szczegółowo analizował i omawiał expose niejakiego Morawieckiego Mateusza, z powodu swojego załgania znanego jako Pinokio, czyli dotychczasowego, a wszystko wskazuje, że również przyszłego premiera rządu Kaczyńskiego Jarosława. Po cóż pochylać się nad tą gnojówką (bo rzeką w klasycznym tego słowa znaczeniu trudno ją nazwać) łgarstw? Nawet, gdyby tę jego wypowiedź potraktować serio, i tak ma ona niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ot, chociażby zapowiada premier w swojej bajce dalszy wzrost gospodarczy, inwestycje i dobrobyt. Tymczasem dowiedziałem się dzisiaj, że w mojej miejscowości najpewniej zamknie się piekarnia. Lokalny dyskont już przestał zamawiać tam pieczywo (właśnie dlatego, że zostanie ona zamknięta, nie odwrotnie!), a jej pracownicy chodzą po sklepach, szukając nowej pracy. Jest to, co ważne, jeden z nielicznych zakładów, jakie funkcjonują (jeszcze) na terenie, gdzie niegdyś działał wspaniały przemysł obuwniczy… który, niestety, zniszczony został przez Bal

Kto pracuje, ten nie je

Kto nie chce pracować, niech też nie je – napisał w I wieku n. e. niejaki Paweł z Tarsu, święty Kościoła katolickiego, jeden z twórców doktryny chrześcijaństwa (aczkolwiek osobą, która tę religię zapoczątkowała, była Maria Magdalena), a zarazem facet, który mocno, oj, mocno odszedł od idei Jezusa Chrystusa, zwłaszcza w kwestii kobiecej i społecznej. Tak czy owak, jego zdanie o niepracowaniu i niejedzeniu podchwycił i powtarzał nie kto inny, a Włodzimierz Ilicz Lenin. Sama ta zasada – z wyłączeniem dzieci, seniorów i osób, które nie mogą podjąć pracy z przyczyn zdrowotnych – jest oczywiście słuszna… a raczej długo była i być powinna. Człowiek pracuje po to, by zdobyć środki utrzymania (trafiają się też szczęśliwcy, którzy oprócz tychże środków czerpią z pracy również satysfakcję i przyjemność, choć są i zawody, uprawiania których lubić nie należy, np. pisarz), bez powszechnego (z zachowaniem powyższych wyjątków), a przy tym stabilnego i płatnego na tyle wysoko, by zagwarantować z

Mądrość Kena Loacha

Warto jest poznawać zdanie ludzi mądrych, a szczególnie warto – wybitnych. Zwłaszcza, kiedy wypowiadają się na ważne społecznie tematy, o problemach, które dotykają nas wszystkich. Toteż dziś znów nie będę pchał się ze swoimi opiniami, oddam za to głos autorytetowi. Ponownie będzie to reżyser filmowy, nie byle jaki, bo sam Ken Loach, jeden z najwybitniejszych twórców światowego kina, a jednocześnie zwolennik najlepiej opisującej świat doktryny filozoficznej i teorii naukowej, czyli marksizmu. Wszystkie przytoczone niżej cytaty pochodzą z wywiadu Nie wystarczy sadzić drzewa, jakiego Ken Loach udzielił Januszowi Wróblewskiemu, a który ukazał się w tygodniku Polityka nr 46 (3236) z 13 listopada 2019 r., str. 92-93. Mówi zatem Loach: Nie ulega wątpliwości, że największe i najbardziej dramatyczne zmiany następują w systemie organizacji pracy służącej eksploatacji zatrudnionych pracowników, co często uniemożliwia normalne życie i skazuje na jeszcze większą biedę. Ludzie z dolnyc

Mądrość robotnika

Warto jest słuchać ludzi pracy, zawodowo zajmujących się konkretną dziedziną. Z ich formalnym wykształceniem bywa różnie – niektórzy mają zawodowe, inni średnie, a i osób z wyższym nie brakuje – niemniej jednak wiedzę z zakresu swojego fachu naprawdę mają na poziomie eksperckim. W związku z czym dużo można się od nich dowiedzieć, i to rzeczy nader praktycznych, ułatwiających codzienną egzystencję, a czasem nawet pomagających ustrzec się przed głupimi błędami. Ot, choćby przed kilku dniami musiałem skorzystać z usług zakładu zajmującego się naprawą i wymianą opon samochodowych. Kolejki akurat nie było, dzięki czemu dało się porozmawiać z zatrudnionym tam pracownikiem, podczas gdy on wymieniał mi oponę. A że mówił sporo, chętnie i ciekawie, pozyskałem od niego sporo interesujących rzeczy na temat ogumienia i felg. Tak się też składało, iż od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem nabycia zestawu naprawczego. Nasz dzisiejszy bohater, nie pytany o to przeze mnie, sam z siebie zszedł n

Sezon zabójczych reklam

Tyle się dzieje w polityce, że trzeba się od niej na chwilę oderwać i zająć innym tematem. Niestety, również niewesołym, a wręcz nader poważnym. Oto w tym roku Boże Narodzenie zaczęło się jeszcze przed Świętem Niepodległości, 10 listopada. A może nawet wcześniej, ale ja pierwszą bożonarodzeniową reklamę telewizyjną widziałem właśnie dziesiątego. Czyli można już mówić o sezonie reklamowym związanym z tymże chrześcijańskim, aczkolwiek zaczerpniętym z mitraizmu świętem. Na razie jeszcze nawiązujących do niego reklam nie ma za wiele, ale już wkrótce, ilekroć włączymy telewizję albo wejdziemy do internetu, zasypani zostaniemy choinkami, śnieżkami, karpiami, prezentami i wszystkim tym, co marketing kojarzy z Bożym Narodzeniem – a ściślej rzecz ujmując, samym bożonarodzeniowym odpoczynkiem, bo z religijnym wymiarem tychże grudniowych dni owe reklamy zgoła nic wspólnego nie mają. Z kolei stacje radiowe przekaz swój zapełnią (jak łatwo się domyślić) reklamami oraz popkulturowymi imitacja

Co z tą niepodległością?

Jakkolwiek z czysto merytorycznego, historycznego punktu widzenia jest to średnio uzasadnione, 11 listopada to polskie Święto Niepodległości, kiedy to czcimy rocznicę odrodzenia państwa polskiego po stu dwudziestu trzech latach zaborów (polityczną suwerenność straciła I Rzeczpospolita jeszcze w czasach saskich, a likwidacja państwa przez mocarstwa ościenne było li tylko potwierdzeniem stanu faktycznego). Jest to średnio uzasadnione dlatego, że samo odbudowywanie państwowości było procesem trwającym przez dłuższy czas (granice II RP kształtowały się przez kilka lat, i bynajmniej nie pokojowo), a pierwszy niezależny od zaborców polski rząd powstał w dniu 7 listopada 1918 roku; niestety, cztery dni później obalony został przez Piłsudskiego. Pomijając jednak te historyczne zawiłości, skupmy się na samym słowie „niepodległość”. W języku polskim ma ono kilka znaczeń, wszystkie korelujące z wolnością i niezależnością. Najczęściej używamy jednego z nich, czyli niepodległości jako suwere

Obrazek z II RP

Wielkimi krokami zbliża się 11 listopada, w Polsce obchodzony jako Święto Niepodległości. Częściowo słusznie, ponieważ 11 listopada 1918 roku zakończyła się formalnie I wojna światowa, w wyniku której Polska mogła odrodzić się po ponad stu dwudziestu latach niebytu państwowego (choć gdyby nie Rewolucja Październikowa i anulowanie przez bolszewików traktatu rozbiorowego, droga do powstania suwerennego państwa polskiego najprawdopodobniej zostałaby zamknięta, a nawet jeśli nie, to byłaby o wiele bardziej wyboista), no i tego dnia władzę przejął Józef Piłsudski… niestety, obalając powstały 7 listopada Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego, czyli pierwszy niezależny od zaborców organ władzy wykonawczej. Świętowali zatem będziemy nie tyle odzyskanie niepodległości, lecz sto pierwszą rocznicę zamachu stanu przeprowadzonego przez Piłsudskiego… Poza tym, mowa tu o powstaniu II Rzeczypospolitej Polskiej, która przetrwała niecałe dwadzieścia jed

Mądry kierunek

Politycy Lewicy ogłosili dziś, że w Sejmie nowej kadencji utworzą jeden klub parlamentarny. Nie będzie zatem podziału na klub SLD i Wiosny oraz koło poselskie Razem, bo chodziły plotki, jakoby politycy partii pana Zandberga i pani Zawiszy optowali za takim rozwiązaniem. Byłoby ono nader szkodliwe dla całej Lewicy, pokazałoby bowiem, iż całe to zjednoczenie było jedynie picem na wodę, na czas wyborów. A przede wszystkim – szkodliwe dla samego Razem, bo posłowie zrzeszeni tylko w kole mieliby znacznie mniejsze możliwości działania niż w klubie. Tymczasem w Sejmie liczy się drużyna, im liczniejsza, tym lepiej. Dlatego dobrze, że politycy z Razem, podobnie jak ci z pozostałych partii tworzących koalicyjną Lewicę, poszli po rozum do głowy i nie osłabili ani siebie, ani kolegów i koleżanek. Lewica dostała w wyborach premię za zjednoczenie, toteż gdyby znów zaczęła się dzielić, byłoby to oszukiwaniem wyborców. Którzy właśnie współpracy i zjednoczenia od dawna się domagali (tzn. ci

Zysk z tygrysa

Przez wiele dni media żyły (czemu nie ma się co dziwić) historią tygrysów jadących transportem z Włoch do Dagestanu (część Rosji), który to transport zatrzymany został na polsko-białoruskiej granicy. Były one w fatalnym stanie, jeden z nich nie przeżył. Na szczęście pozostałe udało się odratować, przejściowo trafiły do poznańskiego zoo, skąd, po podleczeniu, pojadą do Hiszpanii, do ośrodka pomagającego dzikim zwierzętom. Wszystkim ludziom zaangażowanym w pomaganie tym tygrysom należą się wyrazy ogromnego szacunku i uznania. Ale tło całej tej sprawy jest mroczne i pokazujące, jak bardzo zdegenerowanym pod względem moralnym systemem jest kapitalizm. Początkowo media podawały, że w Dagestanie tygrysy trafić miały do cyrku, ostatnio wszelako pojawiają się informacje o prywatnym zoo. A może nie miały zostać ulokowane ani w cyrku, ani w prywatnym zoo, lecz w prywatnym safari, gdzie burżuje z całego świata przyjeżdżaliby, żeby za ciężkie pieniądze rozerwać się, mordując zwierzęta?