Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2022

Poligon Rosja?

Oj, coraz groźniejsza staje się sytuacja międzynarodowa na wschodzie Europy. Putin, któremu źle idzie wojna ukraińska, ogłasza częściową mobilizację, jaka Rosjanom w wieku poborowym niezbyt się podoba (nic dziwnego). W ostatnich dniach doszło do wycieków gazu z Nord Stream; o sabotaż posądzani są amerykańscy imperialiści, którym Radosław Sikorski już zdążył pogratulować na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych udanej akcji. Z kolei James A. Marks, emerytowany generał amerykańskiego wywiadu, na antenie CNN stwierdził, że NATO jest w stanie rozbić rosyjską armię i wyzwolić Ukrainę (od Rosjan, bo zapewne oznaczałoby to jankeską okupację tego państwa) w ciągu dziewięćdziesięciu sześciu godzin. Cóż, nie chciałbym, żeby to sprawdzono, gdyż w takim wypadku nie tylko Rosja mogłaby oberwać, ale również Polska, państwa bałtyckie,Skandynawia, może też Niemcy… Mówiąc krótko, konflikt mógłby się rozrosnąć do nieprzewidywalnego poziomu. Niemniej, słowa generała skłoniły mnie do pewne

Ludzie przedsiębiorczy

Nie trzeba się specjalnie przyglądać, by dostrzec ludzi grzebiących po śmietnikach w poszukiwaniu puszek albo różnych metalowych przedmiotów, wyrzuconych przy okazji chociażby remontów. Zbierają je i wynoszą na złomowisko, by uzyskać w ten sposób pieniądze (przeważnie niewielkie kwoty, acz za taką miedź można już zainkasować trochę grosza) i podratować się w ten sposób. Nie zawsze są to osoby w kryzysie bezdomności; wielu spośród takich zbieraczy to emeryci i renciści, ale nie brakuje też pracowników, którzy tak właśnie sobie dorabiają do żałosnych z powodu kapitalistycznej chciwości pensyjek. Niektórzy tacy zbieracze, nim zaniosą swój urobek na złom, rozglądają się wstydliwie dookoła, inni taszczą znaleziony metal zupełnie jawnie. Co do mnie, uważam, że nie ma się czego wstydzić; sam trochę złomu w ciągu ostatnich miesięcy sprzedałem, jakkolwiek nie wygrzebywałem go z koszy na śmiecie, ale z piwnicy i garażu, robiąc porządki. A nawet, jeśli ktoś zbiera złom po śmietnikach, to i tak

Podatkiem w proletariat

Jacek Sasin, prominentny, znany z nieudolności oraz złej woli PiS-owiec, na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych udostępnił informację o nowym podatku, który jakoby zamierza wprowadzić nie-rząd. Byłaby to danina od nadzwyczajnych zysków, jaką płaciłyby przedsiębiorstwa zatrudniające ponad dwustu pięćdziesięciu pracowników. Na dobrą sprawę, jeszcze nie wiadomo, co to dokładnie ma być (projektu wszak nie pokazano), i czy w ogóle cokolwiek… niemniej kapitaliści oraz sprzyjające im media, z TVN24 na czele, z miejsca się zagotowały. Popłynęły stare, dobrze znane śpiewki typu: „Będziemy musieli zwalniać”, „Zbankrutujemy”, „Znów nas okradają!”, „Nie mamy za co żyć”, „Gospodarka się posypie”, itd. Nic nowego pod słońcem. Rzecz jasna, daleki jestem nad żałowaniem kapitalistycznych wyzyskiwaczy. Wiele wzbudzają oni we mnie odczuć, ale litości wśród tychże nie ma. Co do samego tego podatku, to na razie nie ma czego analizować; trzeba zaczekać, aż projekt ujrzy światło dzienne, no

Kukułczy Gowin

Trwające – z tragicznymi dla naszego państwa i społeczeństwa skutkami – sukcesy polityczne Bezprawia i Niesprawiedliwości rozpoczęły się (na nowo, po ośmioletniej przerwie, warto doprecyzować) w roku 2015, kiedy to odbyły się podwójne wybory: prezydenckie i parlamentarne. W tych drugich PiS uzyskało samodzielną większość, za sprawą błędów Leszka Millera, skutkiem których ówczesna lewicowa formacja, bazująca na SLD i Twoim Ruchu, nie weszła do Sejmu (swoje zrobiło też Razem, nie chcąc z SLD współpracować, co tylko podzieliło elektorat; później partia Adriana Zandberga zmądrzała). Ale tego sukcesu mafii/sekty Kaczyńskiego zapewne by nie było, gdyby nie wcześniejsze wybory prezydenckie. Jak pamiętamy, Andrzej Duda, niewiele wcześniej praktycznie nierozpoznawalny, pokonał w nich starającego się o drugą kadencję Bronisława Komorowskiego, popieranego przez PO. Pan Komorowski zaczynał z poparciem na poziomie 60 proc., ale marna kampania (poprzedzona kiepską prezydenturą, w której nuda miesza

Szata kobiety

W Iranie wybuchły ogromne protesty społeczne po tym, jak siepacze z aparatu terroru państwowego zatłukli kobietę za to, że miała źle założony hidżab i było jej widać włosy. Takie bowiem prawo (zalegalizowane bezprawie?), rzekomo wywiedzione z islamu (w istocie religia ta w bardzo zróżnicowany – zależnie od odłamu, państwa, a nawet grupy wyznawców – sposób podchodzi do kobiecych nakryć głowy i strojów) obowiązuje w kraju Persów. Którym to Persom owe przepisy, a zwłaszcza kary za ich łamanie, przestały się najwyraźniej podobać. Czy owe protesty Irańczyków doprowadzą do jakiejkolwiek przemiany mentalnej, prawnej, ustrojowej w ich państwie, czas pokaże. Tak czy owak, warto obserwować Iran, ponieważ zakatowanie na śmierć kobiety za ubiór niezgodny z prawem (podobne rzeczy dzieją się też w wielu innych miejscach na globie naszym kochanym, chociażby w Afganistanie, odkąd talibowie odzyskali tam władzę), jest kierunkiem, w jakim zmierza Polska. Jak doskonale wiemy – i o czym wielokrotnie p

Test dla Donalda

Partia Razem złożyła w Sejmie projekt ustawy skracający czas pracy do trzydziestu pięciu godzi tygodniowo, czyli siedmiu dziennie (przy założeniu oczywiście, że tydzień roboczy liczy sobie pięć dni), przy zachowaniu obecnego poziomu wynagrodzeń. Obecnie jest godzin czterdzieści, ale różne formy wyzysku, takie jak wymuszone samozatrudnienie czy umowy śmieciowe, wydłużają ten czas nieraz do przekroczenia granic bezpieczeństwa dla zdrowia. No i nie oszukujmy się, rozrost nędzy zmusza wielu z nas do pracy na kilku etatach lub brania nadgodzin (za które kapitaliści NIE ZAWSZE chcą płacić – kolejna forma okradania pracowników). Ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy jednym z najdłużej pracujących społeczeństw na świecie, co prowadzi do chronicznego przemęczenia oraz jego, nierzadko tragicznych, skutków dla zdrowia, tak fizycznego, jak też psychicznego. Skrócenie czasu pracy mocno by nas zatem podreperowało i dosłownie wydłużyło życie niejednej osobie. Poza tym, taki właśnie jest trend w większości

Kolor syrenki

Nie, nie kultowego samochodu ze świetlanych czasów PRL-u. Chodzi o przynależność rasową filmowej postaci. Ale po kolei. Niedawno wytwórnia Disneya opublikowała zwiastun filmu Mała Syrenka (reż. Rob Marshall ), który na ekrany wejdzie w przyszłym roku. Jest to aktorska wersja animowanej produkcji z 1989 r. (reż. John Musker, Ron Clements), będącej z kolei bardzo luźną – a jeśli chodzi o optymizm, zgoła nic wspólnego niemającą z oryginałem – baśni Hansa Christiana Andersena. I się zaczęło. Oto trailer ów wywołał potężną awanturę z rasizmem w tle. W roli tytułowej obsadzono bowiem czarnoskórą aktorkę Halle Bailey. Tymczasem w filmie animowanym Ariel – bo takie syrenka nosiła imię – była BIAŁĄ ślicznotką o gęstych rudych włosach, noszącą staniczek z muszelek (zielony rybi ogon stanowił raczej nieistotny detal). Toteż liczni fani tamtej produkcji zapałali oburzeniem, pojawiły się też zmodyfikowane zwiastuny, w których Ariel została komputerowo przelakierowana na barwy z animacji. Z kol

Wróg wewnętrzny opozycji

Wygląda na to, że parlamentarna opozycja, od prawdziwej (Lewica i zapewne Polska 2050) po udawaną (KO i PSL), zwiera szeregi. A przynajmniej dyskutuje o metodach tegoż zwierania. Nie obywa się bez wpadek, niestety, poważnych, takich jak obecność na spotkaniu liderów opozycyjnych formacji… Jarosława Gowina. Jeśli ten zacofany, klerykalny, wyprany z politycznej etyki prawak – ideologicznie bliski Kaczyńskiemu, Ziobrze, Konfederatom tudzież Tuskowi – ma być opozycjonistą, to już lepiej od razu odpuścić sobie wybory i dać Bezprawiu i Niesprawiedliwości zwycięstwo walkowerem. Tak samo zresztą sprawy się mają z lansowaniem hitlerowca o nazwie Roman Giertych, obecnie adwokata pana Tuska Donalda. Co do zwierania szeregów, to na razie wiadomo o nim tyle, że liderzy KO, Lewicy, Polski 2050 oraz PSL-u postanowili o Pakcie Senackim, czyli niewystawianiu przeciwko sobie kandydatów w poszczególnych okręgach wyborczych. Cóż, możemy na to utyskiwać, lecz przy JOW-ach (które należałoby znieść, najlep

Przyszły rząd

Zdaje się, że ugrupowania nie-PiS-owskie, ze szczególnym uwzględnieniem Koalicji Obywatelskiej, zaczęły otwierać szampany, a w ślad za nimi czynią to ich wyborcy/zwolennicy. Powodem jest oczywiście to, że Bezprawie i Niesprawiedliwość słabnie w sondażach (acz i tak utrzymuje poparcie na poziomie 30 proc., no i są badania dające mu pierwsze miejsce pośród polskich partii tudzież koalicji), co ma wróżyć jego klęską w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Jak najbardziej chciałbym, aby ona nastąpiła, wszelako z prędkim składaniem mafii/sekty Kaczyńskiego Jarosława do politycznego grobu byłbym ostrożny. PiS-owi wszak klęskę wróżono wiele razy. Już to afery, już to kłopoty gospodarcze, już to pandemia COVID-19, już to inne czynniki przynieść miały Bezprawiu i Niesprawiedliwości przegraną w wyborach… ta jednakże nie następowała. W przyszłym roku też może być różnie. Nie wolno wszak zapominać, iż PiS, obok typowych wyborców, ma rzeszę wyznawców, o doszczętnie wypranych mózgach, i oni w

Jak się lepi czerń

O tym, że pozycja Kościoła katolickiego w Polsce (i nie tylko, przy czym wiele państw, gdzie ów związek wyznaniowy stanowił ongiś znaczącą siłę, ruszyło z laicyzacją wcześniej i szlakiem jej dalej zaszło niż my) szybko się pogarsza, pisałem już wielokrotnie. Opinią w społeczeństwie cieszy się on coraz gorszą – pedofilia i jej ukrywanie, upolitycznienie, konszachty z PiS-em oraz innymi ugrupowaniami skrajnie prawicowymi, pazerność kleru, media Rydzyka, itd. – prędko ubywa osób uczestniczących regularnie w nabożeństwach czy przyjmujących księdza po kolędzie… Swoje zrobiła pandemia COVID-19, która uświadomiła ludziom, że niedzielę i święta mogą spędzać w domu. Mówiąc krótko, laicyzacja postępuje, a wraz z nią ubywa purpurze i czerni forsy od strzyżnych dotychczas równiutko owieczek. To znaczy, tej, jaką owieczki przekazują bezpośrednio na tacę bądź w kopercie, bo strumień pośredni, źródłem którego są podatki, płynie poprzez instytucje państwowe nieprzerwanie. Pod PiS-owskim nie-rządem je

Marzenia ściętej głowy

Chyba wszyscy, poza oczywiście najbogatszymi burżujami, czujemy, że jest bardzo źle i robi się coraz gorzej. Inflacja przeżera nasze oszczędności (o ile mieliśmy jakiekolwiek, bo znaczny odsetek osób obywatelskich Polski zarabia zbyt mało, by móc odłożyć pieniądze na czarną godzinę – podziękujmy Balcerowiczowi i innym solidaruchom!), opłaty rosną w zastraszającym tempie, nad krajem wisi widmo kryzysu energetycznego (pytanie, azali jest to TYLKO widmo) i braku ogrzewania zimą… Do tego dochodzą długofalowe, jakże bolesne skutki gospodarcze lockdownów, a ci, co mają kredyty (ze szczególnym uwzględnieniem hipotecznych), mierzyć się muszą z koszmarem sukcesywnie podnoszonych stóp procentowych. Mówiąc krótko, nie-rządy Bezprawia i Niesprawiedliwości, wraz z typowymi dla barbarzyńskiego kapitalizmu w wydaniu neoliberalnym patologiami (umowy śmieciowe, wymuszona jednoosobowa działalność gospodarcza, niskie płace – nie zawsze na czas, itd.), doprowadzając coraz więcej z nas do nędzy. A nawet,

Krypta znów otwarta

I znowu snują się nam opowieści z krypty. Nie chodzi jednak – czego żałuję – o serialową makabreskę (fajną zresztą) pod tym właśnie tytułem, lecz o kryptę smoleńską. Tak, politycy, a w zasadzie politykierzy nasi nie-kochani znów tańczą na grobach ofiar tragicznej katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku, po raz któryś z rzędu (nie liczyłem, który, i nie chce mi się tego sprawdzać; nadto nerwów szkoda) staje się ona głównym tematem (zastępczym, wbrew temu, co mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać), jakim żyją media głównego nurtu, a wraz z nimi scena polityczna oraz opinia publiczna. Nie szalejąca drożyzna, nie kolejne podwyżki stóp procentowych, nie doprowadzeni do coraz większej nędzy i bojący się o własne życie obywatele, nie odrzańska katastrofa ekologiczna, nie sypiąca się radośnie polska energetyka, nie trwająca bez przerwy masowa zbrodnia na naszej granicy z Białorusią, nawet nie wojna w Ukrainie, lecz Smoleńsk… znowu. Jest to temat zastępczy dlatego, że spycha na boczny

Wdrukowany monarchizm II

Wczoraj pisałem, że monarchizm – rozumiany nie tyle (choć i to się często zdarza) jako poparcie dla ustroju monarchicznego, ile uwielbienie dla osób koronowanych – został niejako wdrukowany w naszą świadomość (zarówno wielu poszczególnych jednostek, jak też licznych zbiorowości) za sprawą historii. Przez tysiące lat różne typy monarchii były dominującą formą ustrojową, republiki przeważyły liczenie dopiero w XX wieku, acz trzeba zaznaczyć, iż nie zawsze były one tudzież są demokratyczne – a dyktatury od monarchii absolutnej w praktyce politycznej prawie się nie różnią; głównie zewnętrzną ornamentyką, choć i od tego są wyjątki (np. rosyjski neo-carat Putina albo rządy Kimów w Korei Północnej). Owo wdrukowanie monarchizmu przejawiającego się w formie uwielbienia dla cesarzy, cesarzowych, królów, królowych czy innych książątek tudzież księżniczek, jeśli zaś nie uwielbienia, to darzenia ich szacunkiem wyższym niż ludzi spoza rodów monarszych, nie zawsze jest świadome. Często jest to swoi

Wdrukowany monarchizm

Jak niedawno pisałem, cały ten medialny show wokół śmierci Elżbiety II (taka jedna brytyjska królowa, co przez siedem dekad tronu się oburącz trzymała, firmując kolonializm, neokolonializm, zbrodnie thatcheryzmu i skandale związane z rodziną królewską) miał na celu zwielokrotnienie zysków przez koncerny medialne i nie tylko, a także przysłonięcie innych, znacznie istotniejszych dla świata oraz społeczeństw tematów. Niezależnie jednak od tego, setki milionów ludzi na całym świecie – nie tylko ze Wspólnocie Narodów (czyli państwach złączonych unią personalną z Wielką Brytanią) – zupełnie szczerze rozpaczało po zgonie monarchini (choć podejrzewam, że cieszących się z jej zejścia było co najmniej równie wielu, a jeszcze więcej osób zareagowało obojętnością). Skąd ta rozpacz i ta szczerość? Ano stąd, że monarchia jako ustrój – a wraz z nią boskie niemal uwielbienie dla cesarzy/cesarzowych, królów/królowych, książąt/księżnych – jest wdrukowana w psychikę wielu spośród nas, i to, co ciekawe,