Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Tęczowa profanacja

Aktywiści broniący praw mniejszości seksualnych umieścili tęczową flagę na jednym z warszawskich pomników żydowskiego robotnika najemnego, żyjącego w Galilei w I wieku n. e., i będącego jednym z najwybitniejszych rewolucjonistów w dziejach ludzkości, prekursorem komunizmu oraz wszelkich innych ideologii lewicowych, a także feminizmu (tak, tak). Ów robotnik wędrował po Galilei, Judei, Syrii i innych bliskowschodnich terenach, głosząc przesłanie streszczające się w słowach: „Miłujcie się wzajemnie”. A że tęcza – w judaizmie i chrześcijaństwie stanowiąca przecież symbol pojednania Boga z człowiekiem i obietnicy, że ten pierwszy nie ześle na tego drugiego zagłady (po co zresztą miałby się męczyć, skoro ludzie ściągają ją na siebie sami, poprzez chociażby niszczenie przyrody) – jest znakiem tolerancji oraz miłości, wydawałoby się, że umieszczenie flagi w jej barwach na pomniku galilejskiego robotnika – zwłaszcza, że nie został on w żaden sposób uszkodzony ani zniszczony – należałoby

Strefa wolna od nienawiści

Unia Europejska ma nie wypłacać funduszy polskim miejscowościom, które wprowadziły u siebie chore „strefy wolne od LGBT” - rzekomo od ideologii, w praktyce od ludzi. Samo określenie tychże stref to język czysto nazistowski, odczłowieczający i de facto wzywający do eksterminacji określonej grupy ludności. Osoby te od lat padają ofiarami mowy nienawiści, płynącej ze strony środowisk skrajnie prawicowych oraz hierarchów i duchownych katolickich, jak również wykluczenia społecznego, którego elementem są chociażby wspomniane strefy czy niewpuszczanie do lokali gastronomicznych. Dochodziło do pobić przedstawicieli LGBT lub ludzi za takowych uznawanych z powodu np. ubioru., a nawet do prób ataków terrorystycznych na Parady Równości. Geje, lesbijki czy osoby transseksualne podejmują próby samobójcze (nieraz udane) z powodu zaszczucia oraz mowy nienawiści, wiele innych wyjeżdża z Polski na stałe. Ostatnio wszelako problem nasilił się, i to bardzo, po tym, jak politykierzy Zjedno

Trucizna

Krótko po wyborach napisałem notkę o swoich znajomych i krewnych, będących wyborcami/wyznawcami Bezprawia i Niesprawiedliwości. Przedstawiłem ich jako ofiary załganej PiS-owskiej (do czego dołożyć należy kościelną) propagandy. Zdanie to podtrzymuję, niemniej jednak do spotkanie rodzinnego, jakie odbyło się minionej niedzieli, nie zdawałem sobie sprawy, jaką trucizną jest owa propaganda, jak bardzo destruktywnie działa na ludzką psychikę i świadomość. Nie chodzi tu już o same poglądy; można przecież uważać Dudę za dobrego prezydenta (jakkolwiek kuriozalnie to brzmi), który zna języki obce (sic!). Można być wdzięcznym za 500 Plus, a nawet „trzynastą emeryturę” (aczkolwiek to drugie świadczenie jest oszustwem). Można nawet popierać nędzną imitację polityki zagranicznej w wykonaniu Bezprawia i Niesprawiedliwości. Różne są gusta. Problemem jest to, że 500 Plus, „trzynasta emerytura” i tym podobne PiS-owskie działania posłużyły do czegoś wręcz tragicznego – zatruwania ludzkich umy

Bestia zagraża tradycyjnym wartościom

W disnejowskim filmie Piękna i Bestia (reż. Bill Condon) oficjalnym powodem zamierzonego linczu na drugiej z tytułowych postaci ma być to, że „Bestia zagraża naszym tradycyjnym wartościom”. Jest to oczywiście lipne uzasadnienie, podane przez niejakiego Gastona (Luke Evans), który poprzez uśmiercenie zaklętego księcia (Dan Stevens) zamierza otworzyć sobie drogę do wykorzystania seksualnego (jako, że obraz skierowany jest do dzieci, mowa jest o „poślubieniu”) ślicznej Belli (Emma Watson). Film, swoją drogą, jest całkiem niezły, uczy bowiem nie tylko zwracania uwagi na wnętrze człowieka, a nie jego wygląd, ale też tolerancji wobec wszelkiej odmienności; pojawiają się chociażby dyskretnie, ale ciekawie zarysowane wątki LGBT. Nie wiem, czy takie było zamierzenie twórców, czy nie, ale za sprawą postaci Gastona Piękna i Bestia stała się też genialną w swej prostocie krytyką zachowania prawicowych politykierów z całego świata, w tym rzecz jasna i polskich (PiS, Konfederacja, inne

To nie jest kraj dla kobiet

Nie odkryję Ameryki, pisząc, że w rządzonej przez prawicę (i bynajmniej nie tylko o samo Bezprawie i Niesprawiedliwość chodzi!) Polsce kobiety czuć się jak pączek w maśle absolutnie nie mogą. (K)raj nad Wisłą zdecydowanie nie jest bowiem przyjazny dla przedstawicielek płci żeńskiej. Ich sytuacja ekonomiczna jest gorsza niż u mężczyzn; wciąż jeszcze w wielu przypadkach (aczkolwiek zależy to od firmy) panie zarabiają za analogiczną pracę mniej niż panowie. Nadto, jeśli przy aktywności zawodowej jesteśmy, wspomnieć trzeba, iż kobiety często padają ofiarami ukierunkowanego przeciwko ich płci mobbingu, a i przypadki molestowania seksualnego przez kolegów i szefostwo… no, może nie są na porządku dziennym, może nie stanowią normy, ale też nie zaliczają się do rzadkości. Niestety, pogardliwy stosunek wobec kobiet stanowi, wbrew temu, co twierdzą niektórzy konserwatyści, cechę przesyconej prymitywnym patriarchalizmem kultury polskiej. Stąd gorsza sytuacja zawodowa kobiet (oprócz niżs

To nie zabawka

Dziś nie będzie o polityce. Notka poświęcona zostanie naszym najlepszym przyjaciołom i temu, co z nimi robimy. Wprawdzie w tym roku epidemia COVID-19 namieszała sporo w kwestii urlopów, wakacji i związanych z nimi wyjazdów, ale jednak sporo osób i tak ruszy się odpocząć poza miejscem stałego zakwaterowania. Nie ma w tym oczywiście nic złego; człowiek musi się odstresować i zregenerować siły. Niestety, każdego roku powtarza się pewien nad wyraz patologiczny schemat, a na jaw wychodzi, że Homo podobno sapiens to częstokroć nader zdegenerowana moralnie istota. Otóż, podczas każdego sezonu wakacyjnego zapełniają się schroniska dla zwierząt; trafiają do nich psy oraz koty, które kilka miesięcy wcześniej trafiły do rodziny, np. jako prezenty dla dziecka (bywa, że na Pierwszą Komunię) albo rzekomo wymarzeni towarzysze życia, nagle jednak okazują się przeszkodą przy wyjeździe na wakacje. Wtedy wychodzi, jak marna jest to „przyjaźń”. No to „trzeba” oddać pupila do schroniska… w najle

Legalna przemoc w dzikim kraju

Na początek taka mała dygresja, a zarazem wiadomość – wypłata funduszy unijnych dla poszczególnych państw powiązana będzie z przestrzeganiem przez nie praworządności. Oczywiście, jest to wymierzone w Węgry Orbana oraz imitację Polski rządzoną przez Kaczyńskiego za pośrednictwem Morawickiego i Dudy. Z jednej strony to dobrze, gdyż takie rozwiązanie, tzn. zewnętrzna presja finansowa, może ograniczyć dyktatorskie zapędy Bezprawia i Niesprawiedliwości, z drugiej… no cóż, jeżeli PiS nie ugnie się przed tą presją i pieniążków z UE nie będzie, to nie ucierpią na tym politykierzy, lecz my, obywatele. Jednakże (przechodzimy do meritum) jest w Polsce grupa osób, które cierpią tak czy owak, bez względu na fundusze unijne. Chodzi oczywiście o kobiety, a także o (niektóre przynajmniej) dzieci. Prawa przedstawicielek płci żeńskiej są podważane praktycznie od początku lat 90., kiedy to zaostrzono ustawodawstwo antyaborcyjne, a potem wprowadzano inne rozwiązania, np. chorą „klauzulę sumieni

Czasu ruchów

Rafał Trzaskowski zapowiada utworzenie ruchu społeczno-politycznego, który będzie dążył do odsunięcia Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy oraz do odbudowy demokracji w Polsce. Start swojego ruchu, a z czasem partii, zapowiedział również Szymon Hołownia. Temu drugiemu powodzenia, szczerze mówiąc, nie życzę. Nie uważam go za polityka, lecz za showmana bawiącego się w politykę, za którym stoją kapitaliści z walizkami pieniędzy. Niestety, jego start w wyborach mocno uderzył i w Roberta Biedronia, i w Rafała Trzaskowskiego, prawdopodobnie pomagając Dudzie w odniesieniu zwycięstwa. Był kiedyś pan Hołownia całkiem niezłym publicystą, ale mój szacunek stracił, kiedy po pierwszej turze wyborów prezydenckich zaczął się żalić, jak to mu źle, nie zdając sobie sprawy, że w Polsce o wiele gorzej niż on – któremu płacą za nazwisko – jeśli chodzi o kondycję bytową, ma zdecydowana większość społeczeństwa. Poza tym, coś mi się wydaje, że ten jego ruch, jeśli w ogóle powstanie, będzie ideolog

Zakazana dynia

Prawicowo-kościelny zamordyzm po wygranych przed Dudę Andrzeja wyborach prezydenckich nabiera rozpędu, przybierając formę zaiste kuriozalną. W Sejmie oto znalazł się, złożony w formie petycji, projekt zakazujący Halloween i Walentynek jako… niechrześcijańskich. W przypadku tego pierwszego jest w tym trochę racji, ponieważ Halloween to celtyckie, pogańskie (acz NIE satanistyczne, jak wmawiają nam polscy katoliccy fundamentaliści!) święto zmarłych, pewne elementy którego (wydrążone dynie z wyciętym „upiornym” uśmiechem, przebieranie się dzieci za straszydła i proszenie sąsiadów o cukierki) za sprawą popkultury amerykańskiej uległy komercjalizacji i popularyzacji na całym świecie, w tym i w Polsce. Jego słowiańskim odpowiednikiem (w ostatnich latach ponownie zyskującym na popularności, z czego osobiście się cieszę) były Dziady; sporo z tradycji tychże nadal kultywujemy w dzień Wszystkich Świętych, np. odwiedzanie grobów, palenie zniczy, itd. Z kolei Walentynki to jak najbardziej ch

Pomyje powyborcze

Po wyborach prezydenckich, zarówno pierwszej, jak też drugiej turze, polało się tysiące hektolitrów pomyj. Wylewali je, jak zwykle, wyznawcy Bezprawia i Niesprawiedliwości oraz Konfederacji. Z drugiej wszelako strony liczni zwolennicy Rafała Trzaskowskiego, w tym publicyści z Tomaszem Lisem na czele, szczuli na wyborców innych kandydatów, jacy wahali się, czy głosować na prezydenta warszawy, czy oddać głos nieważny, czy może zbojkotować wybory. Po drugiej turze zaatakowali oni rzecz jasna tych, co nie poszli głosować – zwłaszcza osoby, które miały racjonalne wytłumaczenie tej decyzji – a także wyznawców PiS-u. W tejże dziedzinie względzie popisał się redaktor Kuba Wątły, nazywając osoby, jakie głosowały na Dudę Andrzeja, „biomasą”. Jasne, o tymże elektoracie można, a nawet należy mieć złe zdanie, niemniej jednak stosowanie tego typu odczłowieczających określeń to cios poniżej pasa, działanie stricte hitlerowskie, a zatem nie do przyjęcia. Nastąpiła jednakowoż pozytywna reakcja

Lewica i elektorat

No i wygrał wybory Duda Andrzej. Co oznacza, iż przez najbliższe (co najmniej) pięć lat Polska znowu nie będzie miała prezydenta. Jeszcze gorzej, że Bezprawie i Niesprawiedliwość umocniło swoją władzę, a to poskutkuje tym, że brak prezydenta będzie najmniejszym z problemów naszego państwa i społeczeństwa (o możliwym scenariuszy przekształcenia Polski w państwo totalitarne pisałem przedwczoraj). Opozycja zastanawia się, co robić dalej. W to, że Koalicja Obywatelska znajdzie odpowiedź, nie wierzę. Oni wciąż tkwią w liberalnej wizji świata, pochodzącej z lat 90., toteż nie rozumieją, że demokracji nie da się obronić bez walki o prawa pracownicze, które KO (poza może Zielonymi) konsekwentnie lekceważy. Politycy tworzących tę koalicję, zwłaszcza PO i Nowoczesnej, zdają się w dalszym ciągu nie pojmować, iż za słupkami statystycznymi kryją się realni ludzie i ich problemy, z bytowymi na czele. Toteż nie dociera do nich, dlaczego ustawa’67 mimo upływu lat lat obciąża ich wizerunek, poni

Wnioski z obserwacji PiS-owców

Jak zwykle po wyborach – niestety, znów wygranych przez PiS, a ściślej rzecz ujmując, jego kandydata na prezydenta, czyli Dudę – pojawiły się analizy elektoratu poszczególnych kandydatów. Wynika z nich, że ludzie głosujący na Dudę Andrzeja, a zatem i jego partię macierzystą, Bezprawie i Niesprawiedliwość, przeważnie mieszkają na wschodzie Polski, są słabiej wykształceni i ubożsi niż elektorat takiego na przykład Rafała Trzaskowskiego. W niektórych artykułach przedstawia się ich jako ofiary kapitalizmu, osoby poszkodowane przez nader bolesną transformację ekonomiczną z początku lat 90., do których Kaczyński wyciągnął rękę, zasypując ich jednocześnie fałszywymi obietnicami. Nie kwestionuję słuszności owych wniosków, aczkolwiek uważam, że więcej prawdy w nich było dziesięć do piętnastu lat temu, kiedy to PiS faktycznie uderzało do wyborców mniej zamożnych, głównie z mniejszych miejscowości. Moje obserwacje autentycznych wyborców Bezprawia i Niesprawiedliwości, których znam z re

Krew Orła Białego

No i wygląda na to, że nożem dzierżonym przez obmierzłą prawicową dłoń poderżnięto gardło Orłu Białemu; krew sika z tętnic, konwulsje targają obumierających organizmem, agonalny natomiast gulgot cichnie stopniowo. Tak, chodzi o reelekcję Dudy Andrzeja, ksywa Adrian , na prezydenta Polski, do której doszło wedle wstępnych wyników wyborczych. Wzmocni ona antydemokratyczny, faszystowski obóz Bezprawia i Niesprawiedliwości, który teraz nie będzie miał żadnych hamulców w odbieraniu nam wolności, a może i życia. Pan Rafał Trzaskowski, kandydat KO, przegrał w drugiej turze, niewielką liczbą głosów, ale jednak. Nie pomogła niezła kampania wyborcza, nie pomogło przejmowanie elektoratu innych kandydatów jeszcze przed pierwszą turą, nie pomógł styl, nie pomogła otwartość umysłu (rzadko spotykana cecha u polskich konserwatystów), nie pomogły dobre pomysły… Większość wyborców wolała Dudę. Czyli oddała swój głos za facetem, który przez pięć lat łamał Konstytucję RP i pomagał łamać ją

Idę na wybory

Odkąd uzyskałem czynne prawo wyborcze, czyli możliwość głosowania w wyborach powszechnych i referendach, zawsze z niego korzystam. Chodzę na wszystkie wybory, byłem też na tamtym porąbanym referendum Bronisława Komorowskiego – dla zasady. Pamiętam, że nie głosując, wspieram swojego przeciwnika. Mam o tyle dobrze, że lokal wyborczy mieści się po drugiej stronie ulicy, przy której mieszkam, toteż nie muszę chodzić daleko. Na drugą turę wyborów prezydenckich, jaka odbędzie się 12 lipca, czyli w najbliższą niedzielę, też się oczywiście wybiorę. Mimo iż nie mam za bardzo na kogo głosować, ponieważ obaj kandydaci, pan Rafał Trzaskowski oraz Duda Andrzej, są prawicowcami, czyli na zdrowy rozum każdego z nich powinienem uznać za nie do zaakceptowania. Ten pierwszy jest konserwatystą, acz o całkiem otwartym umyśle (co często spotykanej wśród polskich konserwatystów cechy bynajmniej nie stanowi, a zatem pozytywnie wyróżnia obecnego prezydenta Warszawy), drugi to faszysta, ostatnimi

W pasiastej piżamie

Ilekroć oglądam zdjęcia lub filmy wykonane już to w Auschwitz-Birkenau, już w to w jakimkolwiek innym nazistowskim obozie koncentracyjnym lub zagłady, serce mi pęka oraz odczuwam zgrozę. Emocje te budzi we mnie widok ludzi z góry skazanych na śmierć – albo z głodu i przemęczenia ciężką pracą, albo od kuli czy trucizny, albo w komorze gazowej – za to tylko, kim się urodzili: Żydami, Romami, Słowianami, homoseksualistami, itd. Przeraża mnie, iż banda wariatów mogła wymyślić, zaplanować i, o zgrozo, wdrożyć w realne życie istny przemysł masowego mordu, a wszystko to po, by pozbyć się osób uznanych za „elementy niepożądane”, „zarazę” (wszelkie skojarzenia ze słowami pewnego arcybiskupa są nieprzypadkowe, celowe i uzasadnione), „podludzi”, itd. A przypominam, że chodziło o mężczyzn, kobiety i dzieci; płeć ani wiek nie chroniły przed uwięzieniem w takim obozie i zamordowaniem. Sam pobyt w hitlerowskim lagrze miał na celu odarcie więźniów z człowieczeństwa i godności, czyli up

Obowiązek istoty ludzkiej

Nie zamierzam gloryfikować Rafała Trzaskowskiego. Kandydat to bowiem dość nijaki. Owszem, mówi pięcioma językami, co w wypadku osoby starającej się o objęcie urzędu prezydenta – czyli funkcji w znacznej mierze reprezentacyjnej – nie jest bez znaczenia. Owszem, potrafi się wypowiadać w ciekawy sposób. Owszem (i to jest jedna z dwóch jego największych zalet), pozostaje otwarty na kwestie klimatyczne i przyrodnicze, no i lubi zwierzęta. Z drugiej strony, jest dość wsteczny, jeśli chodzi o prawa człowieka (np. nie oferuje poprawy sytuacji osób LGBT, ale i nie chce tejże sytuacji pogarszać) czy kwestie społeczno-ekonomiczne (nie ma nic przeciwko dzikiemu kapitalizmowi, a to, że kiedyś krytykował umowy śmieciowe, stanowiło raczej wynik porady speców od wizerunku, niż jego własnego namysłu). Niemniej jednak – tu dochodzimy do drugiej największe zalety kandydata KO – nie szerzy nienawiści, nie odczłowiecza żadnej grupy ludzi, nie wykazuje też tendencji faszystowskich, nacjonalistycz