Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2023

Oby słuszna droga

Dziś będzie coś pozytywnego. Otóż, Nowa Lewica (powstała z połączenia SLD i Wiosny, przypominam), Razem, Unia Pracy i Polska Partia Socjalistyczna podpisały wczoraj porozumienie o współpracy w wyborach. Nie jest to lista zamknięta, bowiem liderzy tych ugrupowań zapraszają inne środowiska lewicowe, organizacje pozarządowe oraz związki zawodowe. Co do PPS-u, mamy tu najwyraźniej do czynienia z powrotem tejże – najstarszej spośród działających w Polsce i mogących się pochwalić nader chlubną historią – partii na lewicowe łono, po jej paskudnym dość flircie z PO. Wszystko zatem wskazuje, że formacje opozycyjne (realnie bądź pozornie; Konfederacji oczywiście nie wliczam) wystartują z trzech list: konserwatywnej z liberalnymi elementami Koalicji Obywatelskiej, klerykalnej PSL-Polska 2050 i lewicowej. Swój głos zamierzam oddać (jeśli, rzecz jasna, dożyję do wyborów) na tę ostatnią. Pomysł wspólnej opozycyjnej (czy aby na pewno, panie Donaldzie?) listy, jak się wydaje, ostatecznie upadł,

Świadomość pokolenia Z

Według kapitalistycznej propagandy, młode pokolenia – zarówno w Polsce, jak i w innych państwach, gdzie nieludzki ów system zatriumfował – mają być „leniwe” oraz „roszczeniowe”. Rzekomo „nie chce im się pracować”, a kiedy już podejmują zatrudnienie, to „oczekują nie wiadomo czego”, z pozwalającym się utrzymać zarobkiem na czele. Rzecz jasna, są to utyskiwania pazernych, kapitalistycznych wyzyskiwaczy – wygłaszane z reguły ustami medialnych tudzież pseudo-naukowych propagandystów – którzy chcieliby mieć półdarmową siłę roboczą, jaką można dowolnie eksploatować, bez liczenia się z jakże prostym i (wydawałoby się) oczywistym faktem, że człowiek pracuje nie dla samej pracy, lecz celem zdobycia środków na utrzymanie. Najmocniej od kapitalistów i ich propagandowych marionetek dostaje się pokoleniu Z, urodzonemu w latach 1995-2009, nazywanemu Millenialsami lub generacją internetu. Chodzi o ludzi, który dopiero co weszli, właśnie wchodzą lub szykują się do wejścia na rynek pracy, rozpoczynaj

Kiedy koniec wojny?

Równo rok temu rosyjskie wojska wkroczyły do Ukrainy, rozpoczynając kolejną fazę wojny trwającej od aneksji Krymu. Przez lata miała ona charakter konfliktu domowego, pomiędzy władzami w Kijowie a separatystycznymi (nie bez racji, biorąc pod uwagę, że po Majdanie ukraińska polityka wewnętrzna przybierała coraz bardziej nacjonalistyczny, banderowski charakter) Doniecką i Ługańską Republiką Ludową, które Rosja wspierała, również militarnie. Rozpoczęte 24 lutego 2022 roku działania wojenne miały oficjalnie na celu denazyfikację Ukrainy (później podawano inne uzasadnienia), choć car Putin żywił oczywiście plany jej podboju i uczynienia z niej państewka satelickiego. Był to efekt coraz mocniejszego rozpychania się nad Dnieprem imperialistów amerykańskich, którzy nie tylko chcieli skolonizować tamtejszy rynek, ale i rozmieścić uzbrojenie bezpośrednio zagrażające terytorium rosyjskiemu. Z kolei Rosjanie uważają Ukrainę za swoją strefę wpływów, a nawet część terytorium od połowy XVII wieku (U

Streamingowy wyzysk

Oho! Kolejna odsłona konfliktu klasowego na linii praca-kapitał w Polsce. Tym razem chodzi o artystów filmowych i platformy streamingowe oraz wspierający je rząd. Przedmiotem sporu są rzecz jasna pieniądze, wynagrodzenie za pracę w postaci tantiem. Jak wiemy, kapitaliści – w tym oczywiście właściciele wielkich korporacji, do których należą platformy streamingowe – czerpią swoje zyski z wyzyskiwania siły roboczej. Czyli z płacenia pracownikom jak najmniej. Im praca tańsza, tym zysk kapitalistycznego wyzyskiwacza większy. Jeśli może komuś za robotę nie zapłacić, to korzysta z okazji i nie płaci. A właśnie takie złodziejskie działanie posiadaczom platform streamingowych umożliwia luka w polskim prawie. Otóż, artykuł 70 Ustawy o Prawach Autorskich i Prawach Pokrewnych stanowi, że tantiemy – za pośrednictwem organizacji zarządzania zbiorowego – trafić mają do współtwórców dzieła audiowizualnego (producenci, reżyserzy, scenarzyści, operatorzy i kompozytorzy, ale też mogą to być inni arty

Pan na włościach

Przybył do Polski Joe Biden, prezydent USA, najbogatszego państwa Trzeciego Świata, a zarazem wyjątkowo agresywnego, zagrażającego globalnemu pokojowi imperium i supermocarstwa. Przybył po raz drugi w swej kadencji, w związku oczywiście ze zbliżającą się rocznicą (pojutrze będzie) jednej z największych tragedii współczesnej Europy, czyli rozpoczęcia obecnej fazy trwającej od 2014 r. wojny rosyjsko-ukraińskiej. Wcześniej Biden odwiedził Ukrainę właśnie, gdzie przespacerował się po Kijowie, zdaniem naszych dziennikarzy (tzn. tych, co pracują w stacji telewizyjnej należącej do kapitału amerykańskiego; tak, o TVN24 chodzi), wykazując się „wielką odwagą”. Oczywista bzdura; Rosjanie dobrze wiedzieli o jego wizycie (od czegoś mają w końcu wywiad), nie podejmowali zatem żadnych kroków militarnych, które mogłyby doprowadzić do śmierci Bidena. Oznaczałaby ona wszak początek wojny amerykańsko-rosyjskiej – już jawnej, bez ukraińskiego pośrednictwa, jak to się teraz dzieje – którą Rosja prawdopodob

Komunizm w serialu

Kilka tygodni temu amerykańsko-kanadyjski serial The Last of Us , wyprodukowany i transmitowany przez HBO, narobił szumu wśród polskiej (nie wiem, jak to było w innych krajach) prawicy, zwłaszcza tej betonowo-konserwatywnej oraz nacjonalistycznej/faszystowskiej/nazistowskiej. Prawacy mało nie defekowali z wściekłości, gdyż w jednym z odcinków pokazano parę gejów; tenże wątek miłosny poprowadzony był zresztą bardzo ładnie, z dużym wyczuciem, i niewiele, o ile cokolwiek, miał wspólnego z nudną hollywoodzką sztampą. A po ostatnim odcinku do owej prawicowej defekacji dołączyć mogą również nasze polskie libki, czyli konserwatyści uważający się za liberałów. Oto bowiem pokazał on system społeczno-gospodarczy, którego nadwiślańska serdecznie nienawidzi. Po kolei jednakowoż. The Last of Us jest adaptacją gry wideo (nie grałem w nią, toteż o wierności lub jej braku wypowiedzieć się nie mogę), inspirowaną m. in. wybitną powieścią Droga autorstwa Cormaca McCarthy’ego. Akcja serialu rozgrywa

Palikot, bezdomność, kapitalizm

Pamiętacie Janusza Palikota? To kapitalista z branży alkoholowej; właśnie za jego sprawą upowszechniły się tzw. „małpki”, czyli małe flaszeczki, które odegrały znaczącą, jakże ponurą rolę w rozwoju alkoholizmu w polskim społeczeństwie. Nie tylko biznesową karierę pan Janusz rozkręcał, przez lata parał się bowiem również polityką. Był posłem Platformy Obywatelskiej, z której wystąpił (składając przy tym mandat, co akurat było zachowaniem honorowym… jednym z nielicznych w jego karierze), by założyć własną partię o jakże skromnej nazwie Ruch Palikota, po jakimś czasie przemianowanej na Twój Ruch. Miała to być nowa jakość na polskiej lewicy… i faktycznie formacja zwabiła wiele wartościowych osób, takich jak Wanda Nowicka czy Anna Grodzka, nęcąc je już to antyklerykalizmem, już to pozornie postępowymi postulatami. W praktyce stanowiła projekt PO, obliczony na pokonanie jej największego wroga (PiS, wyjaśnijmy od razu, takowym nie jest), czyli lewicy zgrupowanej wokół ówczesnego SLD. Osobiśc

Pułapka

Ileż to rozlega się jęków różnego rodzaju neoliberałów/neokonserwatystów – już to ekonomistów lub innych naukowców, już to dziennikarzy i publicystów, już to celebrytów, już to innych (pseudo)ideologów – że młodemu pokoleniu nie chce się pracować. Rozlegają się one w licznych państwach kapitalistycznych, niemniej dziś skupimy się na Polsce, i nie tylko na młodej generacji. Jęczący podnoszą, jakoby pokolenie tzw. „millenialsów” było „leniwe” i „roszczeniowe”, jakoby domagało się nie wiadomo czego, zamiast pokornie łeb pochylić i zasuwać całą dobę, przez siedem dni w tygodniu za miskę ryżu (przy dobrych układach). No cóż, lenie tudzież bumelanci trafiają się w każdym środowisku i w każdym wieku, niemniej pamiętać należy, iż coraz więcej osób pomiędzy dwudziestą a trzydziestą zmaga się z depresją oraz innymi dysfunkcjami zdrowia psychicznego, te natomiast mogą uniemożliwić normalne funkcjonowanie, w tym wykonywanie jakiegokolwiek zawodu (wiem, co piszę!). Niestety, często bywają brane z

Miliarder z pustą głową

Jednym z kapitalistycznych mitów, a raczej hasełek propagandowych, jest to, że najbogatsi kapitaliści, ci z miliardowymi fortunami na kontach, wzbogacili się dzięki swoim cechom osobowym, takim jak: pracowitość, kreatywność, odpowiedzialność, gotowość do ryzyka… czy intelekt. Tymczasem ostatnio pojawiły się badania, wedle których ci burżuje wcale tacy inteligentni nie są, przesadnie kompetentni też nie; w większości nie wybijają się ponad przeciętność. A i durniów wśród nich nie brak. Donald Trump, dla przykładu, to wszak straszliwy idiota, co zdradza w zasadzie każdą swoją publiczną wypowiedzią. Fortunę odziedziczoną po ojcu powiększył nie dzięki WŁASNEJ pracy czy kompetencjom, ale wysługując się specjalistami – faktycznie znającymi się na rzeczy, których zatrudniał. Elon Musk, mimo iż pozuje na (szalonego?) naukowca, wynalazcę tudzież innowatora, też mądrością nie grzeszy. Dowodzi tego, zarządzając Twitterem w wyjątkowo głupi sposób: co i rusz zwalnia specjalistów, dzięki którym po

Pan Radosław nieetyczny

Czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są państwem demokratycznym? Nie. Czy świadczenie tam – za grube oczywiście pieniądze – usług doradczych przez europosła Radosława Sikorskiego (z Platformy Obywatelskiej, rzecz jasna) można nazwać korupcją? Nie. Rzecz cała odbywała się jawnie i, z tego, co się orientuję, bez naruszania prawa. Sam zainteresowany twierdzi, że nie było nawet lobbingu. Robienie z tego wielkiej afery to po prostu pompowanie balonika, element politycznej ustawki między pokrewnymi sobie ideologicznie partiami, czyli PiS-em i PO. Dla samego pana Sikorskiego świadczenie usług doradczych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to zwyczajny biznes. A że nieetyczny, jak każda praca dla dyktatur? Nic w tym zaskakującego. Tam, gdzie w grę wchodzą duże, a już zwłaszcza ogromne pieniądze, o etyce, moralności ani uczciwości mowy nie ma i być nie może, podobnie jak o wolności, prawach człowieka tudzież ludzkim życiu – wszystkie one przestają się liczyć. Owszem, można się wzbogacić – nawe

Xenomorph w służbie kapitalizmu

Jedną z najlepszych, kultowych i klasycznych już serii filmów science fiction jest Obcy ( Alien ). Składa się z czterech części: - Obcy. Ósmy pasażer Nostromo, reż. Ridley Scott (1979); - Obcy. Decydujące starcie , reż. James Cameron (1986); - Obcy 3 , reż. David Fincher (1992); - Obcy. Przebudzenie , reż. Jean-Pierre Jeunet (1997). N ieco na uboczu tego cyklu stoją filmy: Prometeusz (2012) i Obcy. Przymierze (2017), oba wyreżyserowane przez Ridleya Scotta. Są też dwie części Alien vs. Predator , ale te w niniejszych rozważaniach pominiemy. Zajmiemy się dziś „właściwą” sagą. Jej fabuła jest dość prosta. Akcja dzieje się w przyszłości, kiedy to ludzkość podbija kosmos. Rzecz cała kręci się wokół zmagań porucznik Ellen Ripley (świetna rola Sigourney Weaver) z tytułowym Obcym, czyli kosmicznym potworem, którego nazwa gatunkowa brzmi Xenomorph. Jest on wyjątkowo niebezpiecznym paskudztwem, które może zagrozić istnieniu całej ludzkości. Krytycy oraz fani tejże serii zwracają uw

Unia Europejska i praca

Czy w kapitalistycznej Polsce dzieje się coś dobrego w zakresie relacji praca-kapitał tudzież w sferze praw pracowniczych? Wbrew pozorom, owszem. W ostatnią środę, 8 lutego, Sejm uchwalił dość daleko (jak na nasze warunki, rzecz jasna) idącą nowelizację Kodeksu Pracy. Wprowadzone zmiany, co ciekawe, są korzystne dla pracowników. Głosowało czterystu trzydziestu dziewięciu posłów i posłanek, z czego przeciw było sześć osób i tyle samo się wstrzymało. Czyżby nagłe nawrócenie prawicy – która przecież dominuje w izbie niższej naszego, pożal się Cromie, parlamentu – na lewicowość? Skądże. Po prostu Sejm musiał znowelizować Kodeks Pracy, gdyż ciążył na nim obowiązek wdrożenia do nadwiślańskiego prawa dwóch unijnych dyrektyw: w sprawie przewidywalnych i przejrzystych warunków pracy w Unii Europejskiej oraz tzw. „rodzicielskiej”. Nasi nie-kochani nie-rządzący nie spieszyli się z tym reformowaniem, obowiązek wdrożenia owych dyrektyw minął bowiem… w sierpniu ubiegłego roku; niezbicie świadczy t

Anna i ruska onuca

Niedawno na polskim rynku księgarskim ukazała się powieść Lwa Tołstoja Anna Karenina w nowym tłumaczeniu Jana Wołowskiego. Czytałem to arcydzieło przełożone, wspaniale zresztą, przez Kazimierę Iłłakowiczównę, nowej translacji nie znam, więc jej nie oceniam. Tak czy owak, nowe przekłady klasyki literatury to żadna nowość. Doczekują się ich chociażby: Chandler, Montgomery (ta od rudowłosej dziewczynki już tu z Zielonego Wzgórza, już to z Zielonych Szczytów), Twain, Molier i wielu innych pisarzy. Tołstoj dołącza właśnie do tego grona. Nie ma w tym nic złego, wręcz należy się cieszyć, że taki proces odświeżania klasycznych dzieł i arcydzieł następuje. Tyle, że Lew Tołstoj był pisarzem ROSYJSKIM. A wszystko, co z Rosji pochodzi, w Polsce jest ideologiczne obrzydzane już to przez kolejne rządy prawicy postsolidarnościowej (PiS i PO są jednakowo rusofobiczne, warto zauważyć), już to przez media – zwłaszcza te o pro-amerykańskiej orientacji, już to przez Kościół katolicki, już to przez in

Kaszel biednego dziecka

Naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM) przebadali ponad 3,2 tys. uczniów podstawówek w Województwie Śląskim. I co im wyszło? Ano to, że dzieci z rodzin o niższym statusie społeczno-ekonomicznym częściej chorują na astmę i inne schorzenia układu oddechowego. Częściej niż u nieco zamożniejszych kolegów i koleżanek występuje u nich przewlekły kaszel i świszczący oddech. Powód? Oczywiście ubóstwo; niekoniecznie nawet skrajne. Problem zaczyna się już w okresie płodowym, choćby dlatego, że przyszła mama musząca oszczędzać na wszystkim spożywa tanie jedzenie kiepskiej jakości i zażywa mniej witaminy D (tak, ceny tego typu preparatów też poszły ostro w górę i nie zamierzają się zatrzymać), co negatywnie przekłada się na odporność jej dziecka; mówiąc prosto, po narodzeniu będzie ono bardziej chorowite. Dalej, im mniejsza zamożność, tym gorsze dla zdrowia warunki życia. Tanie i często zużyte odzież i obuwie nie zapewniają dostatecznej ochrony przed chłodem, co oczywiście sprzyja

Groźne cięcia

Ugrupowanie(a), które przejmie(ą) władzę po Bezprawiu i Niesprawiedliwości, czeka wiele zadań, realizacja których pochłonie zapewne lata. Wymienić ty można choćby: postawienie na nogi gospodarki i budżetu, naprawę relacji z Unią Europejską, budowę praworządności, odbudowę sądownictwa i innych instytucji państwowych, gruntowną reformę systemu opieki zdrowotnej, pchnięcie szkolnictwa w XXI wiek, całkowitą zmianę modelu energetycznego, zakończenie niszczenia przyrody, wprowadzenie realnie świeckiego państwa, przywrócenie kobietom ich praw – w tym oczywiście reprodukcyjnych, wprowadzenie małżeństw jednopłciowych, itd. A przede wszystkim nowy rząd będzie musiał na serio zabrać się do walki ze skrajnym ubóstwem (czyli nędzą), skala którego w ostatnich miesiącach i latach znów zaczęła się rozrastać, w znacznej mierze z winy PiS-u (proinflacyjna polityka, podwyżki wszystkich możliwych opłat), po części wszelako z powodu kryzysu, w jakim pogrąża się ogólnoświatowy kapitalizm, co i Polski doty

Program dla ludzi

Jednej listy prawdziwej (Lewica) i rzekomej (cała reszta) opozycji w wyborach do Sejmu na dziewięćdziesiąt procent nie będzie, nad czym boleją głównie lepiej lub gorzej zakamuflowani zwolennicy PO. Wieszają za to psy na Szymonie Hołowni, liderze Polski 2050, a także – w mniejszym wszelako stopniu – na Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, stojącym na czele Polskiego Stronnictwa (niezbyt) Ludowego, gdyż chcą oni, aby ich ugrupowania startowały samodzielnie. Za to akurat nie ma co ich krytykować; wiele innych powodów do krytyki się rzecz jasna znajdzie, ale nie będziemy ich dzisiaj poruszali. Jak parę ładnych razy pisałem, wspólna lista opozycji wcale nie dałaby jej zwycięstwa, lecz przeciwnie, najprawdopodobniej spowodowałaby klęskę, tak jak to było na Węgrzech. Gdyby obok siebie stanęli kandydaci o bardzo zróżnicowanych światopoglądach, „zjednoczeni” tylko chęcią pokonania PiS-u, wiałoby to na kilometr fałszem, nadto taka „zjednoczona opozycja”, właśnie na skutek różnic światopoglądowych, ni