Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2023

Dynią podzieleni

Dziś 31 października, czyli wigilia Wszystkich Świętych. A zatem Dziady (słowiańskie święto zmarłych, służące upamiętnieniu przodków oraz oddaniu czci im duchom, jakie obchodzono kilka razy w roku, w tym na przełomie października i listopada) i Halloween. To drugie wywodzi się z celtyckich tradycji, które przetrwały w formie brytyjskich i irlandzkich ludowych zabaw, jakie z Wielkiej Brytanii i Irlandii trafiły do USA i Kanady, stamtąd zaś na cały świat. W formie rozrywkowej oraz, niestety, dość mocno skomercjalizowanej. Polegają one między innymi za przebieraniu się przez dzieci/młodzież/każdego, kto chce za duchy, zombie, wampiry tudzież inne monstra, odwiedzaniu sąsiadów i proszeniu o cukierki. Do halloweenowych tradycji zalicza się również wycinanie „strasznego” uśmiechu w dyni, a także rozwieszanie ozdób wystylizowanych na nietoperze, sowy czy inne nocne stworzenia. Wiele osób, mnie wliczając, w tę noc lubi czytać oraz oglądać horrory. W Polsce Halloween stopniowo zaczynało ro

Cmentarna rewia mody

Pojutrze Wszystkich Świętych. W Kościele katolickim jest to wspomnienie osób kanonizowanych (istniejących realnie oraz mitycznych), jak i (o ile coś mi się nie pokiełbasiło) beatyfikowanych. W polskiej tradycji ludowej jest to również dzień tradycyjnego wspominania zmarłych antenatów, przyjaciół tudzież znajomych, odwiedzania ich grobów, palenia zniczy, ustawiania na nagrobkach chryzantem oraz wiązanek i kultywowania innych zwyczajów przejętych z przedchrześcijańskiej tradycji słowiańskiej. A zarazem najbardziej wyjazdowe święto w roku, toteż polskie drogi znów będą zakorkowane (jak to dobrze, że groby najbliższych osób mam w swojej miejscowości). Co do tego ostatniego, władze poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego próbują, niektóre od kilku już ładnych lat, wdrażać dobre skądinąd pomysły, takie jak darmowa komunikacja publiczna na cmentarze. A w centrach handlowych, sklepach, na placach targowych czy stoiskach przycmentarnych ruch panuje coraz większy, ludzie bowiem zaop

Cmentarzysko Micmaców

W jednej z najsłynniejszych – i, moim skromnym zdaniem, zaliczającej się do najlepszych w dorobku tego wybitnego autora – powieści Stephena Kinga Cmętarz zwieżąt (ten przekład tytułu, autorstwa Pauliny Braiter, jest lepszy niż popularny Smętarz dla zwierzaków , gdyż w powieści chodziło o błędy ortograficzne w napisie na tablicy zrobionej przez dzieci i umieszczonej przy wejściu na owo miejsce pochówku, a nie o archaizm – słowo poprawne, lecz już nieużywane) pojawia się cmentarzysko Micmaców (Mikmaków). Czyli plemienia rdzennych Amerykanów, zamieszkujących część Kanady i USA. Było ono przeklęte – pochowana tam istota zmartwychwstawała, ale pod znacznie gorszą niż za normalnego życia postacią. Jeśli na przykład ktoś pogrzebał tam psa lub kota, ten mógł wrócić otępiały albo agresywny… bądź i jedno, i drugie. Lecz biada temu, kto pochował tam człowieka… To rzecz jasna fikcja literacka, ale tak się czystym przypadkiem złożyło, że budzi we mnie pewne skojarzenia z powyborczą sytuacją pol

Zgon fanatyczki

W wieku ponad stu lat (no to się Cthulhu na nią wyczekał!) zmarła Wanda Półtawska, z zawodu lekarka (chociaż Bóg mi świadkiem, że sto razy wolałbym się leczyć u Wiktora Frankensteina, który przynajmniej by mnie wskrzesił w razie niepowodzenia terapii). W mediach mówi się o niej jako o wieloletniej przyjaciółce niejakiego Wojtyły Karola, znanego również jako papież Jan Paweł II; wolę nie rozważać, co mogło kryć się pod pojęciem owej przyjaźni. Nie brak takich, co już tylko z tego powodu chcieliby ją beatyfikować, a nawet kanonizować. Tymczasem warto pamiętać o jednym – Wanda Półtawska pozostawała zajadłą fanatyczką religijną, a w szczególności śmiertelnym wrogiem praw kobiet, ze szczególnym uwzględnieniem (jakżeby inaczej?) reprodukcyjnych. Swój iście talibański światopogląd chciała narzucić swoim kolegom i koleżankom po fachu. W tym celu napisała Deklarację Wiary dla lekarzy i studentów medycyny, w której religię katolicką (nie wiem, azali uznawała jakiekolwiek inne, przypuszczam ws

Sezon przedświąteczny w październiku

Wielkimi krokami nadchodzą Dziady/Halloween, Wszystkich Świętych oraz Zaduszki, czyli okres okazywania pamięci zmarłym antenatom, dbania o ich groby, palenia zniczy, itd. Nic zatem dziwnego, że już od kilku ładnych tygodni w sklepach – od dużych sieci handlowych po małe sklepiki ogrodnicze i wielobranżowe – na pacach targowych czy indywidualnych stoiskach prowadzonych przez amatorskich sprzedawców, przybywa zniczy, stroików, chryzantem… Jest to typowe wyjście klientowi naprzeciw – a zarazem równie typowe w kapitalizmie rozbudzanie potrzeb zawczasu – ponieważ wiele osób z wyprzedzeniem wybiera się nawiedzić groby bliskich, inne zaś nie chcą czekać z zakupami do ostatniego dnia. I okej. Z kolei dla osób, które przełom października i listopada traktują cokolwiek bardziej rozrywkowo, poszczególne sieci handlowe, wydawnictwa i im podobne firmy przygotowały promocje z okazji Halloween; szkoda, że nie zaznaczają, iż są to też nasze słowiańskie Dziady. Do kin wchodzą filmy grozy (jeden to n

Biskupi się cieszą

Sytuacja polityczna po wyborach powoli się klaruje. Liderzy PO/KO, Lewicy i Trzeciej Drogi ogłosili dziś, że dogadali się w sprawie wspólnego kandydatka na premiera. Tym, zgodnie z regułami systemu parlamentarno-gabinetowego, będzie Donald Tusk. Czy w nowym rządzie znajdzie się Lewica (na razie idzie ku temu), czy też Konfederacja i grupa PiS-owców (nie tak znowu nieprawdopodobny wariant, zwłaszcza, że słuchać, iż trzydzieścioro dwoje posłów oddziela się od Bezprawia i Niesprawiedliwości), zobaczymy. Na razie jestem prawie pewien, kto – oprócz oczywiście kapitalistów, którzy nadal będą mieli dominującą pozycję – zaciera ręce lepkie i pazerne. Otóż, są to opaśli donowie, czyli hierarchowie Kościoła katolickiego. Wprawdzie wspierane przez nich PiS zapewne oderwane zostanie od koryta… ale oni już się zatroszczą, by sami przy korycie niewzruszenie pozostawali, tak, jak to się dzieje od 1989 roku. Bo nie oszukujmy się, wybory tak czy owak wygrali klerykałowie. Władysław Kosiniak-Kamysz

Solidarność z oprawcami

Jesteśmy właśnie powszechnie nakłaniani do tego, by solidaryzować się z oprawcami i zbrodniarzami. Chodzi oczywiście o to, co dzieje się w Palestynie. Czyli wyjątkowo okrutne ludobójstwo Palestyńczyków, prowadzone przez Izrael, jakoby pod pretekstem obrony Izraelczyków przez Hamasem (który, owszem, przeprowadził zamachy, ale ich skala okazała się o wiele mniejsza niż to, co początkowo podawano w mediach, a poza tym stanowiły one odpowiedź na okrutnie działania izraelskie w ostatnich tygodniach i miesiącach, np. na krwawe ataki osadników na Palestyńczyków). Celem rządu Netanjahu jest wymordowanie ludności palestyńskiej; jeśli nie uda się unicestwić wszystkich jej przedstawicieli, to przynajmniej wygnać resztę z ich ziem. Mówią o tym wprost izraelscy ministrowie i parlamentarzyści – posługując się, dodać trzeba, pełnym nienawiści językiem analogicznym do tego, jakiego wobec Żydów używał niejaki Hitler Adolf – wojskowi, a nawet inteligencja. Strefa Gazy, największy faszystowski obóz ko

Spóźnione wkurzenie

Od wyborów jeszcze tydzień nie minął, a wyborcy o co bardziej progresywnych poglądach już robią się coraz bardziej wkurzeni na liderów Trzeciej Drogi: Szymona Hołownię (Polska 2050) i Władysława Kosiniaka-Kamysza (Polskie Stronnictwo niezbyt Ludowe). Ten pierwszy już w wieczór wyborczy zapowiedział „koniec rozdawnictwa”; jak łatwo się domyślić, nie chodziło mu o likwidację państwowego finansowania Kościoła katolickiego czy publicznych dopłat do prywatnego biznesu (nie mylić ze wspieraniem inwestycji), lecz o cięcia – i tak przecież szczątkowych, dalece niewystarczających, a w dodatku źle ukierunkowanych – świadczeń socjalnych. Ten drugi z kolei w wywiadzie radiowym walnął, że umowa koalicyjna formacji nie-PiS-owskich nie powinna obejmować „kwestii światopoglądowych”, za jakie uważa prawo do aborcji (panie Kosiniak-Kamysz, prawa człowieka to nie są żadne „kwestie światopoglądowe”!), a wkrótce potem dał do zrozumienia, że najprawdopodobniej trzeba będzie zlikwidować trzynaste i cztern

Trudno zauważyć wolność

Trudno zauważyć wolność, kiedy założyło się rodzinę i wzięło kredyt hipoteczny (pod warunkiem posiadania gigantycznego wkładu własnego i w miarę stabilnego zatrudnienia), który spłacało się będzie przez następne trzydzieści lub czterdzieści lat, i którego raty pochłaniały będą większość miesięcznych dochodów. Niestety, był to jedyny sposób, aby mieć dach nad głową, bo mieszkań na wynajem brakuje, a jego ceny są jeszcze wyższe niż raty kredytu, zaś państwowej polityki mieszkaniowej nie ma. Trudno zauważyć wolność, zasuwając na bezpłatnym stażu lub śmieciówce, i musząc do tego dopłacać. A innej roboty nie było… Trudno zauważyć wolność, każdego dnia martwiąc się, czy praca – nawet stabilna i nieźle płatna – pozwoli się utrzymać. Bo ceny coraz wyższe, a rachunki i inne opłaty też nie spadają. I trzeba wybierać między żywnością, odzieżą i obuwiem, lekami oraz opłatami. Trudno zauważyć wolność, kiedy trzeba oszczędzać na żarciu, bo zarobki nie pozwalają najeść się do syta. W konsekwencj

Koalicji wariant paskudny

Skład Sejmu nowej kadencji (w Senacie będzie nieco lepiej) wykluczy wprowadzenie jakichkolwiek zmian na lepsze, poza ewentualnie tymi wynikającymi z odblokowaniem funduszów unijnych (jeśli się to uda). Możemy się pożegnać ze świeckim państwem, walką z inflacją, prawami pracowniczymi, prawami kobiet (zwłaszcza reprodukcyjnymi), prawami osób LGBT+ i pozostałych mniejszości, polityką migracyjną inną niż przerzucanie ciężarnych kobiet przez drut kolczasty… przynajmniej do następnej kadencji. W obecnej koalicje rządowe mogą być jedynie mniej (z udziałem Lewicy jako hamulcowego patologii) lub bardziej (bez udziału Lewicy) szkodliwe dla Polski i wszystkich zamieszkujących ją osób, że o zwierzętach oraz w ogóle przyrodzie nie wspomnę (nie, rabunkowy wyręb lasów nie ustanie, a kapitalistycznym właścicielom obozów zagłady dla zwierząt nikt nie zabroni prowadzenia ich zbrodniczej działalności). Ano właśnie, nowy rząd… Większość nie-PiS-owskich analityków oraz, jak sądzę, wyborców, chciałaby, a

Biały fosfor

Wybory w Polsce wyborami w Polsce (wiele zresztą przyniosły pytań otwartych), a tymczasem na Bliskim Wschodzie zbrodniczy faszystowski reżim Binjamina Netanjahu masakruje Strefę Gazy (miasto to przypomina obecnie Warszawę z przełomu września i października 1944 roku). Nie tylko odciął ten obszar wielkości mniej więcej Krakowa, ale zamieszkały (choć teraz populacja jest zapewne znacznie mniejsza z uwagi na izraelskie ludobójstwo) przez około dwa miliony osób, od wody, elektryczności, żywności i praktycznie wszystkiego – czym wywołał straszliwą katastrofę humanitarną – lecz także nieustannie go bombarduje i ostrzeliwuje z rakiet. Zarazem na pozostałych terenach Autonomii Palestyńskiej izraelskie wojsko wraz z kolonistami (głównie pochodzącymi z Ameryki i przybyłymi po palestyńską ziemię w ciągu ostatnich kilku czy kilkunastu lat), atakuje Palestyńczyków, niszcząc ich domy, meczety i inne ważne miejsca, bijąc oraz mordując ludzi, kobiety i dzieci wliczając. Wedle izraelskiej propagandy

Już po

No i wybory już za nami. Liczenie głosów jeszcze trwa, na ostateczne refleksje trochę zatem nazbyt wcześnie; pamiętajmy też, że wciąż nie-rządzi Bezprawie i Niesprawiedliwość, toteż fałszerstw tudzież innych machinacji wykluczać nie można! W każdym razie, ogromnie cieszy, że frekwencja przekroczyła 70 proc.; jak na polskie warunki, to bardzo dużo i oznacza, iż przyszły parlament będzie w miarę reprezentatywny (przy czym w przypadku Senatu reprezentatywność, czyli oddanie realnych poglądów, sympatii i interesów wyborców, nad wyraz mocno ograniczają jednomandatowe okręgi wyborcze). Jeszcze bardziej raduje, iż głosować wybrało się wiele osób młodych, z pokolenia Z. Poza tym, jako osoby obywatelskie stanęliśmy na wysokości zadania, bojkotując PiS-owskie, zmanipulowane pseudo-referendum; frekwencja, według podanych dotąd danych, wyniosła około 40 proc., co oznacza, iż nie będzie ono wiążące. Jeśli zaś chodzi o wyniki wyborów parlamentarnych, to, jako się rzekło, poczekać trzeba na

Bez przełomu

Czas nadchodzi, w najbliższą niedzielę wybory parlamentarne (będę głosował) oraz zmanipulowane pseudo-referendum (zbojkotuję). Oznacza to, że jeszcze tylko dziś i jutro potrwa intensywna kampania, w weekend trochę sobie od niej odpoczniemy, nie licząc wiszących wszędzie bannerów tudzież plakatów. Przyznam szczerze, że nie spodziewam się przełomu… no, chyba, że Bezprawie i Niesprawiedliwość przegra i nie będzie chciało pokojowo oddać władzy, gdyż z czymś takim liczyć się trzeba. Wówczas sytuacja rozwinąć się może w różnym, bardzo różnym kierunku, acz z całą pewnością niewesołym. Jeżeli jednak odniesie zwycięstwo i utworzy nowy nie-rząd (samo lub z neonazistowską Konfederacją, która oby nie weszła do Sejmu!), to rzecz jasna też nic dobrego z tego nie wyniknie, gdyż kontynuowało będzie swoją obecną, nie tyle nawet niszczycielską, ile wręcz zbrodniczą politykę. Jeśli zaś na pierwszym miejscu znajdzie się Platforma/Koalicja Obywatelska, to jedynym pozytywem, jakiego może dokonać, będ

Zaczerpnięte z internetu

Mój znajomy na swoim profilu opublikował, zaczerpnięty z izraelskich mediów, wywiad z kobietą, która mówi, co podczas krwawej wojny, jaka właśnie toczy się w Palestynie, spotkało ją i jej dzieci we własnym domu. Otóż, kiedy rozpoczął się – spowodowany licznymi czynnikami, spośród których najważniejsze to: siedemdziesiąt pięć lat nader brutalnej kolonizacji i okupacji ziem palestyńskich przez Izrael, mordowanie Palestyńczyków przez Izraelski aparat terroru oraz rozbudowa nielegalnych izraelskich osiedli przy jednoczesnym niszczeniu palestyńskich, że nie wspomnę o faszystowskiej linii politycznej rządu Netanjahu – atak Hamasu, Izraelka wraz z dwoma synami weszła do schronu, jaki ma w swoim domu. Dostało się tam jednak sześciu bojowników palestyńskich; kobieta usiłowała blokować drzwi, ale otworzyli je pojedynczym strzałem (nikogo przy tym nie raniąc, ani nie zabijając). Gdy krzyknęła im po angielsku, że jest sama z dwójką dzieci, usłyszała zapewnienie od Palestyńczyków, że są oni muzu

Bezpartyjny kit

Jest taki komitet wyborczy, który nazywa się Bezpartyjni Samorządowcy. W internecie (ze szczególnym uwzględnieniem oczywiście portali społecznościowych) oraz innych mediach znaleźć można liczne apele, płynące ze strony nie-PiS-owskiej, aby na jego kandydatów NIE GŁOSOWAĆ, gdyż ów komitet jest piątą kolumną Bezprawia i Niesprawiedliwości. Jeśli przekroczy pięcioprocentowy próg wyborczy i jego „bezpartyjni” kandydaci znajdą się w ławach poselskich, prędziutko dołączą do klubu mafii/sekty Kaczyńskiego Jarosława. Jeżeli zaś nie przekroczą, ale zabraknie im do tego bardzo niewiele, system liczenia głosów autorstwa pana d’Hondta sprawi, że ich poparcie skonsumowane zostanie przez PiS, toteż tak czy owak ich wspieranie przy urnie jest szkodliwe. Wszystko to prawda. Apele te są jak najbardziej słuszne, celowe oraz na miejscu. Niestety, w Polsce rzekoma „bezpartyjność” jest lepem na co mniej wyrobionych (ewentualnie co bardziej naiwnych) wyborców, którzy pozwolili sobie wmówić, że partie j

Rozliczeń nie będzie

Już w najbliższą niedzielę wybory parlamentarne. Jeśli zatem wszystko pójdzie tak, jak powinno (a pewne to nie jest, bo w kapitalistycznej Polsce pod nie-rządem klerofaszystów z Bezprawia i Niesprawiedliwości może być naprawdę różnie), rozstrzygnie się, która formacja klerykalnej prawicy postsolidarnościowej uzyska większość w Sejmie (i Senacie, choć to już zależało będzie od wyników w JOW-ach), a wraz z nią możliwość utworzenia rządu – PiS czy Koalicja Obywatelska. Tak czy owak, po politycznym (nie)ładzie, jaki się wyłoni po wyborach, nie spodziewam się niczego dobrego. Obie prawicowe formacje pokazały, że ich władza jest szkodliwa, choć w odmiennych – ale tylko trochę – zakresach. Jedyne, co dobrego może zrobić KO, jeśli wygra, to odblokować fundusze unijne; poza tym, będzie kontynuowała rozpoczętą w 1989 roku przemianę Polski w klerykalny, zacofany zaścianek Europy i świata, zarazem rezerwuar taniej siły roboczej dla wielkich koncernów, tak, jak to teraz robi PiS. Im więcej man

Przemęczony nastolatek

Ileż to się można nasłuchać narzekań na młodzież, konkretnie na nastolatków, zwłaszcza w wieku nakazującym uczęszczanie do szkół średnich. Że leniwi, że nic, tylko by siedzieli na telefonach albo grali – na komputerze/konsoli lub w najlepszym wypadku na boisku. Że niczym się nie interesują, nigdzie nie chodzą. I tak dalej. A ja zastanawiam się, czy ci, co tak narzekają, zdają sobie sprawę, iż osoby w wielu nastoletnim mogą zwyczajnie nie mieć siły ani czasu, żeby zachowywać się inaczej? Dosłownie wczoraj usłyszałem, jak wygląda typowy dzień uczennicy szkoły średniej. Lekcje zaczynają się o 6:30 (zgroza; kiedy ja chodziłem do liceum, pierwsza godzina lekcyjna rozpoczynała się o 7:45, czyli wcześnie, ale do zniesienia). Aby dotrzeć do placówki nader wątpliwej oświaty, dziecko wstać musi półtorej czy dwie godziny wcześniej. W szkole siedzi do późnego popołudnia/wieczora. Potem jakaś godzina na drzemkę czy inny reset mózgu, i korepetycje/zajęcia dodatkowe; nie przypuszczam, by wynikał

Interes klasowy

Liczne są powody, dla których popieram Lewicę i zamierzam oddać na nią głos w nadchodzących wyborach do Sejmu. Sprowadzają się one w zasadzie do tego, że taki jest mój interes klasowy, związany oczywiście z bytem. A pamiętajmy, że „Byt określa świadomość”, jak napisał Karol Marks. Miał w stu procentach rację, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i klasowym/społecznym. Lewica po prostu ma program, który odpowiada mojemu interesowi klasowemu tudzież ogólnie bytowemu. Przykładowo, wykonuję wolny zawód zaliczający się do twórczych i artystycznych. Dlatego chciałbym mieć ubezpieczenie społeczne dostosowane do uwarunkowań tego typu pracy, takie, które pozwoli mi się leczyć (oraz zgromadzić kapitał emerytalny, choć emerytury raczej nie dożyję), a przy tym nie zrujnuje mojej kieszeni. Lewica ma postulat wprowadzenia takiego. Fatalna PiS-owska polityka (o ile w ogóle słowo to można tu zastosować) energetyczna doprowadziła do horrendalnego wzrostu opłat za energię elektryczną (na niej na szc

Ulotki i bannery

Do wyborów zostało półtora tygodnia zaledwie, kampania wchodzi w ostatni, najbardziej intensywny etap; podejrzewam, że z każdym kolejnym dniem robiła się będzie coraz paskudniejsza. Z dnia na dzień przybywa też bannerów, plakatów czy wrzucanych do skrzynek pocztowych ulotek poszczególnych osób kandydujących oraz komitetów wyborczych, ogólnokrajowych tudzież lokalnych. Internet też pełen jest różnorodnych materiałów kampanijnych. Moim zdaniem najlepsze – to znaczy, najbardziej estetyczne i merytoryczne – materiały ma Lewica. Na bannery czy plakaty jej osób kandydujących po prostu przyjemnie się patrzy, ze względu na odpowiednio dobraną kolorystykę oraz kompozycję. Podobnie rzecz się ma z ulotkami, które są również całkiem treściwe. Lewica prowadzi nadto fajną kampanię w internecie. Jej działacze i działaczki – ze szczególnym uwzględnieniem osób młodych (a jest ich na listach tej formacji naprawdę sporo, co tylko zachęca do głosowania na nią) – zamieszczają liczne zdjęcia oraz fil