Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

Świecka Polska

W miniony weekend kolejną konwencję programową miała Lewica – tym razem dotyczyła ona świeckiego państwa, czyli czegoś, czym Polska jest na papierze, ale nie w rzeczywistości; odkąd bowiem klerykalna prawica postsolidarnościowa, oszukawszy miliony ludzi, dorwała się w 1989 roku do władzy, buduje nad Wisłą państwo wyznaniowe, które pod PiS-owskim nie-rządem przybiera szczególnie prymitywną, brutalną formę. Solidaruchy podporządkowały nas nie tylko międzynarodowym koncernom i korporacjom, wyprzedając im ojczyznę (cóż, CIA w latach 80. płaciła, światowy kapitał zażądał wyrazów wdzięczności), ale też Kościołowi katolickiemu. Związek ów wyznaniowy zyskał gigantyczną, niezasłużoną pozycję: ogromny wpływ na prawodawstwo (zwłaszcza dotyczące praw kobiet i osób LGBT+), przywileje fiskalne i majątkowe, nieruchomości… Kultura została w znacznej mierze sklerykalizowana, katolicyzm stał się wyznacznikiem norm moralnych, narzucanych i regulowanych przez instytucje publiczne ze szkołami na czele, a

Nasze drogie wakacje

Na początek, serdecznie przepraszam za brak notki wczoraj. Miałem ważny wyjazd. A teraz do meritum. Wakacje (szkolne przynajmniej) dobiegają do półmetka, sezon jest w pełni, ludzie wydają pieniążki w różnych ośrodkach turystycznych… Ano właśnie, mamy najdroższe wakacje w historii, przynajmniej licząc od początków III RP. Wiadomo, inflacja, spowodowana z jednej strony czynnikami międzynarodowymi (postępujący kryzys systemowy, na których korzystają klasy pasożytniczo-wyzyskujące, spekulując cenami), z drugiej polityką monetarną PiS-owskiego nie-rządu. Szybki wzrost cen dotyka większości, o ile nie wszystkich państw kapitalistycznych, w niektórych wszelako jest szczególnie boleśnie odczuwalny z uwagi właśnie na rządowe działania pomagające kapitalistom łupić obywateli; Polska zalicza się, niestety, do owego grona. Obok cen rosną również wszelkie opłaty. A że do krezusów się nie zaliczamy, inflacja spycha wielu spośród nas poza granicę ubóstwa. Toteż coraz więcej osób rezygnuje z wak

Płoną śmiecie, płoną

W Zielonej Górze spłonęło nielegalne składowisko odpadów. Nie pierwszy to taki pożar w (k)raju nad Wisłą; wybuchają one co jakiś czas, a ich konsekwencje zarówno dla środowiska naturalnego, jak i dla zdrowia ludzkiego są fatalne. Nie trzeba zresztą, aby śmiecie owe stanęły w ogniu, ponieważ samo ich składowanie jest szkodliwe dla całego otoczenia i zamieszkujących je istot żywych, ludzi oczywiście wliczając; logiczne, skoro to toksyny. Niejaki Kaczyński Jarosław, nieoficjalny, acz – o zgrozo! – faktyczny władca Polski, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, migiem znalazł winnego. Jeśli sądzicie, że uznał za takowego Donalda Tuska, to oczywiście macie rację. Zdaniem Kaczyńskiego, to przewodniczący PO sprowadza do Polski „niemieckie śmieci” (serio, facet rzeczywiście tak powiedział), które potem radośnie sobie płoną… Wiadomo, że to element kampanii wyborczej, w której – już to widać – zagadnień merytorycznych prawie nie będzie (może tylko Lewicy uda się jakieś przemycić, bo próbuje

Wakacje w ogniu

Greckie wyspy w ogniu, pożary szaleją, straże pożarne – lokalna i te, które z innych państw, w tym z Polski, przybyły nieść pomoc – walczą z nimi, ile sił, wespół z pozostałymi służbami ratunkowymi. A w mediach lament. Albowiem Grecja jest popularnym kierunkiem turystycznych i wakacyjnych wyjazdów, podobnie zresztą, jak niemalże cały obszar wokół Morza Śródziemnego. A że nie tylko w państwie owym, lecz w wielu innych z tego rejonu wybuchają pożary – choć nie zawsze aż tak potężne – no to zastanawiają się z rozpaczą burżuazyjni dziennikarze wraz z różnymi analitykami, czy to już koniec wczasów nad Morzem Śródziemnym. Ubolewanie nad zwierzęcymi i ludzkimi ofiarami katastrofy, nad straconym dobytkiem całego życia i ogólnie tragediami też rozbrzmiewa, ale jakby ciszej (nic dziwnego w kapitalistycznych warunkach). Obok analiz dotyczących branży turystycznej oraz strat ponoszonych przez kapitalistycznych właścicieli zaliczających się do niej przedsiębiorstw, pojawiają się liczne komenta

Wróg narodu

Na początek przepraszam za brak piątkowej notki. Wynikał on z problemów technicznych. A teraz przejdźmy do dzisiejszego tematu. Kaczyński Jarosław, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, na swoim ostatnim wiecu zapewniał, że jego mafia/sekta nie zamierza nie-rządzić w koalicji z Konfederacją (aha, już mu wierzę! Zarówno PiS, jak i PO chętnie wyciągną do tych neonazistów dłoń, jeśliby miało im to pomóc w uzyskaniu większości rządowej), a także nazwał Donald Tuska „wrogiem narodu”, czym wywołał oburzenie, głównie oczywiście wśród zwolenników tego ostatniego. No to określmy pewną ważną rzecz. Otóż, „naród” zawsze jest pojęciem sztucznym, ideologicznie zdefiniowanym, już to w przepisach prawa (chociażby konstytucje większości państw demokratycznych uznają za naród wszystkich obywateli danego kraju), już to w różnorodnych doktrynach naukowych czy filozoficznych, już to w polityce klas panujących/pasożytniczo-wyzyskujących (przykładowo, aż do XIX wieku za naród polski uznawano jedynie s

Rzecz

No i znowu kobieca tragedia wynikająca z chorego zalegalizowanego bezprawia (prawem trudno to określić) antyaborcyjnego. Tym razem nie skończyło się śmiercią, ale urazem psychicznym (oby nie trwałym…) – już tak. Oraz którąś tam z rzędu hańbą dla państwa polskiego, rzecz jasna. Tak, chodzi o panią Joannę z Krakowa, która została bardzo brutalnie, w iście gestapowski sposób, potraktowana przez policję, i to podczas… badania ginekologicznego na SOR. Za to jedynie, że zażyła tabletkę poronną. Funkcjonariusze aparatu represji wezwani zostali, dodajmy, przez lekarkę, do której pani Joanna zgłosiła się po pomoc. „Pomoc” wyglądała tak, że policjantki kazały się pacjentce rozebrać do naga (co ją, jak twierdzi, przeraziło; nic dziwnego), następnie kucać, podskakiwać i kasłać. Zarekwirowano jej też telefon i laptopa. Zachowanie mundurowych wzburzyło lekarza przeprowadzającego badania; w odpowiedzi usłyszał, że taka jest procedura. Aha… Kto ponosi winę za to wszystko? Wszyscy, poza oczywiście

O depresji kilka przypomnień

Pewien YouTuber od dłuższego czasu zmagał się z depresją. Niestety, przegrał walkę i media społecznościowe obiegła wieść o jego śmierci. Nie jest to pierwsza ani ostatnia taka tragedia; choroba owa masowo zabija ludzi na całym świecie – sytuuje się w czołówce przyczyn zgonów, a sytuacja z roku na rok się pogarsza. Jak to jest na nią cierpieć, wiem dobrze, gdyż od ponad roku usiłuję (na razie z sukcesami, acz depresja francowatą jest zdzirą, która w każdej chwili może powrócić i walnąć ze zdwojoną siłą) z niej wyjść, z pomocą oczywiście psychiatry i psychologa. W Polsce, mam wrażenie, świadomość na temat depresji sukcesywnie się poprawia. Coraz więcej osób wie, czym ona jest, jakie mogą być jej konsekwencje, i w jaki sposób próbować dopomóc dotkniętym nią znajomym, przyjaciołom, krewnym, itd. Z drugiej wszelako strony, wciąż jeszcze spotkać się można z potężną ignorancją w tym zakresie, zaś w mediach – ze szczególnym uwzględnieniem internetu – krąży masa fałszywych informacji i z

Koalicja przeciwko życiu

Bezprawie i Niesprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska konsekwentnie kreują się na partie stojące po przeciwnych stronach barykady, na co łapią się ich wyznawcy tudzież bardziej umiarkowani wyborcy. Tymczasem te dwa ugrupowania prawicy postsolidarnościowej – jedno klerofaszystowskie, drugie betonowo konserwatywne, czyli klerykalno-wsteczne – są nieformalnymi wprawdzie, lecz jak najbardziej realnymi koalicjantami, co ujawnia się najczęściej podczas ważnych głosowań. Nie tylko w Sejmie czy Senacie, ale również w Parlamencie Europejskim. Ot, niedawno przeszło tam – kilkoma zaledwie głosami – rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych, czyli Nature Restoration Law. Jego przepisy są umiarkowane, acz ich wdrożenie jawi się jako niezbędne dla przetrwania naszego gatunku (oraz wielu innych) na terenie Europy. Mianowicie, do 2030 roku co najmniej 20 proc. terenów podmokłych, rzek, lasów, użytków zielonych tudzież ekosystemów morskich poddanych ma zostać działaniom naprawczym.

A ludzie giną

No i skończył się szczyt (jakkolwiek wypadałoby go określić raczej mianem pagórka…) NATO w Wilnie. Jak zwykle przy podobnych okazjach, posypały się liczne memy wyśmiewające uczestników, chociażby niejakiego Dudę Andrzeja. Oczywiście, były też komentarze bardziej poważne. Dotyczyły one głównie Ukrainy i tego, że nie dostała ona potwierdzenia, że (i kiedy) zostanie do Paktu przyjęta, a jedynie padły ogólnikowe zapewnienia, co miało wywołać rozżalenie u prezydenta Zełeńskiego. Tymczasem żadnej niespodzianki tu nie ma; nasi wschodni sąsiedzi niczego innego poza zapewnieniami, że jak najbardziej są na drodze ku członkostwu, otrzymać nie mogli, są bowiem państwem prowadzącym wojnę. Przyjęcie Ukrainy do NATO lub chociażby jawna deklaracja z podaniem ewentualnego terminu, oznaczałaby wciągnięcie jego państw w działania wojenne, a na tym nikomu nie zależy. Amerykańskim oraz europejskim imperialistom, a już tym bardziej międzynarodowym koncernom i korporacjom z producentami uzbrojenia na cz

Śmierć w upale

Z tego, że katastrofa klimatyczna nie jest kwestią przyszłości, lecz TERAŹNIEJSZOŚCI, zdają sobie (a przynajmniej powinni) sprawę wszyscy ŚWIADOMI ludzie. Jeden z głównych jej symptomów stanowi oczywiście to, że jest coraz goręcej – w skali świata bite są kolejne rekordy wysokości temperatur od rozpoczęcia ich pomiarów – acz w poszczególnych miejscach jest to odczuwalne w zróżnicowanym stopniu. Na pewnych obszarach z powodu gorąca i jego szeroko pojętych skutków nie da się już egzystować, w innych rejonach jest to jeszcze możliwe. Przybywa też ekstremów pogodowych; przykładowo, trąby powietrzne i tornada pojawiają się tam, gdzie jeszcze do niedawna nie występowały, a jeśli nawet, to sporadycznie – chociażby w Polsce. Lodowce topią się od lat, a roztopy wiecznej zmarzliny na Syberii, Alasce czy w północnej Kanadzie zmuszają władze do ewakuowania całych miejscowości, gdyż domy toną w tym, co wcześniej było gruntem, oraz do zaprzestania prowadzenia działalności wydobywczej (maszyny ni

Najważniejsze w pracy

Brałem kiedyś – oczywiście jako widz – udział w, naprawdę zresztą fajnym, spotkaniu autorskim z Arturem Andrusem. Dużo i wielce interesująco mówił o Marii Czubaszek, odpowiadał też na liczne pytania, jakie padały z widowni. Jedno z nich dotyczyło tego, co najbardziej lubi w swojej pracy. Odrzekł pan Andrus, że pieniądze. Cyniczne? Paskudne? Skądże! Szczere i najzupełniej naturalne. Gdyby mnie o to zapytało, odpowiedziałbym dokładnie tak samo. Albowiem w zawodzie, który obecnie uprawiam, wiele rzeczy lubię i cenię, ale chwile, kiedy na moje konto spływa wypłata, uważam za dosłownie błogosławione. Również dlatego, że aż nazbyt dokładnie pamiętam, jaką tragedią jest pracować i zarabiać zbyt mało, by się utrzymać, a często wręcz do roboty owej dopłacać. Dobrze wiemy (sam też wielokrotnie o tym pisałem), iż człowiek zatrudnia się w określonym fachu po to, aby uzyskać środki na zaspokojenie potrzeb bytowych – czyli pieniądze, nic innego. Jasne, takie rzeczy jak to, czy lubi się daną pracę

Pakt pogrzebany?

To, że wspólnej listy opozycji (czyi formacji nie-PiS-owskich, jakkolwiek za REALNIE opozycyjną spośród ich uznać można jedynie Lewicę) w wyborach do Sejmuje na dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć dziesiątych procenta nie będzie, wiadomo od dawna. I bardzo dobrze, o czym parę ładnych razy pisałem. Zanosiło się jednakowoż na powtórzenie rozwiązania znacznie lepszego i o wiele bardziej sensownego, czyli Paktu Senackiego. Polega on na tym, iż formacje opozycyjne nie wystawiają przeciwko sobie kandydatów w poszczególnych – niestety, jednomandatowych – okręgach wyborczych do izby wyższej parlamentu. Innymi słowy, jeśli w danym okręgu na senatora kandyduje na przykład polityk PO, to z wystawiania swoich kandydatur rezygnują Lewica, PSL, Polska 2050. Biorąc pod uwagę nieszczęsne JOW-y, taka formuła jest słuszna, co potwierdziły wybory z 2019 roku, kiedy to właśnie dzięki Paktowi opozycji udało się zdobyć większość w Senacie. Przy najbliższej elekcji rozwiązanie to miało zostać powtórz

Nie boję się

Ostatnio politycy różnych wariantów prawicy – celują w tym zwłaszcza PiS-owcy z Kaczyńskim Jarosławem na czele, Konfederacja i inni naziole tudzież Tusk Donald, nieudolnie tłumaczony przez podwładnych z PO – upodobali sobie straszenie. Wygląda na to, że właśnie na nim oprą swoją kampanię wyborczą, co z jednej strony jest paskudne, z drugiej zaś – potencjalnie bardzo niebezpieczne, ponieważ szerzenie strachu zawsze prowadzi do szerzenia nietolerancji i nienawiści. A konsekwencje tychże bywają straszliwe. Mamy się oto bać migrantów, zwłaszcza wyznania muzułmańskiego (przed nimi szczególnie straszy Donald Tusk, w zaiste okropny sposób, rodem z jankeskiej propagandy z czasów George’a W. Busha, łącząc islam z terroryzmem, co pokrycia w faktach nie ma nijakiego). A skoro migrantów, to uchodźców tym bardziej; prawicowy wmawiają nam, iż ludzie usiłujący dostać się do Europy celem ratowania życia swojego i bliskich, stanowią nie wiadomo jakie zagrożenie, choć dla kogo, tego już prawicowi łgarz

Szacunek dla pracy

Szczerze przyznam, że coraz bardziej bawią mnie – chyba, że są wyjątkowo durne, bo wówczas żenują – wszelkiego rodzaju narzekania, jak to młodzi ludzie (z pokolenia Z, czyli millenialsów oczywiście) „nie garną się do pracy”, „nie chcą pracować”, itd. O postawie pokolenia Z w tej kwestii już kilka razy pisałem, oczywiście pochwalnie, więc nie będę się powtarzał. Co do utyskiwań na tęże, są one w większości pozbawione merytorycznych podstaw; jak niejednokrotnie wspominałem, młodzi CHCĄ pracować, ale nie na niewolniczych ani nawet półniewolniczych warunkach. I bardzo dobrze! W ostatnich dniach na Facebooku pojawił się post, wypełniony jęczeniem, iż młodzi nie garną się do prac sezonowych, twierdząc, że są one nieopłacalne (najprawdopodobniej mają rację). Anonimowi autorzy owego badziewia intelektualnego najpierw wkurzają się, podnosząc, że taka postawa młodzieży bierze się jakoby stąd, iż wszystko ma ona zapewnione głównie dzięki rodzicom, a potem przechodzą do niby-merytorycznego pseudo

Pośmiertna obiecanka

Kiedy koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa (niezbyt) Ludowego sprawowała swe rządy, prowadziła, rzekomo w ramach walki z kryzysem ekonomicznym, politykę cięć i oszczędności, polegającą na zmniejszaniu lub zamrażaniu wydatków na cele publiczne. Oczywiście uderzało to przede wszystkim w osoby mniej- oraz średniozamożne, powodując obniżenie standardu życia i rosnącą frustrację, w pełni oczywiście zrozumiałą; ta natomiast, zwiększona fatalnie przeprowadzonym podwyższeniem wieku emerytalnego, doprowadziła do władzy klerofaszystów z Bezprawia i Niesprawiedliwości. Kończąc dygresję, w ramach paskudnej owej polityki cięć i oszczędności obcięto w 2011 r. między zasiłek pogrzebowy. I to znacznie, bo z 6404 do 4 tys. zł. Bardzo mocno walnęło to pieniężnie w większość osób tracących swoich bliskich; we mnie również, dwukrotnie (może jakaś rekompensata, panie Tusk?). Nie dość, że ludzie ci przeżywali ból, to jeszcze musieli więcej pieniędzy wydać na wyprawienie drogiego zmarłego

Chciałbym

Chciałbym, aby politycy, zamiast licytować się na nienawiść – co teraz czynią Kaczyński i Tusk, a pewnie inni prawicowcy wkrótce do nich dołączą – zaczęli opracowywać propozycje realnych rozwiązań kwestii społecznych, takich jak: zapaść systemu publicznej opieki zdrowotnej, inflacja i podwyżki opłat, plaga śmieciowego zatrudnienia (jedna z przyczyn rosnącej biedy), zbyt niskie emerytury i renty, znaczny poziom wykluczenia komunikacyjnego, fatalna edukacja, prześladowania osób LGBT+ i innych mniejszości, itd. Panie Kaczyński, panie Tusk! Uchodźcy i imigranci, niezależnie od tego, czy są wyznania muzułmańskiego, czy jakiegokolwiek innego, nie stanowią zagrożenia. Tymczasem bieda, przemęczenie, przepracowanie, inflacja, kredyty tudzież źle działająca ochrona zdrowia mogą zabić… i faktycznie zabijają masę osób. Chciałbym, aby zamiast dalej tkwić w zacofaniu, ciemnocie i kołtunerii, polska klasa polityczna mentalnie wyzwoliła się z ich okowów i zaczęła przekształcać Polskę w nowoczesne, do

Na ratunek psychice i psychiatrii

O tym, że polski system publicznej opieki zdrowotnej jest w stanie marnym, a psychiatria dziecięca wręcz w agonalnym, wiadomo od lat; sam też wielokrotnie temat ów poruszałem. Dziedzina ta pozostaje chronicznie niedofinansowana, brakuje więc środków nie tylko na wynagrodzenia dla lekarzy i ogólnie personelu, ale też na oddziały szpitalne, leki oraz wszelkie potrzebne do kuracji młodych pacjentów środki. Efekt jest taki, że coraz mniej osób chce zostać psychiatrami dziecięcymi, kolejne oddziały w szpitalach są zamykane, dzieci i młodzież czekać zaś muszą na terapię wiele miesięcy (nim się doczekają, bywa za późno), trafiają do ośrodków dla dorosłych (gdzie dochodzi do tragedii, np. gwałtów)… Tymczasem – o czym też parę ładnych razy pisałem – stan zdrowia psychicznego młodych osób obywatelskich Polski szybko tudzież gwałtownie się pogarsza, o czym świadczy chociażby przyrost liczny prób samobójczych (niestety, zbyt często udanych), samookaleczeń, załamań… Nie ma się czemu dziwić, biorą