Dowalić kobietom

Polska po 1989 roku, poza ewentualnie latami 1993-97 i (w mniejszym stopniu) 2001-05, kiedy to współrządziła lewica w postaci SLD i UP, jest państwem wybitnie nieprzyjaznym wobec kobiet; pod tym względem przebijają ją chyba tylko kraje rządzone przez wyjątkowo radykalnych muzułmanów (Arabia Saudyjska, Afganistan) czy równie radykalnych katolików, gdzie przedstawicielki płci żeńskiej karze się nawet za poronienie. Ale bez obaw – zmierzamy w tym samym kierunku, prowadzeni przez klerykalną prawicę, obecnie w wydaniu faszystowskim, wcześniej zaś konserwatywnym (Unia Wolności, PO, itd.).

Zaczęło się krótko po tym, jak wspierana (finansowo i politycznie) przez Watykan, włoską mafię oraz CIA prawica postsolidarnościowa – od samego początki silnie klerykalna; PiS nie wymyśla pod tym względem nic nowego – dopchała się do władzy w 1989 roku, oszukawszy wspierających ją (wbrew własnym interesom klasowym) robotników i złamawszy postanowienia Okrągłego Stołu. Bardzo szybko, bo już w pierwszym roku transformacji ustrojowej, prawicowcy podkładać zaczęli podglebie pod obecny rozwój faszyzmu; proces ten miał dwa elementy: restaurację kapitalizmu w dzikim wydaniu oraz klerykalizację państwa. Ta druga polegała nie tylko na dawaniu Kościołowi katolickiemu przywilejów finansowych i wpływu na edukację (co potwierdził konkordat), ale też na takim przekształcaniu systemu prawnego, by spełniał narzucone przez purpuratów normy, rzekomo wywodzące się z „katolickiej moralności”, w istocie zaś będące efektem zwyczajnego fundamentalizmu religijnego. A katoliccy fundamentaliści – ci w sutannach i ci świeccy – nie uznają praw kobiet, pragnąc je sprowadzić do roli żywych inkubatorów. Stąd taka ich obsesja na punkcje aborcji oraz antykoncepcji.

Pierwszą próbę zamachu na prawa przedstawicielek płci żeńskiej do decydowania o własnych organizmach podjęła grupa postsolidarnościowych senatorów w 1989 roku. Chcieli oni oczywiście zaostrzyć prawo aborcyjne, w Polsce liberalne (dopuszczało przerwanie ciąży w czterech przypadkach: ciężkiego nieodwracalnego uszkodzenia płodu, kiedy ciąża stanowiła zagrożenie dla życia kobiety, gdy stanowiła efekt czynu zabronionego, a także z przyczyn społecznych) od 1956 roku. Wówczas się nie udało, ale w 1993 r. rządząca konserwatywna, klerykalna targowica… znaczy, prawica postsolidarnościowa usunęła z polskiego prawa czwartą przesłankę, czyli przyczyny społeczne, tworząc jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych na świecie. Był to, rzecz jasna, dyktat prawicowo-kościelny, niemniej jednak w swoim wielkim zakłamaniu prawicowcy nazwali to niehumanitarne rozwiązanie „kompromisem aborcyjnym”; przy czym zadeklarowali wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej… lecz, jak wiemy, różnie z tym bywało. Po dojściu do władzy, SLD próbował zliberalizować to chore prawo, ale na przeszkodzie stanął Trybunał Konstytucyjny, którego ówczesnym przewodniczącym był konserwatysta, prof. Zoll.

Kolejnym prawicowym uderzeniem w panie było wprowadzenie do polskiego ustawodawstwa naprawdę chorego rozwiązania określanego jako klauzula sumienia. Umożliwiło ono lekarzowi odmowę przeprowadzenia zabiegu aborcji, jednakowoż nie ze względu na przesłanki czysto medyczne, lecz – jego światopogląd. Jako, że owa klauzula jest nad wyraz często nadużywana, wiele Polek, zwłaszcza mieszkających we wschodnich województwach, zostało praktycznie odciętych od możliwości dokonania bezpiecznej aborcji w szpitalu (polskim, o czym za chwilę); doprowadziło to do licznych tragedii, z których najgłośniejszą była ta spowodowana przez prof. Chazana.

Kościół i postsolidarnościowe prawactwo dążyło do dalszego zaostrzenia i tak skrajnie niehumanitarnego prawa antyaborcyjnego, co udało się w październiku zeszłego roku, kiedy to nielegalnie funkcjonująca grupa kolesiów, jaka pod rządami klerykalnych faszystów z Bezprawia i Niesprawiedliwości zastąpiła Trybuna Konstytucyjny, wydała pseudo-wyrok uznający, że przerwanie ciąży ze względu na ciężkie nieodwracalne uszkodzenie płodu jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Doprowadziło to do licznych protestów ulicznych organizowanych przez Strajk Kobiet; jak było, pamiętamy.

Oczywiście aborcja w Polsce występuje. Panie dokonują jej w domach, chociażby z pomocą zamówionych przez internet środków, korzystają z usług podziemia aborcyjnego, a te, które na to stać, jeżdżą do klinik u południowych oraz zachodnich sąsiadów (mają te kliniki strony i infolinię telefoniczną po polsku, nie bez przyczyny!), dając im zarobić. Ta ostatnia metoda jest bezpieczna, bo zabiegi przeprowadzane są w profesjonalny, zgodny z kanonami sztuki medycznej sposób, lecz przerwanie ciąży metodami domowymi bądź korzystanie z usług podziemia aborcyjnego niesie zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia.

Źle jest też z innymi prawami reprodukcyjnymi. W (k)raju nad Wisłą prawicowe władze uchwalające chore prawo poważnie ograniczyły kobietom i dziewczynom dostęp do środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych; nie można na przykład kupić tabletki „dzień po” bez recepty, a nie każdy lekarz gotów jest (z powodu swoich przekonań lub… ze strachu przed utratą roboty) takową wypisać. Nie ma państwowych rozwiązań prawnych odnośnie in vitro; koalicja PO-PSL wprawdzie je wprowadziła, ale Bezprawie i Niesprawiedliwość na powrót je skasowała, toteż procedura owa dostępna jest bezpłatnie jedynie w kilku jednostkach samorządu terytorialnego.

Ale przecież prawa kobiet dotyczą nie tylko życia płciowego, ciąży, porodu (w Polsce często będącego zresztą torturą, bo np. rzadko znieczula się rodzące), itd. Zalicza się do nich również prawo do ochrony przed przemocą. No i tu dochodzimy do kolejnego problemu, albowiem wiele środowisk prawackich: PiS, Konfederacja, inne ugrupowania nacjonalistyczne, faszystowskie i nazistowskie, że nie wspomnę już o licznych środowiskach katolickich, przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną wobec kobiet (i dzieci!) afirmują, a nawet zachęcają do niej, o ile stosowana jest przez męża w domowym zaciszu. Prawactwo sprzeciwia się wdrażaniu rozwiązań prawnych chroniących przedstawicielki płci żeńskiej, a także dzieci, przed tego typu krzywdą; ot, dziś w Sejmie odbyło się głosowanie nad projektem ustawy oznaczającej wypowiedzenie Konwencji Antyprzemocowej (Stambulskiej) – niestety, skierowany został do dalszych prac w komisji, za czym głosowali posłowie Zjednoczonego Prawactwa, Konfederacji oraz trzy osoby z PO (wątpię, by przez pomyłkę).

A to tylko niektóre przykłady na to, iż rządzona przez klerykalnych prawicowców Polska od 1989 roku staje się coraz gorszym piekłem dla przedstawicielek płci żeńskiej….

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor