Głód – zbrodnia kapitalizmu

Kiedy mówimy: „głód” (mowa o PRAWDZIWYM głodzie, czyli takim, który zabija, nie o chwilowym stanie, jaki zaspokajamy, jedząc posiłek), najczęściej staje nam przed oczyma Jemen, gdzie na skutek wojny doszło do bodaj najtragiczniejszej obecnie katastrofy humanitarnej, Sudan Południowy czy niektóre inne państwa afrykańskie, obozy dla uchodźców… I słusznie, bo w tych miejscach faktycznie panuje głód. I nie tylko tam.

Informacje na ten temat, podawane przez organizacje humanitarne, często łączą się z prośbami o pomoc, głównie finansową. Niekiedy taki czy inny celebryta albo nawet kapitalista rzuci jakiś ochłap, by pochwalić się, jak to pomaga głodującym… mimo iż w wypadku kapitalisty sam przyczynił się do ich stanu.

Pomoc to jednak mizerna, ponieważ rocznie z głodu oraz wywołanych nim chorób umiera na całym świecie około 9 mln osób. Przynajmniej o tylu wiemy; realnie liczba ta może być o wiele wyższa. Owo żniwo śmierci mają na sumieniu (o ile, rzecz jasna, coś takiego się u nich wykształciło) konkretni ludzie.

Głód bowiem – trzeba to podkreślić – jest konsekwencją istnienia nieludzkiego systemu kapitalistycznego, a także zbrodnią kapitalistów i ich pachołków: prawicowych polityków oraz neoliberalnych ekonomistów. Patrząc na to przerażające zjawisko od strony systemowej, zauważyć należy, iż kapitalizm, jako system oparty na wyzysku i eksploatacji siły roboczej, generuje nierówności społeczne – prywatni właściciele środków produkcji bogacą się na pracy zatrudnianych przez siebie robotników, których dochody z koeli albo maleją (im mniej zarobi pracownik w stosunku do ceny wyprodukowanego przez siebie dobra lub usługi, tym większy jest zysk kapitalisty) – również na skutek śmieciowych form zatrudnienia, przerzucających na proletariat koszta pracy – albo utrzymują się na tym samym poziomie, albo czasami nawet wzrastają, jednakże w tempie o wiele wolniejszym niż biorące się z pasożytniczego wyzysku bogactwo właścicieli środków produkcji. Nierównomierny przyrost dochodów powoduje więc pogłębienie nierówności społecznych między najbogatszymi a resztą ludzkości; dochodzi to tego również fakt, iż kapitaliści pozwalniania są z podatków lub mają konta w rajach podatkowych, podczas gdy proletariat jest w nadmiernym stopniu obciążony daninami publicznymi. Rośnie więc bieda wśród ludzi pracy, bieda, jaka w skrajnym przypadku doprowadzić może – i coraz częściej doprowadza – do głodu.

Obecnie kapitalizm doszedł do takiego stopnia zdegenerowania, że, wedle niektórych szacunków, 1 proc. najzamożniejszych ludzi (właścicieli i udziałowców największych korporacji oraz koncernów) posiada więcej niż pozostałe 99 proc ludzkości. Mało tego, około połowa przedstawicieli naszego gatunku nie uzyskuje ŻADNYCH dochodów, nawet, jeśli pracuje. Naturalną, choć tragiczną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest chociażby właśnie głód, stanowiący jeden z efektów wyzysku – nieodłącznego elementu nieludzkiego systemu kapitalistycznego oraz źródła bogactwa kapitalistów.

Tu pewnie powiecie, że przecież klęski głosu wywołane są nie tylko wyzyskiem, lecz także wojnami (jak choćby we wspomnianym wyżej Jemenie) czy katastrofami naturalnymi. To oczywiście prawda, ale za konfliktami zbrojnymi ZAWSZE stoją interesy posiadaczy środków produkcji, czyli kapitalistów. Chciwość tychże przełożyła się również na rabunkową eksploatację zasobów naturalnych, która wielu ludzi odcięła już to od wody pitnej (np. Indianie w Kolumbii), już to od gruntów rolnych. Spowodowała nadto katastrofę klimatyczną, jaka może wręcz doprowadzić nasz gatunek (i, niestety, wiele innych) do zagłady; zmiany klimatu, tak w ogóle, są jednym z czynników generujących klęskę głodu. Podobnie jak zanieczyszczenie środowiska, wynikające już to z działalności przemysłu, już to z produkcji tandetnych dóbr, które szybko się zużywają, ich naprawa natomiast jest nieopłacalna, toteż są wyrzucane.

Czy problem ten można rozwiązać? Owszem. W maleńkim z jednostkowego, ale istotnym ze społecznego punktu widzenia przyczynić się możemy do tego my sami, zmieniając nawyki konsumenckie, np. kupując tylko tyle jedzenia, ile jesteśmy w stanie spożyć – chodzi oczywiście o niemarnowanie żywności. Jeżeli stać nas na to, możemy też wspomagać finansowo bądź rzeczowo organizacje humanitarne zajmujące się pomaganiem głodującym.

Ale nie oszukujmy się – jeśli nie chcemy, by ludzie umierali z głodu i chorób nim wywołanych, konieczne są zmiany systemowe. Czyli po prostu likwidacja naturalnych patologii kapitalizmu. Ot, choćby takiej: na kontach w rajach podatkowych zgromadzone są środki, które prawdopodobnie wystarczyłyby, aby kilkanaście razy zlikwidować najbardziej nawet skrajną nędzę (co oznaczałoby rozwiązanie problemu głodu) na całym świecie. Lokują je tam najzamożniejsi kapitaliści po to, by nie płacić podatków w swoich krajach. Okradają więc własne państwa i społeczeństwa, toteż pieniądze na kontach w rajach podatkowych winny być traktowane jako mienie pochodzące z rabunku, zarekwirowane, a potem przeznaczone na rozwiązanie kwestii społecznych, w tym zwłaszcza wyprowadzenie miliardów ludzi z nędzy i zapobieżeniu śmierci głodowej milionów osób. Byłby to piękny akt nie tylko pomocy, lecz także sprawiedliwości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor