Notka o kobietach

Dziś wspaniałe święto – Międzynarodowy Dzień Kobiet. Mnie, facetowi, przypomina ono o tym, że przedstawicielkom płci żeńskiej należny jest wielki szacunek – i nie od święta, a codziennie – a także o tym, jak ważną rolę pełnią one w społeczeństwie.

Ale też co roku z tej okazji nachodzi mnie raczej niewesoła refleksja. Otóż, mimo iż kobiet jest na świecie więcej niż mężczyzn, to jednak wciąż są one w licznych państwach dyskryminowane, pogardzane, a często prześladowane (zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym). W niektórych miejscach są nadal traktowane jako własność mężczyzn. W innych pozbawione są wielu praw – nie tylko za sprawą złego ustawodawstwa, ale też z winy patriarchatu kulturowego, o którym za chwilę. I nie chodzi tu jedynie o państwa, gdzie dominującą religią jest islam (bardzo różnie zresztą podchodzący do praw kobiet, co wynika np. z tradycji lokalnych społeczności), czy też Indie, ale również o liczne kraje rzekomo cywilizowanej Północy.

Przykładowo, w Polsce w ciągu minionego półrocza kobietom praktycznie odebrano przedstawicielkom płci żeńskiej prawo do przerwania ciąży; mogą to uczynić jedynie w razie, gdy stanowi ona wynik przestępstwa lub zagraża ich życiu. Prawackie władze ociągają się z pełnym wdrożeniem konwencji antyprzemocowej, a ich przedstawiciele – płci obojga! – bywa, że gloryfikują przemoc rodzinną wobec kobiet i dziewcząt. Ta, podobnie jak chyba we wszystkich społeczeństwach, stanowi u nas poważny problem. Polki spotykają się też z dyskryminacją w miejscu pracy; wciąż są firmy i instytucje, gdzie zarabiają mniej niż ich męscy koledzy za analogiczną pracę, natykają się też na „lepką podłogę” czy „szklany sufit” - trudności z awansowaniem. Częściej niż mężczyźni padają ofiarami mobbingu, łączącego się nieraz z molestowaniem seksualnym. I tak dalej.

Owszem, sytuacja Polek jest i tak daleko lepsza niż w Afganistanie, Arabii Saudyjskiej czy Indiach, niemniej jednak sporo jest u nas do poprawy.

Choć niedawna akcja #MeToo pokazała, że nie tylko u nas. Kapitaliści – np. producenci filmowi, bo na nich się skrupiło – traktują zatrudnione przez siebie lub poszukujące pracy kobiety jako żywe gumowe lale, myślą, że mogą je do woli gwałcić. To samo dotyczy zresztą celebrytów, którzy mają się za bóstwa. Ot, patologia kapitalizmu – systemu podporządkowującemu jednych ludzi drugim… głównie biednych bogatym.

Odbieranie kobietom ich praw wynikać może z dominacji w danym państwie prawicowej ideologii (Polska), religii (Arabia Saudyjska), lokalnych zwyczajów i tradycji (Afganistan)… a także kulturowego patriarchatu, stanowiącego dziedzictwo tysięcy lat zbudowanej na sile męskiej dominacji (wszystkie państwa, gdzie występuje dyskryminacja kobiet).

Ten ostatni jest łatwo dostrzegalny w kulturze i sztuce. Zaczyna się od reklam, w których panie stanowią jedynie ładną oprawę do prezentowanych produktów. W serialach, filmach, powieściach czy grach stanowią one najczęściej dodatek do mężczyzn i bywają nagrodą dla tychże (dzieła historyczne Sienkiewicza przykładowo). Co prawda, ostatnio to się zmienia, przybywa silnych bohaterek literackich oraz filmowych, niemniej jednak patriarchat kulturowy, sprawdzający się do wizji przedstawicielki płci żeńskiej jako istoty słabszej niż mężczyzna i „z natury” mu podporządkowanej, zależnej od niego, wciąż ma się dobrze.

Przekłada się to, niestety, na codzienne relacje, w których faceci narzucają żonom czy partnerkom swoją dominację, sprowadzając je do roli drugorzędnej w domu, a w wersji patologicznej traktując je jako żywe gumowe lale, żywe inkubatory (wpływ religii, u nas oczywiście katolickiej!), żywe roboty kuchenne czy żywe odkurzacze. Jest to mocne uprzedmiotowienie.

Co gorsza, kultura patriarchatu łatwo może przerodzić się w kulturę gwałtu, zawierającą w sobie przyzwolenie na przemoc seksualną wobec kobiet, co wynika z przypisania im zadania zaspokajania potrzeb mężczyzn, nawet bez wyrażenia na to zgody. W (k)raju nad Wisłą, niestety, jest z tym problem.

Powiedzmy sobie szczerze – czas skończyć z traktowaniem przedstawicielek płci żeńskiej jako gorszych niż my, faceci. Patriarchat wywalić należy na śmietnik historii, jak zresztą wszystko, co prawicowe i konserwatywne.

Trzeba szanować kobiety, kochać je i dawać im wszystko, co najlepsze, bo na to zasługują. Pamiętać, że NIE znaczy NIE, akceptować ich prawo do decydowania o własnym organizmie i o tym, czy chcą mieć dziei, prawo do robienia kariery, prawo do bycia szanowaną. Bo kobiety to ludzie, i dotyczą ich wszystkie prawa człowieka.

Związki natomiast bazować muszą na wzajemnej równości. Dominacja jednej strony nad drugą prowadzić może do nieszczęścia.

A na koniec mała zagadka. Gdzie jest miejsce kobiety? Oczywiście tam, gdzie kobieta sobie wybierze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor