Coby taca pełna była

Od najbliższej soboty, 20 marca, faszystowski nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości znów wprowadza ogólnokrajowy lockdown (jak i wcześniejsze, nielegalny), rzekomo służący ograniczeniu skali pandemii COVID-19. Potrwa on do 9 kwietnia, żeby 10 PiS-owcy mogli bez przeszkód odbyć miesięcznicę smoleńską.

Podobnie, jak to było na przełomie lat 2020 i 2021, ograniczona zostanie działalność galerii handlowych, zamknięte będą kina, teatry, galerie sztuki i inne ośrodki kultury, kasyna, obiekty sportowe, baseny… I jak poprzedni lockdown doprowadził do trzeciej, trwającej właśnie fali pandemii, tak ten, co zacznie się pojutrze, poskutkuje falą czwartą. Naturalną bowiem konsekwencją zniechęcania wielu obywatelek i obywateli do spędzania czasu wolnego poza domem (nie wszyscy lubią spacerować, biegać, jeździć na rowerze czy wędkować, a głównie takie formy rozrywki na świeżym – o ile jeszcze takowe w Polsce mamy – powietrzu będą przez trzy tygodnie – i oby nie dłużej! – możliwe) będzie to, że bloki i punktowce, w których mieszka większa część populacji, zmienią się w wylęgarnie koronawirusa, identycznie, jak to było przy wcześniejszych lockdownach. A biorąc pod uwagę osłabienie naszego układu odpornościowego stanowiące skutek nad wyraz restrykcyjnych obostrzeń z wiosny roku zeszłego i zaprzestania leczenia wielu chorób niecovidowych, domniemywać należy, iż następna fala zarazy zbierze jeszcze bardziej śmiertelne żniwo niż obecna. Tak to PiS-owcy eksterminują nas, Polaków, przy pomocy wiadomego drobnoustroju.

Jest jeszcze jeden czynnik,który wygeneruje zwiększoną szkodliwość nadchodzącego lockdownu. Otóż, podobnie, jak to było jesienią i początkiem zimy, otwarte pozostaną kościoły. To znaczy, na zasadach sprzed lockdownu, czyli z obowiązkiem noszenia maseczek przez wiernych, kapłanów i służbę liturgiczną oraz z nakazem zachowania dystansu społecznego (w każdej świątyni obowiązuje limit liczby uczestników nabożeństw, zależny od jej powierzchni). Jest to rozwiązanie ogromnie niesprawiedliwe wobec wszelkiego typu instytucji kulturowych i obiektów sportowych, nie wspominając o wszelkiego typu lokalach gastronomicznych tudzież klubach fitness, które funkcjonując w reżimie sanitarnym, nie powodowałyby większego zagrożenia epidemicznego niż kościoły. Jest wszelako powód tejże niesprawiedliwości w „obdzielaniu” poszczególnych instytucji szkodliwymi oraz nielegalnymi obostrzeniami.

Doskonale przecież wiemy, iż Bezprawie i Niesprawiedliwość, identycznie zresztą jak cała reszta prawicy postsolidarnościowej, kooperuje z klerem katolickim, a ściślej rzecz ujmując, działa na jego smyczy. Elementem tejże kooperacji jest dbanie przez politykierów PiS-u o zaspokojenie finansowych potrzeb purpury i czerni.

No i tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli do kościelnej tacy. Otóż, przed rokiem, kiedy wdrażano pierwszy, nad wyraz restrykcyjny lockdown – ten, co podkopał nasze zdrowie, generując kolejne fale pandemii COVID-19 – w świątyniach na nabożeństwach przebywać mogło jedynie kilka osób; w kolejnych miesiącach złagodzono ów limit, niemniej jednak Kościół w Polsce poniósł dotkliwe straty pieniężne. Jasne, państwo pewnie je, częściowo przynajmniej, pokryło z naszych podatków, co wszelako nie zmienia faktu, iż mało co tak boli hierarchów oraz niejednego księdza, jak odpływ gotówki.

Restrykcje wszakże to jedno, nie tylko bowiem zaraza powoduje, że mniej osób uczęszcza na nabożeństwa, a co za tym idzie, wpływy z tacy maleją (nawet, jeśli częściowo pokrywa je dawanie więcej na składki przez chodzących do kościoła katolików i ministerialne dotacje). Otóż, coraz więcej osób rezygnuje z uczestnictwa w obrzędach religijnych. Niektórzy czynią tak z ostrożności, minimalizując ryzyko zakażenia koronawirusem. Inni, których jest coraz więcej, to uczestnicy przyspieszającego procesu laicyzacji. Społeczeństwo polskie, ze szczególnym uwzględnieniem młodej jego generacji, jakkolwiek zjawisko to zachodzi we wszystkich grupach wiekowych, choć w różnym stopniu, laicyzuje się najszybciej w Europie. Szybko przyrasta wskaźnik apostazji, czemu nie ma się co dziwić, skoro do Kościoła zniechęcają pełne nienawiści słowa Jędraszewskiego i innych hitlerowców w sutannach tudzież habitach, sojusz z PiS-em oraz jeszcze bardziej skrajną prawicą, pazerność episkopatu i kleru, zbrodnie pedofilskie i ich ukrywanie, katecheza szkolna i wiele innych czynników. Nie brakuje katolików, nawet głęboko wierzących, którzy wprawdzie nie decydują się na formalne wystąpienie z Kościoła (procedury są przecież skomplikowane, księża natomiast jeszcze rzecz całą utrudniają), ale przestają uczestniczyć w nabożeństwach z powodu postępującego zniechęcenia do tejże instytucji oraz jej zawodowych przedstawicieli. No to taca pustoszenie, skutkiem czego kasy w biskupich i księżych kiesach coraz mniej...

Dlatego właśnie PiS robi wszystko, by spowolnić proces jej ubywania. Z tej właśnie przyczyny nie nakłada na Kościół dodatkowych obostrzeń. Cóż, jak wielokrotnie pisałem, obostrzenia owe bynajmniej nie pomagaj w walce z zarazą, a wręcz sprzyjają jej rozprzestrzenianiu się, toteż liberalne limity wiernych w świątyniach w sumie nie byłyby aż takie złe… Lecz nadchodzi Wielkanoc, najważniejsze święto kapitalizmu i innych odmian chrześcijaństwa. Poprzedzone Niedzielą Palmową oraz Triduum Paschalnym. Obrzędów religijnych jest wówczas naprawdę dużo. I należy domniemywać, że ludzie się na nie wybiorą, nawet ci, co w zwykłe niedziele z chęci uniknięcia zakażenia na msze nie chodzili. Niektórych skłoni do tego autentyczna potrzeba religijna, jakiej nie mogli zrealizować w ubiegłym roku. Inni – ze względu na tradycję oraz to, że „inaczej nie wypada”. Będą też tacy (w sumie tych najlepiej rozumiem), dla których uczestnictwo we mszy, misterium wielkopiątkowym, gorzkich żalach czy drodze krzyżowej, o święceniu pokarmach nie wspominając, będzie jedną z nielicznych dostępnych ze względu na lockdown rozrywek oraz możliwością spotkania znajomych. Mówiąc krótko, lockdown, może nawet w większym stopniu niż sama religia, ściągnie ludzi do kościołów, bo pójście do nich w celu chwilowej choćby zmiany otoczenia tudzież przełamania wymuszonej obostrzeniami rutyny, będzie najłatwiejszym sposobem ulżenia zmaltretowanej psychice.

W parafiach, gdzie przestrzegane są środki ostrożności – limit wiernych w świątyni, obowiązek noszenia przez nich maseczek i zachowania odstępów, itd. – samo uczestnictwo w nabożeństwach wielkanocnych nie wygeneruje przyrostu zachorowań na COVID-19; znacznie groźniejsze pod tym względem okazać się mogą świąteczne wizyty u krewnych i przyjaciół.

Ale są i takie parafie, gdzie wszelkie obostrzenia zarówno pasterze, jak też ich owieczki radośnie sobie olewają. Tymczasem maseczki, dystans i dezynfekcja są, póki odpowiednia liczba osób nie zostanie zaszczepiona, jedynymi sposobami na zastopowanie pandemii. Jeżeli podczas obrzędów religijnych zasady te nie będą przestrzegane, to wielkanocne uroczystości będą drugą po samym lockdownie przyczyną czwartej fali zarazy. Najmniejszą winę za to poniosą katolicy, większą – kapłani, bo to oni powinni dbać o stosowanie środków ostrożności na terenie podległych sonie obiektów, a największą, jak łatwo się domyślić, PiS-owski nie-rząd, gdyż to on wdraża szkodliwy lockdown oparty na idiotycznych zasadach, zmuszający lub przynajmniej skłaniający ludzi do niebezpiecznych zachowań.

Tak zatem gotujmy się na czwartą falę, mimo iż trzecia dopiero przepływa. Ale to nic, Ludzie mogą chorować i umierać, byle purpuraci mieli pełną tacę. Amen.

PS. Jutro notki może nie być, za co w razie czego serdecznie z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor