Pigułka, i co dalej?

Rząd rozpoczął prace nad wprowadzeniem do obrotu aptecznego pigułki „dzień po” bez recepty. Przypomnę, że to nie żaden „środek wczesnoporonny”, jak głoszą fanatycy religijni i (skrajna) prawica, lecz antykoncepcja awaryjna. Bywa ona dosłownie niezbędna dla kobiet i dziewcząt, jakie padły ofiarami gwałtu, bądź po prostu w razie wpadki.

Pigułka ta już od dawna powinna być dostępna bez recepty, toteż oczywiście bardzo dobrze, że rząd wreszcie zajął się tym tematem. Pamiętajmy jednak, że tak by się nie stało, gdyby w jego składzie nie znalazła się Lewica; PO/KO, Polska 2050 i PSL, jako formacje klerykalne i ideologiczne oraz mentalnie uwstecznione (dziaderskie), zabierałyby się do pracy nad tymi regulacjami jak pies do jeża i skończyłoby się jedną wielką pustką.

Na razie zresztą nie ma co popadać w przesadną radość, ani dzielić skóry na niedźwiedziu, nie początek bowiem jest ważny, lecz koniec. Otóż, nie jest wcale takie pewne, w jakim ostatecznie kształcie rozwiązanie to wejdzie w życie. Wszak Donald Tusk, podobnie jak większość osób poselskich i senatorskich z jego partii, jest wiernym sługą Kościoła katolickiego, a ściślej rzecz ujmując, jego zawodowych funkcjonariuszy, czyli hierarchii i kleru. Ani zatem on, ani parlamentarzyści tudzież parlamentarzystki PO/KO, jak również Polski 2050 oraz – zwłaszcza – PSL-u, nie posuną się dalej, niż pozwoli katolickie duchowieństwo. Nie zapominajmy też o licznym klubie parlamentarnym Bezprawia i Niesprawiedliwości oraz o neonazistach z Konfederacji; skrajna prawica tym bardziej głosowała będzie przeciwko prawom kobiet, ze szczególnym uwzględnieniem reprodukcyjnych. No i jest jeszcze Duda Andrzej, vetem dysponujący… a nie wiadomo, czy ze względu na powszechny klerykalizm, zbierze się sejmowa większość zdolna je odrzucić…

Wszelako, jeśli nawet sprawy przybiorą pozytywny obrót i ustawa dopuszczająca pigułkę „dzień po” bez recepty przejdzie bez szwanku proces legislacyjny, po czym wejdzie w życie, nadal istniała będzie obawa, czy czasami pan Tusk nie wykona w ten sposób ostatniego ukłonu w stronę kobiet i ich praw. Mówienie o nich traktuje on wszak jako trampolinę wyborczą, kiedy jednak przyjdzie co do czego, wychodzi na jaw, iż w ich kwestii – oraz w kwestii praw człowieka w ogóle – ma stosunek równie negatywny, co Kaczyński Jarosław czy naziole z Konfederacji. Na pigułkę „dzień po” może się łaskawie zgodzić, aby nie zniechęcać elektoratu tuż przed zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami samorządowymi, lecz to będzie wszystko z jego strony.

Przypominam, iż zaraz na początku kadencji Lewica złożyła dwa projekty ustaw aborcyjnych: ratunkowy i liberalizujący zalegalizowane bezprawie w tej dziedzinie. Czekają na wdrożenie procedury legislacyjnej, o czym osoby polityczne z owej formacji przypomniały przy niedawnej okazji rocznicy wprowadzenia pierwszej ustawy antyaborcyjnej.

I, niestety, już widać, że tylko lewica popiera pełnię praw kobiet do decydowania o własnym zdrowiu i organizmie. Polska 2050, a zwłaszcza jej lider, Szymon Hołownia, bredzi o referendum, co jest niczym innym, jak chowaniem głowy w piasek. PSL-owcy nie podchodzą do naturalnego dla kobiet prawa pozytywnie. A w Platformie przybywa głosów, że wprawdzie przedstawicielki płci żeńskiej powinny mieć prawo do przerwania niechcianej ciąży, lecz w porozumieniu z partnerem (jako facet uważam, że to bardzo złe rozwiązanie). Innymi słowy, niby-liberalna prawica hamletyzuje, aż miło, co oznacza, iż (jak zresztą dopiero co pisałem) na zmianę nazistowskiej patologii, wprowadzanej etapami w latach 1993-2020, w tej kadencji nie ma co liczyć.

Jasne, biorąc pod uwagę obecny tragiczny stan praw (zostały jeszcze jakieś? No właśnie…) reprodukcyjnych w (k)raju nad Wisłą, dopuszczenie pigułki „dzień po” bez recepty, czyli standardu europejskiego, będzie wielkim postępem… o ile nastąpi, ma się rozumieć. Podobnie, jak to się stało – a raczej stanie, bo przepisy dopiero wejdą w życie – z in vitro finansowanym z budżetu państwa. Na tym jednak rzecz cała nie może się zakończyć. W kolejce czeka jeszcze nie tylko przecież aborcja, lecz także edukacja seksualna w szkołach (regularna i rzetelnie prowadzona przez wykwalifikowanych nauczycieli), ułatwienie dziewczynom dostępu do ginekologa oraz zwiększenie dostępności – również finansowej – do antykoncepcji nie tylko awaryjnej.

Zadaniem osób obywatelskich winno być uważne patrzenie większości rządowej – a zwłaszcza panu Tuskowi, temu bardziej konserwatywnemu skrzydłu PO (liberalnego ani tym bardziej lewicowego nie ma, drugie jest po prostu nieco mniej dziaderskie), Polsce 2050 i PSL-owi – na ręce, żeby przypadkiem kobiet i ich praw nie olała.

Prawicy nie wolno ufać!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor