Marsz ku zieleni

Wprawdzie media głównego nurtu tematu jeszcze raczej nie poruszają, ale przecież wybory samorządowe wielkimi zbliżają się krokami. Kampania rozpocznie się już niedługo, poszczególne partie tudzież komitety pozapartyjne zasypywać naz zaczną obietnicami; niektóre będą miały charakter lokalny, inne regionalny, a pewnie i ogólnokrajowych nie zabraknie (zarówno wielu polityków, jak i dziennikarzy czy publicystów mimo upływu lat wciąż nie rozumie, o co chodzi w samorządności).

Od tego, kto wygra w poszczególnych jednostkach samorządu terytorialnego, zależało będzie, w jakim kierunku (i czy w ogóle) pójdzie rozwój tychże przez następne cztery lata. No i właśnie, na nas, osobach wyborczych, spoczywa powinność, by już zawczasu zastanowić się, co to powinno być; przełożyć się to wszak winno na decyzję, na jakich kandydatów warto oddać głosy.

Otóż, jak wiemy, Bezprawie i Niesprawiedliwość przez osiem lat swoich nie-rządów mocno zniszczyło (między innymi, rzecz jasna) przyrodę, zwłaszcza lasy i rzeki; a i wcześniejsze ekipy rządowe nie traktowały jej wszak zbyt dobrze, pozwalając na jej destrukcję w celach komercyjnych.

Nadto, od lat przy okazji rewitalizacji, remontów i przebudów (jakich oczywiście by nie było, gdyby nie fundusze unijne) miast, miasteczek, a nawet wsi, trwa powszechne betonowanie, brukowanie tudzież asfaltowanie wszystkiego, co się da. Efekty widać przy co większych ulewach; żadna kanalizacja nie wyrabia z odprowadzeniem deszczówki, jaka w beton, bruk czy asfalt przecież nie wsiąknie, no to mamy zalane podziemne parkingi, piwnice, itd. Mało tego – podczas licznych remontów (rewitalizacjami nazwać się ich nie dało) nie tylko betonowano bądź brukowano dane tereny, ale też, co gorsza, niszczono rosnące tam drzewa i krzewy, nie wspominając o trawnikach i kwietnikach zastępując je, przy dużej dozie szczęścia, mikrymi sadzonkami. Skutkiem tego zamiast rynków czy skwerów powstały patelnie, na których w słonecznie letnie dni praktycznie nie da się przebywać dłużej niż kilka, ewentualnie kilkanaście minut… no, chyba, że ktoś jest masochistą, ewentualnie chce dobrowolnie nabawić się udaru i poparzeń.

Jasne, nie wszędzie się tak działo… niemniej, miejscowości, gdzie inwazja betonozy nie następowała, a jeśli nawet, to w stosunkowo niewielkim stopniu, stanowiły wyjątki, nie regułę.

Dlatego zdecydowanie warto będzie stawiać w wyborach samorządowych na tych kandydatów, co w swoje postulaty włączą zazielenienie swoich gmin, powiatów oraz województw. Chodzi nie tylko o powstawanie nowych terenów roślinnych w przestrzeni miejskiej czy odbudowę starych, ale też dbałość o „dzikie” zasoby przyrodnicze (te w każdym razie, których PiS-owcy do spółki z ich kapitalistycznymi panami nie zdążyli zniszczyć) oraz ich rozbudowę – zwłaszcza lasy, łąki, stawy, jeziora czy rzeki.

W niektórych jednostkach samorządu terytorialnego proces taki (wymagający, ma się rozumieć, czasu i środków) już się rozpoczął, nie bez oddolnego nacisku ze strony aktywistów oraz ogólnie osób obywatelskich. Samorządowcy przekonali się bowiem, że miejsca zabetonowane i zabrukowane są, owszem, tańsze w utrzymaniu niż szeroko pojęta zieleń (nie trzeba ich podlewać, przycinać, nawozić…), niemniej ich rozrastanie się wcale mieszkańców nie cieszy, a wręcz przeciwnie. Nadto bywają one mocno kłopotliwe, w razie chociażby wspomnianych wyżej ulew.

Fajnie by zatem, było, gdyby po wyborach samorządowych ów marsz ku zieleni nie tylko było kontynuowany, ale wręcz nabrał rozpędu w kolejnych gminach, powiatach oraz województwach.

To wszelako zależało będzie już od nas, osób obywatelskich. Konkretnie, rzecz jasna, od tego, na jakich kandydatów oddamy swoje głosy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor