Niedorzecznik zwęszył krew

Jak wiemy, od 2018 roku funkcję Rzecznika Praw Dziecka pełni niejaki Mikołaj Pawlak, z wykształcenia trawnik… eee… znaczy się, prawnik, specjalista od prawa kanonicznego. A sprawuje się na tym urzędzie tak, że bywa szyderczo – i wielce trafnie! – określany niedorzecznikiem.

Nic dziwnego, i to nie tylko dlatego, że facet nie posiada stosownej do owej funkcji specjalizacji zawodowej (co ma prawo kanoniczne do praw dziecka?). Przede wszystkim, jest on katolickim fanatykiem religijnym, a jego poglądy społeczne i polityczne są skrajnie konserwatywne, bliskie faszyzmowi. Zaraz po mianowaniu na Rzecznika Praw Dziecka stwierdził, że jest zwolennikiem kar fizycznych i pochwalił się (tak, mówił o tym z autentyczną dumą!), że sam został sprany przez rodziców po tym, jak podpalił swojego brata. Bez komentarza. Jest za to zaciekłym przeciwnikiem rozwodów i separacji (nawet, jeśli toksyczny związek rodziców wyrządza poważne szkody u dzieci), aborcji oraz wszelkich praw reprodukcyjnych (jakżeby inaczej? To jeden z tych, dla których płody są ważniejsze od narodzonych ludzi), edukacji seksualnej (widocznie nie wie, iż sam z macicy wyszedł, a żeby się tam znalazł i rozwinął, tatuś jego wsadził był prącie swoje do pochwy mamusi), a także tolerancji. Ta ostatnia mocno go rozwściecza, zwłaszcza, jeśli chodzi o osoby LGBT+.

Skutki tego wszystkiego są takie, że kiedy dzieci padają ofiarami pedofilów – ze szczególnym uwzględnieniem tych w sutannach – niedorzecznik Pawlak nie reaguje. Gdy są we własnych domach bite nieraz na śmierć, niedorzecznik Pawlak wymownie milczy. Kiedy PiS-owskie deformy systemu wątpliwej edukacji niszczyły życie młodym generacjom poprzez zniweczenie ich szans rozwojowych, niedorzecznik Pawlak też zainteresowania nie wykazuje. Gdy przybywało informacji o mnożących się szybciej niż grzyby po deszczu dysfunkcji zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży oraz o dogorywającej psychiatrii dziecięcej, niedorzecznik Pawlak trzymał buzię na kłódkę.

Wystarczy wszelako, że ktokolwiek podniesie kwestię nietolerancji i nienawiści wobec osób (młodocianych i nie tylko) LGBT+, na przykład tego, że często padają one ofiarami przemocy – zarówno fizycznej, jak też psychicznej, nieraz śmiertelnej w skutkach – w szkole i ogólnie środowisku rówieśniczym, że są zaszczuwane jak Żydzi w III Rzeszy (bo są, nie przesadzam), i należy wreszcie coś z ponurym owym fantem zrobić, niedorzecznik Pawlak węszy krew i rusza do boju. Szerzeniu tolerancji, w różnej zresztą formie, takiej jak Tęczowe Piątki, rozbudza u niego szał. Mówi im zdecydowane NIE! Mało tego, na słowach dziaders nie poprzestaje. Przechodzi do czynów.

Oto Biuro Rzecznika… przepraszam, Niedorzecznika Praw Dziecka rozpoczyna kontrolowanie szkół uznanych przez uczniów za przyjazne LGBT+. Chodzi oczywiście o placówki, gdzie osoby uczniowskie nieheteronormatywne mogą się czuć dobrze, traktowane są na równi z kolegami i koleżankami hetero, nie ma dyskryminacji, zaszczuwania ani prześladowania, jeśli zaś się one pojawiają, to kadra pedagogiczna stara się przeciwdziałać owym zjawiskom. Nie-rządzącemu Polską klerykalnemu prawactwu takie podejście oczywiście się nie podoba, a kontrole Niedorzecznika są tego konsekwencją.

Oficjalnie urzędnicy z Biura RPD twierdzą, iż sprawdzanie dotyczy różnego typu szkół: katolickich, muzycznych, podstawowych tudzież ponadpodstawowych. W to akurat mogę uwierzyć. Jego zaś celem ma być nie walka z promowaniem tolerancji i ochrona mniejszości seksualnych wśród osób uczniowskich (aha, a tamta rdzewiejąca kupa pogiętego złomu to nowy samochód prosto z salonu), lecz z reguły przeciwdziałania przestępstwom wobec dzieci. No i właśnie, zastanawiam się, czy zatłuczenie albo zgwałcenie (do takich rzeczy też dochodzi) kolegi-geja – lub przynajmniej za takowego uznanego na podstawie plotek – bądź koleżanki-lesbijki, Pawlakowi funkcjonariusze uznają za przestępstwo. Jakoś nie przypuszczam, niezależnie od tego, co na ten temat mówi Kodeks Karny…

A nauczyciele, którzy są tolerancyjni i tolerancję promują, spodziewać się mogą konsekwencji, jak łatwo się domyślić, negatywnych.

PiS-owcy nie pozostawią dobra bezkarnie. W budowanym przez nich państwie faszystowskim (to właśnie miał na myśli Kaczyński Jarosław, mówiąc, że po 2015 roku jego mafia/sekta zmieniła ustrój w Polsce) nie ma miejsca ani dla mniejszości – czyli wszystkich ludzi niewpisujących się w odgórnie narzuconą przez władzę normę, w tym wypadku białego, heteroseksualnego Polaka-katolika – ani dla humanitarnego podejścia wobec nich.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor