O maturze słów kilka

No i zaczął się sezon matur. Dziś pierwszy egzamin, jeśli się nie mylę. Wszystkim więc osobom do niego przystępującym, serdecznie życzę powodzenia.

Jak obecnie, to znaczy w szkole Czarnka, wygląda matura, nie wiem, ale podejrzewam, że gorzej niż w moich czasach. A przynależałem do drugiego rocznika deformy systemu edukacji (wówczas jeszcze można było o niej mówić, jakkolwiek z coraz większym trudem i cudzysłowem) rządu AWS-UW, która wprowadziła gimnazja i trzyletnie liceum; do szkół owych uczęszczałem. Ze swojego egzaminu maturalnego zapamiętałem głównie to, że rozpoczynając szkołę średnią, nie wiedziałem, jak ma on wyglądać (nijaka polityka informacyjna w tym zakresie nie funkcjonowała, przez co zresztą źle wybrałem profil, fundując sobie trzy lata najgorszego w życiu – serio! – koszmaru), ulgę, że nie musiałem zdawać matematyki (nie była wtedy obowiązkowym przedmiotem maturalnym) oraz to, iż wymagano ode mnie głównie bezmyślnego wypełniania testów (co zmieniło się, gdy poszedłem na studia politologiczne, bo tam samodzielnego i krytycznego myślenia akurat wymagano, na szczęście). Wyniki, jakie uzyskałem, straciły dla mnie jakiekolwiek znaczenie po tym, jak dostałem się na wymarzonej kierunek na wymarzonej uczelni; co, dodam, wymagało ode mnie CHAŁUPNICZEJ edukacji, bo szkoła niewiele mi w tym zakresie pomogła.

No, ale dzisiaj rzecz cała najprawdopodobniej wygląda o wiele gorzej niż w moich czasach, choć i wtedy wszystko, co związane ze szkolnictwem, kulało na obie nogi. Nie tylko dlatego, że obecnie matematyka jest przedmiotem obowiązkowym (moim zdaniem, to nieporozumienie, biorąc pod uwagę, iż dzisiejsza matura jest głównie egzaminem wstępnym na studia), ale przede wszystkim z powodu PiS-owskich deform, jakie zrujnowały system teraz już nie edukacji. Egzaminy też.

Jeszcze do niedawna maturę nazywano egzaminem dojrzałości. Jej zaliczenie bowiem oznaczać miało posiadanie określonych kompetencji i wiedzy, co włączało takiego szczęśliwca do grona intelektualnej elity (przypominam, że powszechne wykształcenie podstawowe, zawodowe i średnie w Polsce stało się normą dopiero w okresie PRL-u, co był gigantycznym pozytywnym osiągnięciem poprzedniego ustroju). Przynajmniej teoretycznie, gdyż byli wybitni ludzie, jacy matury w swoim CV nie mieli, na przykład Stefan Żeromski. Od czasu wszelako wspomnianej wyżej deformy solidaruchów z AWS-UW (czyli dzisiejszego POPiS-u), ranga matury spada; stała się ona, jako się rzekło, głównie egzaminem wstępnym na studia. Jej zaliczenie przestało nobilitować; w zasadzie jest ona głównie jednym z licznych stresów dla młodych ludzi, którzy nie wiedzą jeszcze, że dopiero po maturze czekają ich PRAWDZIWE egzaminy, nie tylko związane z edukacją. Uzyskany wynik nie odzwierciedla realnej wiedzy ani umiejętności, poza ewentualnie umiejętnością do wypełniania testów. Nic dziwnego, iż od czasu do czasu pojawiają się pomysły, by z matury w ogóle zrezygnować; przyznam, że nie mam zdania na ten temat.

Generalnie, od dłuższego już czasu szkolnictwo w Polsce nie służy edukowaniu, lecz ogłupianiu, poprzez zabijanie ciekawości świata, naturalnego dla młodych ludzi dążenia po pogłębiania wiedzy, czytania (lektury i sposób ich omawiania, jak wielokrotnie pisałem, są takie, że kontakt ze słowem pisanym kojarzy się z katorgą), a co najgorsze, zdolności do samodzielnego, kreatywnego i krytycznego myślenia. Już nie wspominając o talentach czy zainteresowaniach. Jak wspominałem w jednej z niedawnych notek, morduje ono również kompetencje miękkie, takie jak zdolność współpracy z innymi ludźmi. Do tego dochodzi wszechobecna ocenozna – mimo iż uzyskiwane na lekcjach oceny, identycznie jak wyniki egzaminów, maturalny wliczając, nie oddają realnych umiejętności, wiedzy oraz osiągnięć osoby uczniowskiej, to właśnie na nie kładzie się gigantyczny nacisk, co często-gęsto prowadzi do załamania poczucia własnej wartości, traum, wypalenia, nawet depresji; gigantyczna skala problemów ze zdrowiem psychicznym u polskich dzieci i młodzieży nie wzięła się znikąd!

Niewesołe refleksje, co? Cóż, wiele z tych patologii w polskim szkolnictwie obecnych było od dawna. Nie wszystkie od samego początku były takowymi; po prostu z czasem przestały pasować do społecznych czy psychologicznych realiów. Dziś stan wiedzy o ludzkiej, w tym dziecięcej psychiczne i czynnikach dla niej szkodliwych jest o wiele większy niż jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Niestety, Bezprawie i Niesprawiedliwość nie rozwinęło polskiego systemu kształcenia w pozytywnym, postępowym kierunku, lecz przeciwnie, pogorszyło wszystko to, co już wcześniej było złe, dodając sporo nowych wad, a do tego klerykalizm, nacjonalizm i ciemnotę. Co przynosi fatalne konsekwencje dla dzieci i młodzieży – nie tylko ich wiedzy, lecz także zdrowia.

Tak czy owak, matura kończy pewien koszmarny etap w życiu. Wszystkim piszącym ją osobom życzę, żeby po jej zaliczeniu było im już tylko lepiej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor