Bezbronni

Zabłąkana rakieta (najprawdopodobniej rosyjska, ale podczas wojny wszystko jest możliwe, toteż wariantu z ukraińską wykluczać nie można) wleciała kilka miesięcy temu na terytorium Polski. Przemierzała ponad czterysta kilometrów (sic!), a potem radośnie sobie zniknęła. Wojsko jej szczególnie długo tudzież wytrwale nie szukało, bo akurat była zima, toteż niskie temperatury przeszkadzały w lokalizowaniu militarnego obiektu… W końcu pocisk się znalazł, to znaczy, znalazła go przypadkowo miłośniczka jazdy konnej. Wedle niektórych medialnych doniesień, chodziło o model zdolny do przenoszenia ładunków nuklearnych.

Od tamtych wydarzeń, jaki się rzekło, minęło już kilka miesięcy, lecz sprawa dopiero teraz się rozkręca. Druga taka, dodajmy, bo wcześniej na polskie terytorium wleciała ukraińska zabłąkana rakieta, co miało naprawdę paskudne konsekwencje.

Dopiero teraz opozycja domaga się od nie-rządzących PiS-owców wyjaśnienia sprawy, podania informacji, co z tym fantem robiło wojsko, jakim cudem mogło do czegoś takiego dojść, czy (k)raj nad Wisłą ma w ogóle jeszcze obronę przeciwlotniczą, a jeśli tak, to dlaczego ona nie zadziałała… Nie-rząd coś kręci, oczywiście z każdą wypowiedzią coraz bardziej się kompromitując; dotyczy to głównie ministra Błaszczaka.

Tymczasem, bez względu na to, co powiedzą politycy z tej czy z tamtej strony, jako państwo jesteśmy bezbronni. I nie da się za to, Kaczyński Jarosławie, Morawiecki Mateuszu, Błaszczaku Mariuszu tudzież Dudo Andrzeju, winy zrzucić na Tuska Donalda. Bo to wy, PiS-owcy, równo pokpiliście sprawę.

Zaczął, rzecz jasna, Macierewicz Antoni. Zlikwidował wojskowy wywiad i kontrwywiad, pozbawiając armię oczu i uszu (jeśli się dziwicie, dlaczego NATO odsunęło Polskę – jeszcze niedawno szóste pod względem ważności strategicznej państwo owego paktu – na boczny tor, to właśnie głównie z tego powodu), gdyż w formacjach tych służyli nie-PiS-owcy. Rozwalił system dowodzenia, usuwając doświadczonych generałów, a w ich miejsce wstawiając swoich oficerków po krótkich kursach, którzy nigdy nie dowodzili żadnymi działaniami wojskowymi; wiarygodność w NATO do reszty poszła się… wiadomo. Rozbroił siły zbrojne, zrywając kontrakty na dostawę uzbrojenia. Zamiast na modernizację armii, walił ogromne pieniądze na Wojsko Obrony Terytorialnej, czyli półamatorską grupę zmilitaryzowaną. Co wyczyniał jego chłoptaś, Misiewicz, warto sobie przypomnieć.

Pojawiło się wiele spiskowych teorie dziejów, wedle których Macierewicz bez jednego wystrzału załatwił polską armię, gdyż był/jest agentem Putina. Cóż, trudno zaprzeczać, iż z carskiego punktu widzenia działania Macierewicza były jak najbardziej na rękę, moim jednak zdaniem, ich źródło nie na Kremlu tkwiło, lecz w niepoczytalności pana Antoniego.

W końcu trzeba było kolesia zdymisjonować. Teraz mamy ministra Błaszczaka Mariusza, co tu lubi się na wojaka stylizować (i to amerykańskiego, choć powinien na czeskiego Szwejka). A on zbroi naszą armię na potęgę, realizując mokre sny Kaczyńskiego Jarosława o potędze militarnej (a niechby sobie orków wyhodował, za Rydzyka pieniądze). Czyli chce, by była ona jak najliczniejsza (anachronizm) oraz dobrze wyposażona. No to kupuje pan Błaszczak, za nasze oczywiście pieniądze, uzbrojenie już to w USA, już to w Korei Południowej, nie troszcząc się o kwestie takie jak offset czy transfer technologiczny (innymi słowy, POLSKI przemysł zbrojeniowy tylko na tym straci). Za owe zakupy będziemy płacili jeszcze przez długie lata, co jeszcze może i dałoby się przełknąć, gdyby nie fakt, iż dokonywane są one bez składu i ładu. Nie ma żadnej doktryny obronnej, na podstawie której tworzyłoby się wykazy potrzebnego sprzętu; zamiast tego, nad Wisłę trafi uzbrojenie, które na europejskich polach walki może się okazać wręcz nieprzydatne.

Po Macierewiczu została armia rozbrojona. Po Błaszczaku może zostać niby-uzbrojona po zęby, za to w praktyce nieskuteczna.

O tejże nieskuteczności świadczy chociażby sprawa nieszczęsnej rakiety. Nawet już nie to, że nie została ona na czas zestrzelona, bo idealnych systemów obronnych nie ma, ile fakt, iż władze państwowe najwyraźniej wypadek ów olały i zaniechały poszukiwań zaginionego obiektu. Jeśli wojsko sobie z tym nie poradziło, to dlatego, że politycy – oczywiście PiS-owscy, gdyż to oni od 2015 roku ponoszą (oby nie tylko formalnie) odpowiedzialność za (k)raj nad Wisłą – uczynili je niezdolnym do działania, kompletnie nieoperatywnym.

No dobra; żaden wróg obecnie Polsce nie zagraża (Rosja też nie; w zasadzie przegrywa już konflikt z Ukrainą). Nie zmienia to jednak faktu, iż sytuacja ta w każdej chwili może się zmienić. A dobrze wyposażona i wyszkolona armia jest po prostu potrzebna, podczas takich na przykład klęsk żywiołowych. Wygląda zaś na to, że Bezprawie i Niesprawiedliwość nas takowej siły pozbawiło.

I jest to bardzo, ale to bardzo niepokojące.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor