Święto ludzi pracy

Dziś Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, czyli święto klasy robotniczej/pracującej, obchodzone od 1890 roku, a wprowadzone rok wcześniej przez II Międzynarodówkę, celem uczczenia ofiar maskary robotników z Chicago w maju 1886 roku. W Polsce stało się ono świętem państwowym w 1950 roku. I jest nim do dziś, mimo iż rządząca po 1989 roku prawica postsolidarnościowa (solidaruchy, targowica, marionetki USA, Watykanu oraz międzynarodowych koncernów i korporacji) z całego serca chciałaby je wyrugować. Nie uczyniła tego chyba głównie z obawy przed gniewem obywateli, zdecydowanie niechętnym (jak najbardziej oczywiście słusznie) odbieraniem im dni wolnych od pracy; zrobiła za to wiele, by „ukryć” Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy w cieniu 3 Maja, czyli święta Konstytucji 3 Maja (nie ma czego czcić, chyba, że mit) i Matki Bożej Królowej Polski (to już kwestia wiary religijnej).

Niemniej, 1 Maja wciąż jest w Polsce – na szczęście! – zbiorowo świętowany. Nie tyle w formie pochodów, jak to było w II RP (wówczas konkurencyjne wydarzenia pierwszomajowe organizowali socjaliści i komuniści) oraz Polsce Ludowej (w tym PRL-u od 1952 r.), ile festynów, zbiorowych pikników oraz im podobnych imprez, organizowanych już to przez Lewicę parlamentarną, już to przez lewicę pozaparlamentarną, już to przez poszczególne jednostki samorządu terytorialnego. Po roku 2004 nieco łatwiej jest w (k)raju nad Wisłą organizować takie świąteczne wydarzenia, ponieważ 1 Maja stał się zarazem rocznicą wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, co podkreślają wszystkie proeuropejskie (szczerze i obłudnie) ugrupowania, z Lewicą na czele. Mamy zatem święto podwójne. Kto chce, może czcić ludzi pracy i ich walkę o swoje prawa, kto chce, może świętować nasze członkostwo w UE (nie szydzę, gdyż sam jestem z tego faktu zadowolony), kto chce – obie te rzeczy, a kto chce, nie musi niczego świętować. Do tego przełom kwietnia i maja to w (k)raju nad Wisłą tradycyjnie już początek sezonu na rodzinne i przyjacielskie (?) spotkania przy grillu.

Od samego swojego początku Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy wyrażał robotniczą solidarność przeciwko dzikiemu kapitalizmowi i jego patologiom: wyzyskowi, nędzy, bezrobociu, skrajnej eksploatacji ludzi i przyrody… Obecny kapitalizm ma oczywiście inną – pod wieloma względami – postać niż w czasach, gdy wprowadzano rzeczone święto… ale jego patologie pozostały, mimo iż skala ich oraz forma też uległy pewnym zmianom.

Przy czym po II wojnie światowej, kiedy do władzy w większości państw kapitalistycznych doszli ludzie pamiętający Wielki Kryzys (a zatem świadomi, że nie da się nie walczyć z patologiami kapitalizmu), często o przekonaniach lewicowych, szerzył się ruch dekolonizacyjny, a co najważniejsze, istniał straszak w postaci ZSRR i Bloku Wschodniego, proponującego alternatywny system społeczno-ekonomiczny (na skutek stalinowskich wypaczeń, nie był to socjalizm, ani tym bardziej komunizm, lecz technokracja biurokratyczna, niemniej jednak zawierająca liczne rozwiązania atrakcyjniejsze niż klasyczny kapitalizm), na Zachodzie budowano państwa dobrobytu, gdzie płaca była solidnie opłacalna oraz stabilna, w Europie rozbudowywano system świadczeń socjalnych, a wyzysk uległ częściowej redukcji.

Niestety, od lat 70. ubiegłego wieku, głównie za sprawą tzw. „szkoły Chicago” (grupy totalnie oderwanych od rzeczywistości pseudo-ekonomistów) znów doszły do głosu w ekonomii tendencje neoliberalne/neokonserwatywne, odwołujące się do XIX-wiecznego modelu kapitalizmu i postulujące maksymalne ograniczenie ingerencji państwa w gospodarkę, za to prywatyzację wszystkiego, co się da… no i, jak łatwo się domyślić, ograniczenie, a najlepiej likwidację praw pracowniczych. Po ich zwyrodniałe teorie sięgnęli prawicowi zbrodniarze, tacy jak Ronald Reagan, Margaret Thatcher, Pinochet i inni liderzy junt południowoamerykańskich, a w naszej części świata – prawica przejmująca władzę po upadku poprzedniego ustroju (w Polsce oczywiście solidaruchy, dzisiejszy PO-PiS). Państwa dobrobytu w większości likwidowano (czasami zachowując ich resztki, jeśli ich niezachowanie groziłoby całkowitą destabilizacją) lub nie dopuszczano do ich powstania (większość krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w tym oczywiście Polska po planie Balcerowicza). Skutki były wielce korzystne dla kapitalistycznych wyzyskiwaczy, a tragiczne dla społeczeństw, zwłaszcza ludzi pracy. Patologie zaś dzikiego kapitalizmu wzmogły się na nowo i znów pilna jest konieczność walki z nimi. Lub przynajmniej opierania się im w życiu codziennym, jak to usiłuje czynić Pokolenie Z, a w każdym razie bardziej świadome osoby spośród niego.

Zatem… Niech się święci 1 Maja, gdyż przesłanie owego święta nadal jest aktualne. Może nawet teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek; kapitalizm i kapitaliści niszczą wszak nie tylko ludzkie życie, lecz także wiele innych gatunków oraz całą planetę…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor