Szkoły grozy

Szkolne lata mam już dawno za sobą (z czego się ogromnie cieszę), dzieci nie mam (i mieć raczej nie chcę), a mimo to informacje o tym, co dzieje się z polskim systemem ciemnoty – boć przecież oświatą nazwać się tego guana nie da – do mnie docierają, rzecz jasna głównie za pośrednictwem mediów. I przyznam szczerze, że kiedy czytam w prasie bądź internecie, słucham w radio, albo oglądam w telewizji, jak obecnie wygląda polska szkoła, zgroza mnie ogarnia. A zaraz potem przychodzi radość, że nie mam kilkunastu lat i nie muszę się użerać z tym koszmarem.

Za moich czasów placówki edukacyjne nie były zbyt przyjaznymi miejscami. O ile podstawówkę i gimnazjum zapamiętałem raczej neutralnie – jakoś szło to przeżyć, mimo iż zdarzały się patologie typu przemoc – o tyle z liceum wyniosłem głównie przemęczenie wywołane ślęczeniem nad przedmiotami, które ni grzyba nie okazały mi się później przydatne do czegokolwiek, jak również permanentny, codzienny stres wygenerowany już to częstymi sprawdzianami, już to wrzaskiem nauczycielki z matematyki (z racji wieku tudzież znerwicowania dawno powinna była przejść na emeryturę, bo pracując w szkole, jedynie krzywdziła siebie i innych), która zamiast pomóc, beształa i odzierała z godności. Trochę żałuję, że nie zrobiłem sobie wtedy badań psychologicznych, bo na sto procent wykazałyby u mnie syndrom wypalenia, a najprawdopodobniej również zespół stresu pourazowego; no, ale wówczas nie miałem takiej świadomości w kwestii zdrowia psychicznego, co teraz, ponadto po liceum były studia, które wspominam z kolei bardzo dobrze, i które posłużyły mi między innymi do podreperowania nadszarpniętej w szkole średniej psychiki.

Jednak mój trzyletni licealny koszmar nijak ma się do tego, co przechodzą obecnie osoby uczniowskie, oczywiście na skutek PiS-owskich deform. I nie chodzi tylko o klerykalną tudzież nacjonalistyczną (mikst ten daje klerofaszyzm) indoktrynację, np. przy pomocy (s)HiT-u, bo to, owszem, jest problem, jakiego nie należy bagatelizować, ale relatywnie najmniejszy.

Otóż, likwidacja gimnazjów dokonana przez Bezprawie i Niesprawiedliwość poskutkowała rekrutacją podwójnych roczników; wygenerowało to stres u dzieci i młodzieży, powodując przy okazji, że wiele z nich trafiło do szkół znacznie poniżej swoich oczekiwań i możliwości, co u niejednej osoby dosłownie pogrzebało życiowe szanse. A że wiele placówek zamknięto przy tej ponurej okazji, młodzież uczy się teraz w przepełnionych budynkach, natomiast zajęcia odbywają się o przedziwnych, częstokroć szkodliwych dla zdrowia porach. Jednocześnie nastąpiła zmiana programu nauczania z poszczególnych przedmiotów, która spotęgowała, i to bardzo, jedną ze stałych bodaj patologii naszego systemu szkolnictwa, czyli przeładowanie materiałem do opanowania (w dziewięćdziesięciu procentach życiowo zbędnym). W efekcie osoby uczniowskie nie tylko siedzą w szkolnych ławkach od poranka do wieczora, ale też muszą ślęczeć nad zadaniami domowymi do… późnych godzi nocnych. Czyli narzucono im czas pracy, jakiego ludzki organizm może nie wytrzymać. Kwestią czasu jest, kiedy usłyszymy z zgonach z przemęczenia, takich jak te z Amazona czy korporacji.

Ciągle modyfikowane, także w zakresie egzaminowania, deformy wywołały przy tym chaos związany z rekrutacją do kolejnych etapów szkolnictwa; tacy na przykład maturzyści długo nie wiedzieli (może stan ów się poprawił, ale nie jestem pewien), na czym stoją, i tylko się tym stresowali. A kiedy dodamy to tego obniżenie poziomu nauczania spowodowane zdalnym nauczaniem – rzekomo chroniącym przed koronawirusem – wyjdzie, że dzieciom i młodzieży naprawdę spaprali PiS-owcy życie. No, ale nic dziwnego, skoro zamiast na prawidłowym organizowaniu szkolnictwa, skupili się na indoktrynacji oraz cofaniu programów nauczania do średniowiecza…

Dalej, dramatycznie brakuje nauczycieli, i nie ma się czemu dziwić, skoro i oni na PiS-owskich deformach ucierpieli – muszą się przepracowywać za marne grosze, a prestiż ich zawodu gwałtownie się zawalił. Coraz ich więcej rezygnuje zatem z pracy w szkołach (skoro robota przy kasie w dyskoncie jest dla nich lżejsza i lepiej płatna, o czym my tu mówimy?!!!), w tych zaś zostają – jak znam życie – głównie najgorsi, co dzieciaków uczyć nie powinni, czyli pozatrudniani po znajomości nieudacznicy albo wypaleni zawodowo zgorzknialcy, pragnący tylko doczekać do emerytury.

Oczywiście, pozostały też (czy się pogorszyły, nie wiem) tradycyjne patologie naszego systemu ciemnoty: przemoc (koleżeńska i nauczycielska), anachroniczne metody nauczania, ciężkie plecaki, testomania, katecheza…

Najbardziej przerąbane mają osoby LGBT+ lub za takowe uznane, gdyż doznają licznych upokorzeń, a w zasadzie są po prostu zaszczuwane. Niekiedy kończy się to samobójstwami.

Mówiąc krótko, szkoła pod niemiłościwymi nie-rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości to miejsce koszmarne, pełne grozy. I nie ma się co dziwić, że kto tylko może, przechodzi do prywatnego szkolnictwa. Ale to na dłuższą metę nie uratuje ogółu naszych dzieci i młodzieży przed tragicznymi dla zdrowi, psychiki oraz kompetencji skutkami PiS-owskich deform.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor