Poligon Rosja?

Oj, coraz groźniejsza staje się sytuacja międzynarodowa na wschodzie Europy. Putin, któremu źle idzie wojna ukraińska, ogłasza częściową mobilizację, jaka Rosjanom w wieku poborowym niezbyt się podoba (nic dziwnego). W ostatnich dniach doszło do wycieków gazu z Nord Stream; o sabotaż posądzani są amerykańscy imperialiści, którym Radosław Sikorski już zdążył pogratulować na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych udanej akcji. Z kolei James A. Marks, emerytowany generał amerykańskiego wywiadu, na antenie CNN stwierdził, że NATO jest w stanie rozbić rosyjską armię i wyzwolić Ukrainę (od Rosjan, bo zapewne oznaczałoby to jankeską okupację tego państwa) w ciągu dziewięćdziesięciu sześciu godzin.

Cóż, nie chciałbym, żeby to sprawdzono, gdyż w takim wypadku nie tylko Rosja mogłaby oberwać, ale również Polska, państwa bałtyckie,Skandynawia, może też Niemcy… Mówiąc krótko, konflikt mógłby się rozrosnąć do nieprzewidywalnego poziomu.

Niemniej, słowa generała skłoniły mnie do pewnego namysłu, zdecydowanie niepokojącego.

Otóż, kilka razy pisałem, iż obecna tragedia Ukrainy jest jak najbardziej na rękę Waszyngtonowi. Z jednej bowiem strony jednoczy – czytaj: podporządkowuje USA – Europę wobec „rosyjskiego zagrożenia” i ułatwia wciskanie państwom europejskim amerykańskich surowców, w tym gazu, po zawyżonych cenach. Z drugiej, sprzyja spekulacjom cenowym na rynku paliwowym (w efekcie koszta tankowania rujnują kierowców, przekładając się też na ogólną inflację). Z trzeciej, wojna wygenerowała idealny rynek zbytu dla amerykańskiej, europejskiej, tureckiej, koreańskiej, japońskiej czy jakiej tam jeszcze broni. I co najistotniejsze, konflikt ów wiąże Rosję w Ukrainie, osłabia ją politycznie, gospodarczo oraz militarnie. Armia Putina okazała się o wiele słabsza, niż przewidywali analitycy (ale Rosjanie w swojej historii nie raz ani nie dwa zbierali baty od wrogów, jednakże potrafili przeciągać konflikty zbrojne na tyle, by ostatecznie je wygrać), a zatem najprawdopodobniej Moskwa nie udzieli pomocy Chinom, gdyby te zostały zaatakowane przez amerykańskie imperium zła oraz jego sojuszników.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż – o czym też parę ładnych razy wspominałem – Stany Zjednoczone od dłuższego czasu prowadzą coraz agresywniejszą antychińską politykę. Imperialiści i ich NATO-wskie marionetki wprost przedstawiają Chiny jako zagrożenie (acz bez udowadniania, komu niby one zagrażają i w jaki sposób), jawnie gromadzą na Pacyfiku siły zbrojne, zacieśniając ich pierścień wokół chińskich wybrzeży, zaczynają też testować odporność władz w Pekinie na prowokacje (wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie, żeby daleko nie szukać). A tu jeszcze wojna z Ukrainą osłabia Rosję, uznawaną za sojusznika Państwa Środka.

Skoro zaś putinowska armia okazała się znacznie mniej skuteczna od ukraińskiej – świetnie wszak uzbrojonej i wyszkolonej przez NATO – to nie zdziwiłbym się, gdyby imperialiści z Waszyngtonu myśleli o rozszerzeniu testów uzbrojenia produkcji własnej oraz sojuszniczej dalej na wschód. Czyli na Rosję.

Wątpię, by generał Marks gadał ot, tak sobie, co mu ślina na język przyniosła. Obawiam się, iż wygłosił on pogląd dominujący w Waszyngtonie, że państwo moskiewskie okazało się na tyle słabe militarnie (cóż, jego technologie bojowe, użyte w Ukrainie, faktycznie nie imponują w starciu z miejscowym wojskiem), iż może stanowić łatwy cel. Skoro bowiem NATO – czyli głównie USA, bo pozostali jego członkowie, poza ewentualnie Turcją, wystarczającym potencjałem militarnym nie dysponują – byłoby zdolne pokonać siły rosyjskie w Ukrainie w dziewięćdziesiąt sześć godzin, to czemu nie miałoby jeszcze bardziej rozciągnąć strefy działań wojennych – na terytorium pokonanego wroga? Wówczas producenci uzbrojenia jeszcze bardziej by się wzbogacili (a o to wszak chodzi w przypadku każdej wojny, tej też), Rosja natomiast – przynajmniej jej część południowo-wschodnia – wykorzystana zostałaby jako poligon doświadczalny przed atakiem imperium zła na Chiny.

Rzecz jasna, Rosjanie wcale nie muszą być aż tak słabi, jak chcieliby tego imperialistyczni politycy i dowódcy. Gdyby NATO – stanowiące wszak emanację amerykańskiego imperializmu – faktycznie zaatakowało ich terytorium, odpowiedzieliby zdecydowanie, co oczywiście byłoby początkiem trzeciej wojny światowej (imperialistyczna inwazja na Państwo Środka będzie nim tak czy owak), która zapewne przyniosłaby zagładę ludzkości.

No, ale co to obchodzi właścicieli światowych koncernów zbrojeniowych? Dla kapitalistów ważny jest tylko zysk, choćby jego zdobywanie mieli przypłacić życiem własnym oraz reszty naszego gatunku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor