Wróg wewnętrzny opozycji

Wygląda na to, że parlamentarna opozycja, od prawdziwej (Lewica i zapewne Polska 2050) po udawaną (KO i PSL), zwiera szeregi. A przynajmniej dyskutuje o metodach tegoż zwierania. Nie obywa się bez wpadek, niestety, poważnych, takich jak obecność na spotkaniu liderów opozycyjnych formacji… Jarosława Gowina. Jeśli ten zacofany, klerykalny, wyprany z politycznej etyki prawak – ideologicznie bliski Kaczyńskiemu, Ziobrze, Konfederatom tudzież Tuskowi – ma być opozycjonistą, to już lepiej od razu odpuścić sobie wybory i dać Bezprawiu i Niesprawiedliwości zwycięstwo walkowerem. Tak samo zresztą sprawy się mają z lansowaniem hitlerowca o nazwie Roman Giertych, obecnie adwokata pana Tuska Donalda.

Co do zwierania szeregów, to na razie wiadomo o nim tyle, że liderzy KO, Lewicy, Polski 2050 oraz PSL-u postanowili o Pakcie Senackim, czyli niewystawianiu przeciwko sobie kandydatów w poszczególnych okręgach wyborczych. Cóż, możemy na to utyskiwać, lecz przy JOW-ach (które należałoby znieść, najlepiej wraz z Senatem; w państwie unitarnym dwuizbowy parlament jest niepotrzebny) rozwiązanie takie uznać należy za jedyne sensowne; w 2019 roku zdało egzamin, w przyszłym też ma na to szanse.

Poza tym, koncepcje są różne. Donald Tusk po staremu domaga się wspólnej listy wyborczej. Byłaby ona, jak parę ładnych razy pisałem, otwartą, prostą, szeroką i równiutką drogą ku klęsce. Ale liderowi PO nie o zwycięstwo nad PiS-em chodzi, lecz o podporządkowanie sobie partii/koalicji realnie demokratycznych, przejęcie ich elektoratu – temu właśnie ma służyć jedna lista – następnie połączenie się z PiS-em i utworzenie jednej wielkiej, faszystowskiej partii (pisałem o tym w notce Plany pana Donalda). Do tego jednak za chwilę wrócimy.

Znacznie lepszy koncept ma Lewica, proponująca Mapę drogową dla opozycji demokratycznej:

1) zawarcie Paktu Senackiego;

2) utworzenie jednego wspólnego komitetu wyborczego do Senatu (logiczna konsekwencja powyższego);

3) podpisanie deklaracji dotyczącej utworzenia koalicji rządowej po wyborach;

4) plan na pierwsze sto dni nowego rządu.

Ewentualnemu koalicyjnemu rządowi poświęciłem wczorajszą notę, dziś więc nie chcę się powtarzać. Co do planu na pierwsze sto dni, to opracowany powinien zostać nie tylko takowy, lecz cały program naprawy (czyt. całkowitej przebudowy i odejścia od zbrodniczego ładu gospodarczego, jaki zapanował, począwszy od wdrożenia planu Balcerowicza) Polski, atrakcyjny dla wszystkich obywateli, zwłaszcza mniej- oraz średniozamożnych. Bez tego – na co od dawna wskazuję zarówno ja, jak też ludzie o wiele ode mnie mądrzejsi – szans na pokonanie mafii/sekty Kaczyńskiego nie będzie.

Od wspólnej listy wyborczej do Sejmu Lewica się odżegnuje, i oby stanowiska tego nie zmieniła!

Tak czy owak, zawsze to lepiej, kiedy przeciwnicy, tak realni, jak też li tylko deklaratywni, Bezprawia i Niesprawiedliwości rozmawiają ze sobą, zamiast wzajemnie się zwalczać.

Jeżeli jednak realnie chcą współdziałać – niezależnie, w jakiej formie miałoby się to odbywać – przeciwko prezesowi K., to muszą wystrzegać się nie tylko takich błędów, jak brylowanie na jednej scenie z Gowinem, wyciąganie ręki do Giertycha czy przyjazne spojrzenia wobec neonazistów z Konfederacji, lecz przede wszystkim uważać na największe zagrożenie wewnętrzne, jakim jest Donald Tusk.

Dlaczego akurat on? Nie tylko ze względu na wspomniane wyżej zamiary podporządkowania sobie ugrupowań demokratycznych – czym sprzyja PiS-owi jedynie – lecz także dlatego, że ideologicznie pozostaje on kopią, co prawda nieco złagodzoną tudzież władającą lepszą polszczyzną, Jarosława Kaczyńskiego. Łączy ich wszak betonowy, prymitywny konserwatyzm, a raczej skrajne wstecznictwo, klerykalizm (u Tuska nieco mniej prymitywny), brak poszanowania (przez Tuska czasami ukrywany) dla demokracji oraz praw człowieka, wysługiwanie się USA, Watykanowi tudzież międzynarodowym koncernom i korporacjom, zainteresowanie jedynie interesami kapitalistów, pogarda wobec społeczeństwa (ze szczególnym uwzględnieniem jego mniej zamożnych warstw), umiłowanie dla dzikiego kapitalizmu, hitleryzm (u Tuska częściowo zakamuflowany). Mówiąc krótko, jeśli lider PO, a wraz z nią KO dorwie się do władzy, nie tylko nie naprawi Polski, ale jeszcze pogorszy obecną sytuację, i to pod każdym względem.

Dalej, Lewica, Polska 2050 i PSL, jeżeli chcą współdziałać z Koalicją Obywatelką, muszą skłonić, a najlepiej zmusi jej rudowłosego przywódcę do tego, by zabrał się za REALNĄ walkę z Bezprawiem i Niesprawiedliwością. Czyli przestał atakować demokratycznych polityków, zwłaszcza lewicowych, skupił się za to na przygotowywaniu programu przeciwko PiS-owi.

Niestety – i to jest kolejna groźba – widać, że pan Tusk do RZECZYWISTEJ walki z mafią/sektą Kaczyńskiego się nie pali. Dobrze mu w opozycji, bierze wszak pieniądze, odpowiedzialności nie ponosi, wysilać się nie musi przy pracy nad programem… Dlatego prawdziwi demokraci (ci z Lewicy oraz prawdopodobnie Polski 2050) mają do wyboru – zmusić ryżego albo do działania, albo do odejścia ze sceny politycznej; ta druga opcja byłaby lepsza.

Jeżeli demokraci zdecydują się nie wyrzucać Donalda Tuska ze swojego grona (do jakiego pasuje on niczym kura do sokołów), to muszą trzymać go na bardzo krótkiej, nadto stale skracanej smyczy i sprawić, by przestać im zagrażać.

A my, wyborcy, pamiętajmy, iż pan Tusk jest nikim więcej, niż politycznym miernotą. Przy takich osobach jak: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Magdalena Biejat, Joanna Scheuring-Wielgus, Katarzyna Kotula, Adrian Zandberg, Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty, Małgorzata Tracz wypada on zaiste marnie, niczym ptasie odchody na lakierze ferrari. I tyle w temacie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor