Krypta znów otwarta

I znowu snują się nam opowieści z krypty. Nie chodzi jednak – czego żałuję – o serialową makabreskę (fajną zresztą) pod tym właśnie tytułem, lecz o kryptę smoleńską. Tak, politycy, a w zasadzie politykierzy nasi nie-kochani znów tańczą na grobach ofiar tragicznej katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku, po raz któryś z rzędu (nie liczyłem, który, i nie chce mi się tego sprawdzać; nadto nerwów szkoda) staje się ona głównym tematem (zastępczym, wbrew temu, co mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać), jakim żyją media głównego nurtu, a wraz z nimi scena polityczna oraz opinia publiczna. Nie szalejąca drożyzna, nie kolejne podwyżki stóp procentowych, nie doprowadzeni do coraz większej nędzy i bojący się o własne życie obywatele, nie odrzańska katastrofa ekologiczna, nie sypiąca się radośnie polska energetyka, nie trwająca bez przerwy masowa zbrodnia na naszej granicy z Białorusią, nawet nie wojna w Ukrainie, lecz Smoleńsk… znowu.

Jest to temat zastępczy dlatego, że spycha na boczny tor inne, znacznie poważniejsze, zwłaszcza oczywiście te związane z naszym bytem, kondycją gospodarczą państwa, inflacją czy postępującym kryzysem energetycznym.

Przez lata spiskowe teorie dziejów – mówiące o rosyjskim zamachu – jakie szerzył Antoni Macierewicz, były jednym z głównych paliw politycznych Bezprawia i Niesprawiedliwości. Głoszenie, że Lech i Maria Kaczyńscy zostali zamordowani (już to z pomocą świętego trotylu, już to przy użyciu bomby termobarczynej, już to czegoś jeszcze innego; wersje były różne, a co jedna, to durniejsza) wraz z, wymienianymi sporadycznie, dziewięćdziesięcioma czterema innymi osobami, jakie przebywały na pokładzie wiadomego Tu-154M, służyło mobilizowaniu wyznawców tej mafii/sekty i dzieleniu w ten sposób społeczeństwa polskiego. Kto nie wierzył w „zamach”, ten był – i dalej oczywiście jest – wrogiem PiS-u oraz Polski.

Z czasem paliwo się wypaliło, ale PiS-owcy nie zaprzestali wykorzystywania katastrofy smoleńskiej; zmodyfikowali tylko sposób. Kaczyński Jarosław robił sobie (i chyba dalej robi) hucpy z miesięcznicami, czyli dziesiątego dnia każdego miesiąca udaje, że czci pamięć ofiar, ze swoim bliźniakiem na czele. Antoni Macierewicz natomiast dostał tę swoją osławioną podkomisję sejmową, jaka miała za zadanie „wyjaśnić”, co się stało w Smoleńsku; rzecz jasna, raportu PRAWDZIWYCH ekspertów od lotnictwa, w którym dokładnie określono przyczyny katastrofy, PiS-owcy nie uznają po dziś dzień. Jak łatwo się domyślić, tak naprawdę twór ów jest zbiorem synekur (Macierewicz obsadził podkomisję swoimi znajomkami, równie jak on porąbanymi), a co za tym idzie, dojarką publicznych – czyli NASZYCH! – pieniędzy. Raz na jakiś czas ci „eksperci” publikowali kolejne brednie o rzekomym „zamachu”, posiłkując się parówkami czy puszkami; było to nie tylko durne, ale i odrażające, sprowadzało się wszak do tańca na grobach ludzi, który w katastrofie zginęli. W pewnym momencie – co budziło szczególny wstręt – PiS-owcy posunęli się wręcz do ekshumacji, z reguły wbrew woli rodzin, ciał tychże ofiar, bo śladów trotylu szukali.

Smoleńsk zapadał wszelako w niepamięć, lecz smoleńską kryptę znów otwarto. Oto dziennikarskie śledztwo jednej ze stacji telewizyjnych wykazało, iż Macierewicz Antoni ukrywał dowody, niepasujące do tych jego zidiociałych „teorii” o „zamachu”. Co w tym zaskakującego? Nic. Jest to oczywiście czyn karalny, pan Macierewicz powinien ponieść jego konsekwencje, co wszakże pod PiS-owski nie-rządem nie nastąpi. Należy mu się również kara za defraudację środków publicznych, czyli pieniędzy pompowanych w tę podkomisję.

Ciąg dalszy wydarzeń, których świadkami jesteśmy, był logiczny. Znów zaczął się odrażający polityczny taniec na dziewięćdziesięciu sześciu grobach. Awantura straszna; owszem, pojawiają się (głównie w ustach polityków Lewicy) merytoryczne zarzuty i krytyka Macierewicz oraz PiS-u – jak najbardziej słuszna i uzasadniona – ale dominuje wzajemne przerzucanie się obelgami. Jedne pachołki USA, Watykanu i międzynarodowych korporacji zarzucają innym pachołkom USA, Watykanu i międzynarodowych korporacji agenturalną działalność na rzecz Władimira Putina, i słyszą w odpowiedzi dosłownie ten sam zarzut. Ludźmi, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku, na nowo rozdrapanymi ranami ich bliskich ani ważnymi tematami społecznymi, gospodarczymi tudzież klimatycznymi mało kto się w tym wszystkim przejmuje.

Co ciekawe, tym razem kryptę smoleńską otworzyli nie PiS-owcy, lecz politycy pseudo-opozycji w postaci KO, posługując się w tym celu zaprzyjaźnionym medium. Politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości oczywiście ochoczo przyłączyli się do tańca, licząc, iż na nowo zmobilizują swój najtwardszy elektorat wokół sprawy smoleńskiej i kultu śniętego… przepraszam, świętego Lecha. Ale widać, iż na tańcu na gronach znacznie więcej chce ugrać KO, zwłaszcza jej główny składnik w postaci Platformy Obywatelskiej.

Dla pana Tuska Donalda i jego ugrupowania sprawa ta jest bardzo wygodna. Ukrywanie dowodów to, cokolwiek by mówić, poważana sprawa, Platformersi walą zatem w Macierewicza i PiS niczym w bęben (ciekawe, swoją drogą, jak rozliczą za to Antoniego M., kiedy dojdą do władzy; przypuszczam, że wcale). Mogą też poszczuć lemingów swoich na lemingów PiS-owskich. Nadto, kolejna awantura o katastrofę smoleńską umożliwia PO dalsze ukrywanie, że partia ta nie ma ani programu (ewentualnie hasełka podkradzione Lewicy), ani pomysłu, jak pokonać Bezprawie i Niesprawiedliwość i jak miałaby później wyglądać Polska, ani, że od PiS-u ideologicznie niewiele się różni.

A że sprawy ważne odkładane są przez to na bok? Tym gorzej dla nas, tym lepiej dla polityków, zwłaszcza nie-rządowych i pseudo-opozycyjnych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor