Przyszły rząd

Zdaje się, że ugrupowania nie-PiS-owskie, ze szczególnym uwzględnieniem Koalicji Obywatelskiej, zaczęły otwierać szampany, a w ślad za nimi czynią to ich wyborcy/zwolennicy. Powodem jest oczywiście to, że Bezprawie i Niesprawiedliwość słabnie w sondażach (acz i tak utrzymuje poparcie na poziomie 30 proc., no i są badania dające mu pierwsze miejsce pośród polskich partii tudzież koalicji), co ma wróżyć jego klęską w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Jak najbardziej chciałbym, aby ona nastąpiła, wszelako z prędkim składaniem mafii/sekty Kaczyńskiego Jarosława do politycznego grobu byłbym ostrożny.

PiS-owi wszak klęskę wróżono wiele razy. Już to afery, już to kłopoty gospodarcze, już to pandemia COVID-19, już to inne czynniki przynieść miały Bezprawiu i Niesprawiedliwości przegraną w wyborach… ta jednakże nie następowała. W przyszłym roku też może być różnie. Nie wolno wszak zapominać, iż PiS, obok typowych wyborców, ma rzeszę wyznawców, o doszczętnie wypranych mózgach, i oni właśnie mogą przynieść Kaczyńskiemu oraz jego mafii/sekcie zwycięstwo, nawet, jeśli część dotychczasowego elektoratu odpłynie… co wszakże nastąpić nie musi, bo na razie nie wiadomo, czy sondaże oddają długofalowy proces, czy chwilowe jeno wahnięcia.

Poza tym, PiS jest ugrupowaniem faszystowskim, uciekającym się do metod niedemokratycznych. Już, dla przykładu, majstruje przy terminie przyszłorocznych wyborów, na razie samorządowych, ale z parlamentarnymi też może zacząć wyczyniać różne harce. Dalej, nie da się wykluczyć fałszerstw. A nawet, jeśli elekcja przeprowadzona zostanie w pełni uczciwie, PiS zaś ją przegra… to nie jest powiedziane, że odda władzę. Szykuje chociażby projekt niekonstytucyjnej ustawy o stanach nadzwyczajnych, która nie tylko w jeszcze większym niż dotąd stopniu ograniczy prawa człowieka i obywatela (dalszy etap faszyzacji Polski), lecz także umożliwi siłowe pozbycie się opozycji, a przynajmniej uniemożliwienie jej utworzenia rządu. Z tym formacje nie-PiS-owskie MUSZĄ się liczyć!

Mówiąc krótko, lepiej nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Z drugiej strony, szeroko pojęta opozycja MUSI myśleć o przyszłości, w tym zwłaszcza o pokonaniu Bezprawia i Niesprawiedliwości oraz – co jeszcze ważniejsze – o tym, jak ma wyglądać (k)raj nad Wisłą po PiS-ie.

Jeśli chodzi o to pierwsze, to pan Tusk Donald wraz z Koalicją Obywatelską oraz jej zwolennikami, od dawna drze się o wspólnej liście wyborczej całej opozycji. To, moim zdaniem, przepis na klęskę (vide Węgry). Bo wspólna lista oznaczać musiałaby wspólny program, ten natomiast byłby nader trudny do wypracowania przez ugrupowania tak ideologicznie rozbieżne jak PSL i PO z jednej, a Lewica z drugiej strony. Wyszłoby z tego coś rozmytego, niby dla wszystkich, a w istocie dla nikogo. Dalej, takie łączenie ugrupowań nie oznacza kumulowania ich elektoratu; przeciwnie, licznych wyborców może zniechęcać, co doprowadzi do ich ODPŁYWU. Nadto, w koncepcie wspólnej listy chodzi nie o pokonanie PiS-u, ale o zdominowanie oraz wchłonięcie jego przeciwników przez Platformę.

W kwestii przyszłorocznych wyborów (o ile nastąpią) znacznie rozsądniej zachowuje się Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Nowej Lewicy. Twierdzi on, że „nie ma wroga na opozycji”, przy czym daje sygnały, że wspólnej listy by nie chciał (słusznie), choć Lewica i na taki wariant ma być gotowa. Podaje za to, że jest już porozumienie w sprawie Paktu Senackiego, czyli niewystawiania przeciwko sobie opozycyjnych kandydatów w poszczególnych okręgach. Cóż, przy tych przeklętych JOW-ach jest to jedyne sensowne rozwiązanie; w 2019 r. zdało egzamin. Podobno jest też już porozumienie co do rządu, jaki opozycja chce wspólnie utworzyć po zwycięskich wyborach.

W tym zakresie oczywiście wypada powtórzyć przestrogę przed dzieleniem skóry na niedźwiedziu. Nie zmienia to faktu, że deklaracje Czarzastego mają na celu skłonienie/zmuszenie Donalda Tuska, by wreszcie zaczął na czele swojej formacji walczyć z PiS-em, a nie z PRAWDZIWĄ opozycją demokratyczną, czyli z Lewicą oraz Polską 2050; jest to kontynuacja strategii, o jakiej pisałem w notce Poskramianie szkodnika.

Czy jednak Lewica powinna, w razie pokonania Bezprawia i Niesprawiedliwości oczywiście, tworzyć rząd koalicyjny z Platformą Obywatelską, partią pod względem światopoglądowym ogromnie od siebie odległą (bliską za to PiS-owi)? Wszystko zależałoby od tego, kto czym by się w owym gabinecie zajmował.

Z jednej strony taki Rząd Jedności Narodowej (do którego wstępu oczywiście NIE MOŻE uzyskać Konfederacja) byłby wskazany, przynajmniej na krótki czas, by rozpocząć wyprowadzanie Polski z kryzysu, w jaki wpakowało ją Bezprawie i Niesprawiedliwość. Z drugiej, aby było to skuteczne, spełniony musiałby zostać jeden warunek.

Otóż, jedynymi kwestiami, jakimi w takim gabinecie zajmować mogłaby się PO (i podporządkowana przez nią Nowoczesna), mogłyby być infrastruktura oraz, ewentualnie, relacje z Unią Europejską. Tego bowiem Platformersi raczej nie spartolą. Absolutnie za to nie wolno ich dopuszczać do polityki społecznej i gospodarczej (klimatyczną winni zajmować się Zieloni wraz z Lewicą, a przywróceniem praworządności – niezależni eksperci, tacy jak Igor Tuleya; w żadnym razie hitlerowiec o nazwie Roman Giertych!). Pamiętając ich rządy z lat 2007-15, jestem stuprocentowo pewien, iż gdyby znów dorwali się do owych sektorów, jeszcze bardziej pogorszyliby naszą sytuację bytową, spowodowaną PiS-owską inflacją, konsekwencjami lockdownów, Polskim Ładem, itd. Do tego doszłoby dalsze zwiększanie skali śmieciowego zatrudnienia, wróciłyby zarobki 5 zł na godzinę (przy dobrych układach), praca do końca życia… Wówczas PiS-owi wystarczyłoby tylko zaczekać na następne wybory i wygrać je w cuglach.

No, ale dywagacje na temat tego, kto znajdzie się w nowym rządzie, i czym się będzie zajmował, nastąpią po wygranych wyborach (o ile do nich dojdzie). Na razie opozycja powinna opracować dobry program, bo bez niego o zwycięstwie może jedynie pomarzyć. Na to zaś największe szanse ma Lewica.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor