Plany pana Donalda

Z sejmowego klubu Lewicy wyodrębniło się koło Polskiej Partii Socjalistycznej, niestety, tworzone przez bliskich ideowo Platformie Obywatelskiej polityków o poglądach z socjalizmem zaiste niewiele mających wspólnego (poza ewentualnie Gabrielą Morawską-Stanecką). W każdym razie, arytmetyki sejmowej ani senackiej to nie zmieni, prawdziwej Lewicy pozwoli odetchnąć (odeszli ci, co przeszkadzali w zjednoczeniu SLD i Wiosny oraz bruździli Czarzastemu, nadto Razem zyskało okazję do zradykalizowania swojego antykapitalistycznego przekazu, co Polsce wyjść może tylko na dobre). Niemniej jednak, czuć w tym krecią robotę PO, a konkretnie Tuska, który podjął próbę, by lewicowcom zaszkodzić i oszukać ich wyborców (na ile mu się to udało, czas pokaże, bo jeszcze okazać się może, iż podła ta akcja wyjdzie Lewicy na korzyść).

Ano właśnie, Tusk. Jeszcze przed jego powrotem Platforma Obywatelska dążyła do podporządkowania sobie ugrupowań nie-PiS-owskich, tak, jak to była uczyniła z Zielonymi, Inicjatywną Polską tudzież Nowoczesną; samodzielne działania Lewicy, PSL-u czy rodzącej się z wolna Polski 2050 budziły w Platformersach wściekłość i prowokowały ich do ataków. Odkąd jednak były premier lubujący się w harataniu w gałę „triumfalnie” powrócił na polską scenę polityczną i znów stanął na czele swojej partii, sytuacja owa zmieniła się… na gorsze.

Przestało mianowicie chodzić o objęcie – do czego dążył Budka Borys – przewodnictwa po stronie nie-PiS-owskiej; cel Tuska jest znacznie bardziej złowrogi. Dość łatwo można go dostrzec, pod warunkiem obserwowania z dystansu oraz z namysłem poczynań tegoż politykiera.

Co mianowicie robi Tusk, odkąd przed kilkoma miesiącami na nowo objął stery w PO? Zaczął od spacyfikowania Rafała Trzaskowskiego i odsunięcia go na boczny tor. Dlaczego? Ano, z tej jakże prostej przyczyny, iż prezydent Warszawy stanowił dla pana Tuska Donalda zagrożenie. Cieszył się znaczną (co prawda, nie w pełni zasłużoną) popularnością wśród demokratycznego elektoratu, a co gorsza (z perspektywy byłego premiera oczywiście), zamierzał budować swój ruch społeczny (wprawdzie zbyt długo z tym zwlekał, przez co osłabił energię jego potencjalnych członków i rzecz cała rozeszła się w szwach) oraz planował ubiegać się o fotel przewodniczącego PO. Na to ostatnie Tusk pozbawił go szans w niedemokratyczny sposób, zmarnotrawił mogący stanowić zaczątek owego ruchu Campus Przyszłości (przyćmienie Trzaskowskiego, wystąpienia Balcerowicza i Grodzkiego)… no i nie ma pana Rafała.

Po zlikwidowaniu wewnętrznej konkurencji, zajął się zewnętrzną. Zamiast walczyć z PiS-em, wściekle atakuje Lewicę (i, jako się rzekło, usiłuje rozbić ją od środka), Polskę 2050, PSL… W zasadzie jedynym parlamentarnym ugrupowaniem nie-PiS-owskim, jakie z wrogością oraz niszczycielskimi zapędami Tuska się nie spotyka, jest neonazistowska Konfederacja.

Powód tego wszystkiego jest prosty – lider PO zamierza wyeliminować ze sceny politycznej PRAWDZIWĄ opozycję, zwłaszcza oczywiście Lewicę. Inne partie czy koalicje nie-PiS-owskie, poza Konfederacją, wedle tychże złowrogich zamierzeń nie mogą samodzielnie istnieć; jeśli Tusk w ogóle pozwoli im zachować własną tożsamość, to tylko jako stłamszone satelity Platformy, identycznie, jak się rzecz ma z Zielonymi, Nowoczesną czy Inicjatywą Polską.

Po wyeliminowaniu PRAWDZIWEJ opozycji, haratacz w gałę będzie mógł zrealizować główny element swojego planu, czyli zjednoczenie PO, PiS-u i Konfederacji, rzecz jasna na bazie ich dalece posuniętego podobieństwa ideologicznego. Odbywało się ono będzie etapami: najpierw nieformalna współpraca (już zresztą zachodzi, np. sejmowe głosowania przeciwko prawom człowieka czy lewicowym projektom ustaw), następnie formalizacja powiązań (koalicja rządowa), aż skończy się na utworzeniu jednolitej partii faszystowskiej, sprawującej niepodzielne rządy w imieniu kapitalistycznych wyzyskiwaczy oraz kleru katolickiego; dla zachowania pozorów otoczona ona będzie stanowiącymi niby-demokratyczny wentyl bezpieczeństwa przybudówkami, np. Zielonymi czy PSL-em. Tworzeniem takiej formacji być może zajmą się już następcy Tuska i jego przyjaciela, Jarosława Kaczyńskiego, teraz jednak zmierzająca ku temu machina wprawiana jest w ruch.

A kiedy taka partia powstanie… żegnajcie nam, resztki praw i wolności człowieka i obywatela, witaj za to, obozie koncentracyjny, w jakim będziemy niewolniczo harowali, by pomnożyć niezmierzone bogactwa Bezosów, Musków i innych Kulczyków.

Powiecie, że to political fiction. Cóż, dziś może się tak wydawać… Niemniej jednak w polityce nigdy nie należy mówić „nigdy”, a niszczenie opozycji przez Tuska – politykiera równie antydemokratycznego, co Kaczyński – nie odbywa się przecież bez przyczyny… Może właśnie takiej, jak ta zasugerowana przeze mnie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor