Złudne zjednoczenie

Pan Donald Tusk, nowy/stary lider Platformy Obywatelskiej, co jakiś czas mówi o zjednoczeniu opozycji anty-PiS-owskiej, czyli o konieczności utworzenia wspólnej jej listy. Marzenie to podzielają też liczni niechętni Bezprawiu i Niesprawiedliwości komentatorzy i publicyści.

Na razie jednak szanse na jego realizację wydają się być mizerne. Szymon Hołownia, stojący na czele ciągle się rodzącej (jak dotąd nie ujawnił, poza jednym, specjalistów, którzy mają dla owej formacji pracować) Polski 2050, odmawia przyłączenia się do takowej wspólnej listy. Podobne deklaracje składa Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący Polskiego Stronnictwa (niezbyt) Ludowego. Włodzimierz Czarzasty, lider Lewicy, informuje, że jego ugrupowanie decyzję co do ewentualnego wspólnego startu z Koalicją Obywatelską podejmie na pół roku przed wyborami.

Czynnikiem przeciwdziałającym utworzeniu takiej opozycyjnej listy jest też… Donald Tusk oraz PO. I nie chodzi już o to nawet, że jest to formacja konserwatywna, czyli mająca ideologicznie sporo wspólnego z faszystowskim Bezprawiem i Niesprawiedliwością (niedawno pisałem, że, przykładowo, obie te partie podzielają wizję Polski jako zacofanego mentalnie, klerykalnego zaścianka Europy, stanowiącego rezerwuar taniej siły roboczej dla międzynarodowych koncernów i korporacji), lecz o zachowanie Platformersów wobec potencjalnych koalicjantów. Otóż, ze strony Tuska i jego partii ciągle dochodzi do ataków na Lewicę, Polskę 2050, a nawet PSL. Jak trzeźwo zauważył Włodzimierz Czarzasty, jedynym ugrupowaniem nie-PiS-owskim, jakiego były premier i przewodniczący Rady Europejskiej NIE atakuje, pozostaje Konfederacja. Czyżby to z tymi neonazistami chciała PO utworzyć wspólną listę? Niewykluczone; konserwatyzm i neonazizm mają wiele punktów wspólnych, np. umiłowanie dla nieludzkiego systemu kapitalistycznego w jego najdzikszym, neoliberalnym wydaniu, czyli dla modelu gospodarczego praktykowanego w obozach koncentracyjnych. Tusk wykazuje zresztą nad wyraz wysoki poziom, jak na polityka RZEKOMO demokratycznego, tolerancji, a wręcz przychylności dla skrajnej prawicy (innej niż PiS, z którym walczy o stołki), o czym świadczy nie tylko „życzliwe spojrzenie” i brak ataków na Konfederację, ale też korzystanie z prawniczych usług Romana Giertycha, który, reaktywując przed laty Młodzież Wszechpolską, odegrał poczesną rolę w hitleryzacji Polski, szerzeniu nienawiści i eurosceptycyzmu, a także wylansował wielu dzisiejszych Konfederatów. Z którymi nadmienić trzeba, żadne ugrupowanie prawdziwe szanujące demokrację na wspólną listę nie wejdzie.

Zresztą, próba spełnienia owego elekcyjnego marzenia licznych przeciwników mafii/sekty Kaczyńskiego już była. Chodzi rzecz jasna o Koalicję Europejską, startującą w ostatnich wyborach do Europarlamentu; tworzyła ją większość ówczesnych partii nie-PiS-owskich poza neonazistami i Wiosną (co było, moim zdaniem, ogromnym błędem Roberta Biedronia). Nie odniosła zwycięstwa, mimo uzyskania niezłego wyniku. No, ale KE zdołała stworzyć wspólny program, ponieważ poglądy PO, Nowoczesnej, SLD i PSL-u na Unię Europejską oraz miejsce Polski w jej strukturach były bardzo podobne. Po wyborach pojawiły się jednak tarcia i Koalicja się rozsypała.

No właśnie, nie odniosła zwycięstwa… Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, wspólny start kilku partii z jednej listy wcale nie oznacza, że głosy, jakie mogłyby uzyskać, kandydując oddzielnie, uległyby zsumowaniu. Przeciwnie, licznych wyborców takie zjednoczenie mogłoby wręcz zniechęcić. Przykładowo, obywatel popierający PO może odczuwać dalece posuniętą awersję wobec Lewicy, i odwrotnie – ktoś, kto w każdych wyborach swój głos oddaje na lewicowych kandydatów, może stanowić elektorat negatywny Platformy (czyli w żadnym razie na nią nie zagłosuje); gdyby partie te wystartowały z jednej listy, obaj ci wyborcy prawdopodobnie zniechęciliby się i nie poszli na wybory, traktując owo zjednoczenie jako zdradę ideałów.

Mieliby zresztą całkiem sporo racji.

Otóż, jako się rzekło, Koalicja Europejska powstała, bo tworzące ją ugrupowania ze względu na swój euroentuzjazm dały radę wypracować wspólny program. Ale to były wybory EUROPEJSKIE. Krajowe są zupełnie inną parą kaloszy. Tu dochodzimy do chyba najważniejszej kwestii, czyli ideologii.

Jak mianowicie dałoby się pogodzić klerykalny, betonowy konserwatyzm PO i PSL-u, z klerykalnym konserwatyzmem, ale jednak zawierającym liberalny element w postaci szacunku dla praw człowieka w wykonaniu Polski 2050, z postępowymi ideałami Lewicy tudzież Zielonych (o ile ci pozostają wierni swoim ideałom, gdyż ich trwanie w koalicji z Platformą każe zadać pytanie, czy tak jest rzeczywiście)? Politycy tych ugrupowań nie byliby w stanie, nie zdradzając swoich – a przede wszystkim naszych, wyborców – przekonań, osiągnąć wspólne stanowisko w kwestiach tak fundamentalnych jak: świeckość państwa (tylko Lewica, Zieloni, Inicjatywa Polska i ewentualnie Nowoczesna byłyby ZA, ale te trzy ostatnie partie należą do Koalicji Obywatelskiej, tzn. pozostają stłamszone przez PO), prawa człowieka (zwłaszcza kobiet, mniejszości seksualnych i innych oraz pracowniczych – jedynie Lewica i być może Zieloni manifestują pełne dla nich poszanowanie), polityka społeczna i gospodarcza (chyba tylko Lewica, ewentualnie jeszcze Zieloni chcą prowadzić jakąkolwiek), walka z katastrofą klimatyczną, itd. Ewentualna ich koalicja musiałaby zatem mieć KILKA programów, i to w wielu kwestiach skrajnie od siebie różnych, a to dla wyborców byłoby nieczytelne. A bez dobrego programu, czyli atrakcyjnej dla społeczeństwa (nie jedynie dla kapitału) wizji Polski, nie da się odnieść wyborczego zwycięstwa nad Bezprawiem i Niesprawiedliwością.

Tak naprawdę, od strony czysto ideologicznej, wspólną listę mogłyby stworzyć PiS, Konfederacja, PO i ewentualnie PSL – trudno powiedzieć, czy nie dołączyłaby do nich jeszcze Polska 2050 – bowiem ich programy są bardzo do siebie podobne. Tylko te stołki, ach, te stołki…

W sprawie zatem koalicji ugrupowań nie-PiS-owskich, więcej uwidacznia się argumentów PRZECIW, niźli ZA. A jeżeli pan Tusk mówi o wspólnej liście, to kryje się za tymi jego słowami zamysł zdominowania, zniszczenia i przejęcia elektoratu partii innych niż PO (i PiS oczywiście), zwłaszcza Lewicy, będącej solą w oku klerykalnych, antydemokratycznych konserwatystów postsolidarnościowych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor