Człowiek rekinowi rzeźnikiem

Sezon mamy jesienno-zimowy, tzn. jesień powoli dobiega końca, zima zbliża się natomiast wielkimi krokami. Czy przyniesie ona mróz i śnieg, zobaczymy; w dobie wywołanych przez kapitalistów i ich kapo (np. prawicowych polityków i neoliberalnych ekonomistów) katastrofalnych zmian klimatu wiele opcji pogodowych wchodzi w grę. W każdym razie, okres to niezbyt korzystny dla naszego zdrowia, nie tylko ze względu na kolejną falę COVID-19 (nie oszukujmy się, choroba owa, podobnie jak inne zakaźne, będzie powracała każdej jesieni i zimy, bo wówczas ograniczamy naszą aktywność na świeżym powietrzu, skutkiem czego stajemy się bardziej narażeni na zakażenie koronawirusem i innymi drobnoustrojami), lecz także z tej jakże prostej przyczyny, że po prostu łatwo jest się przeziębić.

I właśnie dlatego jest to czas pomnożonego udoju dla kapitalistów będących właścicielami firm farmaceutycznych. Bo ludzie kupują więcej leków oraz suplementów diety. Te ostatnie reklamowane są we wszystkich mediach masowych, jesienią i zimą można się wręcz porzygać od wciskania nam, jak taki czy inny specyfik (formalnie będący żywnością) poprawi naszą naturalną odporność, a wręcz wyleczy różnorodne przypadłości, ciężkie choroby wliczając (choć lekiem nie jest). Tak naprawdę suplementy owe na nic nie pomagają (chyba, że na zasadzie efektu placebo), a nie zdziwiłbym się, gdyby działanie niejednego było wręcz szkodliwe, np. uzależniające. No, ale wszyscy chcemy być zdrowi, toteż w okresie, kiedy jesteśmy bardziej niż wiosną czy latem narażeni na pogorszenie stanu naszego zdrowia, stajemy się – nie wszyscy, oczywiście – bardziej podatni na wciskanie nam rzekomo cudownych pseudo-driakwi.

Mnie osobiście najbardziej wkurzają (przepraszam za nazbyt delikatne słownictwo, w znikomym zaledwie stopniu oddające moje emocje w tym zakresie, ale przyjąłem zasadę, że na blogu nie używam wulgaryzmów, poza najbardziej uzasadnionymi przypadkami) reklamy suplementów diety zawierających olej z wątroby rekina; przynajmniej tak twierdzą reklamodawcy, i na użytek niniejszej notki przyjmijmy, iż nie bujają nas oni w tym względzie. Substancja owa ma wspaniale wzmocnić naszą biologiczną odporność, chroniąc nas tym samym przed przeziębieniem tudzież innymi schorzeniami. Czy faktycznie taką ochronę zapewnia, nie wiem i nie rozstrzygam, mimo iż osobiście w to wątpię.

Ale mniejsza z tym. Istotne jest to, że zawsze, kiedy ogląda reklamy suplementów diety opartych na oleju z wątroby rekina, zadaję sobie pytanie, czy rekin tak dobrowolnie oddaje tenże olej. Rzecz jasna, jest ono retoryczne, i tu dochodzimy do clou sprawy.

Otóż, literatura popularna i kinematografia często przedstawiają rekiny – ze szczególnym uwzględnieniem żarłaczy białych, nie wiadomo, dlaczego nazywanych „ludojadami” – jako gigantyczne zagrożenie dla istot ludzkich. Czytając lub oglądając takie dzieła (aczkolwiek gwoli sprawiedliwości podkreślić należy, że Szczęki Petera Benchley’a i ich ekranizacja w reżyserii Stevena Spielberga znacząco przyczyniły się do rozwoju badań nad rekinami i zwiększenia stanu wiedzy oraz świadomości społecznej na ich temat), odnieść można wrażenie, iż ryby owe nic innego nie robią, jak tylko czyhają w oceanach i morzach (a czasem wręcz w zbiornikach wody słodkiej, bo są i takie szmiry) na pływaków, nurków, rybaków oraz wszelkie jednostki pływające, jakie tylko człowiek zwodował, by siać śmierć i zniszczenie. Prawda wygląda zupełnie inaczej. Ludzkie mięso nie tylko nie jest ulubionym przysmakiem rekinów (przedstawiciele zdecydowanej większości ich gatunków są zresztą zbyt mali, by zaatakować człowieka, a te największe, jak rekin wielorybi czy długoszpar, żywią się planktonem), wręcz im szkodzi, pokąsania ludzi przez żarłacze zdarzają się incydentalnie (najczęściej nurkowie lub surferzy brani są przez te zwierzęta za fotki lub też rekiny gryzą pod wpływem poczucia zagrożenia), zaś ich ataki na łodzie to w większości legendy.

Realna sytuacja jest odwrotna, tzn. człowiek pozostaje gigantycznym zagrożeniem dla wspaniałych owych morskich stworzeń. Masowe rybołówstwo przyczyniło się do zmniejszenia populacji rekinów o około 90 proc. w ciągu tylko dwóch ostatnich dekad, niektóre gatunki znalazły się na skraju wymarcia. Nasi dzisiejsi bohaterowie giną zaplątani w sieci służące do łowienia innych ryb lub przypadkowo nadziewają się na wykorzystywane w tym samym celu haki (już nie wspominając o tym, że zabija je zaśmiecenie i ogólnie zanieczyszczenie oceanów). Same również, podobnie jak płaszczki, pozostają celem masowych połowów. Poluje się na nie już to z powodu wspomnianego wyżej oleju, już to dla skóry, kości zębów i mięsa. To ostatnie pozyskuje się głównie z płetw – obcinane są one ŻYWEMU rekinowi, który potem wrzucany jest z powrotem do wody. Odrażający, sadystyczny ów proceder doprowadza do okrutnej śmierci stu milionów ryb każdego roku (nie wiem, bom informacji nie znalazł, ile rekinów mordowanych jest dla oleju z ich wątroby, podejrzewam wszelako, iż w grę wchodzą podobne liczby… o ile nie jeszcze większe). A potem burżuje żrą owe płetwy, podbudowując swoje ego, zaś kapitaliści – właściciele gigantycznych koncernów rybackich, podobnie jak kapitaliści – właściciele restauracji, koszą miliardowe zyski, skąpane we krwi niewinnych zwierząt.

A że rekiny, jak wszystkie inne drapieżniki, pełnią niezbędną rolę w utrzymaniu równowagi ekologicznej, ich rabunkowe, nieracjonalne trzebienie w imię zaspokojenia chciwości kapitalistycznych pasożytów, może ową równowagę wydatnie zaburzyć, co jest groźne dla całej natury, czyli również dla naszego gatunku.

No, ale wielokrotnie już stwierdzałem – podobnie zresztą jak ludzie znacznie ode mnie mądrzejsi – że kapitalizm jako system społeczno-ekonomiczny oraz kapitaliści jako klasa społeczna stanowią gigantyczne zagrożenie dla naszej planety i zamieszkujących ją organizmów.

Cóż, mięsa, rybie wliczając, nie jadam, toteż potrawami z rekinich płetw ani innych części ciała zainteresowany nie jestem, a już na pewno nie chciałbym za nie zapłacić. Podobnie nie zamierzam kupować suplementów diety opartych na oleju z wątroby tych ryb (ani nie nabywam tranu żadnego zwierzęcia). Tego typu działania, my, konsumenci, możemy podjąć, by w minimalnym choćby stopniu przyczynić się do ratowania przyrody niszczonej przez kapitalistów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor