Złe tradycje

Konserwatyści (i nie tylko!) lubią podkreślać wartość tradycji, mówić/pisać, jakie to one są cudowne, przytaczać argumenty, dlaczego nie można od nich odchodzić. I okej, wolno im tak twierdzić; bywa zresztą, że mają rację, np. w przypadku pięknych tradycji wywodzących się z poczucia humanitaryzmu lub podkreślających odrębność kulturową (która wszak nie może prowadzić do nienawiści!) danej grupy.

Jednakże umiłowanie owo nie powinno wiązać się z fanatyzmem bądź inną formą bezmyślności. Nie ma otóż sensu podtrzymywanie zwyczaju czy choćby kultywowanie określonego zachowania tylko dlatego, że bywa nazywany tradycyjnym (niekiedy zresztą fałszywie, o czym więcej będzie w dalszej części notki).

I tak, wegetarianie lub weganie w żadnym razie nie mają obowiązku jeść karpia ani innych potraw rybnych, mięsnych, itd. z okazji Wigilii tudzież jakichkolwiek świąt. Ich sumienie, miłość do zwierząt oraz życia jako takiego są ważniejsze niż to, co pewna – nawet bardzo duża – część społeczeństwa uważa za tradycję. Identycznie rzecz ma się z osobami, którym mięso po prostu nie smakuje; dlaczego miałyby psuć sobie przyjemne chwile, na siłę jedząc przyrządzone z niego potrawy?

Są też tradycje po prostu złe, od których należy odejść (i w istocie, wielu świadomych ludzi tego właśnie się domaga) ze względu na humanitaryzm oraz poczucie przyzwoitości. Przykładem jest choćby odrażająca corrida w krajach hiszpańskojęzycznych, czy równie paskudna gonitwa byków (Encierro, najsłynniejsze odbywa się w Pampelunie), nie wspominając o brytyjskim polowaniu na lisy, naszym Hubertusie, itd. Chyba trudno znaleźć państwo, w którym tego typu chorych zwyczajów, najczęściej o charakterze rozrywkowym i komercyjnym, związanych z – niejednokrotnie masowym – krzywdzeniem i mordowaniem zwierząt nie ma; w większości uzasadniane są one właśnie tradycją, i trudno się dziwić, skoro innej przyczyny nie mają (myślistwo sensowne jest co najwyżej na terenach, gdzie warunki naturalne uniemożliwiają uprawę roli na poziomie gwarantującym zaspokojenie potrzeb żywnościowych ludności, ale tam zwierzęta zabija się, by przeżyć, co w niektórych tylko przypadkach wiąże się z uświęconymi w ten czy inny sposób zwyczajami). Aktywiści broniący praw zwierząt i w ogóle ludzie cechujący się wrażliwością na los istot żywych od dawna postulują, by od tych okropieństw odejść. I faktycznie, rośnie w poszczególnych społeczeństwach świadomość, że tego typu tradycje są złe.

Są też wstrętne, szkodliwe i krzywdzące masowe zachowania, które określa się mianem tradycji, mimo iż wcale nie mają z nią wiele wspólnego. W Polsce chyba sztandarowym przykładem takiego okropieństwa jest opalanie fajerwerków, petard tudzież im podobnych świństw w Sylwestra (a także z okazji kościelnych odpustów).

Zacznijmy od tego, że fajerwerki stanowią element świątecznych tradycji, ale w Chinach, ewentualnie innych krajach, gdzie dominuje kultura konfucjańska. Właśnie stamtąd rozeszły się na resztę świata, trafiając również do Europy, Ameryki, itd. Wykorzystuje się je od lat do żegnania starego roku i witania nowego (acz w ostatnich czasach co bardziej świadomi włodarze miejscy zastępują te okropne wystrzały znacznie mniej szkodliwymi, za to o wiele bardziej estetycznymi pokazami laserów), co rzekomo ma być tradycją, a tak naprawdę jest czystą komercją, źródłem gigantycznych zysków dla producentów tego świństwa (tak, z reguły chińskich) oraz międzynarodowych sieci handlowych. Z pomocą reklam oraz kultury popularnej wmawiają nam oni (czyż kapitalizm nie jest systemem totalitarnym?), iż wystrzałowy Sylwester to „tradycja”, przeto strzelać wręcz „musimy”, po to rzecz jasna, by jak najwięcej spośród nas kupiło za ciężkie pieniądze to dziadostwo i…

Ano właśnie. Aktywiści na rzecz ochrony zwierząt od lat podkreślają (powoli, acz stale zwiększając społeczną świadomość w tym zakresie), że fajerwerki są bardzo szkodliwe dla naszych domowych pupil (kto ma psa czy kota, doskonale o tym wie) oraz zwierzaków dziko żyjących; na skutek wystrzałów ginie chociażby bardzo wiele ptaków. Katusze przeżywają również ludzie, na przykład osoby (ze szczególny uwzględnieniem dzieci) w spektrum autyzmu. Masowe strzelanie powoduje także przyrost zanieczyszczenia środowiska, nie tylko powietrza, ale też gleby; po każdym wszak Sylwestrze wszędzie, łąki i lasy wliczając, walają się tony przesyconych chemikaliami śmieci. Mówiąc krótko: szkody, szkody i jeszcze raz szkody – jako się rzekło, w imię zysków kapitalistów, jacy z pomocą rozlicznych technik manipulacyjnych wpoili ludziom, iż ten huk i smród dają gigantyczną radochę.

Obywatele i obywatelki się więc trują, hałasują, krzywdzą siebie nawzajem oraz zwierzęta. Najwyższa pora z tym skończyć! Na szczęście, rozumie to coraz więcej osób, które nie tylko deklarują – na łamach portali społecznościowych chociażby – że nie strzelają w Sylwestra, ale też namawiają innych do pójścia tą drogą.

Bo naprawdę można się dobrze bawić bez huku i smrodu, a zwłaszcza bez robienia krzywdy innym organizmom.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor