Czego mogliby chcieć?

Prawica postsolidarnościowa, zarówno umiarkowana (PO), jak też skrajna (PiS), od dawna straszy nas wojną z Rosją. Wynika to z jej programowej, fanatycznej rusofobii, stymulowanej przez USA (dzięki czemu mogą nam wciskać swoje drogie surowce i złom z demobilu) oraz Niemcy (pozbywają się z rynku rosyjskiego i ogólnie post-radzieckiego konkurencji w postaci polskich firm); już kiedyś o tym pisałem. W każdym razie, czy to słuchając Tuska, czy Kaczyńskiego, czy kogokolwiek z partii jednego i drugiego, dojść można do wniosku, że ten wredny, odpowiedzialny za całe zło tego świata Putin (ostatnio do spółki ze swoim białoruskim kolegą) nic innego nie robi, jak tylko planuje podbój (k)raju nad Wisłą, w wymiarze ekonomicznym, politycznym oraz militarnym. Wiadomo, ruskie szpony, krwią ociekające, od zawsze wyciągają się po „świętą polską ziemię”, a Rosjanie o niczym innym nie marzą, jak tylko o gwałceniu Polek.

Cóż, fajnie to wygląda jako pomysł na powieść szpiegowską albo bajkę dla bezmózgiego nacjonalisty, ale jeśli rzecz całą przemyśleć spokojnie, rzeczowo i z dystansu, to wyjdzie nam, że…

No właśnie, trudno zaprzeczyć, iż Władimir Władimirowicz Putin sprawuje władzę w sposób niedemokratyczny (co w jego państwie stanowi normę; jedynym politykiem, jaki na serio usiłował zdemokratyzować Rosję, był Lenin, ale poniósł na tym polu fiasko) i jest imperialistą (aczkolwiek o wiele mniej zachłannym i niebezpiecznym niż Amerykanie, co to pół świata podpalili). Czego jednak zarówno on sam jako człowiek, jak też Rosja jako państwo miałaby szukać AKURAT w Polsce?

Federacja Rosyjska ma największe terytorium na świecie (17 075 400 km2), zamieszkuje ją blisko 150 mln ludzi. Jej gospodarka niedawno wyszła z recesji – co nie udaje się takiej chociażby Unii Europejskiej – a tamtejszy rynek jest bardzo chłonny i przyciąga kapitał z całego niemal świata. Nadto przezwyciężyli Rosjanie bardzo poważny kryzys demograficzny. Od kilkunastu lat państwo to modernizuje swoją armię, która pod względem technologicznym wyprzedzać zaczęła amerykańską, nadto rozwija technologię kosmiczną.

Czym zatem Polska miałaby kusić tę potęgę? Surowcami? Brednia – nasze są na wykończeniu, podczas gdy Federacja Rosyjska ma na, a raczej pod swoim terytorium całą tablicę Mendelejewa, zaś handel głównie ropą naftową i gazem ziemnym stanowi, obok sprzedaży broni i technologii kosmicznej, główny filar jej gospodarki (co zresztą stanowi dla niej zagrożenie, bowiem stabilność ekonomiczna tego państwa w zbyt dużym stopniu uzależniona jest od cen surowców na światowych rynkach).

Bogactwem? No dobra, jeśli chodzi o PKB, Polska zalicza się do dwudziestu najbogatszych państw świata, niemniej jednak jest on generowany głównie przez zagraniczne koncerny, jakie skolonizowały (k)raj nad Wisłą na skutek zdradzieckiego i zbrodniczego planu Balcerowicza; nasz szczątkowy kapitał pełni wobec nich funkcję głównie podwykonawczą. A montownie światowych gigantów przemysłowych oraz markety sieci handlowych Rosjanie mają u siebie, nie wspominając już o tym, iż dysponują własnym przemysłem, znacznie większym niż polski. No i, jeśli spojrzymy chociażby na modele samochodów oferowane na polskim i na rosyjskim rynku, okaże się, że te u naszych wschodnich sąsiadów są… droższe, lepiej wyposażone i mają mocniejsze silniki (co wynika też z łagodniejszych niż u nas norm czystości spalin); a przecież ich producenci dostosowują swoją ofertę do zamożności potencjalnej klienteli, czyli danego społeczeństwa…

W (k)raju nad Wisłą nie ma również znaczącej pod względem liczebnym mniejszości rosyjskiej (inaczej niż chociażby w Państwach Bałtyckich), „ochrona” której mogłaby stanowić uzasadnienie polityczne (rzecz jasna lipne) dla ewentualnej agresji. Tym bardziej nie istnieje w Polsce obszar, gdzie dominowałby język rosyjski i tamtejsza kultura, który Rosja mogłaby ewentualnie zaanektować, tak, jak to się stało z Krymem chociażby. Mamy za to całą masę rusofobów, wychowanych nie tylko na prawicowej propagandzie, ale też na amerykańskiej kulturze popularnej, przesyconej wrogością wobec wszystkiego, co rosyjskie i ogólnie wschodnie; ich obecność raczej nie zachęca Putina i innych moskiewskich decydentów do ewentualnej agresji.

Fanatyzm religijny? Rosjanie mają u siebie od czorta fanatyków: prawosławnych, muzułmańskich, szamanistycznych i innych. Podobnie rzecz się ma z nieuczciwymi kapitalistami, wyprowadzającymi gigantyczne pieniądze do rajów podatkowych.

Mówiąc krótko, trudno znaleźć jakiś sensowny powód do rosyjskiej agresji na Polskę, która byłaby po prostu kosztowana i niezbyt opłacalna w wymiarze stricte finansowym, nie wspominając o politycznym. Zresztą, działania polityczne, a tym bardziej militarne w tym kierunku byłyby najzupełniej bezsensowne. Jeden kraj może dziś kontrolować inny przy pomocy ferm trolli internetowych; nie musi go zajmować. No i każdy oligarcha rosyjski ma pieniądze tak duże, że bez problemu, stuprocentowo pokojowo nabyłby zarówno (k)raj nad Wisła, jak też w zasadzie każde państwo europejskiej; oczywiście, odbywałoby się to poprzez wykupywanie poszczególnych sektorów gospodarczych i firm.

Jednakże wojna z Federacją Rosyjską wcale nie jest wykluczona. Pamiętajmy, iż nasze państwo od 1989 roku pozostaje narzędziem amerykańskiego imperializmu, a ten od zakończenia II wojny światowej ukierunkowany był najpierw przeciwko ZSRR, a obecnie przeciwko Rosji. W ostatnich latach na głównego konkurenta, czyli potencjalnego wroga USA wyrastają wprawdzie Chiny, lecz sytuacja zmienić się może w każdego chwili, skutkiem czego to Moskwa znów znajdzie się na celowniku imperium zła. I to ono może wywołać ewentualny konflikt zbrojny między Polską a Rosją. Oczywiście dla nas byłby on tragiczny w skutkach…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor