Prywatne obozy koncentracyjne

Niedawno Polską wstrząsnęły wieści o interwencjach obrońców zwierząt i organów ścigania w schroniskach dla zwierząt w Wojtyszkach, Radysach, Bystrym i kilku innych miejscowościach. Dochodziło tam do nieludzkich praktyk wobec podopiecznych, zwłaszcza psów, bo to one najczęściej trafiają do takich właśnie miejsc. Zwierzaki były pokaleczone, brudne oraz zagłodzone, niektóre z racji panujących w schroniskach warunków nie mogły się poruszać, panicznie bały się już to ludzi, już to innych zwierząt. Mówiąc krótko, znajdowały się w stanie typowym dla więźniów obozów koncentracyjnych… bo w sumie nimi właśnie były owe placówki – zaliczane do największych tego typu w Unii Europejskiej.

Co łączy te schroniska? Ano, to, że stanowiły one własność prywatną, z czego wynikało, iż prowadziły działalność komercyjną, dla zysku. I taka właśnie była główna przyczyna zwierzęcej tragedii. Ale po kolei.

W Polsce obowiązek ratowania bezdomnych zwierząt spada na gminy. Te, jeśli mają na to środki, budują i prowadzą swoje schroniska, jeżeli zaś nie, to podpisują kontrakt z prywatnymi placówkami tego typu (prowadzenie schroniska w celach komercyjnych jest w Polsce dozwolone) i przelewają im środki na pomoc dla psów, kotów, itd. I tu pojawia się pole dla kapitalistów do zwiększenia zysku.

Ten w kapitalizmie uzyskiwany jest, jak wiemy, głównie w procesie wyzysku, czyli płacenia pracownikom poniżej wartości ich siły roboczej (mówiąc prosto, jest to oszczędzanie na pracy), a także redukowaniu kosztów stałych prowadzenia działalności, czyli np. tych związanych z infrastrukturą. Na schronisku wzbogacić się można w stosunkowo prosty sposób: mieć jak największy teren, przyjąć nań możliwie najwięcej podopiecznych, a potem oszczędzać, na czym się da, skutkiem czego zostanie więcej z pieniędzy, jakie płyną od samorządów (oczywiście trzeba zawrzeć kontrakty z jak największą liczbą gmin czy powiatów). A zatem wydawać jak najmniej forsy na karmę, opiekę weterynaryjną, środki czystości, pracowników (można zatrudnić np. więźniów, bo wtedy przyoszczędzi się na wynagrodzeniach, a co istotniejsze, będą milczeli o nieprawidłowościach, byle nie stracić roboty, co wiązałoby się dla nich z kłopotami), itd. Absolutnie nie wolno oddawać zwierząt do adopcji – adoptujący za przygarnięcie pupila nie płaci, czyli nie generuje dochodów, a co ważniejsze, jeśli iluś tam ludzi odbierze zmaltretowanego psa czy kota, bardzo łatwo wyda się, iż schronisko jest obozem koncentracyjnym. Ostatnim warunkiem utrzymywania odkręconego kurka z publiczną kasą jest dbałość o to, by w papierach wszystko wyglądało okej – jednostki samorządu terytorialnego, jakie podpisują kontrakty z prywatnymi schroniskami, kontrole wydawania środków w tym zakresie ograniczają z reguły do sprawdzania dokumentacji; kontrolerzy rzadko pojawiają się na miejscu, a jeśli tak się stanie, to wystarczy pokazać im co bardziej zadbane zwierzaki.

Stanowiąca istotę kapitalizmu, wynikająca z istnienia prywatnej własności środków produkcji zasada maksymalizacji zysków stanowi zatem główną przyczynę, dla której PRYWATNE schroniska (mam nadzieję, że nie wszystkie) zmieniają się w obozy koncentracyjne (w których to placówkach, począwszy od XIX wieku, wypracowano metody zarządzania stosowane w większości kapitalistycznych przedsiębiorstw oraz gloryfikowane przez neoliberałów w rodzaju pana Matczaka) dla psów, kotów i innych zwierząt. Po prostu, taki sposób ich prowadzenia gwarantuje znaczące i łatwe do uzyskania przychody, co wykazałem powyżej. A dobrostan podopiecznych? Przecież ten w kapitalizmie się nie liczy, podobnie jak etyka, moralność, itd.

Toteż obrońcy zwierząt i ich praw od lat domagają się zdelegalizowania prywatnych, komercyjnych schronisk. Byłby to, rzecz jasna, krok w dobrym kierunku, ale potrzebne są też inne zmiany systemowe. Niektórzy eksperci zalecają chociażby utworzenie sieci powiatowych placówek tego typu, w kosztach utrzymania których i kontrolowaniu ich partycypowałyby gminy, co gwarantowałoby lepszy sposób finansowania pomocy dla bezdomnych psów, kotów, itd. Innym pomysłem jest obowiązkowe chipowanie wszystkich zwierząt domowych (te adoptowane z dobrych schronisk taki chip mają), dzięki czemu w razie zgubienia się lub ucieczki można byłoby łatwo namierzyć opiekuna i oddać mu pupila, zamiast wieźć go do schroniska; dzięki temu koszta funkcjonowania całego systemu byłyby niższe, teraz bowiem zawyżają je właśnie zgubione zwierzęta, docelowo trafiają do schroniskowych boksów.

Póki jednak te rozwiązania nie zostaną zdrożone, możemy łatwo sprawdzić, czy dana placówka jest schroniskiem, czy obozem koncentracyjnym. To pierwsze jest z reguły publiczne, prowadzi adopcje zwierząt, a jeśli przyjmuje pomoc rzeczową w postaci karmy, apeluje, by była ona dobrej jakości (podaje wówczas określone marki).

Jeśli zaś chodzi o podopiecznych, to sam od sześciu lat mam psiaka adoptowanego ze schroniska działającego w mojej gminie. To wspaniały, wierny przyjaciel. Piesek, kotek i inny zwierzak potrafi naprawdę piękne odwdzięczyć się za zapewnienie mu ciepłego, kochającego domu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor