Napisali liścik pasterze

No i stało się. Polski Episkopat zareagował na kolejne afery pedofilskie i film Tylko nie mów nikomu – bardzo zresztą dobry – autorstwa braci Sekielskich. Nie pierwsza to, warto pamiętać, reakcja biskupów w tej kwestii; przypomnijcie sobie choćby ich żałosną konferencję prasową, którą Szymon Hołownia nazwał, trafnie, „transmisją z samobójstwa”. Tym razem przybrała formę listu pasterskiego, odczytanego wczoraj w kościołach. Wysłuchałem. I jestem zniesmaczony, choć o żadnym zaskoczeniu umowy nie ma.
Nie spodziewałem się bowiem, że purpuraci przeproszą, toteż nie zaskoczyło mnie, iż ograniczyli się do wyrażenia (chyba nieszczerego) ubolewania. Spodziewałem się za to dużo gładkich słówek, no i faktycznie, owo dzieło ghostwriterów wręcz nimi ociekało. Gorzej – choć i to niczym niezwykłym, biorąc pod uwagę dotychczasowe ich postępowanie, nie było – że „dostojni” hierarchowie w swoim liście zrobili wszystko, aby rozmydlić winę swoją i organizacji religijnej, do której należą.
Otóż, zbrodnia molestowania seksualnego i gwałcenia licznych dzieci, i to na przestrzeni wielu lat, zredukowana została li tylko do „zgorszenia”. Owszem, tego typu odrażające czyny SĄ gorszące. Niemniej jednak na zgorszeniu się w tym wypadku bynajmniej nie kończy.
Zarówno bowiem molestowanie seksualne, jak też gwałt (niezależnie, czy na osobie mało-, czy pełnoletniej) to przestępstwa, za które grozi odpowiedzialność karna… podobnie jak za ich ukrywanie (panie Jędraszewski i inni panowie z listy Fundacji Nie Lękajcie Się – to do was!). Innymi słowy, zarówno księża pedofile, jak i biskupi, którzy aktywnie przyczyniali się, by ci zboczeńcy uniknęli przewidzianej prawem odpowiedzialności, powinni stanąć przed sądem, a następnie – jeśli ów orzeknie o ich winie – zostać ukarani. Tematu tego wszelako w rzeczonym liściku nie poruszono; ograniczono się jedynie do apelu o zgłaszanie czynów pedofilskich Kościołowi (jak to wygląda i co się potem dzieje ze sprawcami, pokazali, na ile zdołali, bracia Sekielscy; wstrząsające jest to, że ofiary księży pedofilów nie są stronami w procesie kanonicznym przeciwko ich oprawcom – chory absurd!) oraz świeckim organom ścigania (tu trzeba napisać, że i one mają w Polsce problem z prawidłową reakcją na przestępstwa seksualne).
Dalej, ograniczając pedofilię kleru li tylko do „zgorszenia”, biskupi najprawdopodobniej nie włożyli najmniejszego wysiłku, by choćby minimalnie wczuć się w sytuację ofiar, a przecież właśnie o tych ludzi powinno się rozchodzić. Otóż, i molestowanie seksualne, i – zwłaszcza – gwałt to zbrodnie gorsze niż zabójstwo, wyrządzają bowiem większą krzywdę niż przerwanie biologicznej egzystencji, ponieważ pozostawiają niemożliwą do opisania traumę na resztę życia, a jednocześnie odzierają dotkniętą nimi osobę z poczucia ludzkiej godności. Są skrajną seksualizacją, tzn. redukcją osoby ludzkiej (w tym wypadku, o zgrozo, dziecka) wyłącznie do funkcji OBIEKTU zaspokajającego cudze potrzeby seksualne, i to pod przymusem. Trauma ta często negatywnie wpływa na dorosłe życie ludzi molestowanych i gwałconych w dzieciństwie, niekiedy wręcz uniemożliwiając im normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, założenie rodziny, itd. Powoduje depresję, prowadzić może do prób samobójczych (podjęli je niektórzy bohaterowie filmu Tylko nie mów nikomu). To coś znacznie poważniejszego niż li tylko zgorszenie! Osoba zgorszona może zniechęcić się do jakiejś idei czy religii, ale nie zaznaje przez to tak głębokiej, dożywotniej krzywdy; zgorszenie nie jest raną, która de facto nigdy się w pełni nie goi.
Sądzę, że polscy hierarchowie kościelni doskonale to rozumieją. Lecz w ordynarny sposób próbują zredukować swoją winę.
W liście przytaczali kilka razy cytat z Jezusa, że dla kogoś, kto sieje zgorszenie, lepiej byłoby uwiązać sobie kamień młyński u szyi i rzuć go w morze. No to niech wiążą go sobie czym prędzej, bo mnie zgorszyli. Oczywiście nie tymi epistolarnymi wypocinami, co to je wczoraj na mszach odczytywano, lecz ukrywaniem przez całe dekady przestępstw pedofilskich dokonanych przez księży i zakonników, a także tym, że robili wszystko, by ich ofiarom nie pomóc.
Na koniec – żywię wielki szacunek dla tych księży i biskupów, którzy uczciwie domagają się, by Kościół katolicki podjął realne kroki przeciwko pedofilii niektórych swoich funkcjonariuszy, jak również, aby choć spróbował naprawić krzywdy wyrządzone ofiarom zboczeńców w sutannach i habitach. Są tacy kapłani i hierarchowie, nawet w Polsce. Krytyczne ostrze tejże notki nie jest w nich wymierzone.
Niestety, obawiam się, iż kościelna omerta nie pozwoli wdrożyć skutecznych instytucjonalnych rozwiązań, jakie umożliwiłyby eliminację pedofilów ze stanu kapłańskiego, wraz z chroniącymi ich biskupami, o pomocy dla pokrzywdzonych nie wspominając…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor