O dezinformacji
Człowiek
to jednak głupia istota. I nie chodzi mi tu o zwykłą omylność;
nikt z nas, ludzi, nie jest nieomylny, każdy za to popełnia błędy.
Umysł każdego człowieka jest też ograniczony, nie ma bowiem osoby
ludzkiej, która byłaby zdolna nauczyć się wszystkiego i wszystko
pojąć. Problem leży w tym, że wielu z nas głupieje na własne
życzenie, nie korzystając z przyrodzonej cechy naszego gatunku,
jaką jest myślenie. Myślenie krytyczne, zakładające m. in.
zdolność i chęć do weryfikowania informacji. Dlatego nawet bardzo
inteligentnego, lecz nierobiącego ze swojej inteligencji użytku
człowieka łatwo można zmanipulować.
Stąd
sztuka dezinformacji.
I
tak, mój znajomy kilka lat temu obejrzał w telewizji film
„dokumentalny” (cudzysłów nieprzypadkowy) o Adolfie Hitlerze.
Padła tam informacja, jakoby lidera nazistów wspierał Bank
Światowy. Tyle, że powstał on już PO ZAKOŃCZENIU II wojny
światowej, a zatem i PO śmierci Hitlera. W Dwudziestoleciu
Międzywojennym nie było żadnych instytucji regulujących światowy
rynek finansowy; między innymi dlatego Wielki Kryzys był tak
bolesny. Na szczęście udało mi się to wytłumaczyć temuż
znajomemu, który zrazu uwierzył we wsparcie Banku Światowego dla
Hitlera, bo uznał źródło tej informacji za wiarygodne. I tak
właśnie można kimś manipulować – posługując się znaną w
psychologii społecznej zasadą autorytetu oraz źródła informacji.
Kilka
popularnonaukowych kanałów telewizyjnych transmituje program Starożytni kosmici, działający na tej samej, co powyżej,
zasadzie, w którym grupa ludzi podających się za naukowców
przedstawia „teorie” – liczne i wzajemnie sobie przeczące
(czego statystyczny widz tego badziewia raczej nie dostrzeże) –
jakoby ludzkość stworzona została przez przybyszów z kosmosu.
Wszystko to opakowane jest w paradokumentalną otoczkę, wszystkiemu
temu nadany jest pozór wiarygodności, zwłaszcza, że autorzy
programu sięgają do źródeł, czyli do starożytnych mitów i
legend, a także religii, interpretowanych w ten sposób, by wyłuskać
z nich „dowody” na stworzenie Homo sapiens przez kosmitów. Mnie
osobiście najbardziej rozwala fraza: „Mity i legendy
potwierdzają”. Otóż, mity czy legendy, jak również religie,
niczego nie potwierdzają, a już na pewno nie mogą robić za dowody
naukowe, weryfikujące lub falsyfikujące daną teorię; ich
znaczenie jest symboliczne, odnoszące się do pewnych postaw
moralnych, metafizyki, itd., ale NIE NAUKI! Jednak, jeśli człowiek
udający naukowca czy inny autorytet, w programie telewizyjnym (to
samo zresztą dotyczy także audycji radiowych, artykułów prasowych
i internetowych, itd.) stylizowanym na popularnonaukowy opowiada
banialuki o ufoludkach, wielu ludzi jest w stanie w owe brednie
uwierzyć. Bredniom tym nadano bowiem walor naukowości, a odbiorca
nie wysilił pomyślunku i nie sprawdził, że naukowość ta jest
fałszywa.
Dokładnie
tak samo działają reklamy telewizyjne, w których grają aktorzy
przebrani za lekarzy, farmaceutów, fizjoterapeutów, mechaników
samochodowych i innych specjalistów, którym, sami specjalistami nie
będąc, ufamy.
Na
identycznej zasadzie wykreowano ruch antyszczepionkowy, u podstaw
którego leży wszak fałszywa, ale podana przez byłego lekarza,
informacja, jakoby szczepionki powodowały autyzm.
Kiedy
w mediach wypowiada się jakiś neoliberalny ekonomista, twierdząc,
że im mniej ludzie zarobią, tym bardziej się wzbogacą, absurdalne
owo twierdzenie spotyka się z uznaniem, bo wszak wyszło z ust
specjalisty. Tak, tylko że ów specjalista pracuje dla kapitalistów,
którzy pasą się na wyzyskiwaniu klasy pracującej, a zatem zależy
im, by jak najmniej zapłacić pracownikom, więc z pomocą
autorytetów wciska im ciemnotę. Tylko trzeba troszkę pomyśleć,
by to zrozumieć.
Dokładnie
tak samo działały: Przerażająca i prawdziwa, niezwyczajna
historia okrutnego, krew pijącego tyrana zwanego księciem Draculą,
Protokoły Mędrców Syjonu, nazistowskie ulotki antykomunistyczne i
antysemickie oraz wszelkie inne przykłady dezinformacji, mające za
zadanie zeszmacić w oczach opinii publicznej daną osobę lub grupę.
Tak, tak, fake news nie jest wynalazkiem nowym; istniał od stuleci,
jeśli nie od tysiącleci, i zawsze miał na celu wciskanie ludziom
ciemnoty i skłócanie ich między sobą, po to oczywiście, by
politykom/kapłanom łatwiej było nimi rządzić. Owa dezinformacja
była doskonale widoczna na antenie TVP podczas ostatniej kampanii
wyborczej – o PiS-ie mówiono dużo i tylko pozytywnie, o Koalicji
Europejskiej – mało i negatywnie. Ta manipulacja również
bazowała i bazuje na ludzkim zaufania do źródeł… oraz
bezmyślnym przyjmowaniu przez nich podanych na tacy informacji.
Jak
się przed tym bronić? Cóż, można stosować zasadę: „Nie ufam
nikomu ani niczemu”… ale to prosta droga do popadnięcia w
paranoję. Po prostu, trzeba myśleć nad tym, co się czyta, ogląda
lub słucha. Przyswajając informacje, należy korzystać z
posiadanej już wiedzy, a także stale zwiększać jej zakres, czyli
uczyć się nowych rzeczy. Przyswajane informacje powinno się
weryfikować, bez względu na to, czy pochodzą od publicysty,
naukowca, polityka tudzież księdza, i bez względu na to, czy
znaleźliśmy je w telewizji, pasie, internecie, radio czy książce.
Im
więcej myślimy, czyli rezygnujemy ze wspomnianej na początku notki
dobrowolnej głupoty, tym mniej podatni jesteśmy na dezinformację i
manipulację – zależność jest prosta.
Komentarze
Prześlij komentarz